Nic nie mówiłam nie wiedząc co zrobić w takiej sytuacji.
- Nie brałam niczyjej strony, a przecież działam dla dobra watahy, prawda? - posłałam mu blady uśmiech.
- A co jeżeli kłamiesz?! - warknął. Widząc jego obnażone ostre kły, zrobiłam krok w tył - Może tak naprawdę założyłaś tą watahę tylko po to, żeby oddać nas na końcu w łapy mojego ojca, byśmy mu usługiwali?!
- Tsume... - szepnęłam, robiąc kolejny krok w tył.
- A może jesteś oszustką?! Okropnym draniem bez uczuć i będziesz nas traktować jak służących, by na końcu otrzymać nasze żywioły, skuszona tą propozycją sił piekła, a tym samym stać się najpotężniejszym wilkiem na Ziemi?!
- Dobrze wiesz, że to nieprawda!... - odparłam nieźle wystraszona, bo jego oczami faktycznie mogło to tak wyglądać. Machnęłam kilka razy swoimi wielkimi skrzydłami zwalając Tsume'a z łap i wzbijając się w powietrze. Wystrzeliłam jak błyskawica w górę, do chmur zaciskając powieki.
Ku mojemu zdziwieniu, gdy je otworzyłam, na poziomie o jednym niżej od Nieba nie ma miasta, w którym niegdyś mieszkałam. Miasta Pogody, wraz z całym Królestwem Pór Roku. Chcąc postawić łapę na chmurze, na której kiedyś były lśniące, niby szklane i smukłe budynki, a teraz nie ma tam już zupełnie nic, łapa mi się zapadła, a uczucie miałam identyczne, jak po zanurzeniu w letniej wodzie, co było dla mnie bardzo dziwne, ponieważ kiedyś mogłam spokojnie spacerować po nich, jak po wacie cukrowej. Tyle, że chmury były białe, a nie różowe.
Wątpię, żeby to było to, przed czym mnie ostrzegały wilki z Wielkiej Rady, gdy postanowiłam o przeprowadzce na Ziemię, że nie będę mogła więcej wrócić do Królestwa Pór Roku, bo wówczas widziałabym budynki, ale nie widziałabym wilków, a nad miastem rozciągałaby się powłoka ochronna podobna do szklanej kuli. Cała zaistniała sytuacja była dla mnie jedną wielką niewiadomą...
Ale cóż, wyglądało na to, że muszę lecieć dalej, by otrzymać niezbędną pomoc lub wskazówki od mieszkańców słynnego Nieba. Nie mam zielonego pojęcia, jak tam jest i jak mogę się tam dostać, bo wiem tylko tyle, że strzeże go zachwycająca złota brama, do której właśnie podleciałam.
- A ty to kto? - rzucił jakiś basior pilnujący wejścia.
- Nazywam się Kiiyuko. Chciałabym przekazać komuś z Władzy, że szykuje się wojna z siłami Piekła...
Przerwałam, ponieważ tych kilku strażników wybuchło śmiechem z mojej nowiny.
- Nie śmiejcie się, proszę! To prawda! Nie chcę, żeby niewinne wilki i inne stworzenia zginęły!
- I co jeszcze? Świnie zaczną latać?! - pękali ze śmiechu widząc moją niepewność i zrezygnowanie. Zaczęłam powoli tracić wiarę w siebie, bo najpierw Tsume, a potem ci strażnicy nie wierzą w ani jedno moje słowo...
- Cicho! - ryknęłam wściekła, lecz z błyszczącymi łzami w oczach uderzając stanowczo w chmurę na której stałam - Wpuście mnie!
- Masz przepustkę? - przewróciła oczami wadera w zbroi, jakby było to oczywiste lub niewykonalne. Chwilę się zamyśliłam, a potem pomyślałam: no przecież! i uniosłam medalion z połączonym słońcem z księżycem, który miałam ofiarowany przed podróżą na Ziemię w łapie. Wszyscy strażnicy spoważnieli i patrzyli na naszyjnik, który skrywałam między gęstą sierścią na piersi od czasu, kiedy nie jestem już Wilkiem Pogody.
- To mogę wejść? - warknęłam zniecierpliwiona, na co wilki szybko pokiwały potakująco głowami i otworzyły przede mną wrota.
<Tsume?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 7 września 2014
Od Kai'ego "Jak dołączyłam? [Szira] cz.4" (cd. Szira)
- Może do Żółtego Lasu? - uśmiechnąłem się.
- Ok. - odparła.
Ruszyłem w stronę lasu, gdzie wybierają się wszyscy przyjaciele, ci nowi i ci starzy, a Szira podążyła za mną.
Za kilka minut, wchodząc do Żółtego Lasu, wadera zapytała:
- Ile masz lat?
- Trzy, a ty?
- Też. - uradowała się wadera - Opowiesz mi coś o sobie?
- Hm... A co mam opowiadać? Dziwny i niezrozumiały basior i tyle.
- Dziwny? Nie przesadzaj. Z kim się przyjaźnisz?
- Zdaje mi się, że z Nari i Rafaelem. Do Alexa nie mogę jakoś dotrzeć.
- Nari to twoja partnerka?
- Nie... - roześmiałem się.
- A masz jakąś lub miałeś?
- Niestety, ale jeszcze nie.
- A szukasz dziewczyny?
- Tak... - rozmarzyłem się - ...jak chyba każdy porządny basior.
- A jak wyglądałaby twoja idealna partnerka? - zainteresowała się.
- Wygląd nie ma dla mnie większego znaczenia, liczy się to, co wilk ma tak naprawdę w środku i nie gra wówczas żadnej roli to, jak wygląda. Szukam wadery, która kochałaby mnie całym sercem, ale też tak samo jak swoich i moich przyjaciół i nie szukała wrogów, a nie tylko skupiała się na mnie czy na sobie. Nie chcę, żeby była pusta, tylko otwarta dla innych i czerpała z życia pełnymi garściami, nie narażając niepotrzebnie siebie oczywiście przy tym i innych.
- Mądrze... - mruknęła Szira.
- A jaki będzie twój książę z bajki? - zaśmiałem się.
<Szira?>
- Ok. - odparła.
Ruszyłem w stronę lasu, gdzie wybierają się wszyscy przyjaciele, ci nowi i ci starzy, a Szira podążyła za mną.
Za kilka minut, wchodząc do Żółtego Lasu, wadera zapytała:
- Ile masz lat?
- Trzy, a ty?
- Też. - uradowała się wadera - Opowiesz mi coś o sobie?
- Hm... A co mam opowiadać? Dziwny i niezrozumiały basior i tyle.
- Dziwny? Nie przesadzaj. Z kim się przyjaźnisz?
- Zdaje mi się, że z Nari i Rafaelem. Do Alexa nie mogę jakoś dotrzeć.
- Nari to twoja partnerka?
- Nie... - roześmiałem się.
- A masz jakąś lub miałeś?
- Niestety, ale jeszcze nie.
- A szukasz dziewczyny?
- Tak... - rozmarzyłem się - ...jak chyba każdy porządny basior.
- A jak wyglądałaby twoja idealna partnerka? - zainteresowała się.
- Wygląd nie ma dla mnie większego znaczenia, liczy się to, co wilk ma tak naprawdę w środku i nie gra wówczas żadnej roli to, jak wygląda. Szukam wadery, która kochałaby mnie całym sercem, ale też tak samo jak swoich i moich przyjaciół i nie szukała wrogów, a nie tylko skupiała się na mnie czy na sobie. Nie chcę, żeby była pusta, tylko otwarta dla innych i czerpała z życia pełnymi garściami, nie narażając niepotrzebnie siebie oczywiście przy tym i innych.
- Mądrze... - mruknęła Szira.
- A jaki będzie twój książę z bajki? - zaśmiałem się.
<Szira?>
Od Desari "Lekcja uśmiechania cz. 7" (cd. Tamorayn)
Słysząc przeprosiny Rayn'a w ilościach nadmiernych, ochlapałam go. Znów
moja osobowość błądziła między tą dobrą i złą. Sama nie wiedziałam,
która połówka przerwała mu z użyciem wody. Niczym poparzona wyszłam i
otrzepałam futro. Oddaliłam się odrobinę od brzegu i usiadłam na trawie
otulając łapy długim ogonem. Basior wyskoczył z jeziora zaraz za mną i
usiadł niedaleko.
- Stało się coś? - spytał spoglądając na moją odwróconą w przeciwną stronę głowę.
- Ja... Dziwię Ci się. - spuściłam wzrok, nadal nie obracając się do niego.
- Dlaczego? - słyszałam zaniepokojenie w jego głosie.
- Nie widzisz tej prawdziwej mnie. Ja nie jestem dobra, nie znam ideii uśmiechania się, nie rozumiem czym jest szczęście. Te marne próby niczego nie zmienią. Powinnam odejść, nie pasuję tu. - wreszcie z moich warg wyrwało się to, o czym cały czas myślałam. Samiec wstał i usiadł tak, żebym go widziała. Nie kręciłam już łbem, patrzyłam na niego.
- To Ty nie widzisz prawdziwej siebie. - mówił z lekkim uśmiechem. - Jesteś jedną z najlepszych osób jakie spotkałem. To, że tego nie dostrzegasz, nie znaczy, że jesteś zła. Dużo przeszłaś i zapomniałaś o tym. I wiem, że starasz się zmienić, co mówi po prostu samo za siebie.
- Masz za dużo wiary we mnie. Gdybyś wiedział o mnie coś więcej... - mruknęłam.
- Nie wiem o Tobie dużo, ale jestem pewny, że nie byłabyś w stanie nas skrzywdzić. - odpowiedział stanowczo, merdając kilkakrotnie ogonem. - A Twoja przeszłość, czy geny nie ma na to wpływu. - dodał, czując, że zaraz zacznę się tym tłumaczyć.
- Skąd to wiesz? - postawiłam uszy po sobie.
- Widzę to w Twoich oczach. - powiedział to przymilnie, spuściłam wzrok zawstydzona.
- Ja... Dziękuję Ci za tą rozmowę...
<Tamorayn?>
- Stało się coś? - spytał spoglądając na moją odwróconą w przeciwną stronę głowę.
- Ja... Dziwię Ci się. - spuściłam wzrok, nadal nie obracając się do niego.
- Dlaczego? - słyszałam zaniepokojenie w jego głosie.
- Nie widzisz tej prawdziwej mnie. Ja nie jestem dobra, nie znam ideii uśmiechania się, nie rozumiem czym jest szczęście. Te marne próby niczego nie zmienią. Powinnam odejść, nie pasuję tu. - wreszcie z moich warg wyrwało się to, o czym cały czas myślałam. Samiec wstał i usiadł tak, żebym go widziała. Nie kręciłam już łbem, patrzyłam na niego.
- To Ty nie widzisz prawdziwej siebie. - mówił z lekkim uśmiechem. - Jesteś jedną z najlepszych osób jakie spotkałem. To, że tego nie dostrzegasz, nie znaczy, że jesteś zła. Dużo przeszłaś i zapomniałaś o tym. I wiem, że starasz się zmienić, co mówi po prostu samo za siebie.
- Masz za dużo wiary we mnie. Gdybyś wiedział o mnie coś więcej... - mruknęłam.
- Nie wiem o Tobie dużo, ale jestem pewny, że nie byłabyś w stanie nas skrzywdzić. - odpowiedział stanowczo, merdając kilkakrotnie ogonem. - A Twoja przeszłość, czy geny nie ma na to wpływu. - dodał, czując, że zaraz zacznę się tym tłumaczyć.
- Skąd to wiesz? - postawiłam uszy po sobie.
- Widzę to w Twoich oczach. - powiedział to przymilnie, spuściłam wzrok zawstydzona.
- Ja... Dziękuję Ci za tą rozmowę...
<Tamorayn?>
Od Sagriny "Czas wyznać prawdę cz.9" (cd.Dragon)
- Nic się nie dzieje - powiedziałam cicho ale stanowczo
- Mnie nie oszukasz - objął mnie ramieniem
- Naprawdę nic mi nie jest - przytuliłam się do niego
- Serio?
- Serio.
- Muszę ci coś powiedzieć - popatrzył na mnie
- Co? - powiedziałam przestraszona
- Wiem że... MASZ ŁASKOTKI - i zaczął mnie łaskotać
- No ej no! Hahaha! Przestań głupolu! - nie mogłam przestać się śmiać
<Dragon?>
- Mnie nie oszukasz - objął mnie ramieniem
- Naprawdę nic mi nie jest - przytuliłam się do niego
- Serio?
- Serio.
- Muszę ci coś powiedzieć - popatrzył na mnie
- Co? - powiedziałam przestraszona
- Wiem że... MASZ ŁASKOTKI - i zaczął mnie łaskotać
- No ej no! Hahaha! Przestań głupolu! - nie mogłam przestać się śmiać
<Dragon?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)