Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 31 lipca 2014

Od Sory "Moja Bliźniaczka cz.2" (cd. Tsume)

- T-to...to naprawdę ty? - wykrztusiłam. Ona tylko skinęła głową. Rzuciłam się jej na szyję. - Tak się cieszę! Myślałam, że rozdzielili nas na dobre.
- Nie, no co ty. - uśmiechnęła się. - Em... Sora, czy mogłabym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas? - zapytała.
- Pewnie! A może... Chcesz dołączyć do naszej watahy?
- To byłoby super! - wykrzyknęła Sagrina.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że naszej dwójce przygląda się jakiś basior.
- Eee... To chodźmy do Kiiyuko, naszej alfy. - spojrzałam na Sagi. - Ty też możesz z nami iść, jak chcesz. - zwróciłam się do niego. Basior tylko wzruszył ramionami... Ruszyliśmy w stronę jaskiń. Po drodze spotkaliśmy Kii.
- Czy mogę dołączyć do waszej watahy? - powiedziała Sagrina.
- Oczywiście! Ale nie będziemy o tym rozmawiać tutaj, zapraszam do mnie.
- Idziesz za mną? - siostra odwróciła się w moją stronę.
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Zobaczymy się wieczorem przed moją jaskinią. - uśmiechnęłam się.
Wadery poszły w swoją stronę, a ja zostałam z tym basiorem.
- Chciałeś coś ode mnie?

<Tsume?>

Od Kai'ego "Nowa Moc cz.5" (cd. Tsume)

- Hę? Nadal nie rozumiem was. O co w tym wszystkim chodzi?
- I nie zrozumiesz... - pokręcił głową Tsume.
- Zrozumiem!  Cokolwiek to będzie, to kiedy to się wydarzy? Kogo wybrał ten Lunywer, Lefitan, Adoeus i Nefli?
- Lucyfer, Lewiatan, Asmodeusz i Nefilim. - poprawiła mnie Kii.
- Z czym to się wiąże? Ukradnie tym wilkom duszę? Ciało? Czy jest to odwracalne?
- Wolniej trochę... - zaczął Tsume, ale ja mówiłem dalej:
- Co oni planują? Czy stanowią dla nas zagrożenie? Jak tak, to w jaki sposób?  Po co im to? Jak długo to będzie trwać? Gdzie to się wydarzy? Czy to obejmie też inny teren czy tylko naszą watahę? Może inną watahę? Inne zwierzęta i ludzi też? Możemy coś na to poradzić? Jak ich zatrzymać? Da się ich jakoś zabić? Gdzie oni teraz są? Jak wyglądają? Jak można ich odróżnić od innych wilków? Mają jakieś inne umiejętności? Jak tak, to jakie? Co jest ich słabym punktem? Czy są nieśmiertelni? Mają jakiś sojusz? Jak można się z nimi porozumiewać? Można jakoś się z nimi lub przekonać, żeby tego nie robili? Na czym im zależy? Kto jest ich największym wrogiem? Czego się boją? Posiadają jakąś armię? Jak tak, to jak ona jest duża? Mają jakąś broń? Czy są braćmi? Gdzie mieszkają? Na kim im zależy najbardziej? W jaki sposób uderzą? Czy nasza wataha stanowi dla nas problem? Czy bogowie zainteresują się tą sprawą? Mogą coś pomóc w tym przypadku? Jak długo się czają? Jak się między sobą kontaktują? Jakiej są płci? Ulegają urokowi płci przeciwnej? Są w kimś zakochani? Mają potomstwo? Jak bardzo są silni? Jak się zachowują? Czym się kierują widząc wilka? Próbowali z nami rozmawiać? Co jeżeli jakiś wilk im się sprzeciwi? Jak zdobywają sprzymierzeńców? Ile mają lat? Jak się narodzili? Mają jakąś wiarę? Możemy im coś dać w zamian, żeby nas nie atakowali? Czy obchodzi ich nas los? Chcą komuś pomóc? Kogoś zostawią przy życiu? Czy może chcą tylko zabijać i niszczyć? Czego nie lubią najbardziej? Jak można ich teraz spotkać? Są dla nas widzialni? To są demony? Może diabły? Jakiej to coś jest rasy? - strzelałem pytania jak z karabinu, a gdy skończyłem, oczekiwałem jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Tsume... Mógłbyś mu odpowiedzieć? Ja nie mam na niego siły... - powiedziała Kii kręcąc głową z zrezygnowaniem.

<Tsume? Jak nie odpowiesz na jakieś op., to uduszę. X3>

Od Desari „A zapowiadał się całkiem udany dzień… cz.2" (cd. Dragon)

Właśnie zaczęłam medytować, gdy usłyszałam czyiś krzyk głośno proszący o pomoc.
- Szlag. - mruknęłam pod nosem i ruszyłam kierując się zapachem krwi. Po chwili zauważyłam w ciemnościach sylwetkę znajomego mi wilka. On widział jedynie moje złote ślepia, więc odsunął się trochę, przestraszony, ale chwilę później zemdlał. Zerknęłam na pułapkę.
- Często cię muszę ratować, co? - prychnęłam i rzuciłam w nią małą kulką many, uważając, żeby nie uszkodzić łapy. Zatrzaski puściły, widać było ulgę na jego pysku. Szturchnęłam go nosem, nie reagował. Wzięłam go więc na grzbiet i zaniosłam do jego jaskini. Starałam się wygodnie go ułożyć w legowisku, lecz niespecjalnie mi to wyszło. Chciałam odejść, ale nie mogłam go tak zostawić. Dyszał głośno, wijąc się niespokojnie. Poszłam do swojej groty po małą torbę na ramię ukradzioną kiedyś ludziom. Gdy wróciłam, obejrzałam jego ranę.
- Pułapka nie uszkodziła kości... Szczęściarzu. - szepnęłam przemywając ją. Z torby wyciągnęłam zioła i bandaż. Nałożyłam delikatnie liście z drzewa, tego samego, z którego zrywałam liście na jego skaleczenia, gdy się spotkaliśmy. Zabandażowałam starannie jego łapę i przy okazji zmieniłam też swój opatrunek na łapie.
- Co ci się stało? - szepnął zmęczony.
- Wstyd mówić. Odpocznij... - zerknęłam na niego. W moich oczach widać było troskę, jednak ta szybko zniknęła. Zdziwiłam się, ale nie okazywałam tego. Tej nocy siedziałam przy jego legowisku i obserwowałam go milcząca.

<Dragon? Przepraszam, że krótkie, wena się wyczerpała...> 

Od Kiiyuko "Czy to waderka? cz.5"

- Cześć! - powiedział na dzień dobry obcy mi basior, lekko mnie nastraszając, ponieważ nie zauważyłam, że ktoś wchodzi. Przyszedł tutaj razem z Nari, co oznaczało, że on pewnie chce dołączyć do watahy, stwierdzając po jego radosnym zachowaniu i uśmiechu malującym się na twarzy wadery.
- Witaj... Jak się nazywasz? - zapytałam.
- Kai. A ty?
- Kiiyuko... - odparłam lekko się uśmiechając.
- Ah, no tak. Już cię znam, bo Nari troszkę mi o tobie opowiedziała, PANI ALFO. - roześmiał się.
- Heh... Moim zdaniem "Alfa" czy inne tego typu określenie jest zbyt oficjalne. Wolę, żebyście zwracali mi się po imieniu.
- Możecie przestać flirtować? - zapytała roześmiana Nari - Ja nadal tutaj stoję...
- My tylko rozmawiamy. - odparł z uśmiechem Kai - Mógłbym dołączyć do watahy? Spotkałem tutaj naprawdę sympatyczne wilki.
- Tak, oczywiście. Nari, oprowadzisz nowicjusza?
- Już się zadomowił. - zaśmiała się.
- A więc w porządku. Kai, pokażę ci twoją jaskinię.
Poszłam i zaprezentowałam jego nowe mieszkanie, a on był nim zachwycony. Nari już gdzieś się zmyła, więc powiedziałam:
- To ja już idę. Mam kilka spraw na głowie.
- Spoko. Fajnie tu macie. - odparł z uśmiechem leżąc w jaskini i patrząc na zachód słońca.
- Dziękuję w swoim imieniu i całej watahy za komplement. Mam nadzieję, że poznasz tutaj dużo nowych przyjaciół.
- No ja myślę. - usłyszałam, gdy odchodziłam w swoją, własną stronę.

Od Desari "(Nie)czysta gra cz. 6" (cd. Sofferenza Morte lub Kiiyuko)

Tej nocy nie mogłam skupić się na medytacji. Moją głowę przesiąkły złe przeczucia i myśli o ojcu. Poszłam się przewietrzyć i zapolować na jakiegoś futrzaka. Na zewnątrz było chłodno, ale to nie pogorszyło mojego nastroju. Przeciwnie, delikatny wiatr niby oczyścił mój umysł. Ruszyłam średnim tempem, dostosowanym do dłuższej przechadzki. Zamyślona szybko opuściłam tereny watahy. Zerknęłam za siebie. Wyczuwałam czyjąś obecność, ale wiem, że to było mylne odczucie. Przyspieszyłam, rzuciłam się przed siebie. Niespodziewanie przemknęła myśl o tym, by już nie wrócić... Mimo, że czasem chciałam, myśl ta nie należała do mnie. Zastanowiłam się.
- Kovu? - szepnęłam, przestraszona. Możliwe. Może to on mnie obserwował, w końcu często to robił. Wbiłam długie pazury w uśpioną ziemię. Węszyłam w powietrzu. Stado kopytnych. Tego mi było trzeba. Podążyłam za wonią. Po krótkim marszu zauważyłam grupę kilkunastu jeleni, w tym około dziesięć łań i dwa byki, przynajmniej tak podpowiadał mi wzrok. Podeszłam bezszelestnie do samicy z cielakiem i ruszyłam na malca. Niestety, jego matka zdążyła obudzić się i poinformować resztę chmary głośnym rykiem. Samice spłoszyły się, a samce zaczęły na mnie nacierać. Nie miałam z nimi większych szans, zwłaszcza, że byłam sama i nie należałam do najsilniejszych wader. Jeszcze raz spróbowałam zabić cielaka, ale ostatecznie uciekłam, a z mojej tylnej łapy sączyła się złota ciecz, gdyż jeden z samców otarł o nią swoim porożem.
Z cichym sykiem i resztkami godności pobiegłam przed siebie. Wschodziło Słońce, gdy znalazłam się na obrzeżach miasta. Głód zaczął się nasilać. Natrafiłam na wieś. Nie czułam dużej obecności ludzi, więc przeszłam przez walący się, drewniany płot do pierwszego lepszego domu. Dawno nie widziałam żywego człowieka, od dawna sama nie umiałam się już przemienić... Węszyłam. Woń ptaków hodowlanych mnie ucieszyła. Zapolowałam na jednego z większych i po krótkiej chwili wybiegłam już z podwórka z umierającym kurczakiem w pysku. Zjadłam go, a później usiadłam na minutę. Zakopałam go i odmawiając modlitwę proszącą o szczęśliwą podróż do Raju nauczoną od matki ruszyłam dalej, w kierunku watahy.
Już na naszym terenie poczułam, że coś jest nie tak. Zatrzymałam się przy martwym zajęczaku. Potem drugi... Teraz byłam już pewna. Wzięłam delikatnie świeżą padlinę i kierując się instynktem, natrafiłam na wodopój, a nad nim zemdlałą waderę. Przyjrzałam się jej.
- No proszę... Sofferenza Morte, wilczyca rzekomo torturowana przez matkę. Rozejrzałam się. Znalazłam roztrzaskany naszyjnik i błyszczącą fiolkę. Pociągnęłam nad nią nosem.
- Trucizna. - warknęłam. Więc była szpiegiem. Jednak nie zdziwiło mnie to bardzo. Od jej przybycia wiedziałam, że nie należy do naszej watahy. Kiiyuko musiała być naiwna, przyjmując ją tutaj. Usiadłam nad wodą, przyglądając się martwym rybom dryfującym po zamarłej tafli wody. Przypomniałam sobie o nieżywym zającu. Rozcięłam mu brzuch i żołądek.
- Atakuje układ pokarmowy. Długo się utrzymuje... Ofiara ginie po kilku minutach od wypicia. Trzeba poinformować Kiiyuko. - chciałam pójść po Alfę, ale Soffe zaczęła się budzić.
- Nie ruszaj się! - warknęłam i pobiegłam po Kii. Po chwili wróciłam z biało-różową waderą i spojrzałam z pogardą na ocuconą już Morte.

<Soffe? Kii?> 

Od Dragona „A zapowiadał się całkiem udany dzień… cz.1" (Cd. chętny)

Słońce zaczęło przebijać się przez szparę w mojej jaskini. Próbowałem znów zasnąć, jednak promienie słoneczne zatrzymały się na mojej twarzy i nie dały zmrużyć oka.
- No cóż, trzeba wstawać - myślałem podnosząc się z miękkiego posłania.
Przeciągnąłem się i głośno ziewnąłem. Powoli ruszyłem w stronę wyjścia.
Dzień zapowiadał się piękny. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, wiał lekki i chłody wiaterek.
Moim pierwszym dzisiejszym przystankiem był jak zwykle las. Upolowałem tam swoje ulubione „danie” , czyli oczywiście sarnę. Zabrałem ją na polanę i zjadłem nigdzie się nie spiesząc. Poleżałem chwilkę w trawie i poszedłem nad wodospad się umyć. Moja sierść była pozlepiana krwią ofiary i błotem. Włosy rozczochrane jak nigdy. Wskoczyłem do ciepłej wody i zanurkowałem. Pływałem tam przez jakieś pół godziny, żeby brud odpadł z futra. Następnie wyszedłem na brzeg i otrzepałem się. Aby szybciej wyschnąć użyłem mocy. Teraz wyglądałem już jak normalny wilk. Popędziłem w góry na długi spacer. Chciałem się wyciszyć i trochę pomyśleć. Nikomu o tym nie mówiłem. Może to trochę nierozsądne z mojej strony, ale cóż. Czasem trzeba zaryzykować.
Wspinałem się po stromych skałach. Niektóre były jeszcze mokre i śliskie po ostatniej ulewie. Na szczęście bezpiecznie dotarłem na szczyt. Usiadłem na gałęzi najwyższego drzewa i rozejrzałem się dookoła. Widziałem stamtąd całą watahę. Wilki wyglądały jak mrówki.
Gdy znudziło mi się siedzenie na drzewie i „podglądanie” przyjaciół pobiegłem nad przepaść. Usiadłem sobie wygodnie i zamknąłem oczy. Spojrzałem w moją przeszłość. Przed oczami ukazywały się sceny z mojego wcześniejszego życia. Gdy byłem szczeniakiem i bawiłem się z innymi, gdy matka uczyła mnie polować, gdy odkrywałem swoje pierwsze zdolności i moce. Ciekawe czy już wszystkie znam? Chwilę się nad tym zastanawiałem. I kolejna scena. Ostatni dzień w poprzedniej watasze. Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego ojciec mnie z niej wyrzucił. Przecież ja nic złego nie zrobiłem. A może tak mi się tylko wydaje, że nic? Nie chcę dłużej tego widzieć. Przeszedłem do następnego wydarzenia, później kolejnego. Te były już z mojego nowego życia.
- Ach, jak dobrze, że znalazłem tę watahę. – uśmiechnąłem się pod nosem. - Wreszcie mam na kim polegać. Jestem szczęśliwy.
Wstałem z miejsca i powoli wracałem do domu. Podziwiałem widoki i spoglądałem w niebo.
- Przydało by się jeszcze tylko znaleźć jakąś dziewczynę.- na samą myśl o tym śmiałem się z siebie samego.
- A która cię zechce? Nie masz u żadnej szans. - mówiłem do siebie i próbowałem zapomnieć o tej myśli.
Byłem już prawie w domu. Zaczęło się ściemniać.
- To był udany dzień. Nieważne, że spędziłem go sam - i nie dokończyłem mówić sam do siebie tylko zawyłem z bólu.
Wszedłem na pułapkę, która zatrzasnęła się na mojej łapie.
- Pomocy! - krzyczałem.
Rana zaczęła potwornie krwawić. Ból przeszywał mi łapę. Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Przewróciłem się na ziemię i zemdlałem.

<ktoś chętny?> 

Od Sofferenzy Motre "(Nie)czysta gra cz. 5" (cd. chętna wadera)

Nie zwracając na niego uwagi uciekłam wkurzona do lasu. Biegłam w stronę zatrutego przeze mnie wodopoju. Gdy byłam na miejscu, przerażona odkryłam, że nie da się naprawić tego, co zrobiłam. Na powierzchni wody zobaczyłam martwe zwierzęta.
- Ku*wa mać!
Nagle spostrzegłam, że fiolka nie uległa zniszczeniu. Zaklęłam pod nosem i próbowałam naprawić, to co zepsułam. Lecz musiałam się poddać, ponieważ płyn, który znajdował się we fiolce był długotrwały i nie można było go "usunąć". Nagle usłyszałam w mojej głowie głos:
"Gdy dwoje jednym się staną,
gdy Śmierć przegra, a zło odejdzie
i nastanie pokój
Cierpiąca Śmierć zmądrzeje."

Nie rozumiejąc tego zaczęłam ponawiać próbę unieszkodliwienia płynu. Lecz ponownie przegrałam. Wkurzona chwyciłam naszyjnik od matki i rozbiłam go na kamieniu. Potem straciłam przytomność.
***
Ocknęłam się nad ranem przy wodopoju. Przed moimi łapami ujrzałam roztrzaskany naszyjnik. Nie pamiętając tego,co się wczoraj zdarzyło, próbowałam się podnieść. Nagle usłyszałam:
- Nie ruszaj się!
Po chwili przypomniałam sobie wczorajszą noc. Spojrzałam do góry i ujrzałam tam jakąś waderę.

<Kto dokończy?> 

Od Nasari "Ta, która spadła z nieba cz.2" (cd. Asuna lub Katiko)

- Raczej kim ty jesteś? Wiesz, te tereny należą do watahy Magicznych Wilków, słonko?... - przewróciłam oczyma.
- Super! zaprowadzisz mnie do Alfy? - spytała podekscytowana wadera.
- Pewnie... Czemu, nie? - odparłam z niechęcią - Skoro muszę... - pomyślałam
Poszłyśmy do jaskini Alfy, ale jej tam nie zastaliśmy.
- Oprowadzisz mnie po terenach? - spojrzała na mnie
- Yyyy... Okey... - westchnęłam, choć starałam się być dla niej miła
Poszłyśmy nad kąpielisko, tam spotkaliśmy Katiko.
-Witaj Katiko - powiedziałam miło
- Cześć Nasari. - odparła serczecznie - A to kto?


<Asuna? Katiko?> 

Od Patricii "Jak dołączyłam do watahy cz. 3"

Kiiyuko spytała się czy zostanę w watasze.
- Bardzo, bardzo chętnie zostanę. - powiedziałam
- No to chodź pokaże ci tereny. - powiedziała i ruszyła.
- Okey - powiedziałam
- Teraz jesteśmy nad kąpieliskiem. Ty byłaś w Zielonym Lesie, oprócz zielonego są jeszcze 4 lasy; Mroczy Las, Śnieżny Las gdzie zawsze leży śnieg, Różowy Las dla zakochanych i Żółty Las z mostem dla przyjaciół. Niedaleko jest też Pomarańczowe Drzewo, miejsce debat. - mówiła - Tam widać Góry i Wrzosową Łąkę. Teraz jesteśmy koło zejścia do Tajemniczych Podziemi. Niedaleko jest Źródełka z którego bierzemy wodę pitną i Wodospad-Prysznic. - przeszłyśmy się kawałek i powiedziała - Tutaj natomiast jest Park. Można do niego przyjść, posiedzieć, ale nie robić głupot.
- Nie zamierzam - przerwałam waderze z uśmiechem, następnie wskazałam jedno miejsce łapą pytając - Co tam jest?
- Tam Smocze Podziemia, jak nazwa wskazuję mieszkają tam smoki. - szłyśmy jeszcze kawałek i powiedziała tam jest plaża - znowu zaczęłyśmy iść w milczeniu. W końcu Kiiyuko powiedziała - Tam jest Cmentarz, gdzie oczywiście są pochowane wilki. - Nastała chwila milczenia. Jednak wadera ją przerwała zadając pytanie - Umiesz zmieniać się w człowieka?
- Nie. - powiedziałam - Robi się już ciemno.
- Zauważyłam. Chodź, pokażę ci jaskinie. - powiedziała. Kiedy doszłyśmy Kiiyuko spytała - Jak ci się podobają tereny.
- Są piękne - powiedziałam ze szczerością w głosie. Alfa pokazała mi watahę, a ja powiedziałam jeszcze:
- Dziękuję za oprowadzenie i że mogę być w tej watasze.
- Spoko - powiedziała idąc. Ja już tego jednak tego nie usłyszałam, gdyż zanużyłam się w "mgle snu". Szepnęłam jednak przez sen "Teraz czas na nowe życie."

Od Kai'ego "Jak dołączyłam? cz.2" (cd. Szira)

- Spoko. - uśmiechnąłem się zadowolony.
- Jesteś Alfą?
- Nie, nie... - pokręciłem głową ze śmiechem.
- A wasza Alfa mnie przyjmie, że tak możesz sobie zapraszać obcych do watahy bez jej wiedzy? Czy może jesteś Betą?
- Nie jestem Betą, tylko zwykłym wilkiem, a przyjmie na pewno, bo słyniemy z gościnności, a ona należy do najsympatyczniejszych wader, jakie znam. Przyjmuje każdego, który się tutaj przypałęta.
- Naprawdę? Musi mieć naprawdę dobre serce. Jak tak mówisz, że przyjmuje każdego, to tak myślę, sobie, czy ona czasem w ten sposób nie jest naiwna?
- Nie. Ma całkiem niezły węch: od razu widzi, jakie ktoś ma dla nas zamiary i zawsze postępuje słusznie. Na szczęście nikt jeszcze nie przychodził do nas, kogo Kiiyuko musiałaby odsyłać do miejsca, skąd przybył.
- Kiiyuko? - zdziwiła się wadera.
- Tak. Kii to nasza Alfa.
- Aaa... A nie ma samca Alfy?
- Nie. Kii niestety jeszcze sama.
- Ty ją tak zachwalasz, a teraz się właśnie dowiaduję, że jest panną. Zakochałeś się? - zaśmiała się Szira.
- A co, byłabyś zazdrosna? - roześmiałem się.
- Nie... Tylko tak pytam.
- Nie, nie zakochałem się. Po prostu ją lubię i tyle.
- Aha... A masz już jakąś na oku? - zapytała zainteresowana.
- Na razie nie. Podkreślam na razie... - odparłem z uśmiechem.
- Spoko...
- Wszystko w porządku z twoim skrzydłem? Zauważyłem, że trzymasz je pod nienaturalnym kątem. - zmieniłem temat, bo to pytanie dręczyło mnie praktycznie od samego początku, jak tylko na siebie wpadliśmy.
- Złamałam je...
- W jaki sposób? Nie powinnaś udać się do któregoś z naszych lekarzy? - zapytałem zatroskany.

<Szira?>