- Sorry, nie chciałam - powiedziałam i odeszłam kawałek od niego.
Odwróciłam się w stronę północy gdzie leży wataha.
- Choć, musimy zanieść ją do lekarza.
Ruszyłam, a za mną szedł Vane z Selen na grzbiecie.
[...]
Po kilku minutach zaczeliśmy truchtać by było szybko. Słońce zachodziło niesamowicie szybko. Weszliśmy do lasu. Był wielki i mroczny. Skakałam przez wystające korzenie drzew i gałęzie. W pewnym momencie potknęłam się i przewróciłam.
- No świetnie, pech za pechem - mruknęłam.
Vane ruszył do mnie ale zgromiłam go wzrokiem.
- Idź z nią do watahy, ja dojdę - powiedziałam
- Ale ty...
- Idź!
<Vane?>
Odwróciłam się w stronę północy gdzie leży wataha.
- Choć, musimy zanieść ją do lekarza.
Ruszyłam, a za mną szedł Vane z Selen na grzbiecie.
[...]
Po kilku minutach zaczeliśmy truchtać by było szybko. Słońce zachodziło niesamowicie szybko. Weszliśmy do lasu. Był wielki i mroczny. Skakałam przez wystające korzenie drzew i gałęzie. W pewnym momencie potknęłam się i przewróciłam.
- No świetnie, pech za pechem - mruknęłam.
Vane ruszył do mnie ale zgromiłam go wzrokiem.
- Idź z nią do watahy, ja dojdę - powiedziałam
- Ale ty...
- Idź!
<Vane?>