Czerwiec 2023 r.
Dopiero po przejściu do większych hali zaczynało robić się gorąco. Nadal nie było nigdzie widać smoków, ale gdzieniegdzie wystające obgryzione trawy wskazywały na to, że ktoś od czasu do czasu tam zaglądał. Kiedy mijałyśmy coś w rodzaju ogrodu, Taria użyła na mnie zaklęcie odporności na wysokie temperatury. Ulżyło mi, choć nie ukrywałam, że lubiłam ciepło.
Dalsza wędrówka była schodzeniem w dół zbocza. Dość szybko moim oczom ukazały się pierwsze zarysy sylwetek smoków, które albo latały po monstrualnej hali, albo leżały na jakichś kamieniach i ucinały sobie drzemkę. Coś, co początkowo wzięłam za rzeki kryształowej wody, szybko okazały się być niebieską lawą. Ilość gigantycznych smoków napawała mnie niemałym lękiem. Szczególnie, że najlepszy negocjator, jakim był Hitam, został w połowie drogi, a ja byłam zmuszona załatwić wszystko w pojedynkę.
Nadal powoli posuwałyśmy się w dół, kiedy kilka smoków wykonało gwałtowny zwrot w powietrzu i skierowało się do nas. Jeden wylądował nad nami, drugi pod nami. Czułam, jak ziemia się zatrzęsła. Z trudem powstrzymałam krzyk. W ostatniej chwili chwyciłam się pazurami jakiegoś występu skalnego. Taria ześlizgnęła się, ale na szczęście przed śmiercią ocalił ją większy wystający kamień, który miała niecały metr pod sobą.
- Czego tutaj szukacie? - ryknął złocisty smok.
- Pomocy. Na naszych terenach nie dzieje się dobrze - powiedziałam szybko. Bałam się, że zaraz kamień pod moimi łapami wypadnie, a ja zjadę na sam dół. Mogłam tego nie przeżyć. Wątpiłam, aby smoki zechciały mi pomóc.
- Pomocy? - Zaśmiał się złoty smok, ale zaraz srebrna smoczyca go uciszyła cichym sykiem.
- Wasza wataha już kilka razy nam pomagała, za co jesteśmy wdzięczni. Porozmawiamy z Nobilium i jeśli tylko będziemy w stanie spełnić wasze żądanie, uzyskacie od nas niezbędne wsparcie.
- Podróż. Chcemy zmienić tereny - wydukałam, starając się podciągnąć na kamieniu. Nie miałam gruntu pod tylnymi łapami. Dopiero wtedy podleciał jakiś brązowawy mały smok, który za pomocą głowy podsunął mnie pod pobliską skałę. Nie miał najwyraźniej zamiaru wcinać się w rozmowę, więc zaraz potem odleciał.
- Fulgur, zapytaj Nobilium o pomoc naszym przyjaciołom wilkom! - krzyknęła za nim srebrna smoczyca. Złoty smok syknął niezbyt zachwycony.
- Mamy pomagać tym małym ssakom?
Srebrna smoczyca puściła tę uwagę mimo uszu. Wygodniej ulokowałam się na skale i zerkałam na Tarię. Bacznie obserwowała złotego smoka i wszystkie inne gady, które szybowały nieopodal. Wyglądała tak, jakby była gotowa do ewentualnej obrony, mimo że napastnicy byli kilka lub kilkanaście razy więksi od niej samej.
- Od dawien dawna nie byłam na powierzchni... Powiedz mi, proszę, co się teraz dzieje? - dopytała srebrna samica z zaciekawieniem. Przełknęłam ślinę. Zerknęłam na złotego smoka, a dopiero później na nią.
- Ulewy. Niepokojące. Na ziemi zostaje niebieski lśniący nalot, a zwierzęta mutują. Nie wiemy jakie będą dalsze skutki takiego stanu.
Smoczyca wydała się zmartwiona, a samiec wciąż niewzruszony.
- Nie chcę cię martwić, Argento, ale ona pewnie kłamie.
- Skoro chce przeprowadzki, to jednocześnie chce nas wyciągnąć na powierzchnię. Wtedy zobaczymy kto miał rację... - zaczęła, ale ten znowu jej przerwał:
- To na pewno pułapka.
- Po co mielibyśmy zabijać smoki? Nie oddziałujecie na naszą watahę w negatywny sposób - wtrąciłam nieco rozzłoszczona. Nie chciałam, żeby jakiś arogancki i zrzędliwy smok miał zaważyć o losach naszego stada tylko dlatego, że sobie coś ubzdurał. Już chciał coś dopowiedzieć, ale zaraz potem nadleciały dwa smoki o łososiowych łuskach. Nim zdążyłam zaprotestować, poderwały i mnie, i Tarię na swoje grzbiety. Kurczowo chwyciłam się ciała swojego wierzchowca. Miałam lęk wysokości. Dość mocny. Zacisnęłam powieki. Miałam ochotę sprawdzić co się dzieje, ale zbyt bardzo się obawiałam, że jednocześnie się ześlizgnę. Pozostawało mi się jedynie domyślać, że Nobilium nas wezwał do siebie.
Najgorsze było lądowanie. Smok zanurkował w powietrzu, a ja w duchu tylko błagałam o to, żeby nic mi się nie stało. Czułam, jak ślizgam się po jego łuskach i jeszcze chwila i zwyczajnie spadnę głową w dół. Było mi niedobrze.
Na szczęście ostatecznie nic takiego się nie stało, a ja po tym koszmarnym locie bezpiecznie wróciłam na ziemię. Nazwałabym to raczej ześlizgnięciem się i upadkiem prosto na grzbiet z powodu zdrętwiałych ze strachu łap, ale prócz ubrudzenia futra nie odczułam żadnych gorszych konsekwencji. Taria zgrabnie zeskoczyła ze swojego smoka i podbiegła do mnie, aby zapytać czy wszystko w porządku. Zamruczałam coś i dopiero po chwili postanowiłam się podnieść oraz otrzepać. Ze wstydem zorientowałam się, że tego wszystkiego dokonałam na oczach naprawdę gigantycznego białego smoka, który wbijał we mnie wzrok swoich złotych ślepi. To pewnie ten ich przywódca - pomyślałam i grzecznościowo się ukłoniłam.
- Witaj, Nobilium - oznajmiłam, starając się przestać myśleć o nie najlepszym początku.
- Witam, Suzanno - odparł ze spokojem - Słyszałem, że chcecie nas prosić o pomoc. Mogłabyś mnie zaszczyć większą ilością detali?
- Oczywiście. Chcielibyśmy przemieścić nasze tereny w zupełnie inne miejsce... A raczej przemieścić nasze stado. Obecna pogoda wróży wyłącznie kłopoty i chcielibyśmy uniknąć ewentualnych tragicznych skutków pozostania tutaj. Nie wiemy, co będzie nas czekać za kilka lat, czy może i nawet dni. Obawiamy się, że możemy nawet zginąć. Tutaj jest moja prośba: szanowny Nobilium, czy mógłby pan użyczyć nam kilku swoich podwładnych do takiej przeprowadzki? - powiedziałam, patrząc na niego z nadzieją w oczach. Mój tryb grzecznościowy jak zwykle wypadał wyjątkowo niezgrabnie, a dodatkowy stres nie polepszał sytuacji. Rzadko kiedy miałam okazję rozmawiać z kimś na równym stanowisku z moim, lub może i nawet wyższym.
Nobilium patrzył na mnie w zadumie.
- Zgoda, lecz pod jednym warunkiem: znajdziecie nowy dom również i dla naszego stada. Wówczas użyczę wam moich wszystkich podwładnych.
- Dziękujemy z całego serca! - wypaliłam, czując nagłą falę szczęścia. Poszło zaskakująco gładko. Mogłabym przysiąc, że Nobilium się nawet uśmiechał.
<C.D.N.>