- Bo co? - wyszczerzył się do mnie
- Jeszcze chwila i naprawdę nie ręczę za siebie!
- Nie więc jestem gotów - nie tracił wciąż dobrego humoru. Po chwili spoważniał i patrzył na mnie z trwogą. Nie obchodziło mnie, dlaczego. Nagle te jego ŻAŁOSNE łańcuchy rozerwały się na kawałki, ponieważ szarpnęłam za jeden z nich z szaleńczym śmiechem. Nadal zastanawiał się co się stało. Dobrze mu tak. Zaatakowałam go wielką kulą energii, która już się wyrywała w jego stronę, żeby przerobić jego ciało w drobne kawałeczki. NIESTETY tylko miał trochę poparzone ciało i skaleczone w kilku miejscach. Chciał uciec, lecz użyłam zaklęcia, dzięki któremu nie mógł się nawet poruszyć. A w sumie to nawet dobrze, że przeżył bo
- Nie skończyłam jeszcze zabawy, kochany! - wrzasnęłam i czułam jak źrenice moich oczu pomniejszają się. Nareszcie pokażę mu kto tutaj rządzi. Wyrwałam mu z dłoni tą jego kosę z latarenką i zaczęłam ją oglądać
- Hm... Do czego to może służyć?... - powiedziałam z szyderczym uśmiechem
- Zostaw to - syknął
- Teraz to ja jestem Panią - mówiąc to machnęłam w stronę jakiegoś przestraszonego króliczka tą jego zabaweczką. Zwierzątko zniknęło.
- Zaczyna mi się to podobać - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem. Wtedy przejrzałam się w przedmiocie, którym miałam w ręce. Wyglądałam trochę inaczej: miałam czarne włosy do ramion z czerwonym pasemkiem włosów; srebrną zbroję, która wydawała się ciężka i niewygodna, lecz była lekka i wygodna. Podobał mi się mój nowy wygląd. Następnie popatrzyłam w stronę mojego więźnia. Nie miałam zamiaru go na razie wypuszczać.
<Thresh? Pamiętaj, nie możesz się ruszyć, ani przerwać zaklęcia>