Po
zgłoszeniu się do konkursu coraz częściej chodziłem wieczorem a nawet
czasem w nocy na spacery. Znowu poszedłem na południe. Tym razem
znalazłem jakieś dziwne rzeczy: jeden to był Amulet, był srebrny, na nim
był wyjący wilk, a drugi to był jakiś eliksir. Nie wiedziałem do czego
służą, ale je wziąłem. Szedłem dalej i dalej tak całą noc. Wróciłem do
domu bo nic nie znalazłem ale o tych rzeczach jeszcze nie mówiłem Alfie.
Nazajutrz znowu poszedłem ale w drugą stronę. Na północ. Znalazłem się
nad jakąś rzeczką. Wypiłem ten eliksir i wszedłem na wodę. Zobaczyłem
że nie tonę, lecz po niej chodzę, ale zaczęła się zbierać ogromna mgła i
nic nie widziałem. Ten eliksir nazwałem eliksirem Wiecznej Mgły. Że nic
nie widziałem więc tam nocowałem.
Rano gdy się obudziłem zobaczyłem
jakby anioła ale po przebudzeniu zimną wodą przez (niby) tego anioła
zobaczyłem że to wilczyca. Zdziwiłem się i zapytałem
- Co tu robisz? - spytałem
- Jestem Alexi. Nie znasz mnie pewnie ponieważ nie jestem stąd. A ty jak masz na imię? - odpowiedziała.
- Ja mam na imię Eter. Wiec skąd jesteś jak nie stąd?
- Jestem z innej watahy i chciałam się przejść więc poszłam i cię zobaczyłam. Myślałam że coś ci się stało, więc polałam cię wodą.
- Dziękuje za pomoc, ale jak widzisz nic mi nie jest. Może zostaniemy przyjaciółmi?
- Tak, chętnie - odpowiedziała
Pokazałem jej ten Amulet który znalazłem i się spytałem:
- Czy wiesz może co oznacza ten amulet?
- Tak, wiem to amulet "Wiecznych Wilków". - odpowiedziała
- A co on robi?
- Wieczne
wilki w starożytności używali ich do poznawania innych wilków. Zawsze
przynosił im szczęście, potem uznano ten amulet za "Amulet Przyjaźni"
- A
ten Eliksir? Nazwałem go Eliksirem Wiecznej Mgły, ponieważ gdy go
wypiłem zacząłem chodzić po wodzie i nagle zaczęła zbierać się ogromna
mgła więc tu nocowałem, bo nie mogłem znaleźć drogi powrotnej. -
pokazałem jej eliksir który znalazłem.
- Tego eliksiru nie znam, więc
ci nic nie powiem o jego pochodzeniu, ale chyba jest rzadko spotykany
ponieważ już długo podróżowałam i nigdzie takiego eliksiru nie widziałam
- Nazwiemy to miejsce Rzeką Przyjaźni? - zapytałem.
- To świetna nazwa. - powiedziała
Wtedy rozeszliśmy się.
Uwagi: Alfa jest jedna, więc nie widzę powodu, by pisać w liczbie mnogiej. Ta sama uwaga do "/" co w poprzednim Twoim op. "Stąd" piszemy razem używając "ą", "t" i "s".
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 1 lutego 2015
Od Leyaniry "Nowa" cz. 1 (cd. Kiiyuko)
Obudziłam się w ostatni dzień mojego pobytu w poprzedniej watasze. Była
jeszcze noc, a ciszę przerywały tylko pohukiwania sów.
- Dlaczego ja?! - mruczałam do siebie w myślach.
- Znaleźli mnie i zabrali ze sobą, a ja nie jestem nawet magicznym wilkiem! - Mówiąc to patrzyłam prosto na mojego przyszywanego brata - Arona. Poruszył się. Wstał i usiadł naprzeciw mnie
- Co ty mówisz? Moja... Nasza mama umie wyczuć magicznego wilka.
- Ehe... Czekaj, skąd wiesz co mówiłam?
- Ha! - Odezwał się triumfalnie. - Widzisz?! Jednak masz jakąś moc! - Nadal myślałam, że to zbieg okoliczności. Nie mogłam wytrzymać. Jutro wybieraliśmy się na wschód.
- Nie! - Ryknęłam krztusząc się łzami - N-n-nie zas-s-sługuję! Odejdę! Słyszysz?! Nie idę z wami! - Nie wiem czemu to zrobiłam. Może było mi żal samej siebie. Wybiegłam z Jaskini. W jednej chwili uderzył mnie chłód zimowego powietrza. Cała się trzęsłam, ale biegłam przed siebie w niewiadomym kierunku. Słyszałam tylko jego krzyki
- Ley! Leyanira! Przemyśl to! Błagam! - Przez kwadrans biegłam bez wytchnienia. W końcu dobiegłam do jakiegoś oczka wodnego. Bardzo bolały mnie plecy. Pochyliłam się nad przeźroczystą taflą wody i ujrzałam skrzydła.
- J-j-ja mam s-skrzydła - mruczałam do siebie. Zawróciłam w miejscu. Biegłam do Arona. Musiałam zdążyć przed wymarszem. Nagle coś walnęło mnie w głowę. Momentalnie upadłam na ziemię. Gdy się obudziłam było południe i stał nade mną jakiś basior.
- Dlaczego? - Szeptałam do siebie i odwróciłam się na grzbiet. Okazało się, że nie mogłam tego zrobić, bo moje skrzydła były już ogromne i jeszcze nad nimi nie panowałam.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego! - Przeciągnęłam i schowałam głowę w łapach, by nie widział jak płaczę.
- Nie martw się. Możesz pójść ze mną... jeśli chcesz.
- Co mi to da?! - ryknęłam na cały głos.
- Przynajmniej będziesz mieć dom.
- No dobrze - Wychlipałam po chwili milczenia
- Chodźmy.
Wataha którą pokazał mi nieznajomy była naprawdę ładna. Doprowadził mnie do alfy, a gdy się odwróciłam by mu podziękować jego już nie było. Postanowiłam nikomu o tym nie wspominać.
- Dzień dobry. Mam na imię Leyanira - Przywitałam się grzecznie, tak jak wychowała mnie przyszywana mama.
- Witaj. Jestem Kiiyuko - Powiedziała z uśmiechem
- Czy... Będę miała jakiegoś opiekuna? - Wyrwało mi się nagle. Czułam pustkę w sercu z powodu braku kochającej mamy.
<Kiiyuko?>
Uwagi: Odnoszę wrażenie, że czasami zapominasz użyć Enter'a.
- Dlaczego ja?! - mruczałam do siebie w myślach.
- Znaleźli mnie i zabrali ze sobą, a ja nie jestem nawet magicznym wilkiem! - Mówiąc to patrzyłam prosto na mojego przyszywanego brata - Arona. Poruszył się. Wstał i usiadł naprzeciw mnie
- Co ty mówisz? Moja... Nasza mama umie wyczuć magicznego wilka.
- Ehe... Czekaj, skąd wiesz co mówiłam?
- Ha! - Odezwał się triumfalnie. - Widzisz?! Jednak masz jakąś moc! - Nadal myślałam, że to zbieg okoliczności. Nie mogłam wytrzymać. Jutro wybieraliśmy się na wschód.
- Nie! - Ryknęłam krztusząc się łzami - N-n-nie zas-s-sługuję! Odejdę! Słyszysz?! Nie idę z wami! - Nie wiem czemu to zrobiłam. Może było mi żal samej siebie. Wybiegłam z Jaskini. W jednej chwili uderzył mnie chłód zimowego powietrza. Cała się trzęsłam, ale biegłam przed siebie w niewiadomym kierunku. Słyszałam tylko jego krzyki
- Ley! Leyanira! Przemyśl to! Błagam! - Przez kwadrans biegłam bez wytchnienia. W końcu dobiegłam do jakiegoś oczka wodnego. Bardzo bolały mnie plecy. Pochyliłam się nad przeźroczystą taflą wody i ujrzałam skrzydła.
- J-j-ja mam s-skrzydła - mruczałam do siebie. Zawróciłam w miejscu. Biegłam do Arona. Musiałam zdążyć przed wymarszem. Nagle coś walnęło mnie w głowę. Momentalnie upadłam na ziemię. Gdy się obudziłam było południe i stał nade mną jakiś basior.
- Dlaczego? - Szeptałam do siebie i odwróciłam się na grzbiet. Okazało się, że nie mogłam tego zrobić, bo moje skrzydła były już ogromne i jeszcze nad nimi nie panowałam.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego! - Przeciągnęłam i schowałam głowę w łapach, by nie widział jak płaczę.
- Nie martw się. Możesz pójść ze mną... jeśli chcesz.
- Co mi to da?! - ryknęłam na cały głos.
- Przynajmniej będziesz mieć dom.
- No dobrze - Wychlipałam po chwili milczenia
- Chodźmy.
Wataha którą pokazał mi nieznajomy była naprawdę ładna. Doprowadził mnie do alfy, a gdy się odwróciłam by mu podziękować jego już nie było. Postanowiłam nikomu o tym nie wspominać.
- Dzień dobry. Mam na imię Leyanira - Przywitałam się grzecznie, tak jak wychowała mnie przyszywana mama.
- Witaj. Jestem Kiiyuko - Powiedziała z uśmiechem
- Czy... Będę miała jakiegoś opiekuna? - Wyrwało mi się nagle. Czułam pustkę w sercu z powodu braku kochającej mamy.
<Kiiyuko?>
Uwagi: Odnoszę wrażenie, że czasami zapominasz użyć Enter'a.
Od Ajaxa "Hades" cz. 18 (cd. Rose)
Już zaraz znaleźliśmy się na miejscu. Zacząłem rozglądać się dookoła, obserwując dziwne miejsce, w którym się znajdowaliśmy. To było okropne. Czuję, że będę miał po tym koszmary.
- Chodźmy. – Zdecydowała Rose. Nie będę się sprzeciwiał. Korytarz jakby nigdy się nie kończył. Szliśmy tak długo, że aż się zmęczyliśmy. Jednak nadzieja powróciła, gdy ujrzeliśmy dziwne światełko na końcu tunelu.
- Czy zginęliśmy? – Chciałem się upewnić.
Na szczęście jeszcze nie. Ale mogło stać się to w każdej chwili. Jeśli Liferia nas dopadnie, nie będę zadowolony, Rose zapewne też. Mimo przerażającego otoczenia zamachałem ogonem, a na moim pysku pojawił się lekki uśmiech. Poszliśmy dalej. Światło było coraz to bliżej z każdym krokiem. Troszkę, tak troszeczkę się jednak bałem. Cały czas pamiętałem tę głowę wilka, straszny uśmiech Liferii...
Nagle chwilowo oślepiło mnie światło. Chyba wyszliśmy z korytarza.
<Rose?>
Uwagi: Wszystkie Twoje op. są tak samo krótkie. Postaraj się pisać dłuższe.
Od Etera "Pierwszy dzień" cz. 1
Zobaczyłem ją... Nie nawiązuje dłuższych związków, ale jak ją zobaczyłem... To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem że ma na imię Lithium. Chciałem podejść ale jestem nieśmiały więc najpierw chciałem dołączyć do watahy i ją poznać. Ale to nie o tym historia. Poszedłem się zapytać czy mogę dołączyć. Odpowiedzieli mi że nie przyjmują nowych, ale moja siostra zarezerwowała mi miejsce. Więc mnie przyjęli. Na początek chciałem odnaleźć się w watasze. Chodziłem i się rozglądałem. Zapoznałem się z terenami watahy.
Wieczorem poszedłem się przejść poza watahę, jak to zwykle robiłem. Napotkałem jakieś wilki, ale nie wyglądały przyjaźnie.
- Kim jesteście? - zapytałem z powagą.
- My jesteśmy wilkami z sąsiedniej watahy. - odpowiedzieli
- Nic ci nie zrobimy. - powiedział jeden z nich.
- Nie okłamiecie mnie. - Odpowiedziałem
- Niby czemu, młody? - powiedział chyba ich szef.
Ja na to:
- Nie doceniacie mnie. I nie jestem młody. - warknąłem
- To co niby potrafisz? - jeden się zapytał się ze śmiechem
- Oj dużo.
I nagle szef ich powiedział do swoich:
- On coś kombinuje, uważajcie.
Nagle inne jego wilki zaczęły wyć z bólu
Szef ich powiedział:
- Nie wygłupiajcie się przecież on tylko stoi. - i warknął na mnie, nie wiedząc że jestem eterycznym i mogę sprawiać ból psychiczny.
I niektórzy pouciekali. Zostało ich jeszcze trzech.
Nie spodobało się to im.
Chciałem odejść ale zagrodzili mi drogę. Powiedziałem:
- Czego jeszcze chcecie?
-Jak żeś to zrobił? - Odpowiedział jeden stojący na boku.
- Magia... - odpowiedziałem z sarkazmem.
- Pytam na serio. - powiedział.
- Jestem innym wilkiem niż wy.
- Jakim niby? - dopytywali się ciągle
- Eterycznym! - Odpowiedziałem z warknięciem.
Z powagą odeszli. Wtedy zrozumiałem że to początek nowej przygody. Zgłosiłem się później do konkursu "W Poszukiwaniu nowych terenów".
<C.D.N.>
Uwagi: Po wypowiedziach nie piszemy "/", tylko "-", np. zamiast: "- Kim jesteście? / zapytałem z powagą." pisz: "- Kim jesteście? - zapytałem z powagą.".
Od Vanderus "Moja Historia" cz. 1 (cd. Ajax lub Kiiyuko)
Urodziłam się w licznej rodzinie. Miałam 10 sióstr. Najmłodszą z miotu rodzice „wyrzuci” jakby była zwykłym śmieciem. Ma szczęście, że nie dostała jeszcze imienia. Rodzice wymyślają piękne imiona. Ja jestem Vanderus, a moje siostry to: Terazomesa, Kaylithanic, Unasura, Heradorina, Serandopersa, Yuukona, Fenayuka, Lenafokamora i Nathalika. Czyż nie pięknie? Rodzice wyrzucili ją, bo nienawidzą magii. Ona jak się urodziła, chciała się popisać i zatrzymała czas. Brawo siostrzyczko! Rodzice szybko ją wyrzucili. Ja też posiadam magiczne zdolności, ale nigdy o tym nikomu nie mówię. Tak jest lepiej. Ale może starczy o mojej rodzince świrów. Leżałam sobie pod drzewem i oglądałam obłoki z nudów, obok mnie siedziała moje najlepsza przyjaciółka Sierra. Gadałyśmy sobie o.... no właśnie o czym? O wszystkim i niczym.
- Vandzia! Chodź tutaj! - usłyszałam głos matki. Sierra jak tylko usłyszała słowo „Vandzia” parsknęła śmiechem, ja przewróciłam oczami.
- Już idę. - powiedziałam niechętnie i ruszyłam w stronę rodzinnej jaskini. Kiedy tam weszłam natknęłam się na mocno wnerwionych rodziców.
- Vanderus, już wszystko wiemy. - powiedział zdenerwowany ojciec
- No to wy wiecie, a ja nie wiem wiele rzeczy. Przykładem może być to, że nie wiem co wam znowu odwala. - warknęłam
- Oj droga panno wiesz i to, aż za dobrze. - wtrąciła matka
- No właśnie nie wiem. - podparłam się o ścianę jaskini
- Posiadasz magię! - powiedzieli razem takim głosem jakby to było coś złego.
- No iii? - spytałam. Rodzice się zdziwili, widocznie myśleli, że będę się tego wypierać.
- No i to, że masz się stąd jak najszybciej wynosić! - wybuchnął ojciec
- Ok. - wzruszyłam ramionami – Kto wam powiedział?
- Fenuyusia. - powiedziała łagodnie matka
- Jak ją złapię to będzie piszczeć z bólu. - mruknęłam wychodząc z jaskini
- Vandzia! - skarciła mnie matka
- Daj mi spokój, teraz to zrobię co mi się będzie żywnie podobało. Już nie możecie mnie trzymać pod kloszem. I nigdy nie nazywaj mnie Vandzią!!! - warknęłam odwracając głowę w stronę matki. Odpowiedziała mi z jej strony tylko cisza. Odeszłam powoli w stronę granic rodzinnej watahy. Po drodze natknęłam się na jedną z moich sióstr. Dokładniej tą wrednotę pospolitą Fenayukę.
- I co jesteś z siebie zadowolona?! - warknęłam
- O co chodzi? - spytałam
- Wydałaś mnie rodzicom! Po co zrobiłaś i skąd do jasnej ciasnej wiedziałaś o magii!? - zaczęłam się niewyobrażalnie głośno się drzeć
- Po co, po co? Po to, bym miała więcej miejsca dla siebie. - powiedziała. No tak ona zawsze była bardzo samolubna. Nie rozumiem czemu ja taka nie jestem skoro według wielu to ja jestem czarną owcą w rodzinie....
- Osz ty! - warknęłam i rzuciłam się na nią. Szybko wbiłam kły w jej kark
- Spadaj wampirze! - wyrwała się i uciekła.
- Nie zdążyłam dać jej wystarczająco dużo jadu by zdechła! - warknęłam. Niestety Fena przeżyje. Zmieniłam się w postać ludzką i mieszkałam u mojej ludzkiej kumpeli przez tydzień. Trochę niewygodnie tak cały czas chodzić na dwóch łapach. Jak ludzie to wytrzymują?! Po tym długim tygodniu, w którym głównie uczyłam się nazw różnych farb (może kiedyś mi się to przyda...) postanowiłam wrócić do życia wilka i ułożyć sobie życie w mojej prawdziwej postaci. W niedzielę poszłam w stronę lasu, schowałam się za krzakami i zmieniłam swoją postać. Jak cudownie znowu poczuć wszystkie zapachy, chodzić na czterech łapach! Jak cudownie być wilkiem! Byłam taka szczęśliwa, jednak moje szczęście nie trwało długo, bo po drodze natknęłam się na Lenafokamorę.
- Cześć. - przywitała się
- Hej. - spochmurniałam
- Vanderus... - zaczęła
- Czego?! - warknęłam
- Rodzice chcą, żebyś wróciła. - powiedziała zlękniona
- Po co? - spytałam zaciekawiona
- Nie wiem, pójdziesz ze mną? - spytała kuląc się
- Tak, chcę się dowiedzieć o co tu chodzi. Coś mi tu śmierdzi... - mruknęłam. Lenafokamora się rozjaśniła.
- To dobrze! Chodź za mną. - uśmiechnęła się
- Wiem jak tam dojść. - prychnęłam
- Skoro tak mówisz. - wzruszyła ramionami. W milczeniu doszłyśmy do rodzinnej jaskini.
- Vandzia! - uśmiechnęła się matka – Jak dobrze, że jesteś!
- O co chodzi?! - warknęłam.
- Razem z ojcem zrozumieliśmy swój błąd. Czy zechciałabyś u nas zostać? - spytała wesoło. Nie wiedziałam co powiedzieć, mruknęłam tylko, że tak, bo to może mnie zbliżyć do odkrycia tego wszystkiego. Nie wierze, że oni mają dobre intencję.
- To wspaniale! - matka pochyliła się by mnie przytulić, odruchowo (i umyślnie) odsunęłam się. - Vanderus mam do ciebie jedną prośbę.
- Jaką? - spytałam obojętnie
- Czy mogłabyś iść poszukać twojej siostry? No wiesz której, tej małej porzuconej przez nas... - powiedziała – Zrozumieliśmy, że z nią będzie lepiej. Cała rodzina w komplecie.
- Ok. - mruknęłam. Ona zasługuje wiedzieć jaką ma „wspaniałą” rodzinkę. - Czemu nie może zrobić tego Terazomesa?
- Bo to ty jesteś najsilniejsza z was wszystkich. - powiedziała matka. Nie zaprzeczyłam, bo moje siostry są... Hmm..... Są słabe fizycznie.
- Idź już spać maleńka. - powiedziała matka i poszła do swojego „pokoju”. Zakradłam się za nią, natknęłam się na nią rozmawiającą z ojcem. Schowałam się i nasłuchiwałam.
- I co? - zapytał ojciec
- Zgodziła się. - roześmiała się zadowolona matka
- Brawo! Jak będziemy mieć moc Vandzi i tej małej będziemy najsilniejsi na świecie! - uśmiechnął się ojciec. Wiedziałam, że coś jest nie tak! Czym prędzej uciekłam. Była już noc, ale na szczęście widziałam w ciemności. Biegłam i biegłam. Po godzinie szaleńczego biegu ktoś we mnie wszedł od prawej strony.
- Ej! - usłyszałam
- Kim jesteś?! - krzyknęłam
- Lilith? - spytał
- Nie wyglądasz na dziewczynę. - spojrzałam na niego
- Jestem basiorem! - zaprzeczył – Czy ty jesteś Lilith?
- Nie, jestem Vanderus, a ty?
- Ja Jack. - spochmurniał
- Kim jest ta Lilith? - spytałam
- Piękna magiczna wilczyca, no znaczy bardziej suczka. - powiedział, a oczy mu zalśniły
- Szukam takiej! Gdzie ona jest?
- Poszła w świat, trochę z mojej winy... - zarumienił się. W normalnych okolicznościach od razu, bym go wszystkiego wypytała.
- W którą stronę poszła?!
- W tamtą. - pokazał mi kierunek – Ale i tak pewnie nic nie zobaczysz.
- Dzięki! - krzyknęłam i zostawiłam go z tyłu. Biegłam tak do świtu. Rano natknęłam się na jakiegoś basiora.
- Kim jesteś?! - warknął
- Nazywam się Vanderus. Czy jest gdzieś tutaj wadera o imieniu Lilith? - spytałam
- Tego, nie mogę ci powiedzieć. Czy zdajesz sobie sprawę gdzie jesteś? - mówił basior
- Nie. - odpowiedziałam
- Jesteś na terenie Watahy Magicznych Wilków. - powiedział
- No iii... ? - spytałam obojętnie
- No i to, że będę musiał, cię zabić. - powiedział ze wymuszoną smutną miną
- No zobaczymy. - odparłam. Basior się na mnie rzucił, chciałam użyć jadu, ale nie zamiast na niego, jad spadł na trawę, która zżółkła, zaczęła się palić, zrobiła się czarna, znowu zaczęła płonąć i w końcu została tylko sucha ziemia.
- Jak ty to?! - wykrzyknął
- Mam jad w kłach. Jeśli mi nie powiesz gdzie jest Lilith to użyje go na tobie! - zagroziłam
- W tamtym lesie. - powiedział. Poszłam do tego lasku. Była tam jedna wadera podeszłam do niej.
- Hej. - powiedziałam
- Czeeść... Czy my się znamy? - spytała spoglądając na mnie
- Jesteś moją siostrą. - powiedziałam
- Ta jasne. - przewróciła oczami. Nie wierzyła mi...
- Nie wierzysz? To słuchaj. - powiedziałam i opowiedziałam jej o wszystkim.
- Okay, wierzę. - westchnęła
- Zaczekaj muszę coś zrobić. - odparłam i oddaliłam się od niej trochę. W myślach zabiłam całą moją rodzinę (oprócz mnie i Lilly oczywiście). Właśnie teraz umierają. Wróciłam do siostry. Nie była jednak sama, obok niej była wadera i.... O w mordę! Ten basior, któremu groziłam!
- To ona! - krzyknął basior na mój widok
- Kim jesteś? - spytała spokojnie biała wadera z różowo-białymi (lub biało-różowymi, nie jestem pewna) włosami
- Jestem Vanderus, a ty?
- Ja Kiiyuko. Czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś na terenach Watahy Magicznych Wilków?
- Tak, ten o – wskazałam basiora stojącego obok niej – mi powiedział.
- Ten o ma imię. - fuknął basior
- Ohh... Przepraszam bardzo, ale się nie przedstawiłeś. - warknęłam
- Ajax. - powiedział niechętnie
<Ajax, Kiiyuko?>
Uwagi: "Niewygodnie" piszemy razem.
Od Shaylin ''Istnienie wizji" cz.1
Zastanawiałam się nad moim dalszym życiem. Czy ma jakikolwiek sens? Jak tylko widać potrafię ranić. Udałam się nad jezioro. Byłam załamana tyle wokół się działo.
Zawszę sprowadzam na siebie i innych kłopoty. Może powinnam odejść? Tak na krótko.
By zelżeć innym, bo jestem samym kłopotem ściągającym na wszystkich nieszczęście.
W wodzie ukazał mi się Wrigless - duch, który mi pomagał.
- Nie masz się za co obwiniać - rzekł spoglądając na mnie. To mnie nie uspokoiło.
- Nie wtrącaj się... proszę... mam swoje powody by być nieszczęśliwą.
- Shaylin, ty nikomu nic nie zawiniłaś. Uwierz w to!
Dotknęłam łapą wody, by go nie widzieć.
W tym momencie on siedział na przeciwko mnie. Poczułam się głupio.
- Możesz mi przecież zaufać - dodał
- Spróbuję.
- A teraz spróbuj dotknąć mojej ręki - wyciągnął do mnie przeźroczystą dłoń.
Zmieniłam się w człowieka i zrobiłam tak, ale poczułam tylko chłód. Skup się - pomyślałam.
Chwyciłam jego nadgarstek i w końcu udało się - czułam jego dłoń.
Spojrzałam na niego. Powiedział, żebym ciągle patrzyła mu w oczy.
Więc i tak zrobiłam. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Nie byłam ani wystraszona ani spokojna.
Widziałam coś w jego oczach. Tak widziałam... Norwega. Stał na krawędzi Wschodniego Klifu.
Usłyszałam tylko tyle, że coś mówił o mnie. Była z nim również czarna wadera - Patty.
W głowie usłyszałam "To przeszłość, która się już wydarzyła. Może być zła ale i też dobra.
Nie możesz nic temu zaradzić''.
I już nic nie widziałam. Opuściłam rękę a na twarzy Wriglessa nie widziałam nic.
- Co to było?
- Wizja... - odpowiedział
<c.d.n>
Uwagi: "Wizji" ma na końcu tylko jedno "i". "Jakikolwiek" piszemy razem. Wilki nie mają rąk, tylko łapy. Jeżeli jednak opisujesz op. jako Shaylin w formie ludzkiej, to wspomnij o tym już na początku. Jeżeli piszesz op. sama, to części powinny być dłuższe.
Od Tsume'a "Pogromcy smoków" cz.1 (cd. Patty lub Kai)
Cały wczorajszy dzień i noc spędziłem z ukochaną (dla nie kumatych - Sora). Od razu ze świtu wstałem. Mimo, że spałem trzy godziny byłem pełny życia. Jeszcze na pożegnanie ucałowałem Sorę starając się jej nie obudzić. Niestety nie wyszło mi i zbudziłem ją
- Taką pobudkę to ja rozumiem. Idziesz już? - wymamrotała smutno.
- Niestety - westchnąłem.
- Och Tsume - zrobiła to samo i ucałowała mnie w usta, na co ochoczo odpowiedziałem tym samym, następnie dodała z uśmiechem nadziei - Powodzenia.
- Dziękuję - również się uśmiechnąłem i zmieniłem w wilka.
Ruszyłem w stronę parku, gdzie z Patty i Kai'em ustaliliśmy miejsce zbiórki. Kiedy tam dotarłem przywitał mnie widok grzebiącego w piasku Kai'a.
- Aż tak długo tu siedzisz, że ci tak nudno? - uśmiechnąłem się.
- O, witaj Tsu, miło cię widzieć - podniósł na mnie wzrok i się roześmiał.
Zaraz po moim przybyciu dołączyła do nas zziajana Patty, widocznie biegła.
- Hejka - wysapała.
- Cześć - powiedziałam w tym samym momencie co Kai.
- To co, idziemy? - zwrócił się do nas Kai.
- Jasne, chyba to mamy w planach czyż nie? - zadałem pytanie retorycznie.
Ruszyliśmy w stronę Magicznego Ogrodu. Nigdy się tam nie zapuszczałem, bo nie miałem po co. Patty widocznie też, bo z równą mi fascynacją oglądała las? Ogród? Gaj? Nie wiem jak to określić, ale było tu cudownie. Kai zwyczajnie się z nas śmiał, albo z naszych otwartych pysków. Tak się cieszył, że w końcu się potknął o korzeń drzewa i sturlał po zboczu pagórka. Zatrzymał go kamień. Od razu ja z Patty zbiegliśmy na dół. Kai jęczał trochę, a potem wybuchnął śmiechem. Zmieniłem się w człowieka i uniosłem brew.
- Nic ci nie jest? Ponieść cię trochę? - spytałem.
- Boooże Tsume... czuję się jak kobieta kiedy tak do mnie mówisz... Dam radę - powiedział powoli się podnosząc.
- Może ci pomóc? - spytała Pat.
- Poprosiłbym - mówił ledwie powstrzymując śmiech.
Wadera podniosła go, a ja jej pomogłem. Kai potrząsnął głową i moment stał nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w ziemię. Oboje przyglądaliśmy się mu z lekką dozą współczuciem, może lękiem, że uniemożliwi to nam podróż.
- To co, idziemy? - basior nagle podniósł pysk i spojrzał na nas - Co tak stoimy?
Ja z Patty spojrzeliśmy po sobie, a ja tylko wzruszyłem ramionami i wróciłem do wilczej postaci. Poszliśmy dalej, a gaj rzedniał warstwowo. Wyszliśmy na jałowy teren, który zwyczajny też nie był. Niebieska ziemia popękana w najbardziej skomplikowane wzory, a ich szczeliny świeciły na jasnoniebiesko. W powietrzu unosiła się ciemnoszaro-błękitna mgła.
- Gotowi? - spytała się Pat, przymykając lekko powieki.
- Tak - rzekł do niej Kai.
- Przecież muszę znaleźć swoją zgubę czyż nie? - odpowiedziałem na pytanie pytaniem.
<Kai/Patty? Tak, wiem moją ortografia jest powalająca :I>
Uwagi: Nie "komatych", lecz "kumatych"."Od razu" piszemy osobno. Unikaj powtórzeń wyrazów. Nie pisz: "-Niestety-westchnąłem." tylko "- Niestety - westchnąłem.": przyjrzyj się myślnikom. Wyraz "dziękuję" ma na końcu "ę". Dlaczego przy niektórych czasownikach używasz za dużo "ę", np. zamiast "wzruszyłem" piszesz "wzruszyłęm"? Nie "rzadniał" tylko "rzedniał". Wyraz "skomplikowane" piszemy przez "om". Przeczytaj kilka razy swój tekst po napisaniu. Unikniesz w ten sposób wielu błędów.
Od Astrid "Grota" cz. 5 (Cd. Telleni)
Kiedy Telleni znowu zaczęła trajkotać o jej nowym śnie wyglądała tak słodko...
- Fajnie masz. - powiedziałam - Też bym chciała zobaczyć swoją rodzinę...
- Pewnie ich zobaczysz tej nocy. - uśmiechnęła się Telleni
- Coś trudno mi w to uwierzyć. - powiedziałam
- Musisz tylko tego chcieć. - wyjaśniła mała
- Tak, tak. - powiedziałam lekceważąco.
- Chcesz tego? - spytała
- Tak. Ale.... Gdyby śniła mi się ich śmierć to wolałabym nie śnić o nich. - wzdrygnęłam się
- Wierzysz, że żyją? - pytała dalej
- Sama nie wiem. Tell, takie jest życie. Nawet gdyby ich nie wzięli do nie woli, to może ich zabić niedźwiedź, mogą się zatruć... Opcji jest wiele. - westchnęłam
- A może sobie żyją spokojnie i dobrze! - zdenerwowała się Telleni -Ty nie chcesz, by oni żyli przyznaj się!
- Chcę! - wybuchłam i się.... rozpłakałam. Małą, widocznie zbiło to z tropu.
- Astrid, przepraszam. - powiedziała spokojniej. Spojrzałam na nią i się spróbowałam uśmiechnąć.
- Nie masz za co... - powiedziałam i zebrałam się w sobie. Chciałabym być dobrej myśli, ale nie umiem.
- Może się pobawimy? - spytała Tell
- Jasne. - powiedziałam. Poszłyśmy na naszą polanę.
- W co się bawimy? - spytałam
- Może.... w chowanego! Ja liczę. - powiedziała
- Do 20! - krzyknęłam i zaczęłam szukać idealnego miejsca na kryjówkę. Znalazłam jakąś skałę. Obeszłam go dookoła.
- Tam była dziura! To jest grota, nie skała! - zdziwiłam się
- 15.... 16... 17.... - usłyszałam głos Telleni. Postanowiłam tam wejść, bo to wręcz idealna kryjówka.
- 20! Szukam! - krzyknęła Tell. Ja już byłam w jaskini. Nic nie było widać do czasu, gdy dotknęłam łapami chłodnej skały. Wtedy zapaliło się wiele pochodni. Rozejrzałam się po jaskini. Ściany były z jasnej skały, sufit był wysoko. Najbardziej zadziwiły mnie kręcone schody na dół. Tam dalej było całkowicie ciemno.
- Może jest tam jakiś skarb? - pomyślałam chytrze. Już miałam zamiar zejść na dół, gdy usłyszałam jak z oddali głos Telleni.
- Astrid! Gdzie jesteś?! Poddaję się! - krzyczała. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę wyjścia. Czułam się dziwnie, jakby ktoś... mną panował...?
- Czego?! - nie zdając sobie z tego sprawy warknęłam
- Astrid, twój głos się zmienił. - zauważyła
- No i z tego?!
- Nic. Astrid? A jak ty to zrobiłaś? - zamerdała ogonkiem
- Co zrobiłam?!
- No... Wyszłaś z nicości. - powiedziała
- Wyszłam z nicości?! Jak to?!
- No normalnie. Ja sobie stoję i patrze się dookoła, a ty nagle pojawiasz się. - przekręciła łebek w bok
- Nie twój interes smarkaczu! - warknęłam. "Telleni to nie ja! Przysięgam! Przepraszam!" chciałam powiedzieć. Wydałam z siebie tylko cichy jęk. Teraz byłam pewna, że ktoś mnie kontroluje.
- Nie jestem smarkaczem. - obraziła się
- Dobra, zamknij się obślizgły robalu! - usłyszałam mój głos
- Co ja ci takiego zrobiłam?! - Telleni rozpłakana uciekła.
- Świetnie. Teraz mogę w spokoju odkryć skarby jaskini. - zaśmiałam się szyderczo i ruszyłam w stronę jaskini. Nic się tam nie zmieniło. Zaczęłam wolno schodzić na dół. Tych schodów było tak dużo! Jednak wreszcie się skończyły. Odetchnęłam z ulgą. Byłam teraz w "pokoju". Żadnych skarbów, ani nic! Tylko stara, pomarszczona księga. Poczułam nie mój gniew, ruszyłam w stronę tomiska, by je rozedrzeć. Gdy mnie i księgę dzielił tylko metr, coś uniosło mnie w powietrze. Nie mogłam tam się ruszyć, mogłam tylko wisieć nad ziemią i gapić się na księgę, która zaczęła drżeć. Drżała co raz mocniej i mocniej. Po czym nastąpił wybuch. Upadłam na ziemie, książka się otworzyła na jednej ze stron. Podeszłam spokojnie do tomiska, spojrzałam na stronę. Była całkowicie pusta, nie licząc naszkicowanego megafonu. Stałam jak zaczarowana, nie mogłam się poruszyć. Księga znowu dostała "drgawek".
<C.D.N.>
Uwagi: brak
Podsumowanie stycznia
To już kolejny miesiąc istnienia tej oto watahy, bo już styczeń. Jeszcze tylko niecałe 5 miesięcy i będziemy mieli maj, w którym to wataha skończy 2 lata. Wracając do teraźniejszości, a tak właściwie to przeszłości, bo to właśnie mam ten miesiąc podsumować, to chciałam powiedzieć tyle, że w poniższym wykazie mogą być jakieś niezgodności, ponieważ jak wiecie wszystkie opowiadania nie zostały jeszcze wstawione. Nie ma lecz obaw, będą one wliczone do przyszłego miesiąca. To wszystko przez moją tygodniową nieobecność, przez którą to wataha musiała zostać zawieszona.
Co do samych wyników, to nie jest źle, ale mogło być lepiej.
Mam nadzieję, że przyszły miesiąc będzie lepszy, moje drogie zdolne lenie. ;*
Co do samych wyników, to nie jest źle, ale mogło być lepiej.
Mam nadzieję, że przyszły miesiąc będzie lepszy, moje drogie zdolne lenie. ;*
PODSUMOWANIE STYCZNIA
Wyjaśnienie: Tak jak już wiecie, teraz co miesiąc będę podliczać kto ile napisał op. i kto zostanie Betą, Gammą i Deltą. Co miesiąc one się zmieniają, więc nie cieszcie się za bardzo! Musicie się przyłożyć! X3 A więc przejdźmy do rzeczy:
Leniwa Alfa:
Kiiyuko - 2
--------------
Shaylin - 8 <--- Beta
Telleni - 8
Wissy - 5
Midnight - 4 <--- Gamma
Sagina - 3 <--- Delta
Rose - 3
Astrid - 3
Anuriti - 3
Norwegian - 3
Patty - 3
Lithium Vane - 2
Ajax - 2
Tamorayn - 2
Kazuma - 2
Percy - 2
Norina - 2
Valka - 1
Desari Valentine - 1
Rafael - 1
Sohara - 1
Patricia - 1
Cynayed - 1
Tsume - 1
Dante - 1
Sonia - 1
Yusuf - 1
Lilly - 1
Moonlight - 0
Kai - 0
Jamaya - 0
Ice - 0
Nari - 0
Pearl - 0
Wonders - 0
Nutella - 0
Sora - 0
Vanderus - 0
Eter - 0
Leyanira - 0
Trochę mnie to przeraża, bo ode mnie w tym miesiącu ogólnie licząc przyszły tylko 4 op., a więc i ja muszę się poprawić, i to dużo. TT^TT
Wilki mające napisane mniej niż 3 op. powinny się poprawić (w tym i ja)!
Subskrybuj:
Posty (Atom)