Spuściłem wzrok, aby schować zmieszanie.
- Sora ostatnio zauważyłem, że dość często się spotykamy, nie uważasz? - zapytałem uśmiechając się z głową skierowaną w dół.
- Zgodzę się z tobą, ale czy mógłbyś mówiąc ze mną patrzeć mi w oczy, nie lubię tego - powiedziała spokojnie Sora.
- Dobrze - spełniłem jej życzenie. Jej miodowo-pomarańczowe oczy
uwodzicielsko przeszywały mnie na wylot. Wiem, że długo nie wytrzymam
tak patrząc na nią.
- Czy nie masz ochotę się przejść w tak piękną pogodę? - rozejrzałem się.
- W sumie i tak nie mam co robić - spojrzała na lecące ptaki i się zaśmiała - Cóż to...Dogoń mnie!
Uśmiechnąłem się. I pobiegłem za waderą. Szybka była, ale doganiałem ją.
Sora raz co jakiś czas się odwracała z uśmiechem na pysku. Biegliśmy po
klifie.
- Nie myśl sobie złapie cię! - krzyknąłem.
-Możesz sobie pomarzyć! - przyśpieszyła, ale pośliznęła się i runęła w
przepaść. Impulsowo rozwinąłem skrzydła i skoczyłem za waderą łapiąc ją
tuż przed kamieniami i rozszalałymi falami.
Kiedy wylądowałem z nią w bezpiecznym miejscu, oboje się położyliśmy sapiąc ze zmęczenia i adrenaliny.
<Sora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz