Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 30 lipca 2018

Od Asgrima "Powrót do młodości" cz. 2

lipiec 2021r
Najbliżej było stanowisko, przy którym siedziała mała wilczyca. Co jakiś czas znikała za wyższymi wilkami, by po chwili można było znów zobaczyć jej napiętą sylwetkę. Obejrzałem się jeszcze i spojrzałem na moją przyjaciółkę. Tori dalej była zamyślona i nie zapowiadało się na to, by miało się coś zmienić. Pokręciłem pyskiem i ruszyłem w stronę młodszej wadery.
Samica miała krótkie, białe niczym śnieg futro. Patrzyła się z nienaturalnym wręcz spokojem i obojętnością na przechodzące wokół wilki. Gdy poczuła na sobie mój wzrok, zwróciła pysk w moją stronę. Słońce błysnęło w złotych tęczówkach, zanim ta ponownie odwróciła łeb. Jak chyba wszystkie wadery w tej watasze była ładna. Gdyby nie jej powaga, mogłaby uchodzić za uroczą przez te jej białe, oklapnięte uszy. Wydawała się mała, niewiele młodsza ode mnie, a jednak było w niej coś, co kojarzyło mi się ze znacznie starszymi wilkami.
Kiedy znalazłem się tuż przy niej, na moim pysku wykwitł wesoły uśmiech.
- Cześć.
Wilczyca w odpowiedzi skinęła głową. Była nadal całkowicie poważna.
- Jak masz na imię? - spytałem po chwili milczenia. Było to najbardziej zwyczajne pytanie, jakie przyszło mi do głowy. Nie chciałem jej do siebie zniechęcić, wystraszyć lub cokolwiek innego – Ja jestem As.
Złote oczy zmierzyły mnie spojrzeniem od łap po czubek uszu. Starałem się, żeby nie okazać zmieszania, gdy ta tak badawczo mi się przejrzała. Wiedziałem, że grzeszę urodą, ale zawsze czułem się odrobinę dziwnie, gdy ktoś tak mi się przyglądał.
- Navri – głos samicy był tak samo poważny, jak reszta w jej aparycji.
Skinąłem łbem, by pokazać, że przyjąłem to do wiadomości.
- Ładne imię – uśmiechnąłem się.
Wilczyca nie odniosła się do tego w żaden sposób, tylko nadal mi się przyglądała. Po chwili ciszy straciła zainteresowanie - o ile, tak można było to nazwać - i odwróciła pysk. Westchnąłem i postanowiłem przejść do rzeczy
– Navri, zajmujesz się tym stanowiskiem, tak? - nie obdarzywszy się spojrzeniem, wilczyca skinęła łbem – Mógłbym wziąć udział?
- Tak. Czym dokładniej chciałbyś się zająć?
- Mam wybór? - zmarszczyłem brwi. Wilczyca musiała się zajmować kilkoma konkurencjami, co mnie zaskoczyło. Było to jednak logiczne ze względu na dużą ilość konkurencji i niewielu animatorów. Poczułem, jak robi mi się głupio, że dopiero teraz to sobie uświadomiłem – No tak, oczywiście. To jakimi konkurencjami się zajmujesz?
- Bieg do kuchni i z powrotem lub skok do jeziora z pomocą liany – wytłumaczyła krótko Navri. Była zdecydowanie oszczędna w słowach, jednak nieszczególnie mi to przeszkadzało. Zamiast tego odznaczała się nawet uroczym wyglądem i z pewnością wysoką inteligencją.
Zastanowiłem się, którą konkurencję wybrać. Było gorąco, więc miałem ogromną ochotę, żeby wskoczyć prosto do chłodnej wody. Domyślałem się jednak, że nie wyjdzie mi to tak pięknie, jakbym tego chciał. A nie miałem zamiaru zbłaźnić się przed tą samicą. Tak, bieg w tym wypadku będzie znacznie lepszy. No i mógłbym od razu po nim skierować się do tego nieszczęsnego jeziora, żeby normalnie popływać.
- Pobiegnę – zdecydowałem się.
Navri ponownie skinęła łbem.
- Na dowód, że udało ci się pokonać trasę, zabierz ze sobą flagę. Znajduje się przy kuchni.
Pokiwałem łbem przypominając sobie zbiór kolorowych szmatek, które wisiały nad wejściem do jaskini.
Czyli to jednak nie jest ozdoba – pomyślałem tuż przed tym, jak usłyszałem poważny głos białej samicy.
- Gotowy?
Zwróciłem się w stronę kuchni i przygotowałem się do biegu. Przytaknąłem.
- Start.
Jej opanowany głos rozbrzmiał odrobinę głośniej niż zwykle. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem. Byłem szybszy, niż gdy dołączyłem do tej watahy, ale z bólem przyjmowałem do wiadomości, że nie wyciągałem zawrotnej prędkości. Zdecydowana większość wilków mogłaby mnie prześcignąć.
Przestań – nakazałem sobie w myślach i skupiłem na biegu.
Starałem się stawiać łapy w średniej odległości od siebie i nieszczególnie szybko. Wiedziałem, że jeśli chcę wrócić bez czołgania się, nie mogę stracić wszystkich sił od razu. Omijałem przechodzące wilki automatycznie. Jedyne, na czym byłem skupiony to bieg.
Zaczynałem czuć kłucie w brzuchu. Gorąco lało się z nieba, a ja biegłem jak nienormalny po terenach watahy. Tak bardzo żałowałem, że nie zebrałem swoich kilku liter i nie wziąłem w tym udziału wiosną. Teraz było na to stanowczo zbyt gorąco.
W końcu dostrzegłem jaskinię, w której znajdowała się kuchnia. Nie mogłem się powstrzymać i przyspieszyłem odrobinę. Ból w prawym boku brzucha się nasilił.
Z kuchni wychodziła właśnie Karou, więc posłałem jej uśmiech i podbiegłem do wejścia, nad którym wisiały kolorowe flagi. Postanowiłem nie wydziwiać i wziąć pierwszą z brzegu. Podskoczyłem starając się złapać ciemnozieloną szmatkę, jednak nadaremnie. Ponowiłem próbę i stłumiłem warknięcie, gdy znowu mi się nie udało.
- Nawet nie umiem porządnie skoczyć – mruknąłem zirytowany i spróbowałem jeszcze raz. Na szczęście moje i flagi, udało mi się ją pochwycić w zęby i zerwać. Nie tracąc więcej czasu, ruszyłem z powrotem do Navri.
Z każdym krokiem, czułem się coraz gorzej. Skręcało mnie w brzuchu, a mięśnie naciągały się bardziej niż zwykle. Moje futro skleiło się za sprawą potu.
W końcu, kiedy miałem wrażenie, że nie dam rady przebiec więcej, dostrzegłem stanowisko, które zajmowała biała wadera. Znalazłem w sobie siłę, by przyspieszyć i praktycznie upadłem u jej łap. Wypuściłem szmatkę, a ta spadła na ziemię. Korzystając z okazji, że mogę otworzyć pysk, wywaliłem język i dyszałem ciężko.
- Następnym razem... - powiedziałem między głębokimi oddechami – Będę biec jeszcze wolniej...
Navri zmierzyła mnie beznamiętnym spojrzeniem. Następnie pochwyciła zieloną flagę i odłożyła ją na niewielki stolik z pnia drzewa.
Gdy flaga znalazła się na pieńku, wilczyca zaczęła coś na nim rozstawiać. Obserwowałem z zainteresowaniem, jak przesuwa łapami po pniu, od czasu do czasu pomagając sobie w tym zębami. Kiedy skończyła, odwróciła się w moją stronę i wskazała łapą na pień.
Jako że czułem się już lepiej, wstałem i podszedłem do samicy.
- Wybierz nagrodę.
Skinąłem głową i przyjrzałem się kilku niewielkim stosom połyskujących kart. Nie zastanawiając się długo wskazałem na środkowy, który samica czym prędzej mi podała.
- Dzięki. Będę mógł tutaj wrócić? - spytałem, położywszy karty na ziemi.
- Tak. Nie ma limitu, ile razy możesz wziąć udział w jakiejś konkurencji.
- W takim razie wiedz, że niedługo do ciebie wrócę. Druga konkurencja brzmi jeszcze lepiej, niż ta – uśmiechnąłem się szeroko.
- Najpewniej, kiedy wrócisz, stanowisko będzie zajmował pan Joel – jej głos był ciągle tak samo obojętny i cichy.
- Joel? - zmrużyłem brwi.
- Animatorzy się zmieniają – wyjaśniła Navri i zwróciła się w stronę festynu.
- Dobrze wiedzieć. To do zobaczenia, Navri.
Wilczyca skinęła łbem i nie powiedziała nic więcej. Widocznie był dzisiaj dzień ignorowania Asa przez małe, urocze wilczyce. Pokręciłem pyskiem z niedowierzaniem. Zgadały się czy co takiego się działo?
Nagle zdałem sobie sprawę, że mój język był nieprzyjemnie suchy. Wcześniej byłem tak zaoferowany biegiem i tym, co nastąpiło po nim, że jakoś to olałem. Teraz jednak stwierdziłem, że umrę, jeśli od razu nie pójdę do Wodopoju. A ponieważ nie chciałem umierać, zabrałem swoje karty i poszedłem w odpowiednią stronę.

Kiedy miałem za sobą wypicie orzeźwiającej wody z Wodopoju, postanowiłem czym prędzej udać się nad Jezioro. Zerknąłem na stosik kart, który położyłem wcześniej na okolicznym kamieniu. Chyba powinienem go najpierw odłożyć w jakieś bezpieczne miejsce. Dopiero co je zdobyłem i naprawdę nie chciałem ich gdzieś zgubić. To byłoby... przykre.
Westchnąłem i postanowiłem zajść jednak do swojej jaskini i tam je zostawić. Wziąłem więc te przewiązane trawą cudeńka do pyska i ruszyłem w odpowiednią stronę. Jak wcześniej zauważyłem, karty były wykonane z czegoś, co nie rozpuszczało się pod wpływem śliny, ani nie gniotło od zębów. Nie powiem, przydatna właściwość. Ktoś musiał to naprawdę dobrze wymyślić... Ciekawiło mnie co ta była za substancja i stwierdziłem, że przy najbliższej okazji muszę podpytać o to Suzannę lub Hitama. Oni na pewno będą wiedzieć.

C.D.N.

Wygrane karty: brązowe: Wrzosowa Łąka, Jezioro; srebrne: Ziemia, Powietrze.

Uwagi: Nie "wyścignąć", a bardziej "prześcignąć".

Od Navri "Jestem młodsza, ale nie gorsza" cz. 18

Grudzień 2020 r.
Zima nastała niespodziewanie szybko. Po tych wszystkich katastrofach, które nastąpiły po powodzi spokojny grudzień był idealną odskocznią. Woda wyschła, a zamiast niej zalegał śnieg. Mimo, że był niewyobrażalnie zimny, to od biedy wolałam to, niż nigdy nie znikający staw, a raczej jezioro u stóp Góry. Lekcje co prawda odbywały się na zmianę albo w jaskini Alf, albo w jaskini Yuki, albo w jaskini Kai'ego, ale i tak wizja zalanej watahy była przygnębiająca. Znowu rzadziej widywałam się z koleżankami, aż w końcu doszło do tego, że nie spotykałyśmy się w ogóle. Dlaczego? Torance dorosła, a Sakura odeszła. Miało to miejsce już na przełomie lata i jesieni. Teraz musiałam się zadowalać towarzystwem jedynie Aoki, która siedziała na lekcjach cicho, nie skora do nawiązania rozmowy ze mną. Może to i lepiej. Bez obstawy nie była już takim chojrakiem. Poniekąd mnie to bawiło. Moone również zdążyła dorosnąć i nas opuścić. Byłyśmy skazanie na wyłącznie własne towarzystwo.
Tym śmieszniejsze było, że Aoki była od jakiegoś czasu niższa ode mnie. Początkowo sądziłam, że zwyczajnie urosłam, ale po kilku dniach dotarło do mnie, że wyglądała jednocześnie młodziej. Dłuższe obserwacje uświadomiły mi, że Aoki mogła... cofnąć swój wiek. Nie miałam pojęcia po co, ale innego wyjaśnienia nie mogłam znaleźć. Wyglądała jak całkiem małe szczenię, dopiero co zaczynające swoją edukację w szkole. Po jednej z lekcji postanowiłam zapytać Kai'ego, czy moje podejrzenia są prawdą. Potwierdził. Ponadto objaśnił, że ze względu na tak młody wygląd będzie kontynuować naukę aż do momentu, aż nie będzie wyglądać jak pełnoletnia wadera. Myśl, że będzie się dłużej męczyć w szkole powodowała, że bawiło mnie to jeszcze bardziej, choć tradycyjnie starałam się tego nie okazywać. W końcu Aoki nienawidziła nauki. Jak to mawiają: karma zawsze wraca. Jej najwyraźniej wróciła w takiej, a nie innej formie. Doigrała się. Choćby po jej minie było widać, że wcale nie godziła się na to całe odmładzanie.
Ponadto zima i coraz krótsze dni skłoniły mnie do refleksji nad swoim wzrokiem. Wiedziałam co z nim jest nie w porządku - nie widziałam, gdy jest ciemno. Zaobserwowałam też, że wszystkim wilkom czarne kropki w oczach, zwane źrenicami, kurczyły się lub rozszerzały pod wpływem światła. Pokruszone fragmenty lustra w jaskini, w której mieszkałam wraz z tatą, pozwoliły mi zorientować się, że z moimi wcale się tak nie działo. Była to jakaś niezwykła wada wzroku... Inną posiadał niejaki Magnus. Nosił okulary. Tata mówił, że pozwalają mu one widzieć wyraźnie. Postanowiłam więc któregoś dnia się do niego udać. Z rozmowy z nim dowiedziałam się jednak, że nie jest w stanie mi pomóc, bo u niego wini nie brak rozszerzalności źrenicy, a kształt gałki ocznej. Obiecał jednak mi pomóc. Miałam nadzieję, że mnie odwiedzi, ale mijały tygodnie, a ja widywałam go tylko od czasu przechadzającego się ścieżkami Góry. Unikał mojego wzroku. Było mi z tego powodu odrobinę przykro, ale nie chciałam mu się narzucać. Może miał ważniejsze sprawy na głowie.
Tego dnia, idąc na lekcje, również go wypatrywałam. Miałam cichą nadzieję, że się miniemy, a on zacznie temat... Tak się jednak nie stało. Nawet go nie zobaczyłam. Rozczarowana zmierzyłam do jaskini Alf, gdzie miały się odbyć lekcje obrony. Wciąż przesiadywaliśmy w środku choćby ze względu na ziąb oraz wszechobecny śnieg. Hitam mówił, że ma około metr wysokości, cokolwiek miałoby to znaczyć. Dla mnie najistotniejsze było to, że się zapadałam w nim na tyle głęboko, że nie było mnie widać. Ścieżka w Górach była zaś udeptana tak bardzo, że żaden śnieg nie był mi straszny - po każdej z małych śnieżyc już jakiś wilk zawsze zdołał go rozgarnąć tak, że nie miałam najmniejszego kłopotu.
- Dzień dobry - oznajmiłam wypranym z uczuć głosem, kiedy tylko dotarłam na miejsce. W jaskini nie było nikogo oprócz Hitama i Suzanny. Właściwie nieszczególnie mnie to dziwiło. Wadera posłała partnerowi porozumiewawcze spojrzenie i zabierając jakąś szklaną buteleczkę w pysk, potruchtała na zewnątrz. Skupiłam wzrok na Hitamie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zdołaliśmy się poniekąd zaprzyjaźnić. Brak wilków w moim wieku, z którymi mogłabym porozmawiać spowodował, że moim towarzyszem do rozmów był albo tata, albo właśnie samiec Alfa. Nie przeszkadzało mu to chyba zbytnio. Zawsze kulturalnie odpowiadał na moje pytania, a czasem sam nawiązywał temat.
- Dzień dobry - odparł - Mijałaś może po drodze Aoki?
Pokręciłam przecząco głową. Rozczarowany wypuścił powietrze.
- Mam wrażenie, że zaspała. Mogłabyś, proszę, iść i ją obudzić?
Uniosłam brew, ale nie pytałam skąd ma takie przeczucie. Może miał moc z tym związaną. Kto wie? Ja swojej jeszcze nawet nie poznałam. Niespiesznie wyszłam na zewnątrz i od razu uderzył mnie chłód. Mimo, że moje futro było gęstsze niż kiedyś, to wciąż bywało to uciążliwe. To była chyba pierwsza zima, kiedy w końcu dorobiłam się sierści typowo zimowej. Może i dla niektórych mogło to wyglądać jak wyjątkowo żałosna podróbka, ale lepsze to niż nic.
Kiedy dotarłam do celu, zastałam Aoki zwiniętą w najodleglejszym kącie jaskini w kłębek. Rzeczywiście drzemała. Intuicja Hitama nie zawiodła. Zbliżyłam się ostrożnie. Wyglądała na zaskakująco kruchą w tym stanie. Jak zahipnotyzowana stanęłam i wpatrywałam się w jej opadającą i unoszącą się na przemian klatkę piersiową. Śpiąca Aoki. Była to dla mnie kompletna nowość. Usiadłam obok, po raz pierwszy uświadamiając sobie, że wcale nie mam ochoty iść na lekcje. Nawet jeśli były to lekcje z Hitamem. Chwila ta i widok był dla mnie na tyle dziwny, że nie chciałam go zbyt prędko tracić.
- Och, Aoki... - westchnęłam cicho. Wtedy poruszyła głową, brutalnie wybudzona ze snu. Popatrzyła na mnie szeroko otwartymi z przerażenia oczyma.
- C-co to tu robisz? - zapytała drżącym głosem. Patrzyła na mnie nieufnie.
- Hitam kazał cię obudzić - odparłam bezbarwnym tonem.
- I dlatego siedziałaś tutaj i się gapiłaś...? - pytała, jeżąc futro. Nie była zachwycona. Zamiast tego pokręciłam głową, wstałam i oddaliłam się o pół kroku.
- Zbieraj się - rzekłam tylko. Aoki wciąż wpatrywała się we mnie z serdeczną nienawiścią, ale zignorowałam to. Pospiesznie wykonała poranną gimnastykę i wyjątkowo nie układając swojego futerka, wyszła na zewnątrz.
- Teraz obrona, co nie? - zapytała. Potaknęłam. Powędrowała w górę ścieżki, więc szłam tuż za nią. Cały czas coś mnie zastanawiało w tej waderze, ale wciąż nie miałam pewności co takiego...
Hitam powitał nas uśmiechem i zaraz przystąpił do objaśniania nowych chwytów mających sprawić, że unikniemy napadnięcia od tyłu. Początkowo szło mi raczej średnio, ale później zorientowałam się dokładnie co i jak. Od wtedy już umiałam odeprzeć atak nie tylko mniejszej ode mnie Aoki, ale i również Hitama. Dopiero kiedy był zadowolony również z pracy drugiej uczennicy, przystąpił do tłumaczenia, co zrobić w razie próby ugryzienia w szyję przez innego wilka. To akurat opanowałam od razu, gorzej z Aoki. Nawet nauczyciel nie umiał jej objaśnić, co robi źle. Wtedy chyba po raz pierwszy się nad nią ulitowałam i sama to zrobiłam... Nie wyglądała na zachwyconą, że to akurat ja musiałam jej co nieco objaśnić, ale w końcu zobaczyłam postęp. Pojęła gdzie znajdował się jej błąd.

<C.D.N.>

Uwagi: Brak.