Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 2 stycznia 2016

Od Suzanny "Beztroska" cz. 4 (cd. Toboe)

Szliśmy przez mglisty las z wyjątkowo niewygodnymi obrożami na szyi, do których przyczepione były naprawdę długie smycze. Najprawdopodobniej jej koniec znajdował się tuż przy jednym z potworów lub w jego dłoni... A właściwie, to czy oni mają dłonie? Ręce? Szpony? Macki? Cokolwiek? Szczerze mówiąc jakoś szczególnie im się nie przyglądałam. Były tak parszywe, że nie było to łatwe, by chociażby uchylić powieki.
- Suz?
- Czego chcesz? - odwarknęłam do kolegi dreptającego u mojego boku. W znacznej części to właśnie przez niego znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji. Gdybyśmy im dowalili, mając chwilę na ucieczkę, z całą pewnością byłoby to bardziej sensownym wyjściem. Obecne położenie nie wyglądało dobrze.
- Znasz kogoś, kto łamie zaklęcia?
- Tak, jasne - odpowiedziałam melodyjnym głosem. Basiorek chyba nie zauważył, że sarkastycznie wywracam oczami, bo podekscytowany zapytał:
- Kogo?
- Zecorę, która mieszka sobie w Lesie Everfree.
- Las Everfree? To chyba gdzieś daleko, bo nie słyszałem, by taki znajdował się w Watasze Magicznych Wilków - zmartwił się. Warknęłam coś pod nosem coraz bardziej poirytowana. Nie zdawał sobie z tego sprawy, że osoba, o której wspomniałam tak naprawdę nie istnieje, ponieważ pochodzi z serialu My Little Pony, który jest regularnie puszczany w telewizji w Mieście. Lubiłam wieczorem przychodzić do domu zakupionego przez watahę, włączać wybrany kanał i oglądać odcinki. Nie przejmowałam się faktem, że ów serial kierowany jest do małych dziewczynek, ale teoretycznie byłam młodsza, niż wyglądam i miałam do tego jak największe prawo.
- To idziemy do niej?
- NIE - odwarknęłam, nie przejmując się tym, że się skulił. Nic na to nie mogłam poradzić, że kompletnie straciłam humor.
Może da się to rozerwać? Jakoś ściągnąć? Zaplątać o drzewa i wygrzebać się z tego tak, aby nie zauważyli, że się zmyliśmy? Przymrużyłam powieki. Musiał być jakiś sposób. Musiał. Po prostu musiał. Nie bardzo wierzyłam w to, że nagle stanie się cud i będziemy wolni. Trzeba coś zrobić. Koniecznie.
- A masz jakiś pomył? - dopytywał Tob. Popatrzyłam na niego zachowując zimną powagę.
- Nie za bardzo.
- Aha...
Westchnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Błądziłam nieprzytomnym wzrokiem po ciemnych drzewach, za którymi mogło się czaić więcej krwiożerczych stworów. Zabicie jednego i przyniesienie tym mutantom było pomysłem szalonym i totalnie niepoważnym. Ani ja, ani on nie potrafiliśmy polować na króliki, a co dopiero na bliżej nieokreślone potwory, z którymi nie daje sobie rady najsilniejszy z wilków.

<Tob? Miej dla mnie litość. 4 miesiące i nic nie wykminiłam. Długość mnie na tyle nie zadowala, że to nawet nie jest 1/4 postawionych sobie przeze mnie wymagań. Kompletnie nie mam pomysłu. Błagam, dokończ to i już mi nie dawaj. Błagam. ;______;>

Od Kirke "Lekcja obrony" cz.1 (c.d Kiiyuko)

Kolejna lekcja to... obrona? Niezbyt chwytliwa nazwa... ale słyszałam, że dzięki temu można łatwiej się zapoznać w terenie. Nauczycielką jest... Kiiyuko. Musi być niezła skoro tyle ma obowiązków... nauczycielka historii, tworzenia elikisrów, kreatywności i więcej... pobiegłam w stronę lasu i zobaczyłam już czekającą Kiiyuko.
- Już jestem - odparłam, podchodząc.
- Świetnie. To... może na początku ci pokaże jak się skrada - powiedziała moja nauczycielka i pokazała mi postawę skradania się.
- Grzbiet nisko i miękko na łapach jakbyś się czołgała - powiedziała chodząc na poduszkach i skacząc na królika.
- To nie pasuje bardziej na lekcje polowania? - spytałam patrząc na nią.
- To teraz nie mamy lekcji polowania? - spytała puszczając z pyska królika.
- Em... nie, dzisiaj jest poniedziałek, więc jest lekcja obrony... - powiedziałam patrząc na nią.
- Mój błąd. Dobra, to pokaże ci jak obronić się przed atakiem - powiedziała i pokazała mi postawę atakującego.
- Wróg atakuje Cię od lewej, co robisz? - spytała.
- Skacze na prawo - powiedziałam.
- Ach tak? Hm... zobaczymy jak to wygląda w praktyce - powiedziała Kiiyuko i mnie zaatakowała, a ja odskoczyłam na prawo, ale wadera mnie złapała.
- Gdybyśmy walczyli na poważnie już byś nie żyła - odparła - nie odskakuje się tylko blokuje atak - powiedziała i przytaknęłam. Znowu zrobiła ten sam ruch, a ja zablokowałam go, po czym podhaczyła mnie ogonem.
- To nie fer - powiedziałam i wstałam.
- W walce nikt nie będzie grać fer. Musisz być gotowa na wszystko - rzekła i powtórzyła te same ruchy.
- Szybko można Cię rozgryźć - powiedziałam - Zanim atakujesz ogonem lekko go odsuwasz by zrobić zamach, a jak chcesz uderzyć łapą twoje źrenice się rozszerzają - powiedziałam i moja nauczycielka się uśmiechnęła.
- Nieźle... rzadko kto tak szybko mnie rozgryza - powiedziała podchodząc - zobaczymy jak sobie dasz radę bez wzroku - odparła i nawiązała na moje oczy opaskę.
- Nic nie widzę... - powiedziałam i usłyszałam plan Rivena poprzez szumy.
- Gotowa? - spytała.
- Tak - powiedziałam i przyszykowałam się do uników oraz kontrataków. Riven mówił mi co mam zrobić by uniknąć ataków. Zdjęłam opaskę po treningu.
- Jak ty to zrobiłaś? Przez tą opaskę nikt nic nie widzi - powiedziała Kiiyuko.
- Bo to nie ja patrzyłam - rzekłam - Chce ci przedstawić mojego... przyjaciela, Rivena - powiedziałam i pod jej łapami pojawił się napis: Witam.
- Ktoś jeszcze wie? - spytała.
- Nie. Nie było okazji - powiedziałam.
- Nie mów nikomu - powiedziała, a ja przytaknęłam.
- To co teraz? - spytałam.
- Kiedy tak trenowałyśmy, moja koleżanka zrobiła znaki. Masz za zadanie ją znaleźć - powiedziała.
- A czy... Riven może mi pomóc? - zapytałam.
- Jak będzie taka potrzeba. Na razie nie - powiedziała i zaczęłam węszyć.
<Kiiyuko?>

 Uwagi: Chyba już wiesz... Przecinki, przecineczki, przecineczkunie~

Od Mentis "Wspomnienia pełne rozpaczy" cz.1 (cd. Sohara)

Przypominają mnie się czasem chwile z życia mojej dawnej watahy. Byłem jeszcze wtedy szczeniakiem. Lubiłem bawić się z rodzeństwem oraz się wygłupiać. Jednak byłem inni niż wszyscy. Miałem nadprzyrodzone zdolności, których nikomu nigdy nie wyjawiłem. Czasem chodziłem do lasu, aby porozmawiać z ptakami. Niestety, nadeszły mroczne chwile dla naszej watahy. Rano obudziło mnie wycie wilków. Ich wycie nie było podobne do wilków, które znałem. Zaraz potem usłyszałem głos mojej Matki. Powiedziała, żebym uciekał w stronę lasu. Zaraz zerwałem się z legowiska i wyjrzałem zza nory. Toczyła się tam krwawa wojna na śmierć i życie. Wilki z innej watahy zaatakowały naszą. Przemknąłem niepostrzeżenie koło pola bitwy i udałem się do lasu. Nie miałem ochoty patrzeć za siebie jak moją rodzinę mordują pełne mroku drapieżniki. Zamieszkałem w miejscu oddalonym o około trzydzieści sześć kilometrów od mojego od rozpadłej watahy. Był nim lasek, wilgotny i cichy. Mogłem w nim bez problemu rozwijać moje moce i umiejętności. Ostatnio nawet nauczyłem się latać za pomocą moich skrzydeł. Pewnego dnia, poszedłem na polowanie, poza granice mojego terenu. Kiedy obserwowałem moją zdobycz w krzakach naprzeciw mnie coś się poruszyło. Był to wilk, który najwyraźniej polował na tą samą zdobycz. Podszedł do mnie, wyszczerzył kły i powiedział:
- Kim jesteś? - warknął do mnie
- Jestem Mentis. Czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie się znajdujemy? - zapytałem lekko przestraszonym głosem
- Jesteśmy na terenie Watahy Magicznych Wilków. A więc, skąd jesteś?
- Mieszkam niedaleko stąd, a dokładnie za tą rzeką.
- Witaj, ja jestem Sohara. Przepraszam, że na początku byłam dla ciebie taka niemiła. Jeśli nasza Alfa się zgodzi... czy chciałbyś należeć do naszej watahy? - zapytała już całkiem łagodnie.
Po chwili zastanowienia zgodziłem się, a ona oprowadziła mnie po terenach watahy. Alfa zgodziła się chętnie na to, abym dołączył do watahy. I tak własnie dołączyłem do tej cudnej watahy, w której jestem.

<Sohara?>

Uwagi: Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie. Rozwijamy skróty (km = kilometry).

Od Mizuki "Wiosenne porządki" cz.1

Nastała długo oczekiwana wiosna. Wszystkie zwierzęta wybudziły się ze snu zimowego, a w powietrzu unosił się piękny zapach rozkwitających kwiatów. Tego ranka dzień był wyjątkowo piękny, nie było żądnej chmury na niebie i mimo jeszcze chłodnego powietrza słońce sprawiało złudne wrażenie, że jest bardzo wysoka temperatura. Jakiś czas temu zdobyłam nowe stanowisko, a mianowicie "podróżniczka". Postanowiłam wziąć się do roboty i wyruszyłam w podróż. Szłam kilka godzin, a tereny Watahy Magicznych Wilków zdawały się nie mieć końca, postanowiłam chwilkę odpocząć i położyłam się koło niewielkiego strumyczka. Gdy tak wpatrywałam się w taflę wody uświadomiłam sobie, że muszę zrobić "wiosenne porządki". Jednak miały one dotyczyć moich spraw. Minął już ponad rok odkąd dołączyłam do watahy i od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Zdobyłam kilku przyjaciół: Nari i Shayd. Niestety obydwoje opuścili watahę już jakiś czas temu. Gdy tak rozmyślałam, w tafli wody pojawiło się odbicie Shayd' a, lecz gdy tylko się odwróciłam okazało się, że nikogo tam nie ma...
- Super, jeszcze tego brakowało bym miała urojenia! - po tych słowach wstałam i otrzepałam się, a następnie ruszyłam dalej. Szłam przed siebie aż zapadła noc. Wiosenne noce były jeszcze bardzo chłodne, więc pójście dalej nie wchodziło w grę. Znalazłam niewielką jaskinię, była ona tak mała, że gdybym była trochę większa, to bym tam utknęła. Zwinęłam się w kłębek i poszłam spać. Z samego rana ruszyłam dalej. Nawet nie zauważyłam kiedy minęłam granice naszej watahy. Znalazłam się w dziwnym lesie, a raczej w puszczy. Idąc w jej głąb robiło się coraz mroczniej, ponieważ konary drzew przysłoniły w całości niebo. W dalszej części dziwnego lasu roślinność była "martwa", wszystko było bowiem doszczętnie wysuszone, nawet ziemia była tak sucha, że aż zaczęła pękać. Podejrzewałam, że to przez brak słońca i wody, jednak nie miałam racji... W tej puszczy coś było, coś co nie przypominało żadnej z istot jakie znałam, ukrywało się w cieniu jak drapieżnik czekający na swą zdobycz. Zamarłam w bezruchu wpatrując się w tajemnicze stworzenie. Wydawało ono z siebie dziwne dźwięki, ni to piszczenie ni to warczenie. Tylko tyle pamiętam bo chwilę później poczułam jak coś ugryzło mnie w kark, a ja straciłam przytomność...

<CDN>

Uwagi: Zapominasz mi o przecinkach.