- Nie mam pojęcia. Wyczyścili nam moce - padłem na ziemię z bólu.
- Nie ociągać się! - krzyknął basior z wrogiej watahy za mną.
Zaprowadzili mnie do ciemnego pomieszczenia. Nie widziałem tam nic. W takiej ciemności rozmyślałem jak tu coś zrobić.
- Jak będę tutaj z tydzień oślepnę - pomyślałem w duchu.
Spojrzałem na swoje łapy. Były całe zakrwawione nie mówiąc już o innych
częściach ciała. Wyglądałem jak nie ja. Tak całą noc myślałem jak stąd
uciec. Myślałem o Tsume'ie. Nagle zerwałem się z miejsca. Pod moimi
łapami pojawiły się jakieś iskry.
- Co to? - zapytałem sam siebie.
Wytworzyłem proste zaklęcie oświetlające drogę! Jak mi się to udało sam
nie wiem. Najwyraźniej słabła moc Asai, czyli odzyskiwałem powoli
swoją moc. Podążałem za światłem. Doszedłem wreszcie do krat, które
''nieumożliwiały'' wyjście z tej morderczej pułapki. Teraz wywołałem
zaklęcie ''rozsuwania krat" i nie tylko. Wyszedłem z klatki i chodziłem
sobie z resztek sił po korytarzu. O dziwo nie było tam żadnych
strażników. Byłem na tyle silny, że mogłem zrobić się niewidzialny. Po
chwili doszedłem do pomieszczenia z napisem ,,Piekielny Pokój''.
Widziałem tam Tsume, niemalże smażonego na ogniu. Leżał tam, w
najchłodniejszym miejscu, obolały i krwawiący. Zrobiłem się widzialny.
Gdy mnie zobaczył od razu zrobiło mu się lepiej.
- Pomóż mi! - wyszeptał, gdyż miał o wiele dłużej niż ja tę diabelską obrożę na szyi.
Otworzyłem kraty tą samą metodą. Musiałem szybko go stąd zabrać.
Podszedłem do niego. Nie miał siły wstać. Próbowałem uleczyć jego rany,
ale nic z tego nie wyszło. Byłem jeszcze za słaby. Powoli
''wygramoliłem'' go z tego wręcz wulkanu ognia.
Zobaczyli nas strażnicy.
- Łapać ich! - krzyknęli.
Z resztek sił wyczarowałem sobie skrzydła. Wziąłem Tsume'a na grzbiet i
uciekłem strażnikom. Asai jednak o wszystkim wiedziała. Przy wyjściu z
tej mega ogromnej jaskini stała z piętnastoma wojownikami.
Aż tu nagle nad nimi przelecieli...
<Tsume? Nie umieraj mi tu!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz