Grudzień 2020
- Jak macie na imię? - spytałam wilki.
- Ja jestem Hitam.
- Mnie znasz, Bona.
- Sohara.
- Kai.
- And I'm Aurelliah.
Wilki skończyły się przedstawiać.
- Miło mi was poznać...
- Nam również - odpowiedziała Sohara.
Nastała chwila ciszy. Wilki dalej zaczęły wyć, a ja, odruchowo się do
nich przyłączyłam. Może i moje "wycie" bardziej przypominało szczenięce
piski, ale nikomu z nas to nie przeszkadzało
- Ty Gajo, lepiej idź spać. - poradziła mi Sohara.
- Czemu? - spytałam zdziwiona.
- Jesteś za mała żeby nie spać w nocy, a poza tym, my też za chwilę idziemy.
- No dobrze... - mruknęłam z niezadowoleniem, i poszłam spać do nory.
*******************
Obudziło mnie kilka jasnych promyków porannego słońca. Niby wszystko
było normalne, ale i tak czułam przy sobie coś dziwnego, co w
niewyjaśniony sposób kojarzyło mi się z mamą i rodzeństwem. Wstałam i
nieco zaspanymi oczami ujrzałam... śpiącą Bonę! Ojej! To bardzo dziwne,
że przez cały czas spałam przytulona do Bony, a wcale tego nie poczułam!
W tym momencie zrobiło mi się miło, ale zaczęłam trochę tęsknić za
mamą... Teraz, gdy byłam już trochę starsza, zrozumiałam, że już nigdy
jej nie spotkam... A wydawało się, jakby ten straszny pożar był jeszcze
wczoraj... Po tych rozmyślaniach, odważyłam się obudzić Bonę.
- Mmm... Daj mi jeszcze spać..! - tylko to usłyszałam, lecz wcale nie chciałam ustąpić.
- Już dzień! Wstawaj, Bona! - upierałam się.
- Ehh... No już dobrze, dobrze... - Bona wreszcie wstała.
- Tak w ogóle, to co ty tutaj robisz? - spytałam się.
- Emm... No wiesz... Chciałam cię trochę pocieszyć, żebyś śpiąc poczuła się jakbyś spała przytulona do mamy...
- Ohh, Bona jestem już duża!
- No dobra, idziemy coś przekąsić?
- Tak! Jedzenie, nareszcie! A może i się napijemy?
- Jeśli chcesz, to okej...
I tak zaczął się nowy dzień... Spacerowałyśmy razem przez przyjemny i
rozświetlony pojedynczymi promykami słońca. Aż nagle zauważyłam małego
ptaszka, prawdopodobnie wypadł z gniazda... Zmartwiłam się strasznie...
- Czemu mama po niego nie przyleci?
- No wiesz... Może nawet nie wie, że on wypadł z gniazda? O, zobacz,
jeszcze się rusza! - w tej chwili ptaszek poruszył się trochę.
- Możemy się nim zaopiekować? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Okej... Weź go do pyska.
- Ale jak?
- Tak, jak ciebie brała mama.
- Emm...
- Ehh... dobra, ja go wezmę... - odpowiedziała Bona, i wzięła malucha do
pyska. Zaczęłyśmy wędrować dalej... Usłyszałam ciche "wrrr" w krzakach
i lekko zaniepokoiłam się.
- C... Co tam jest? - Wyjąkałam cicho.
Rudy zwierz kryjący się w krzakach, nie czekając na odpowiedź Bony rzuciła się na nią.
- Ratunku! - Bona wzywała pomocy, a ja... Nie wiedziałam co robić...
<C.D.N.>
Uwagi: Wstawiam tylko tę część, bo czwarta zaginęła i wstawienie piątej nie ma sensu. Albo odszukaj zaginionego fragmentu, albo napisz od nowa, albo napraw numerację.
Za mało narracji przy dialogach. Jest ona szczególnie ważna w rozmowach z wieloma postaciami, bo w innym wypadku zwykle nie wiadomo co kto mówi. Zmieniłam Aurelliah na Soharę, bo Aura nie mówi po polsku (a także przetłumaczyłam jej wypowiedź)! "Pojedyncze" piszmy przez "n".