Jakiś czas później, siedząc u siebie w jaskini stwierdziłem, że już Kiiyuko naprawdę długo nie zaszczyca nas swoją obecnością, a uświadomiła mi to dopiero lekko stuknięta Lithium. Może rzeczywiście coś się jej stało? Nie, nie mogę tego tak po prostu zostawić. Wyszedłem prędko z jaskini i powędrowałem do pierwszego lepszego wilka, jaki mi przyszedł do głowy, udając, że nie widzę wściekłego spojrzenia Lithium czającej się za krzakami. Poszedłem do Moonlight, by ją poinformować o moim planie.
- Witaj Moon.
- Cześć. - rzekła zdezorientowana z jaskini.
- Chciałem ci powiedzieć, że mogę zniknąć na jakiś czas.
- Zniknąć to znaczy?...
- Idę na tereny Asai. Martwię się o Kiiyuko. Przekaż reszcie, żeby wszelkie ważne sprawy kierowali do Bety.
- Dlaczego mówisz to akurat mi?
- Bo mieszkasz najbliżej. - wyjaśniłem krótko i pobiegłem tam, gdzie miałem w planach. Teraz to już Lithium Vane była zapewne święcie przekonana, że jestem zły...
***
Czułem, że święci się coś złego. O tak, bardzo złego. Gnałem mrocznymi korytarzami w zamczysku Asai, w którym niestety, ale musiała mieszkać. Nabrałem jeszcze większej prędkości widząc zamknięte drzwi do sali, na której wyraźnie wyczuwałem obecność Kiiyuko. Może wiedziałem gdzie jest ze względu na to, że mam taki żywioł? Może tak, może nie... Wyrwałem z olbrzymim hukiem drzwi. Moim oczom ukazały się przerażone pyski Asai niosącej jakąś miskę, parszywego Shadow'a i Kiiyuko jakimś cudem zamkniętej w klatce.
- Grrr... Co tu się wyrabia? - warknąłem.
- Tu? Nic. - uśmiechnął się Shadow.
- Gdzie jest medalion?
- Może jest, może go nie ma. - zaśmiała się przebiegle Asai.
- Nie denerwuj mnie! - krzyknąłem rzucając się na waderę tak, że ta zdumiona wylądowała na ziemi.
- Oddawaj medalion i uwolnij Kiiyuko!
- Uh... - tylko sapnęła próbując się uwolnić z mojego uścisku.
- Słyszysz co do ciebie mówię?!
- Słyszę, słyszę... Nie dramatyzuj. - syknęła przewracając oczami. - Zrobię co każesz pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Wypijesz zawartość miski. - wskazała łapą na srebrne naczynie. Nie miałem pojęcia, co robi zawarty w niej płyn, ale Kiiyuko i jej medalion był ode mnie ważniejszy.
- Zgoda. Ale najpierw zapłata.
- Eh... - mruknęła. Klatka zniknęła, a ona podniosła się z podłogi. Rzuciła medalion Kiiyuko, który wcześniej miała zawieszony na szyi. Różowa wadera prędko pochwyciła go w pysk. Ja po upewnieniu się, że zrobiła co kazałem, powoli podszedłem do miski i przez chwilę wpatrywałem się w swoje odbicie.
- No pij, pij.
Jednym haustem wypiłem zawartość. Smakowało jak zwykła woda. Już 3 sekundy później chwycił mnie koszmarny ból głowy, brzucha i wszystkich mięśni. Czułem, jak moje wszystkie wspomnienia giną. Kiiyuko szybko uciekła przerażona widokiem, który zobaczyła patrząc na mnie...
- Jestem Xander. Nikt, a to nikt mi się nigdy nie sprzeciwi... - powiedziałem sam do siebie uśmiechając się szatańsko, gdy już złe samopoczucie minęło.