Pierwszy raz od dawna rozmawiałem z waderą. Ale to chyba też wilk, nie?
- Ja jestem Tosiek. W zasadzie to też dopiero mnie przyjęli... - Po tych
słowach zapadła ta niewygodna cisza. Cisza, którą przerwało burczenie w
brzuchu.
- Jedzenie nam uciekło. Przez ciebie! Za karę coś wymyśl. - powiedziałem.
- Przeze mnie?! Żebyś wiedział ile się tam czaiłam!
- A kto się rzucił pierwszy?! No oczywiście, że ja!
- Pierwsza ją zauważyłam! To twoja wina!
- A nie, bo two.... - w tym momencie przerwały mi donośne kroki i szelest wśród krzaków. Coś zbliżało się w naszą stronę.
- Słyszysz to? - zapytałem rozglądając się.
- Co...? - zapytała Elizabeth. Po jej słowach zza krzaków wyłonił się
niedźwiedź. Gdybym miał majty, to chyba bym w nie narobił. Ale że ich
nie noszę, to nic się nie stało.
- WIEEEEEEEJJJJ! - nie mogło obejść się bez paniki. Oczywiście ja
zerwałem się jako pierwszy, a Elizabeth za mną. Całe szczęście, po
chwili przestał nas gonić.
- Czekaj! - szepnęła znacząco. - Nas jest dwoje! Tam jest nasz obiad!
Noooo... Nie powiem, że byłem zadowolony. Mimo to, ryzyko chyba było warte nagrody. Tyle jedzenia!
- Nooo... No to chodźmy! - powiedziałem i zaczęliśmy wychylać się zza drzewa. Oczywiście ona pierwsza...
(Elizabeth?)
Uwagi: Poćwicz stawianie przecinków.
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
wtorek, 9 lutego 2016
Od Kirke "Dwa różne światy, lecz wspólny język" cz. 1
Niedawno
dorosłam... moje życie zmieniło się na zawsze. Koniec ze strachem...
koniec z przerwą od szukania odpowiedzi. Czas na kontynuacje podróży.
Dokąd idę? Idę do lasu, by upewnić się że...
- Riven! -
krzyknęłam kończąc swoją retrospekcje - do jasnej cholery! Rozumiem, że
chcesz pomóc i rozumiem, że masz ochotę mi przeszkadzać, bo Ci się
nudzi. Ale na Boga możesz być cicho? To już piąty raz gdy mi
przeszkadzasz! Rozumiem! Chcesz mnie chronić, ale nie potrzebuje
ochroniarza! Więc może tak o sobie znikniesz?! - krzyknęłam do niego,
ale mnie nie posłuchał i przez większość drogi zaczął mi nawijać czemu
nie może odejść. Przywiązanie... misja... odległość... bla bla bla...
Moje rozmyślenia przerwało warczenie.
- Te warki.... te
mrożące krew w żyłach warczenie... - stałam spokojnie z zamkniętymi
oczami - warknięcie, którego prawie nikt nie słyszał... - odwróciłam się i
spojrzałam mu w oczy - wilk, który pomógł mi przeskoczyć krater...
- Jednak pamiętasz nasze spotkanie... - mówił warcząc - a tak myślałem, że Cię zabije bez żadnego problemu...
- Prędzej ja zabije Ciebie, niż ty zobaczysz rozlew mojej krwi.
-
Oł, coś nie sądzę moja droga... - zaczął mnie okrążać i ogonem otarł o
moją szyje tuż przy pysku - sądzę... sądzę, że bez sensu skaczemy sobie
do gardeł... - przybliżył pysk do mojego ucha - i tak wojna nas czeka -
wyszeptał, a ja natychmiast go drapnęłam w pysk wściekła.
- Nie pozwolę, by twoja łapa stanęła w moim domu! - warknęłam - prędzej Cię zabiję...
- A kto powiedział, że ja chce? - złapał łapą królika i go zagryzł tak, że krew na jego pysku wyglądała ohydnie...
-
Nie jesteś z nami... jesteś z watahy Asai... - zaczęliśmy krążyć robiąc
ślady tworzące koło - nienawidzimy siebie nawzajem... a Ty mimo to nie
chcesz mnie zabić... - zaciekawiona nadal patrząc w jego ślepia
przepełnione gniewem, zemstą i zniewagą.
- Jestem specyficzny, moja droga wadero... a właśnie... może byś się przedstawiła? - spytał ze swoim złowieszczym uśmieszkiem.
- Kirke... - odparłam, a ten uśmiechnął się szerzej.
- Jestem Kasume... - przykuł mnie cieniem do podłoża - a Ty stałaś się moim celem...
- Jestem zaszczycona... - przewróciłam oczami - jeszcze mnie zjedz, to dopiero będzie.
-
Nie jem... ale kocham jak mój cel cierpi... powoli zabijam i potem
przywieszam głowę nad kominkiem... - odparł sarkastycznie i Riven
natychmiast go uderzył, puścił mnie, a ja natychmiast wyrwałam się w
ucieczkę. Zaczął gonić za mną i dobiegłam na klif. Zaczęła mu lecieć
piana z ust. Zrobiłam parę kroków do tyłu. Poczułam jak kończy mi się
grunt pod łapami. Zanim do mnie dobiegł skoczyłam na dół z zamkniętymi
oczami. Poczułam jak ocieram się o gałęzie, kamienie i... poczułam jak
coś mnie łapie... To nie była gałąź, to nie był kamień... to był cień...
****
Otworzyłam
oczy i ujrzałam jak cień zszywał moje rany... nie czułam żadnej różnicy
jakby... jakbym o nic nie uderzała... popatrzyłam w górę... a tam stał
Katsume... owinął mnie bardziej i uniósł na twardy grunt po czym
przygniótł mnie do drzewa.
-
Zwariowałaś?! - warknął - jedynie kto może Cię zabić to ja! - jego piana
leciała na moją sierść - Nie masz się zabijać dopóki ja tego nie
postanowię!
- Nie jesteś moim
panem! - warknęłam i go odepchnęłam - nie jestem twoją zabawką! Tylko
wolną waderą, którą sobie wybrałeś za cel!
- Posłuchaj ty... - przerwał nam grzmot piorunów... zaczął padać deszcz...
- Posłuchaj ty... - przerwał nam grzmot piorunów... zaczął padać deszcz...
- Nienawidzę deszczu... futro mi zmoknie i rzeczy jakie mam przy sobie... - gdy o tym pomyślałam natychmiast zobaczyłam, że... mój wróg zrobił nad nami dach z cienia, byśmy nie mokli.
-
Znajdźmy jakieś schronienie... potem możemy dalej sobie skakać do
gardeł... - odparł niechętnie i poszliśmy do jakiejś opuszczonej
jaskini. Rozpaliliśmy ognisko i siedzieliśmy cicho przez większość
czasu.
- Dlaczego mnie uratowałeś? - spytałam nieco milszym tonem.
- Tłumaczyłem Ci już. Tylko ja mogę Cię zabić - odparł nadal groźnym tonem - mój cel za...
- A czemu "cel" ? - spytałam, a on popatrzył na mnie pytająco - No... czemu nazywasz mnie swoim celem? Zrobiłam Ci coś?
-
Tak! - warknął - nie tylko ty! Zabijam wszystkich, którzy mieli lepiej
ode mnie! A ty jesteś jedną z nich - warknął przybliżając pysk do mnie.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo się MYLISZ! - podniosłam głos i wstałam z
warczeniem - Nie znam swoich rodziców! Przez około rok byłam sama! Nie
znam swoich mocy, a teraz siedzę w jednej jaskini z samolubem, który mi
wypomina, że ma najgorzej! - krzyczałam warcząc, a ten patrzył tak samo
groźnie jak ja na niego.
- Nawet nie
masz pojęcia jak bardzo wielką ochotę mam, by Cię zabić... - warknął i
odskoczył po czym wyszedł z jaskini i uciekł... położyłam się w jaskini i
przemówił do mnie Riven.
- Wiem...
wróci tutaj... - wzięłam głęboki wdech - muszę być gotowa... - położyłam
się i zaczęłam wpatrywać się w tańczący płomień. Po jakimś czasie
zasnęłam słysząc wycie basiora do księżyca...
<Wróciłam po przerwie. Podoba się? ^^>
Uwagi: "Dopóki" piszemy razem. Przed "który" stawia się przecinek.
Uwagi: "Dopóki" piszemy razem. Przed "który" stawia się przecinek.
Od Pyroxa "Niefortunne zwiedzanie" cz. 1
Obudziłem się bardzo
wcześnie. Ostatniej nocy postanowiłem spać na drzewie. Ze snu
wyrwał mnie znajomy głos:
- Obudź się, Pyrox!
- C-co? Mama? Jeeescze
pięć minut... - powiedziałem zaspany
- Czy ja ci wyglądam
na jakąkolwiek matkę? - odezwał się oburzony duch
- Wież mi, że nie
chcesz znać odpowiedzi na to pytanie.
- Wstawaj szybko,
ruszamy na północ! - mówił do mnie bardzo podekscytowany.
- Po co? Mamy tu
bezpieczne miejsce. A tak poza tym, z czego się tak cieszysz? -
zdziwiłem się
- Bo w tamtą stronę
jest Cmentarz! Tam się urodziłem! A w sumie to powstałem, bo
raczej nikt mnie nie urodził...
- Pewnie masz rację,
ale mogłeś mnie ostrzec! Nie spakowałem się!
- Aaaa tam, nie musisz
mieć żadnego zbędnego pakunku – mówił wyrywając mnie ze snu
– Lecimy, tylko ukradkiem, bo jeszcze nas zobaczą i będą się
wypytywać.
- Racja, szybko! Tylko
bezszelestnie, a w sumie to tylko ja muszę spełnić ten warunek.
Ruszyliśmy w drogę.
Przebywaliśmy w Zielonym Lesie. Podziwiałem widoki, to miejsce
pełne uroku! Po przejściu tej drogi pełnej pięknych krajobrazów
trafiliśmy na Cmentarz.
- To tu, mój dom!
Trochę tu smętnie, ale się przyzwyczaisz! - Mówił zachwycony
Gastor
- Serio tu dziwnie, i
strasznie....
- Nie przejmuj się!
Jesteś ze mną! - uspokajał mnie Gastor
- I dlatego właśnie
się martwię.
Było dziwacznie. Zewsząd
słyszałem coś jakby szepty. Gastor bawił się w najlepsze.
Wyszedł z mojego ciała i odwiedził chyba każdy nagrobek. Jednak
dziwne było to, że przy każdym się zatrzymywał i chyba...
Rozmawiał? Tak czy tak, wydostaliśmy się z tego miejsca masowego
chowu. Przechodziliśmy kolejne kilometry. Znajdowaliśmy się blisko Mostu Nieskończoności, i wtedy zapytałem się:
- Nie sądzisz, że
jesteśmy już za daleko?
- Gdzie tam! To może nawet nie połowa zaplanowanej przeze mnie drogi! - odpowiedział mi
Nie zadawałem więcej
pytań. Ominęliśmy most i poszliśmy w inną stronę. Po długim
czasie doszliśmy do Mrocznego Lasu.
- Myślę, że naprawdę
powinniśmy wracać! - powiedziałem wystraszony
- Jesteś basior czy
wadera? No dawaj! Idziemy tam! - zachęcał mnie duch
Pomyślałem, że nie będę
się sprzeciwiać. Droga dłużyła się z kroku na krok, źle się
czułem, ale byłem zbyt się bałem by się odezwać. Byłem już
zbyt zmęczony wędrówką, i powiedziałem o tym dla Gastora:
- Padam z nóg,
zamieńmy się, ty pokieruj. Ale żadnych głupot!
- Dobra – zgodził
się
Ja w sumie zasnąłem, ale
duch kierował ciałem. Wreszcie usłyszałem krzyk zadowolenia:
- Jesteśmy! Oto chyba
najmroczniejsze miejsce, jakie mógłbym wymyślić!
- Gastor, czy ty
zwariowałeś?! To jest wataha Asai, wrogi teren! - krzyczałem na
niego
- E tam, pewnie się
nawet nie skapną, że tu jesteśmy!
- Koniec tego dobrego!
Zawracamy zanim ktoś się zorientuje!
- Myślę, że
przegapiliśmy ten moment, Pyrox! - powiedział ze strachem w głosie
To prawda, z mgły
wyłaniała się postać wilka. Bez słowa ruszyliśmy w drugą
stronę, jednak ten był tam już przed nami. Próbowaliśmy tak w
każdą stronę świata, ale za każdym razem widzieliśmy go przed
nami.
- Jakim cudem... Ten
wilk jest tak strasznie szybki! - Burzył się Gastor
- Nie wiem, ale nie
mamy z nim szans!
- No, no, no, chyba nam
się szczeniaczek zgubił! Zaraz cię rozerwę na strzępy! - Mówił
z lekkim obłędem w głosie.
- Pyrox, to już
koniec! Jest za szybki, a do tego zna nasze ruchy!
- To prawda Gastor,
miło było... - powiedziałem spokojnym tonem
- Czyli wybaczasz mi
spalenie twojej wioski? - zapytał się.
- Nie!
- No cóż, ale były
też dobre chwile. Szkoda, że nie będzie ich więcej... -
zaczynał się rozmarzać
- Ostatnie życzenie? -
odezwał się do mnie do mnie nieznajomy basior
- Chciałbym znać imię
swojego zabójcy.
- Nazywam się Shadow,
jestem prawą ręką wielkiej Asai. A teraz zakończę twój żywot!
- wykrzyknął podnosząc do góry pazury.
Wtem znikąd zaatakował
go inny wilk. Tajemniczy wybawca walczył dzielnie z Shadowem i
krzyknął do mnie:
- Uciekaj! Teraz albo nigdy!
- Uciekaj! Teraz albo nigdy!
Posłuchaliśmy się go i
już nas tam nie było. Byliśmy tak skupieni na ucieczce, że nawet
nie zauważyliśmy, gdy byliśmy już przy drzewie na którym spałem.
- Gastor, jesteśmy
uratowani! - krzyknąłem radośnie
- Taa, zastanawiam się
tylko: kim była ta tajemnicza osoba, i czy w ogóle przeżyła
spotkanie z tym mordercą? - myślał na głos
- Może i masz rację,
ale jest już noc, chodźmy spać, i może później pomyślimy o
obu pytaniach. - Powiedziałem mu już powoli zapadając w sen.
Uwagi: "Po co" piszemy osobno. Zielony Las, Cmentarz, Mroczny Las, Most Nieskończoności to nazwa miejsca, więc powinno się ją pisać z wielkich liter. "Rozmarzać się" piszemy przez "rz".
Uwagi: "Po co" piszemy osobno. Zielony Las, Cmentarz, Mroczny Las, Most Nieskończoności to nazwa miejsca, więc powinno się ją pisać z wielkich liter. "Rozmarzać się" piszemy przez "rz".
Subskrybuj:
Posty (Atom)