Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 1 listopada 2018

Od Asgrima "Echa przeszłości" cz. 4

Koniec stycznia 2019r.
Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie kolorowe aury w miejscach, w których znajdowały się znane mi postacie. Nie zwróciłem uwagi, jaka barwa została przypasowana do poszczególnych szczeniaków, tylko od razu skupiłem się na tej białozielonej, należącej do starego nauczyciela. Nie był on szczególnie uzdolniony – jego moce oddziaływały jedynie na postrzeganie świata. Wydaje mi się, że jego żywioł był nazywany dyfuzją, ale łapy nie dałbym sobie uciąć. W każdym razie był słaby, więc nic dziwnego, że to właśnie jego wytypowali jako nauczyciela magii w jednej z młodszych grup. Najwyżsi lubili udowadniać takim jak on, że nawet szczeniaki są od nich lepsze.
Wyczułem słabą tarczę, którą nauczyciel starał się obronić. Niestety, nadaremnie. Wyobraziłem sobie fioletowawą kulę energii, która uderza w jego mur. Głośne poruszanie – niewątpliwie wzdrygnięcie - dobiegające ze świata rzeczywistego oznajmiło mi, że wygrałem tę małą walkę.
Wkradłem się do umysłu wilka i bez trudu odczytałem jego myśli. Zielony gratulował mi sukcesu i kazał się wynosić z jego głowy. Gdy nie zrobiłem tego od razu, samiec zirytował się. Wychwyciłem, że spróbowałby mnie się pozbyć, ale miał wrażenie, że może się przegrać. Co jeśli taki mały szczeniak, co zaledwie zeszłego lata rozpoczął naukę, go pokona? Już nigdy nie odzyska szacunku.
Wtem do głowy wpadł mu pewien pomysł. Niestety – sprytna bestia – udało mu się go przede mną ukryć.
ASGRIMIE, ODEJDŹ.
Słowa, niemal wykrzyczane w myślach, uderzyły mnie tak mocno, że szybko się wycofałem. Mój łeb zapulsował bólem, a oczy otworzyły się. Spostrzegłem wtedy, że leżałem na ziemi kilka kroków od uśmiechającego się trochę sztucznie nauczyciela.
- To cię nauczy, żeby słuchać poleceń starszych – powiedział, a ja skuliłem się. Mówił zbyt głośno... Mój biedny umysł odbierał teraz zbyt mocno wszystkie dźwięki, a to nie było ani trochę fajne.
Cudem powstrzymałem się przed trochę niegrzecznym komentarzem. Nie chciałem dostać kary.
Zielony uśmiechnął się kpiąco, a gdy spostrzegł, że na niego patrzę, zamknął oczy. Po chwili przede mną zalśniły litery, które jak wiedziałem, nie widział nikt poza mną.
Porozmawiam z Wielkim Mistrzem o przydzieleniu ci mentora. Jesteś już gotowy.
Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Byłem z siebie tak bardzo dumny. W końcu niecodziennie słyszało się takie słowa z ust naszego kochanego nauczyciela magii. A tym bardziej, kiedy jest się tak młodym jak ja.
Spojrzałem w stronę mojej przyjaciółki, która przyglądała się wszystkiemu z pewnego rodzaju zaciekawieniem. No tak, nie wiedziała, co się właśnie wydarzyło... Postanowiłem opowiedzieć jej wszystko po lekcji. A tymczasem mogłem popatrzeć i spróbować wywnioskować jak idzie moim kolegom i wychwalać w myślach swoje własne, niesamowite osiągnięcia.

- Naprawdę? - spytała Młoda, gdy jak zwykle wracaliśmy razem. Powiedziałem jej właśnie o tym, co się wydarzyło na magii i widziałem, jak walczy sama ze sobą. Z jednej strony była dumna, a z drugiej... Pomimo upływu czasu nadal nie odkryła u siebie żadnej zdolności.
- Aha.
- Czyli już nie będziemy mieć razem lekcji? - upewniła się.
- Aha.
- Och... Szkoda.
Spojrzałem na jej mały pysk, na którym zabrakło charakterystycznego dla niej, szerokiego uśmiechu i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na ten jeden mały, choć bardzo istotny szczegół. Magia, która coraz bardziej wypełniała nasze dnie już nie będzie wspólna. Zabraknie przepychanek na początku zajęć, dyskutowania, gdy Zielony był skupiony na innych... Kiedy tylko Nevra przydzieli mi mentora, będziemy mieć razem jedynie ogólne oraz pod koniec zimy dojdzie zielarstwo i tworzenie eliksirów. Ale tak... Zostawały nam jedynie przerwy, które z czasem będą się robić coraz krótsze.
- Może nie jest za późno...? - zacząłem gorączkowo myśleć. Nie chciałem tracić tego wszystkiego ot tak. Przecież byłem młody. Miałem jeszcze czas. Dużo czasu.
- Za późno na co? - zmarszczyła nos Tori.
- Gdybym coś odwalił. Zrobił głupi błąd, dał fory Zielonemu lub cokolwiek, to może...
- Nie. - wilczyca nie dała mi dokończyć. Jej głos był zdecydowany, co nie zdarzało się zbyt często. To chyba właśnie jej ton sprawił, że tak nagle się zatrzymałem.
- Czemu nie? Przecież to genialny pomysł!
- Nie, to nie jest genialny pomysł. Jeśli musisz to postaraj się czegoś nauczyć. Zostań najlepszym z kapłanów i cokolwiek sobie wymarzysz. Na Eydis, As. Rób, co musisz.
Jakaś część mojego umysłu zaśmiewała się właśnie z tego, że to właśnie ona mówiła mi coś takiego. Przecież, żeby spojrzeć mi prosto w oczy musiała zadrzeć łeb! A to jednak ona wykazywała się w tym momencie opanowaniem. Nawet pomimo tego, że – z czego pewnie zdawała sobie sprawę – jeśli mnie zabraknie, to lekcje magii mogą się dla niej źle skończyć. Plotki narastały i teraz nawet szczeniaki wolały trzymać na dystans tę dziwną, „brudną” waderę.
- Na pewno?
Mała pokiwała głową z pełną powagą, tak że gdyby nie jej postura można byłoby ją uznać za dorosłego wilka.
- Tak.
Głośno wypuściłem powietrze. W tym jednym westchnięciu próbowałem zawrzeć wszystkie swoje, tak sprzeczne emocje. Nie wiedziałem, czy mi się to udało. Pewnie nie, ale miałem ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się za mało dramatycznym wzdychaniem.


Luty 2019r.
- Asgrimie, mogę cię prosić? - usłyszałem wysoki i chłodny głos tuż za sobą. Odwróciłem się najszybciej jak umiałem i gdy tylko zauważyłem wysoką, chudą postać o sierści przypominającej kolorem orzechy, skłoniłem się.
- T-tak. - wyjąkałem, gdy basior odpowiedział skinieniem głowy. Następnie nie zwracając nawet głowy do Ióana, z którym właśnie rozmawiałem, powiedziałem – Do zobaczenia później.
- Trzymaj się – mruknął w odpowiedzi młody kapłan. A może tylko mi się wydawało?
Wielki Mistrz tymczasem wskazał łapą kierunek i poszedł w tamtą stronę. Samiec miał bardzo długie łapy, więc musiałem biec, żeby za nim nadążyć. Miałem nadzieję, że nie było jakiegoś punktu w etykiecie, który by tego zakazywał. Przecież to nie moja wina, że miałem znacznie krótsze łapki, prawda?
Wilk zatrzymał się dopiero przed swoją jaskinią, co mnie nieźle zdezorientowało. Nikt oprócz samego Mistrza i ewentualnie jego doradców, kilku najwyższych kapłanów, nie miał tam wstępu. Chociaż chodziły plotki o wilczycy, którą pokochał i z którą mieszkał, jednak nie dawałem temu wiary. Wilki nie zakładały rodzin. A nawet gdyby basior zamierzał ponownie się zmierzyć z tak absurdalnym pomysłem, to wątpiłem, żebym to ja miał być kandydatką.
- Wejdź.
Spojrzałem z powątpiewaniem na samca. Gdyby był to ktoś inny, gdyby nie ta cała sytuacja, to wydarłbym się, że nie chcę być jego partnerką, ale... No właśnie. Rzeczywistość była taka, a nie inna, więc wlazłem do środka z podkulonym ogonem.
Jaskinia była ogromna. Znacznie większa od tych, które były przydzielone grupom. Dostrzegłem kilka równych stosów książek, które tworzyły coś na wzór dodatkowej ściany. Podobało mi się to rozwiązanie.
- Co o tym sądzisz? Moja jaskinia trafiła w twoje gusta? - spytał samiec, gdy zauważył moje zainteresowaniem wnętrzem.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy powinienem krótko pochwalić czy może zacząć układać pieśń zachwytu nad ziołami, znajdującymi się po mojej prawej?
- Ładnie...? Podoba mi się ta ściana... - wskazałem na kilka książkowych wież.
Basior skinął głową, jakby tego właśnie się spodziewał. Chyba wiele osób je komplementowało.
Wielki Mistrz usiadł i wskazał mi łapą, żebym zrobił to samo. Nadal nieźle zestresowany, zrobiłem, o co mnie poprosił. Byłem jednak gotowy zerwać się w każdej chwili.
- Arvo powiadomił mnie o twoich postępach w nauce oraz poprosił mnie o przydzielenie ci mentora. Sądzisz, że dobrze ocenił twoje umiejętności?
Odpowiedziałem skinięciem głową, ale gdy basior nie spuszczał ze mnie wyczekującego spojrzenia, odchrząknąłem.
- Myślę, że tak. Jest nauczycielem – wzruszyłem ramionami, udając wyluzowanie. Nawet dla wilka z takimi zdolnościami aktorskimi jak ja, było to w tym momencie trudne.
- Dobrze. W takim razie wejdź do mojego umysłu.
Otworzyłem szerzej oczy i poderwałem się z miejsca.
- S-słucham!? - gdy wilk nie odpowiedział, przejechałem nerwowo językiem po pysku. - Ale, Mistrzu... Jest Mistrz pewien?
Skinął głową.
- Zrób to.
Zamknąłem oczy i tak samo jak na niemal każdej lekcji wyobraziłem sobie aurę, z tą różnicą, że ta była wokół szczupłej postaci Nevry. Miała ona ciemnoniebieską barwę z domieszką szarego – identyczną jak jego oczy. Zadziwiająco rzadko widywałem takie połączenie.
Nie wyczułem żadnej obrony, więc uśmiechając się, wyobraziłem sobie, że zbliżam się do siedzącego nieopodal basiora. Już miałem zagłębić się w jego umysł, gdy nagle coś mnie odrzuciło. Całkiem zdezorientowany, otworzyłem oczy i zerknąłem na orzechowego wilka. Uśmiechał się.
- Spróbuj jeszcze raz. - poradził, nie przestając się uśmiechać. Rozbawienie w jego oczach nie ocieplało jednak zimnego spojrzenia.
Ponownie skupiłem się na aurze basiora i tym razem nie dałem się zwieść pozornemu braku obrony. Zaatakowałem, wyobrażając sobie wielką, fioletową błyskawicę energii. Poczułem, że moje łapy się pode mną ugięły, jednak nie zważałem na to. Nakierowałem błyskawicę na aurę Wielkiego Mistrza, którą pod moim wpływem lekko zamigotała i... wyparowała moje piękne, fioletowe dzieło!
Otworzyłem z wysiłkiem oczy i zdałem sobie sprawę, że leżałem na ziemi. Przez moją głową przebiegł obraz mnie psującego swoim spektakularnym upadkiem ten idealny porządek, który był w tej jaskini. Gdybym nie był jeszcze tak oszołomiony, zerwałbym się z miejsca, ale... No.
- Interesujące... - usłyszałem wysoki głos basiora.
Spojrzałem w jego stronę, jednak gdy dostrzegłem szaroniebieskie, niemal niezauważalne nitki wokół niego, odwróciłem wzrok. Nie chciałem na nie patrzeć.
- Jesteś zadziwiająco silny jak na swój wiek. Może twoja moc nie dorównuje sile przeciętnego kapłana, ale za kilka lat... Masz dobre predyspozycje. - mówił, a ja nie miałem pewności, czy były to słowa skierowane do mnie, czy bardziej do niego samego. - Twoją mentorką będzie Vestar.
Postawiłem uszy w czystym zainteresowaniu.
- Vestar?
Wilk odpowiedział skinieniem łba, a ja niemal bezmyślnie się uśmiechnąłem. Zapowiadało się przyjemnie.

C.D.N.

Uwagi: Brak.