Lipiec 2020
Zatrzymałam się na chwilę i niepewnie rozejrzałam po okolicy. Wszystkie
drzewa wyglądały tak samo, a pod jednym z nich miała odbyć się
dzisiejsza zbiórka wieczornej grupy polowań, w której zobowiązana byłam
uczestniczyć.
Wróciłam do spokojnego truchtu cały czas przeplatanego z nerwowym
spoglądaniem na boki. Z minuty na minutę coraz bardziej martwiłam się,
że weszłam do lasu od złej strony. Z racji, że teren był ogromny, to by
oznaczało, że już nie znajdę pozostałych.
Czułam, że ktoś mnie za to zamorduje.
W pewnym momencie wyczułam zapach wilków. Poczułam znajome mrowienie na
grzbiecie - wiązało się z tym, że od wzorów na moim ciele zaczynał być
słaby blask podekscytowania.
Puściłam się biegiem.
Zapach z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy. Na ślepo biegłam jego
śladem, aż zderzyłam się z kimś. Potem przewróciłam się i upadłam.
Spojrzałam na drugiego wilka.
- Och... Hej, Desperado. - Potrząsnęłam obolałą głową widząc jednego z
zabijających. On też polował na wieczornej zmianie. Musiał mnie szukać.
Basior rzucił mi gniewne spojrzenie, ale nic nie powiedział, po czym
wstał i wytrzepał się. Następnie ruszył tam, skąd przybył. Dostatecznie
wolno, żebym zdążyła pójść za nim.
- Chodź już, nie ma czasu. Torance jest niedaleko. Znaleźliśmy sarny. - Powiedział przyciszonym głosem.
Ja tylko skinęłam na znak, że rozumiem i posłusznie podreptałam za nim.
Wiedziałam, że w normalnej sytuacji nakrzyczałby na mnie, lub rzucił
jakąś kąśliwą uwagę, bo z trudem się przed tym powstrzymał. To jednak
nie była normalna sytuacja - tu chodziło o pożywienie dla watahy.
Możliwe, że bardzo dużo pożywienia.
Chciałam trochę podbiec, żeby zmniejszyć dzielącą nas odległość, kiedy
nagle zaczął się skradać, przez co częściowo ukrył się w wysokiej
trawie. Szybko zniżyłam się w ślad za Desperado, domyślając się, że
zwierzyna musi być gdzieś niedaleko.
Przed nami znajdowała się wąska i płytka dolinka. Drzewa stopniowo się
przerzedzały i między prześwitami majaczyło kilka sylwetek młodych
saren. Miejscami ukształtowanie terenu pozwalało na przeprowadzenie
ataku z góry.
Dopiero po chwili zauważyłam Torance ukrywającą się za przewróconą kłodą dosłownie kilkanaście metrów od najbliższego osobnika.
Wzięłam głęboki wdech. Wiatr nam sprzyjał.
Dołączyliśmy do wadery, która odwróciła się do nas i zaczęła tłumaczyć plan działania, poruszając wargami niemalże bezgłośnie:
- Standardowy plan działania. Ja zakradam się od tyłu i zaganiam je do
przodu. Karou atakuje jak najwięcej saren, żeby je osłabić. Desperado
kończy. Jasne?
Jakiś czas wcześniej napotkałam na Yuki. Zdziwił mnie jej widok w
Zielonym Lesie. Myślałam, że jedynym miejscem w którym lubi przebywać,
jest Cmentarz. Tak czy owak, zdążyła nakrzyczeć na mnie, że zakłócam jej
spokój... Doszło między nami do krótkiej, ale ostrej wymiany zdań. Niby
nic znaczącego, ale niestety w jakimś stopniu udzielił mi się jej
charakter.
Jeszcze raz zmierzyłam wzrokiem obszar działania. Widziałam inne
możliwości niż prosty plan przedstawiony przez Tori. To było moje
pierwsze polowanie, a już znudził mnie standardowy schemat "goń, atakuj,
zabij".
- A nie lepiej zaatakować od góry? - Rzuciłam bez namysłu. Odpowiednio cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi saren.
Oba wilki spojrzały się na mnie jak na głupią.
- No wiecie... Efekt zaskoczenia. Skoczylibyśmy stamtąd... - Mimo, że
sama nie widziałam sensu takiego działania, uparcie tłumaczyłam dalej.
- Upolowalibyśmy może trzy sarny... Plus jedno młode przy odrobinie
szczęścia. Co ci więc po efekcie zaskoczenia? - Spróbowała spokojnie
wyperswadować mi mój pomysł.
- Naprawdę nie nudzi was robienie tego samego dzień w dzień? - Chociaż
zdawałam sobie sprawę, że zna się na łowach lepiej niż ja, chciałam
koniecznie postawić na swoim. Udowodnić im, że moje pomysły też się
sprawdzają.
- Tutaj chodzi o pożywienie dla naszej watahy a nie rozrywkę! - Kilka łań skierowało zaniepokojone spojrzenia w naszą stronę.
- Dlaczego najpierw nie spróbujesz mnie wysłuchać?
- A dlaczego ty tego nie zrobisz?
Westchnęła.
- A może poszukasz zrozumienia w poranne, albo popołudniowej grupie polowań?
- Wątpię. Zostałam przydzielona tutaj. - Uśmiechnęłam się szyderczo. - Chyba nie zakwestionujesz decyzji Alfy?
Niczego jednak nie odpowiedziała. Przekręciłam głowę. Nie było łatwo wyprowadzić Torance z równowagi.
Zrezygnowałam z dalszej rozmowy i zawróciłam.
- Dokąd idziesz? - Wysyczała w moją stronę. Mówiła cicho, jednak ton jej głosu budził niepewność.
- Do tej pory radziliście sobie beze mnie, więc teraz też sobie poradzicie.
<C.D.N>
Uwagi: Wszelkie "ochy" i "achy" zapisujemy przez "ch". Powtórzenia (na początku np. liczne używanie różnych form słowa "czuć").