Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 6 marca 2016

Od Vanessy „Identyczna” cz. 4 (Cd.Astrid)

Po usłyszeniu tego pytania, na moim pysku zagościł uśmiech.
- Tak! – wykrzyknęłam. – Udało się!
- Tylko, czemu jesteśmy… w szpitalu? – zapytała Astrid.
- Jakiś wilk nas śledził. Zobaczył jak zjadamy te kwiatki. Potem podobno dostałyśmy drgawek, zaczęłyśmy wrzeszczeć wniebogłosy, a ciemna mgła zaczęła z nas wypływać i straciłyśmy przytomność… No i ten wilk teleportował się z nami tutaj. Tyle z tej historii – wzniosłam oczy ku niebu. – Ech, jestem tu już trzeci czy czwarty raz.
- A kim jest ten wilk?
- No właśnie… Podobno nikt z tej okolicy go nie zna… Teraz pytania: Kim on jest?, Co robił w tej okolicy?, I czemu nas szpiegował?…
- A wiesz pod jaką postacią był? – dopytywała As.
- Wilczą. Ale lekarze twierdzą, że gdy odchodził i już znikał we mgle, to zmienił swoją postać na ludzką.
- A jeśli to szpieg?! – poderwała się moja koleżanka. – Trzeba powiedzieć o wszystkim Alfom!
- Suzanna już o wszystkim wie – znikąd pojawił się lekarz. – A wy macie odpoczywać. Połóżcie się i spróbujcie przespać.
Z niechęcią wykonałyśmy jego polecenie. Wpatrzyłam się w sufit. Cały czas czułam radość spowodowaną wydostania się spod władzy demona. Wtedy naszła mnie dziwna myśl. Astrid także zjadła kwiatek. Z niej też wydobyła się czarna mgła. Ona też tu jest. W takim razie… Ona też była opętana?!
Gwałtownie odwróciłam łeb w jej stronę. Leżała z zamkniętymi oczami; próbowała zasnąć. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc postanowiłam później z nią pogadać.
Pogrążyłam się w swoich myślach. Nawet nie zauważyłam, gdy odpłynęłam do słodkiej krainy snów…
***
Był już ranek. Astrid nadal spała, a ja na szczęście mogłam wyjść ze szpitala. Nie chciałam zostawiać tu mojej koleżanki, ale byłam bardzo głodna i miałam wrażenie że zaraz zemdleję, jeśli czegoś nie zjem. Wybrałam się więc na polowanie do Zielonego Lasu. Od razu wyczułam jelenia. Przeczołgałam się kawałek w gęstej trawie i go ujrzałam. Był tak duży, jak trzy sarny razem wzięte. Byłam jednak pewna, że dam radę zjeść go sama. Powoli wstałam i skupiłam się na zwierzęciu. Chwilę później huragan uderzył w niego z wielką siłą, porywając w powietrze na dobre pięćdziesiąt metrów. Jeleń spadł na ziemię, głową do dołu. Słychać było przeraźliwy trzask pękających kości i… po wszystkim. Mogłam najeść się do syta.
***
Najedzona wróciłam do watahy. Byłam pewna, że Astrid wyszła już ze szpitala i postanowiłam ją odwiedzić. Zmieniłam się więc w człowieka i szybko przebrałam w ciemnogranatowe dżinsy i tunikę w biało-brązowe pasy. Byłam już w drodze do mieszkania As, gdy nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Jej przeraźliwy krzyk. Przyspieszyłam tempa.

<Astrid? Ciebie też przepraszam za długie nie odpisywanie>

Uwagi: "Trzeba powiedzieć o wszystkim Alfom!" - to są jakieś inne Alfy prócz Suzi? Kii dla jasności już nie pełni żadnej szczególnej funkcji.

Od Yui "Sen" cz. 1 (Cd. chętna osoba)

Wyczerpana całodniową wyprawą, opadłam na pobliską skałę. "Pełnia" - mruknęłam cicho i przymknęłam oczy. Po dłuższej chwili, większość ran zniknęła. Przypadkowo zasnęłam podczas uleczania, a gdy ponownie się rozejrzałam, otaczała mnie ciemność. Było mi strasznie zimno, a całe łapy miałam zanurzone w wodzie. Uczucia wydawały się zbyt realistyczne jak na sen... Ruszyłam przed siebie, chociaż nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się kieruję. Woda robiła się coraz głębsza i coraz bardziej utrudniała poruszanie się. Zaczęła też wydzielać przeraźliwy smród. Gdzie ja się wpakowałam? Całe szczęście, nareszcie znalazłam suchy ląd. No dobra... po prostu znalazłam ląd. Miejsce było nieco jaśniejsze od poprzedniego, więc miałam okazję się rozejrzeć. Wokół mnie rozpościerały się cuchnące kanały wodne i stare, zardzewiałe kraty. Nie wyglądało to przyjemnie... Postanowiłam nadal iść do przodu. W końcu natrafiłam na skrzyżowanie. Obydwie drogi były przyciemnione, więc nie wiedziałam, gdzie się kierować. W wyborze pomógł mi okropny wrzask z prawego odgałęzienia. Dźwięk wydawał się mieć blisko swoje źródło, więc w panice rzuciłam się do ucieczki, jednak zatrzymałam się i spróbowałam zatrzymać czas. Zdana na szczęście, zawróciłam i skierowałam się do miejsca, gdzie słyszałam wcześniejszy odgłos. Przede mną ukazała się spora sylwetka nieznanego stworzenia o czerwonych ślepiach i ostrych, wystających kłach. Obejrzałam ją ze wszystkich stron i gdy już miałam odetchnąć z ulgą, że jestem bezpieczna, bestia rzuciła mi wściekłe spojrzenie, a zaraz po tym zawarczała. Moja moc widocznie była zbyt słaba, by na długo wstrzymać jej czas. Popędziłam przed siebie, z nadzieją, że zdążę uciec. Niestety, krótko po tym usłyszałam kolejny ryk i odgłos kroków. Oczywiście, moje jakże wielkie "szczęście" postawiło na drodze kraty, przez które nie dało się przecisnąć. Mimo stresu, wyczarowałam kosę demonów. Wieki jej nie używałam, co było problematyczne już na samym początku... Dodatkowo szansa, że to na pewno demon, była nikła. Chwyciłam broń i stanęłam w miejscu, próbując zebrać odpowiednią ilość mocy. W końcu ujrzałam przed sobą potwora. Był wyraźnie zirytowany moją obecnością. Nie musiałam długo oczekiwać na jego ruch, gdyż prawie od razu rzucił się na mnie z pazurami. Zamachnęłam się na niego kosą, jednak nie trafiłam. W tym samym momencie poczułam, jak jego pazury wbijają się w mój grzbiet. Syknęłam z bólu i odskoczyłam na bok. Potwór rzucił się na mnie, wytrącając mi broń z pyska. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, dociskając mnie do ziemi. Wykorzystałam ten moment i "usunęłam" kosę śmierci, a zamiast tego zmaterializowałam łuk. Wróg ocknął się i gdy naciągałam cięciwę, wbił się kłami w moje ciało. Pisnęłam z bólu, jednak wystrzeliłam strzałę, która trafiła go prosto w serce. Odsunęłam się szybko od znikającego ciała bestii i spojrzałam na swoją łapę. Ciekła z niej krew, chociaż rana nie wydawała się poważna. Po tym spotkaniu przestałam wierzyć, że jest to zwykły sen. Skuliłam się przy ścianie, by przeczekać sytuację aż do mojego przebudzenia.
- Ten sen nie jest przypadkowy. - Usłyszałam za sobą żeński głos i automatycznie obróciłam się w jego stronę, lecz niczego nie dostrzegałam.
- Słucham? Kim ty w ogóle jesteś? - Przyglądałam się ciemności, chcąc zobaczyć, kto to jest. Z mroku wyłoniła się wadera, chociaż dużo nie odbiegała od niego kolorem. Jedyne, co się wyróżniało, to niebieski wisiorek ze złotym łańcuchem na jej szyi.
- Jak już powiedziałam, nie znalazłaś się w tym śnie przez przypadek. Zostałaś przeklęta. - Odparła obojętnie, podchodząc do mnie bliżej.
- Jak to przeklęta? - Patrzyłam na nią tępo, przetwarzając sytuację.
- No, normalnie. Od razu mówię, że nie mam pojęcia, jak to przerwać. Oczywiście budzisz się każdego ranka, jakby nigdy nic, chociaż ten świat powraca co noc. Zostałam przeklęta jakieś trzy lata temu i nadal się nie uwolniłam... - Westchnęła z rezygnacją i przysiadła obok mnie. Wtedy, wcześniej opisana błyskotka, zaczęła emitować słabe światło. - Zdaje się, że zaczyna świtać. Do następnej nocy... - Obraz zaczął mi się rozmazywać, a ja opadłam bezwładnie na ziemię. Gdy wszystko zdawało się wracać do rzeczywistości, usłyszałam ostrzeżenie. - Jeszcze jedno! Pod żadnym pozorem nie dotykaj innego wilka, wtedy również wyląduje tu, z nami!

- Poczekaj! - Otworzyłam gwałtownie oczy i zerwałam się na równe łapy. Przypadkowo potknęłam się o kamień i wpadłam na stojącego przede mną wilka. Odskoczyłam od niego jak oparzona, przypominając sobie słowa wadery.
- O nie, nie, co ja zrobiłam! - Spojrzałam wystraszona na postać, a była nią...

<chętny?>

Uwagi: brak
<Ktoś dokończy? default smiley :) >