Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 13 czerwca 2017

Od Winterena "Nie chcę tam już być" cz. 1 (cd. Moone)

Styczeń 2020
Gdzieś na południu, w lodowych terenach, gdzie była wataha o charakterystycznej rasie, urodziłem się ja. Odziedziczyłem po rodzicach te same umaszczenie, jedynie co mnie od nich różniło to to, że miałem kropki na sierści zamiast płatków śniegu. Pochodzę od rodziny alf. Mieszkałem w zameczku wybudowanego ze śniegu, podobno wybudował go jakiś bardzo uzdolniony magicznie wilk, nazywaliśmy go Bogiem Zimowego Królestwa. Obok mieszkanka mieściły się jaskinie, które stworzone były z lodu i śniegu, który nadawał się do lepienia. Mój tata miał już dziewięćdizesiąt lat, mama sześćdziesiąt. Dwa lata po moich narodzinach na świat przyszła moja siostra. Nienawidzę wymawiać ich imion. Są dla mnie zakazane. Do pięciu miesięcy bawiłem się, lecz później zaczęły się lekcje wychowania. Gdy miałem rok, dostałem pierwsze obowiązki. Lekcje coraz bardziej się rozszerzały, doszły inne przedmioty. Najgorzej szła mi nauka historii, zaś najlepiej nauka czytania. Czytanie było u nas podstawą, zaś pisanie było dodatkiem. Któregoś dnia byłem świadkiem mordu niewinnego wilka. Oburzyłem się tym.
- Tato! Przecież ona nic nie zrobiła! - wykrzyknąłem.
Tata popatrzył się na mnie zza ramienia i rzekł:
- To już moja decyzja.
Dobrze wiedziałem, że nic nie zrobiła. Co było najgorsze, tylko ja wiedziałam o tym, że tata kocha wilcze skóry. Wiedziałem o tym tylko ja. Gdybym o tym komuś powiedział, nie byłoby już tu mnie. Jest on zdolny do wszystkiego. Kilka dni później ojciec zamordował kolejnego poddanego. Nie wytrzymałem już tego! Pobiegłem jak najszybciej do świątyni, gdzie mieściły się posągi rodziców. Zrzuciłem rzeźbę alfy, która była robiona przez ponad pięćdziesiąt lat. Tata okropnie się zdenerwował i chciał mnie oszpecić przecinając moją twarz pazurami. Na szczęście została po tym tylko jedna blizna przechodząca przez lewe oko. Oj, zapamiętam sobie to na całe życie.
Za dwa miesiące zorganizowałem z kilkoma szczeniakami bunt przeciwko mordom przez ojca. Namówiłem do tego siostrę. Okazała się fałszywą, gdyż wydała mnie matce, która powiedziała o tym alfie. Przez to zostałem wygnany, a reszta spiskowców została dana do Jaskini Męki Grzesznej. Szkoda mi ich było. Bardzo ich lubiłem. Przekraczając bramę, która otwierała się tylko pod wpływem wyczuwalnej magii danej rasy. Wypuściłem z oczu kilka łez, które natychmiast zamarzły. Dla nich. Pobiegłem zupełnie w innym kierunku niż w którym zamierzałem w przeszłości.
Szedłem tak przez tydzień, wygłodniałem, lecz nagle poczułem ciepły podmuch wiatru. Ciągle towarzyszyła mi samotność, lecz nie chciałem do nich powracać. Pobiegłem jeszcze przez kolejny tydzień na przód aż w końcu natrafiłem na nie lądolód, lecz zwykły ląd. Nadal pokryty śniegiem, lecz miał pod pierzyną ziemię. Pierwszy raz widziałem drzewa. Miały ciekawe kształty. W końcu miałem możliwość upolowania czegoś innego niż zając polarny lub jakieś inne zwierzątka. Zatrzymałem się tam na trzy dni, lecz później wyruszyłem dalej. Powoli kończyły się śniegi i szedłem po mokrej trawie. Była ona cudowna. W końcu czułem coś innego niż lód. Zobaczyłem w oddali jakiegoś wilka, lecz nie wyglądał on na przyjaźnie nastawionego. Niedaleko niego znajdowała się najwyraźniej jakaś wataha, bo stado wilków chodziło sobie nieco dalej. Ominąłem tamte tereny i przeszedłem dalej.
W kolejnym tygodniu natrafiłem na kilka innych watah, do których nie chcieli mnie przyjąć. Jacyś rasiści. W końcu spróbowałem jeszcze raz. Nawet nie wiedząc że to już teren watahy, szedłem nadal do grupki wilków. Gdy mnie spostrzegły, to jeden z nich do mnie podszedł.
- Ktoś ty, szczeniaku? - spytał jakiś basior.
- Jestem Winteren i poszukuję watahy, w której chciałbym spędzić resztę mego życia. - odpowiedziałem stanowczo, niczym dorosły wilk.
- To ile ty masz lat? - spytała zaciekawiona wilczyca, która miała prześliczny kolor futerka.
Normalnie się w niej zabujałem. 
- Ponad dwa lata. - rzekłem, patrząc jej w oczy. Ich kształt i kolor przyciągał mnie niczym głodny wilk do pożywienia. Stałem w bezruchu przez kilka chwil wpatrzony w nią z uśmieszkiem na pysku. Popatrzyła się na mnie przekręcając łepek.
- Dobrze się czujesz? - odparła.
Pokiwałem głową po czym ponownie spytałem się o dołączenie. Basior powiedział, że mógłbym, ale najpierw muszę przejść okres próbny. Chętnie wyraziłem na to zgodę. Wilk poszedł z tą wiadomością do Alfy, zaś ja zagadałem do czarno-różowego wilczka.

<Monne, mogłabyś wymyśleć dalszy ciąg wydarzeń? ;P>
 
Uwagi: Tytuł nie był zapisany do końca prawidłowo. Wiek wilków liczy się inaczej, więc nie wiem, czy w takim wypadku postarzenie ich aż do 90 lat czy 60 było celowe (wówczas musieliby być wiecznie młodzi lub długowieczni, albo co). Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie. Nie "szłem", tylko "szedłem" - zapamiętaj, że w środku w formie męskiej powinno się znajdować "d", bo "szłem" to niepoprawne połączenie słów "szedłem" i "szłam". W formularzu piszesz, iż posąg był budowany przez 70 lat, kiedy tu jest mowa o 50. Dziel op. na akapity, taką ścianę tekstu zwyczajnie źle się czyta. Zbyt często używasz spójnika "lecz" (poza tym przed nim stawia się przecinek). Spróbuj znaleźć jakieś synonimy. Skąd Wii wiedział, że drzewa to drzewa, skoro nigdy ich nie widział?