Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 1 października 2017

Od Karou "Łowy" cz.1 (C.D.N)

Lipiec 2020
Zatrzymałam się na chwilę i niepewnie rozejrzałam po okolicy. Wszystkie drzewa wyglądały tak samo, a pod jednym z nich miała odbyć się dzisiejsza zbiórka wieczornej grupy polowań, w której zobowiązana byłam uczestniczyć.
Wróciłam do spokojnego truchtu cały czas przeplatanego z nerwowym spoglądaniem na boki. Z minuty na minutę coraz bardziej martwiłam się, że weszłam do lasu od złej strony. Z racji, że teren był ogromny, to by oznaczało, że już nie znajdę pozostałych.
Czułam, że ktoś mnie za to zamorduje.
W pewnym momencie wyczułam zapach wilków. Poczułam znajome mrowienie na grzbiecie - wiązało się z tym, że od wzorów na moim ciele zaczynał być słaby blask podekscytowania.
Puściłam się biegiem.
Zapach z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy. Na ślepo biegłam jego śladem, aż zderzyłam się z kimś. Potem przewróciłam się i upadłam. Spojrzałam na drugiego wilka.
- Och... Hej, Desperado. - Potrząsnęłam obolałą głową widząc jednego z zabijających. On też polował na wieczornej zmianie. Musiał mnie szukać.
Basior rzucił mi gniewne spojrzenie, ale nic nie powiedział, po czym wstał i wytrzepał się. Następnie ruszył tam, skąd przybył. Dostatecznie wolno, żebym zdążyła pójść za nim.
- Chodź już, nie ma czasu. Torance jest niedaleko. Znaleźliśmy sarny. - Powiedział przyciszonym głosem.
Ja tylko skinęłam na znak, że rozumiem i posłusznie podreptałam za nim.
Wiedziałam, że w normalnej sytuacji nakrzyczałby na mnie, lub rzucił jakąś kąśliwą uwagę, bo z trudem się przed tym powstrzymał. To jednak nie była normalna sytuacja - tu chodziło o pożywienie dla watahy. Możliwe, że bardzo dużo pożywienia.
Chciałam trochę podbiec, żeby zmniejszyć dzielącą nas odległość, kiedy nagle zaczął się skradać, przez co częściowo ukrył się w wysokiej trawie. Szybko zniżyłam się w ślad za Desperado, domyślając się, że zwierzyna musi być gdzieś niedaleko.
Przed nami znajdowała się wąska i płytka dolinka. Drzewa stopniowo się przerzedzały i między prześwitami majaczyło kilka sylwetek młodych saren. Miejscami ukształtowanie terenu pozwalało na przeprowadzenie ataku z góry.
Dopiero po chwili zauważyłam Torance ukrywającą się za przewróconą kłodą dosłownie kilkanaście metrów od najbliższego osobnika.
Wzięłam głęboki wdech. Wiatr nam sprzyjał.
Dołączyliśmy do wadery, która odwróciła się do nas i zaczęła tłumaczyć plan działania, poruszając wargami niemalże bezgłośnie:
- Standardowy plan działania. Ja zakradam się od tyłu i zaganiam je do przodu. Karou atakuje jak najwięcej saren, żeby je osłabić. Desperado kończy. Jasne?
Jakiś czas wcześniej napotkałam na Yuki. Zdziwił mnie jej widok w Zielonym Lesie. Myślałam, że jedynym miejscem w którym lubi przebywać, jest Cmentarz. Tak czy owak, zdążyła nakrzyczeć na mnie, że zakłócam jej spokój... Doszło między nami do krótkiej, ale ostrej wymiany zdań. Niby nic znaczącego, ale niestety w jakimś stopniu udzielił mi się jej charakter.
Jeszcze raz zmierzyłam wzrokiem obszar działania. Widziałam inne możliwości niż prosty plan przedstawiony przez Tori. To było moje pierwsze polowanie, a już znudził mnie standardowy schemat "goń, atakuj, zabij".
- A nie lepiej zaatakować od góry? - Rzuciłam bez namysłu. Odpowiednio cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi saren.
Oba wilki spojrzały się na mnie jak na głupią.
- No wiecie... Efekt zaskoczenia. Skoczylibyśmy stamtąd... - Mimo, że sama nie widziałam sensu takiego działania, uparcie tłumaczyłam dalej.
- Upolowalibyśmy może trzy sarny... Plus jedno młode przy odrobinie szczęścia. Co ci więc po efekcie zaskoczenia? - Spróbowała spokojnie wyperswadować mi mój pomysł.
- Naprawdę nie nudzi was robienie tego samego dzień w dzień? - Chociaż zdawałam sobie sprawę, że zna się na łowach lepiej niż ja, chciałam koniecznie postawić na swoim. Udowodnić im, że moje pomysły też się sprawdzają.
- Tutaj chodzi o pożywienie dla naszej watahy a nie rozrywkę! - Kilka łań skierowało zaniepokojone spojrzenia w naszą stronę.
- Dlaczego najpierw nie spróbujesz mnie wysłuchać?
- A dlaczego ty tego nie zrobisz?
Westchnęła.
- A może poszukasz zrozumienia w poranne, albo popołudniowej grupie polowań?
- Wątpię. Zostałam przydzielona tutaj. - Uśmiechnęłam się szyderczo. - Chyba nie zakwestionujesz decyzji Alfy?
Niczego jednak nie odpowiedziała. Przekręciłam głowę. Nie było łatwo wyprowadzić Torance z równowagi.
Zrezygnowałam z dalszej rozmowy i zawróciłam.
- Dokąd idziesz? - Wysyczała w moją stronę. Mówiła cicho, jednak ton jej głosu budził niepewność.
- Do tej pory radziliście sobie beze mnie, więc teraz też sobie poradzicie.

<C.D.N>

Uwagi: Wszelkie "ochy" i "achy" zapisujemy przez "ch". Powtórzenia (na początku np. liczne używanie różnych form słowa "czuć").

Od Artemidy "Szczenięcy Lament" cz.1 (c.d wilk, który jest w stanie opiekować się brzdącem)

 Sierpień 2020 r.
Było ciepło. Do czasu. Poczułam lekki wstrząs, po czym wylądowałam na zimnym, kłującym podłożu. Zaczęłam piszczeć. Podniosłam ciężki łebek, czując że ledwo co go trzymam. Wyczuwałam intensywny zapach, który strasznie piekł w nozdrza. Poczułam uścisk na karku, po czym straciłam kontakt z ziemią. Na mojej zwilgotniałej sierści poczułam czyiś oddech. Czułam się bezpiecznie, uspokoiłam się. Po chwili zostałam położona na miękkiej oraz ciepłej rzeczy. Poczułam nagle piekący ból w okolicach brzucha.
Skuliłam się, wtulając się w to, a coś co mnie tu zabrało zaczęło wylizywać mi ciałko. Unosiłam się razem z miękkim podłożem. W górę i w dół, w górę i w dół... W górę... I w dół... Mijały długie chwile, a gdy coś co mnie tu przyniosło przestało mnie czyścić poczułam nieprzyjemne uczucie. Uczucie pustego brzuszka. Zaczęłam skomleć. To coś, co mną się opiekowało znów mnie złapało. Przyłożyło mój pyszczek do wystającego czegoś. Instynktownie zabrałam to do buzi i zaczęłam ssać. Z wyrostka wyleciało smaczne coś, co złagodziło to nieprzyjemne uczucie. Gdy skończyłam, czułam się pełna. Czułam zmęczenie, był to dla mnie wielki wysiłek...
*Szczenięcy Sen Później*
Obudziło mnie uczucie zimna. Zaczęłam piszczeć, szukając tego czegoś co ciepłe było. To coś na czym spałam straciło swoją temperaturę, i przestało się ruszać. Niezdarnie się czołgałam, próbując szukać ciepłego miejsca. Instynktownie, moje ciałko zaczęło się trząść. Pełzałam tak długo, aż nie opadłam z sił. Przestałam skomleć, gdyż byłam zbyt zmęczona. Wtuliłam się w jak najcieplejsze miejsce, które miało temperaturę niższą od pokojowej, ale nie było zimne. Czekałam. Czekałam na to co się może stać później. Kiedy już się poddawałam, poczułam wiatr na moim puchatym futerku. Po chwili straciłam kontakt z podłożem. To coś wróciło. Chociaż... Pachniało inaczej. Bojąc się, zaczęłam piszczeć, wywołując alarm. Nie zareagowało. Zaczęło mnie gdzieś nieść. Byłam głodna.
*Drogę później*
Zostałam położona na twardym podłożu. Czołgałam się mimo zmęczenia, gdyż chciałam być jak najbliżej ciepła. Poczułam że znów zostaje przeniesiona, tym razem do czegoś ciepłego. Wtuliłam się, ale nie wyczuwałam mleka. Nie trzeba było piszczeć, gdy pod pyszczek zostało podsunięta mi miska z pokarmem. Próbowałam ssać, ale nic nie leciało. Wsadziłam głębiej łebek, ale po chwili tego pożałowałam. Ciecz wlała mi się do nozdrzy powodując niemiłe uczucie. Kichnęłam, wydalając kropelki mleczka z nozdrzy. Próbowałam wszystkiego, gdy w końcu udało mi się obmyślić "strategię". Zrobiłam z języczka rurkę i ssałam.

<Ktoś?>

Uwagi: Brak daty! Nie "obmyśleć", tylko "obmyślić". "Kłujący" piszemy przez "ł". W połowie niektórych linijek wdarł się niepotrzebny Enter.