Czerwiec 2018
Któregoś ranka obudziłam się dość wcześnie. Pewnie dlatego, że w lato
słońce szybciej wstaje. Wyszłam na zewnątrz i rozciągnęłam się. Ptaki
pięknie śpiewały, co dla mnie zapowiadały piękny dzień. Z Aoki czasami
się widujemy, bo poznała jakiegoś innego wilka i chciała sobie też z nim
pogadać. Ok, przecierz nie tylko ja dla niej istnieje. Poszłam nad
wodopój, chciało mi się bardzo pić. Gdy już tam byłam to dowiedziałam
się, że do WMW przychodzą wilki z innej watahy. Powoli piłam sobie wodę,
czasami ptaki podlatywały żeby też się napoić. Niektóre były kolorowe, a
niektóre szare lub czarne. Nagle jeden z nich usiadł na mojej głowie.
Widziałam go w odbiciu w wodzie. Dziobał moją grzywkę. Cicho się
śmiałam, żeby go nie spłoszyć. Nagle zbliżył łepek do mojego ucha.
Zaczął coś do mnie mówić. Mówił niewyraźnie.- Moone, córciu... - nagle przemówił tak, że zrozumiałam co mówi. - To ja, twój tata.
Byłam zaskoczona tym, że rozumiem mowę ptaków, ale stworzenie mówiło dalej:
- Może pamiętasz, jak ujawniłem swój znaczek na księżycu? To ja dałem tobie umiejętność pobierania mocy z księżyca.
Nagle przestał mówić i zszedł ze mnie. Spuścił łepek i dodał, że to miał mi dać na pierwsze urodziny, ale potrzebuję tego szybciej. Wzruszyłam się. Rozmawiałam jeszcze chwilkę z duszą taty w ciele ptaka, a inne wilki patrzyły się dziwnie na mnie. Pewnie sobie pomyślały, że jestem na tyle dziwna, że rozmawiam z ptakami, z którymi nie idzie rozmawiać. W końcu musiałam się pożegnać i tato-ptak odleciał. Ucieszyłam się z jego wizyty. Gdyby nie posiadał takiej umiejętności, nawet gdy umarł, to byśmy się nie spotkali do końca mojego życia. Ale najbardziej brakowało mi mamy. Ona nie mogła tak zrobić, co było dla mnie okropne. Jednak zachowując zimną krew, poszłam do wodospadu. Na miejscu zanurzyłam się w wodzie. Nie było takiego gorąca, żeby siedzieć tam przez cały dzień, ale ja bardzo lubię siedzieć w wodzie. Tak się przyjemnie ułożyłam, że aż usnęłam. W śnie byłam na polanie, gdzie bawiły się wszystkie szczeniaki z watahy, a wśród nich źrebięta jednorożców i pegazów. Skrzydlate szczenię miało swojego pegaza, a wilczek bez skrzydeł posiadał jednorożca. Ja miałam skrzydlatego jednorożca, alicorna. Wyglądał jak ja, tylko w wersji konia. Szedł za mną krok w krok. Byłam też w kanonie, gdzie wszystko było czarno-szare. Mieszkał tam smok, także podobny do mnie. I on też się do mnie przyłączył, po drodze spotkałam feniksa, który również wyglądał jak ja. Na końcówce snu poszliśmy w stronę miejsca, gdzie stykały się dwa światy. Stamtąd zaś wyszedł człowiek, o beżowej skórze lecz posiadający grzywkę i oczy co ja. Oczy zaczęły mi się świecić, i wszystkie postacie złączyły się, powstałam wtedy ja i obudziłam się. Gdy wyszłam z wody to zaczęłam się trząść. Spoglądał na mnie jakiś wilk i spytał się, czy wszystko dobrze. Przytaknęłam, otrzepałam się i szłam w stronę schronienia, bo był już wieczór. Najwyraźniej przespałam całe dwa dni i noc. Dlatego przy szesnastu stopniach trzęsłam się jak bym w minus dwadzieścia stopni wyszła z wody. Wchodząc do lasu, zerwałam sobie jakiś owoc z krzaczka i zjadłam go. Najprawdopodobniej był jadalny. W kolejnych dniach szłam na lekcje, nic ciekawego mi się nie przytrafiało. Którejś nocy spałam sobie w lesie, z dala od innych członków watahy. Chciałam pobyć sama. Patrzyłam się na norkę królików, które w nocy wychodziły sobie. Moja sierść jest czarna, więc wtapiałam się w tło. Jedynym rozpoznawalnym znakiem była świecąca się różowa sierść. Najwyraźniej nie zwracały na to uwagi. Nie spałam całą noc. Siedziałam w bezruchu przez cały dzień. Chciałam udawać jakiś teren, żeby znaleźć sposób na samodzielne polowanie. Gdy nie będzie stworzonka na zewnątrz to ułożę się do skoku. Po dwóch dniach zdecydowałam się, że gdy wszystkie króliki wejdą do norki to wskoczę tam, szybko zakopię dziurę i upoluję. Czekałam trzy godziny, nagle wskoczyłam tam, bardzo szybko próbowałam zatkać dziurę, żeby żaden z nich się nie wydostał. Wszystko przeszło pomyślnie. Jak zaczęłam mordować te króliki, to przypomniał mi się Sagope. Z króliczą krwią na łapach i pyszczku zamarłam w bezruchu. Popatrzyłam się na moje ofiary. Wzięłam jednego z nich i wlokłam za sobą. Chciałam podarować jednego Alfie. W końcu znalazłam jej jaskinię. Pilnował jej jakiś wilk. Nie pozwolił mi do niej wejść, więc poprosiłam, żeby jej to przekazać. Wróciłam do "miejsca zbrodni" i nocowałam tam wśród martwych. Budziłam się w nocy. W końcu o około godziny szóstej wyszłam na zewnątrz. Niedaleko zauważyłam mój cień, który miał czerwone oczy i któremu uśmiechał się pysk. Wystraszona wleciałam do nory. Po chwili jednak ponownie wyszłam. Poszłam na polanę, żeby pobawić się z innymi wilkami. Nie spotkałam tam nikogo, więc położyłam się na trawie i nuciłam sobie piosenkę:
" Oh world, why are you doing,
taking my family and happiness on earth.
But maybe you can win in this cruel life ... "
Wąchałam sobie kwiatki, skakałam, rozglądałam się czy nie ma jakiegoś szczeniaka. Niestety nie. Więc biegałam sobie sama naokoło polanki. Do głowy przyszedł mi genialny pomysł: wyruszę w przygodę życia!
Uwagi: "Przecież" piszemy przez "ż"! Nie "dziubał", tylko "dziobał". "Zwruszyłam się" - co? Nie chodziło raczej o "wzruszyłam się"? "Również" piszemy przez "ż". "Stamtąd" piszemy razem i przez "s". Nie "rozglądywałam", tylko "rozglądałam". Literówki (np. pożożyłam, zozpoznawalnym, szcsenię), powtórzenia... Często używasz niewłaściwych określeń na dane rzeczy, przez co zdanie/cała wypowiedź brzmi nieco dziwnie. "...szłam w stronę schronienia, bo był już wieczór. Najwyraźniej przespałam całe dwa dni i noc." - skąd ona wie, że przespała DWA dni, a nie jeden? Poza tym wyobraziłam sobie, jak by wyglądało jej futro i skóra (bo załóżmy, że pyska nie zanurzała, dlatego się nie utopiła) po takim czasie pod wodą... fuj. "Dlatego przy szesnastu stopniach" - mam pytanie, czy Twój wilk ma termometr wmontowany w mózg? Nawet w kilku miejscach pisałam, że większość dorosłych wilków nawet nie umie liczyć i czytać, a co dopiero szczeniaki! No ale dlaczego by nie, Moone śpiewa nam jeszcze po angielsku... Naucz się podziału opowiadania na akapity. Naprawdę źle wygląda taka kolumna tekstu.