Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 27 października 2018

Od Suzanny "Apatia na tle katastrofy"

Marzec 2022
Czasem przychodzi taki moment kiedy zastanawiamy się nad swoim życiem. Czy to co robimy ma w sumie sens? Są zwolennicy opinii, że tak. Tylko że ich argumenty wypadają bardzo blado w porównaniu do tych, którzy myślą odwrotnie. Właściwie, to co robimy? Setki nieistotnych rzeczy, które marnują nasz czas. Nawet jeśli ciężko pracujemy, to pewnie i tak szybko pamięć o tym przepadnie. Ile wilków wspomina Kiiyuko? Praktycznie nikt jej tu już nie zna. Stała się nieważna.  Czas mija, a liczy się tylko tu i teraz. Mimo, że dokonała wiele, bo założyła to stado. Ile wilków będzie wspominać mnie? Dokonałam znacznie mniej. Czuję, że mnie tu nie lubią. Gdybym nie była Alfą pewnie byłabym wyrzutkiem społeczeństwa... Czy ktokolwiek by się przejmował jakąś małą, aspołeczną waderą? Pewnie nie. Jeśli już, to tylko z poczucia obowiązku. Mówią, że czyjeś życie zawsze jest dużo warte, że każde jest równe. Tylko ta opinia by sprawiła, że nie zostałabym zapomniana. 
Wiosna jest piękna, tak przynajmniej mówią. Czym ja się zamartwiam? Może tym, że siedząc na skraju jaskini obserwuję coś, co wygląda jak upadek stada? Mam założone słuchawki wyciszające i oglądam wichurę miotającą liśćmi i fragmentami krzewów, sporadycznie również dużych gałęzi czy całych drzew. W moich uszach pobrzmiewa wyłącznie spokojna muzyka z odtwarzacza muzyki. Ja również jestem dziwnie opanowana. Jeszcze jakiś czas temu bym chyba siwiała z nerwów. Teraz czuję się tak, jakby było mi wszystko jedno. Czy to chwilowe? Być może.
Właściwie to muszę być beznadziejną Alfą. Ktoś, kto by mnie teraz obserwował z boku mógłby pomyśleć, że jestem socjopatką. Wydaje mi się, że tak nie jest. Patrzę beznamiętnym wzrokiem na panikę. I co z tego? Stresowanie się w niczym nie pomoże. Nawet jeśli już jest pewność, że owa burza wisząca już od dawien dawna nad watahą bynajmniej nie przejdzie bokiem. Nie wiadomo nawet dokładnie co to wszystko oznacza. Były teorie, że to koniec świata, ale wydawało mi się to bez sensu. Nie było żadnej istoty na tyle silnej, by zdołać umyślnie spowodować taką apokalipsę. Wyglądało to raczej na wyjątkowo gwałtowne reakcje w atmosferze, ale już nie chciałam psuć światopoglądu co niektórym członkom stada. Niektórzy wierzyli sobie w te bóstwa i byli przekonani, że ściągnęły na świat klątwę...
Jedyne co ja mogłam w tej sytuacji powiedzieć, to to, że moja kochana mamusia i ciotka schrzaniły sprawę. Doszły mnie słuchy o akcji z Królestwem Pór Roku. Miały pilnować pogody, ale najwyraźniej się nie udało... O czym ja w ogóle teraz myślę? Sama nie miałam pewności. Chyba powinnam coś zrobić. Choć tak właściwie to co? Zorganizowałam próby obrony za pomocą wilków z żywiołem powietrza, ale nic to nie dało. Zostaje tylko tak stać i patrzeć na ewentualną zagładę. Czy mi nie zależy? Być może. Czy to, że jestem nieśmiertelna sprawia, że czuję się bezpieczna? Zdecydowanie nie. Wiem, że są od tego wyjątki oraz wiem, że życie przez wieki jest dla mnie straszniejszą wizją niż śmierć. Może kiedyś sama zdejmę Medalion Nieśmiertelności i skoczę z klifu, w razie jeśli nie umrę teraz. Wilki dbające o swoje życie powinny uciec na własną łapę z terenu zagrożonego coraz silniejszą wichurą... A jeśli nie... czy to jest rozważanie masowego samobójstwa? A może morderstwa? W końcu to ja nie podjęłam żadnej decyzji o przeniesieniu. Przynajmniej zapamiętają mnie jako najgorszego dowódcę w dziejach... O ile ktokolwiek przetrwa.
Czasem sobie myślę, że ktoś mógłby lepiej zająć moje stanowisko. Nierzadko czuję jak bardzo mam tego wszystkiego dosyć, czuję, że nie daję rady. To nie takie proste. Nawet jeśli mam Hitama, to zostaje poczucie odpowiedzialności. Czasem bywa irytujące. Za każde, nawet najmniejsze przewinienie moich podopiecznych czuję się współodpowiedzialna, nawet jeśli nie mam z nimi bezpośrednio do czynienia. Dlatego nie mogłabym być socjopatką. Nawet jeśli na pozór nic mnie nie rusza, to przesadne poczucie odpowiedzialności powoduje u mnie niezbyt przyjemne odczucia.
Przychodzą również momenty apatii i kompletnego pozbawienia uczuć. Jedną z takich chwil jest również i ta. Wiem, że z boku wygląda to dziwnie, ale daje mi to wewnętrzny spokój. Mimo to z tyłu głowy zostaje mi głos, który stale pyta co sobie inni pomyślą?. Zastanawia mnie również co członkowie watahy sobie o mnie myślą. Myślą dobrze, źle, czy może są kompletnie neutralnie nastawieni na mój los? Mam podejrzenia, że to ostatnie. Nie mam przyjaciół. Nie spieszy mi się do tego. Już nie. Zawiodłam się zbyt wiele razy. Zbędna konieczność nawiązywania więzi emocjonalnej. To mogłoby mnie zniszczyć, a przecież potrzebują dowódcy... Choć z drugiej strony: od czego jest Hitam? Znalazłby partnerkę, która by mu bardziej odpowiadała, założył rodzinę...
Jest tak wiele rzeczy, które powinnam zrobić, a nie robię nic. Dlaczego? Może dlatego, że to zamieszanie spowodowało taki chaos, że poczułam się chwilowo zbędna. Właściwie to trochę ironiczna sytuacja. Dopiero teraz mam chwilę by odpocząć... Całkiem zapomniałam jakie to uczucie.
Dlaczego wszystko musi być tak cholernie trudne?