Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 27 sierpnia 2016

Od Sierry "Watson, mamy problem! Cały świat się wali!" cz. 7 (cd. Kai)

Ułożyłam swój pysk bezwiednie na miękkiej, czarnej poduszce, zdobytej w świecie ludzi. Kai? Kai, owszem, był na swój sposób sympatyczny, ale mimo wszystko czułam dyskomfort, jeżeli chodziło o długie przebywanie z nim sam na sam. Poza tym, trudno jest czuć się swobodnie, kiedy znasz kogoś od niecałego dnia, a już musisz komuś ratować życie czy też zdrowie. Zamknęłam oczy, oddzielając się od błyszczących w ciemności, kolorowych kryształów, z których zbudowana była posadzka jaskini. Poczułam się, jakby ktoś nałożył mi worek na głowę w momencie zaśnięcia. Możliwe, że to właśnie dlatego mój sen był tak… Specyficzny.
Biegnę. Nawet nie wiem dlaczego, ale biegnę. Nie wiem też czemu akurat tu, ale pędzę zasapana przez las. Przez korony drzew nie prześwituje nawet fragment światła księżyca, a ja czuję się pozbawiona swoich umiejętności i nie widzę przez ciemność. Słyszę za sobą głosy, po czym sapanie i wystrzały. Spoglądam na swoje nogi, mając nadzieję, że nic mi się z nimi nie stało, ale widzę ciało sarny… Tylko dlaczego? Parskam z przerażeniem i pędzę dalej, bo już wiem, że to na mnie polują. Albo na jakiegoś mojego pobratymca, choć nigdzie nie słyszałam nawet najmniejszego sygnału, że tu jest. Nogi się pode mną uginają, ale pędzę przed siebie. Widzę tylko pustkę, a za sobą słyszę coraz głośniejszy tupot stóp. Słyszę krzyk, głośny huk, po czym moją klatkę piersiową przeszywa niewyobrażalny ból. Padam na kolana, i pozwalam się pochłonąć nocy.
Wystrzeliłam z niszy będącej moim łóżkiem jak strzała. Czułam, że jest mi gorąco, instynkt wrzeszczał, żebym uciekała. Dyszałam ciężko, jakbym przed chwilą przebiegła maraton, a miałam wrażenie, jakby ktoś mi wlał galaretki do łap. Przewróciłam się na bok i zaskomlałam cicho. Patrzyłam w milczeniu na wijące się wzory na podłodze we wszystkich kolorach świata, dopóki nie zapadłam w płytką drzemkę.
Kiedy tylko udało mi się podnieść, wyszłam z jaskini. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że jest noc – widać koszmar obudził mnie wcześnie. Potruchtałam do wodospadu, pod którym się opłukałam i, szczerze mówiąc, chyba starałam się tym lodowatym strumieniem zmyć z siebie wspomnienie ucieczki we śnie. Kiedy tylko zaczęłam marznąć, wyszłam spod „prysznica” i otrzepałam się. Moje futro nastroszyło się niczym szczotka do butelek (używana swoją drogą przez ludzi), ale uznałam, że przeczeszę tylko pazurami grzywkę.
W moje nozdrza uderzył raptownie zapach lekki, przyjemny, ewidentnie należący do wadery – pierwszy raz czułam go na tym terenie, pewnie ktoś obcy. Wraz z tą wonią mieszała mi się inna, lepiej znana, ale jej akcent był za słaby, abym mogła ją rozpoznać. Wiedziona ciekawością, powoli ruszyłam za tropami pozostawionymi przez wilki. Nie minęło wiele czasu, nim usłyszałam czyjś śpiew. Brzmiał tak pięknie na tle lasu… W tym momencie poczułam zbliżającą się woń, tym razem była to ciężka woń basiora. Wsunęłam się w krzaki otaczające polankę, do której dotarłam – na jej środku siedziała niewielka, czarno–czerwona wadera. To ona śpiewała…
Kai! To jego zapach towarzyszył zapachowi śpiewaczki!
Odwróciłam gwałtownie pysk, i tuż obok siebie ujrzałam Kai’a, który siedział i wpatrywał się w wilczycę.
W nagłym przypływie złośliwości, wysunęłam nieco pysk i nadepnęłam na gałązkę, która pękła z suchym trzaskiem. Obserwowana przestała śpiewać, zerknęła z przestrachem w stronę basiora i uciekła z naszego pola widzenia. Wzrok Kai’a natrafił na mój pysk, wyszczerzony w grymasie złośliwego uśmiechu.
– Sierra, co ty tu robisz? – wzrok basiora nie zapowiadał niczego dobrego, ale ja rzekłam miękko:
– O to samo mogłabym spytać ciebie. – zachichotałam złośliwie. Spoważniałam jednak i dodałam – Co basior może robić w środku nocy podczas podglądania wader, które raczej nie są jego znajomymi? – zerknęłam na niego z ukosa, oczekując odpowiedzi.
– Nie twój interes, kobieto. – syknął, wyraźnie zirytowany i zakłopotany.
Zacmokałam z niezadowoleniem.
– Nie uważam, aby to było normalne. – wywróciłam oczami. – No, ale jak tam chcesz.
Odwróciłam się i już miałam iść do swojej jaskini, kiedy powiedziałam jeszcze:
– Jeżeli uznasz za stosowne porozmawiać ze mną o tym, co ty do jasnej ciasnej tutaj odwalałeś, przyjdź do mnie. Aha, i w innym przypadku nawet się do mnie nie zbliżaj.
Może i była to częściowo moja fanaberia, ale robienie czegoś takiego nie wróży niczego dobrego.

<Kai? Nie wiem, co Sierra mogła powiedzieć. Jest zazdrosna, ale raczej nie mogła tego powiedzieć ;-;>

Uwagi: Gdy piszesz o kolorach, nie stawiaj między myślnikiem a tekstem Spacji (np. czarno-czerwona).