Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 28 marca 2016

Od Sierry "Zdemaskowana" cz. 1 (cd. chętny)

Minęła chwila, zanim udało mi się podważyć niemalże płonącym pazurem wieko skrzyni, która stała w rogu mojej jaskini. Była mała, wykonana z ciemnego drewna, okuta złotem i żelazem. Moją słodką tajemnicą od zawsze była jej zawartość - był to cienki, niemal przeźroczysty pergamin wypełniony ozdobnym pismem oraz ruszającymi się obrazami. Strzegłam go jak skarbu - jego istnienie na jaw wyjść nie mogło, oj nie... Marny byłby los mój i tego skrawka papieru, wypełnionego tajemniczymi słowami, których zinterpretować nie dało się bez specjalnych umiejętności - ach, cóż za zbieg okoliczności, posiadam takowe. Życiowe doświadczenie zrobiło swoje.
Pergamin spoczął na podłodze, bogato ozdobionej kamieniami szlachetnymi w kolorach czarnym, ciemnym niebieskim i jasnym błękicie. W rogach jaskini prześwitywał kolor czerwony, a po ścianami i w kątach stały różne kamienne szafy, stoły, biblioteczki. Widać było też duże wgłębienie w skale, wyłożone owczą wełną i przykryte prześcieradłem (przemyconym z Miasta) i poduszkami w kolorach posadzki. Sklepienie, wysoko osadzone, rozświetlały poruszające się powoli ogniste kule, migoczące jak świece. Tymczasem na środku tego mieszkania leżał pergamin. Jedna z najcenniejszych rzeczy, jaką posiadam.
Stanęłam przed spisem tajemnic leżącym przed szklanym podestem. Podniosłam papier i położyłam na nim. Litery widniejące na przedmiocie zaczęły migotać i zmieniać się, tak aby stać się jednym.
Tajemnicą Magii Żywiołów.

***

Uniosłam delikatnie łapę do góry. Zapłonął na niej czarny ogień - dmuchnęłam weń, a stał się zwyczajny. Patrząc na tańczące płomienie, zanuciłam:
Terra, genitrix vitae, excitare, veniens affer mihi vires. Adimplebis me mundi naturae uires expertus revixit.
Kiedy śpiewałam cicho, ziemia pode mną zadrgała, a moje płomienie zadygotały, zgasły po chwili. Wokół moich kończyn zaczęły się owijać rośliny, kwiaty weszły mi w grzywę, a na grzbiecie poczułam korę. Zacisnęłam lekko uniesioną wcześniej łapę - zapłonęła ona łagodnym, zielonym światłem. W tym momencie poczułam przypływ mocy, przypływ życia - tak to można ująć. Wokół mnie unosił się lekki zapach ziemi, a ja uderzyłam świecącą pięścią w posadzkę. Ta nagle pokryła się gęstymi zaroślami, kiwającymi się w rytm mojej pieśni.
- Terra, genitrix vitae, excitare, veniens affer mihi vires. Adimplebis me mundi naturae uires expertus revixit. - powtórzyłam.
W tym momencie z ziemi wystrzelił potężny pień drzewa, w porę podtrzymany przez moc moją i tajemniczych notatek. Od razu można było zauważyć, co to było.
- Yggdrasill - wyszeptałam z zachwytem. Pierwszy raz podczas rytuału udało mi się przywołać legendarne drzewo życia, co było nie lada wyczynem, szczególnie patrząc na moje marne zdolności. Drzewo życia, które mogło otworzyć przede mną wszystkie dotychczas zamknięte drzwi, blokujące mój umysł, cierpiący w ciasnocie mojej czaszki.
- W istocie, młoda damo. - w mojej głowie rozległ się gruby, męski głos, całkiem melodyjny i przyjemny. Wydawał się wpełzać w całe moje ciało, przeglądać wszystkie zakamarki mojego umysłu. - Czegóż ode mnie oczekujesz?
- Wiedzy - odpowiadam bez wahania. Wiem, że tak powinna brzmieć odpowiedź, i czuję, że roślina jest zadowolona z niej, jakby spełniła ona w stu procentach jej oczekiwania.
- Wiedzy. - zamruczało z rozkoszą drzewo. Wysunęło swoją świadomość ku mojej i stopiło je w jedno. Przez dłuższy czas czułam, jak nadmiar wrażeń, doświadczeń i upragnionych informacji zalewa mnie strumieniami, przytłaczając jednocześnie. Nie umiałam sobie z tym poradzić, więc Yggdrasill częściowo się odsunął i rzekł:
- Wkrótce będziesz gotowa. Wrócę. - z tymi słowami drzewo zniknęło pod ziemią, zostawiając mnie z bardzo niemądrą miną oznaczającą tylko jedno - nic nie zrozumiałam, a cała domagałam się wyjaśnień. Na próżno próbowałam ponownie wezwać tę niesamowitą roślinę przez wiele godzin, przez co ostatecznie zrezygnowałam i cofnęłam cały czar - nagle poczułam się niemal naga. Naga bez kory, pędów, a przede wszystkim - tej niesamowitej mocy, którą dało mi całe wydarzenie. Pogładziłam delikatnie swoje nieszczęsne futro, wytarmoszone i pogniecione, po czym wstałam i ruszyłam powoli ze zwiniętym pergaminem ku skrzyni. Nie skupiłam się w porę, aby usłyszeć cichy gwizd podziwu i głos:
- Oho. Mag?

<Ktosiu tajemniczy wielce?>

*Ziemio, matko życia, przebudź się, przybądź, przywołaj moce me. Napełnij mnie siłą i energią natury, aby świat życia ponowny poczuł smak.

Uwagi: brak

Od Search "Nowy rozdział życia" cz. 4

- Słuchaj Search, pokazać ci Cmentarz? - Spytała Asna.
- Jestem zajęty oglądaniem tej łąki... - Odpowiedziałem.
- Słucham? Mów trochę głośniej, Search. - Ah! Czy ja naprawdę mówię tak cicho?! No cóż, będę mówił trochę głośniej, żeby Asna usłyszała.
- Jestem, zajęty, oglądaniem, tej, łąki! - Teraz powinna zrozumieć.
- Nie jestem kosmitą! - Wykrzyczała wadera. Hm... Raczej nie zbyt jest przyjacielska, ale mówi się trudno.
- A tak w ogóle, skończysz oglądać Wrzosową Łąkę i inne tereny, gdy zwiedzisz ze mną Cmentarz. - Wyczułem jakiś podstęp, ale cóż mogłem poradzić? Nie dała by mi pewnie spokoju z tym cmentarzem. Więc zgodziłem się, wróciliśmy się do Zielonego Lasu.
- To już niedaleko! - Powiedziała.
- No ja mam nadzieję... - Powiedziałem moim szeptem, czyli baaardzo cicho. Od razu z Zielonego Lasu weszliśmy na Cmentarz. Nie było to przytulne miejsce, raczej straszne.
- To tu. - Powiedziała Asna, siadając. Hm...Chwilę się rozglądałem.
- Strasznie tu, ale Cmentarz musi być.
- Boisz się, tchórzu? - Z wyższością odpowiedziała wilczyca. Jednak się nie zdenerwowałem, jestem opanowanym wilkiem, a jak ktokolwiek nazywa mnie tchórzem, nie zwracam na to uwagi. Na tak spokojną reakcję Asna nie była przygotowana. Po wyglądała na zdziwioną.
- Nie denerwujesz się? Myślałam, że zaczniesz się denerwować.
- Inny pewnie by wybuchną gniewem, ale ja taki nie jestem. - Asna widocznie się skrzywiła.
- No dobra, ale chodźmy już dalej.
- Chcesz iść w głąb tego Cmentarzu?! - Niemal, że wykrzyczałem.
- No tak, a czego się spodziewałeś? - Na te słowa ja się skrzywiłem, a Asna uśmiechnęła się szyderczo. Szyliśmy już tak, aż nagle Asna zniknęła mi z pola widzenia (nie wiem jak, ale zniknęła). Zacząłem się nerwowo rozglądać, ale nigdzie jej nie widziałem. Nagle coś mnie mnie musnęło. Szybko odwróciłem głowę w tamtą stronę, okazało się, że był to jakiś liść.
- Asna! - Głośno wykrzyczałem, lecz nie było odpowiedzi. Pewnie to jakiś głupi żart. Zacząłem iść z powrotem na Wrzosową Łąkę. Przeszedłem przez kawałek Cmentarza i Zielony Las. Gdy byłem na łące, zobaczyłem jak Asna wącha jeden z wrzosów. Podszedłem do niej.
- Twój żart się nie udał.
- Hm...To źle. - Odpowiedziała obojętna wadera. Czemu się z nią jeszcze zadaję? Nie wiem, ale myślę, że kiedyś będziemy się przyjaźnić.

Uwagi: "Zbyt" pisze się przez "t". "Z powrotem" pisze się osobno i przez "z". "Niedaleko" i "ktokolwiek" piszemy razem. Wrzosowa Łąka, Cmentarz, Zielony Las, to nazwa miejsca, tak więc powinno się ją pisać z wielkich liter. Nie "przeszłem", tylko "przeszedłem". Jaka "wandera"?