Próbowałem zasnąć, jednak ból nie dawał zmrużyć oka. Leżałem więc w
milczeniu i patrzyłem przed siebie. Desari siedziała obok mojego
legowiska i obserwowała mnie. Byłem jej bardzo wdzięczny, ale nie miałem
nawet siły się odezwać. Uratowała mi życie kolejny raz. Muszę jej to
jakoś wynagrodzić.
Rano wadera zmieniła mi opatrunek.
- Rana powoli zaczyna się goić. Po jakichś dwóch, trzech tygodniach powrócisz do pełnej sprawności.-mówiła oglądając łapę.
- Dzięki Des. Gdyby nie ty mógłbym już nie żyć.
- Nie ma sprawy.
-Zauważyłaś, że zazwyczaj spotykamy się gdy coś mi się stanie? - zaśmiałem się.
- Tak, to prawda - uśmiechnęła się.
Próbowałem się podnieść z ziemi i wyjść na zewnątrz.
- A ty dokąd? - zapytała
- Muszę wyjść na dwór. Nie lubię siedzieć bezczynnie w jaskini, gdy na dworze jest taka piękna pogoda.
- Musisz odpoczywać.
- Położę się przed jaskinią. Obiecuję, że nigdzie nie pójdę.
- Ach. No dobra.
Desari pomogła mi wyjść na zewnątrz.
- Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - spytałem
<Desari?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz