Zamyśliłem się na "sekundkę", po czym
zapytałem:
- Co robisz w taki piękny jesienny dzień na
Wrzosowej Łące?
- Postanowiłam się przejść, bo tak jak mówiłeś,
mamy piękny dzionek. A co ty porabiasz? – uśmiechnęła się sympatycznie. Całkiem urocza
jest…
- Wyszedłem pozbierać trochę liści i wrzosów, by
cieszyć się nimi jak dzieciak. - wybuchnęliśmy zgodnym śmiechem.
- A może chcesz ze mną pozbierać trochę tych
kwiatów? – wskazałem łapą na pole niezliczonych fioletowych roślin, kołyszących
się delikatnie na jesiennym wietrze.
- Mam chwilę wolnego, więc tak. Nie mam w sumie
nic ciekawszego do roboty.
- Spoko, ułożymy z nich kilka ładnych bukietów,
dołożymy trochę liści, i będziemy mieli piękny jesienny bukiet.
- Co potem z nimi zrobimy?
- Możemy nimi przyozdobić jaskinie, bądź zanieść
do Kii, żeby wymyśliła dla nich jakieś praktyczne zastosowanie. – wyjaśniłem.
- Super pomysł. – krótko zapauzowała, a następnie
kontynuowała - Zbierać teraz liście czy wrzosy?
- Jak wolisz, mi to obojętne.
- No to w takim razie ja zaklepuję kwiaty! –
roześmiała się głośno i popędziła do miejsca, w którym upatrzyła najładniejsze okazy,
a ja zabrałem się za szukanie żółtych, pomarańczowych i brązowych liści.
<Pati?>