Po raz kolejny udało nam się Was nabrać. Szczególne pozdrowienia dla Lind. :D
Żeby nie zaśmiecać strony głównej wszystkie opowiadania (oczywiście niekanoniczne! Wszyscy przeżyli, mają się dobrze, a to nigdy się nie wydarzyło) zostaną przerzucone tutaj, żeby zostało dla potomnych i żeby może ktoś się pośmiał. Za każde opowiadanie zostaje właścicielom postaci przydzielone po 5 pkt., aby mógł je oddać dowolnie wybranym przez siebie jego postaciom (choćby z uwagi na to, że przykładowo Astrid czy Yuki już nie otrzymują punktów).
Dzięki za świetną zabawę!
Cz. 1, Yuki
Coś się zmieniło. Co? Nie byłam pewna aż do samego końca. Urwał mi się film, a ocknęłam się dopiero stojąc nad zakrwawionymi zwłokami. Czyimi? Nie umiałam rozpoznać. To chyba jakiś wilk z Watahy Czarnego Kruka. Uświadomiłam sobie, że coś ciążyło w moich ludzkich rękach. Zerknęłam co to takiego.
Piła mechaniczna. Skąd wiedziałam jak to się nazywa? Nie miałam bladego pojęcia. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek Joel mi o tym wspominał.
Wycofałam się od zwłok o kilka kroków. Obiecywałam sobie już tego nigdy nie robić. Dlaczego teraz złamałam obietnicę nałożoną przeze mnie na samą siebie? Co ważniejsze - dlaczego nawet tego nie pamiętam? Nie czułam wyrzutów sumienia. Chyba mnie ponownie znienawidzą. Obawiałam się chyba tylko wygnania i zerwania kontaktu z Joelem. Nie mogłam do tego dopuścić.
Odwróciłam się i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ktoś za mną stoi.
Cz. 2, Lind
Ściskając książki w ludzkich dłoniach, brnęłam przez przerośnięte chwasty. Coraz lepiej sobie radziłam z tą dziwaczną formą i obsługą długich nóg. Jednakże to chodzenie na tylko dwóch kończynach szybko mnie męczyło, więc wyjątkowo postanowiłam spróbować skrócić sobie drogę do jaskiń.
Przypadek. Wystarczyła jedna decyzja, bym nie zobaczyła tego, co czekało mnie na polanie.
Napotkałam tam jakąś kobietę o kruczoczarnych włosach. Stała odwrócona do mnie tyłem. Z początku chciałam spytać ją o imię, lecz po wykonaniu dwóch kroków naprzód, zamarłam. Dopiero wtedy dostrzegłam leżącego przed nią trupa. Był to wilk... Zdałam sobie sprawę, że widziałam tego samca na polowaniu, był jednym z atakujących. Więc należał do watahy. Należał, zanim... został... rozszarpany.
Kobieta schyliła nieco głowę, by spojrzeć na zwłoki, potem na dziwną skrzynię, którą trzymała. Po chwili zaczęła się wycofywać. Tymczasem ja nadal stałam tuż za nią. Miałam wielką ochotę uciec jak najdalej stąd, lecz moje dwie tyczkowate nogi odmówiły posłuszeństwa. Zupełnie jakby nagle przyrosły do ziemi. Wtem umazana krwią kobieta odwróciła się. Spojrzała mi prosto w oczy. Gdybym była wilkiem, przyjęłabym pozycję obronną, ale nadal pozostawałam w formie ludzkiej. Jak wygląda pozycja obronna człowieka?!
Książki wyślizgnęły mi się z dłoni. Cokolwiek ta wariatka teraz zrobi... nie pozwolę się zarżnąć bez walki. Coś wymyślę. Coś wymyślę...
Niestety zmiana zwrotna nie wchodziła w grę. Jeśli spróbuję wrócić do mojej prawidłowej formy, przez pierwsze minuty będę skołowana, obolała i prawie zupełnie bezbronna. Z pewnością nie miałam tyle czasu.
Cz. 3, Cess
W wyniku znudzenia, wiążącego się z ciągłym przesiadywaniem w jaskini, postanowiłam przejść się na spacer, od razu gdy przestanie lać. Wychodząc z jaskini skierowałam się szybko w stronę polany. Byłam pewna, że jeśli ktoś mnie zobaczy, będę miała kłopoty. Chciałam uniknąć kontaktu z jakimkolwiek wilkiem. Po prostu szłam rozprostować swoje kości i poćwiczyć panowanie nad wodą, ponieważ większe pole do popisu miałam właśnie na otwartej przestrzeni. Ciasna jaskinia nie była najlepszym miejscem dla pobudzonego wilka.
Jednak ktoś mnie uprzedził. W docelowym miejscu znajdowały się dwie, dziwne postacie stojące na tylnych łapach. Byli to ludzie. Te kreatury bez sierści stały wpatrzone w siebie, nie zwracając chwilowo uwagi, na wszystko to, co działo się dookoła. Wykorzystałam ten fakt i zbliżyłam się do nich. Poczułam metaliczny zapach krwi, a widok jaki zastałam zmroził mnie. Przed owymi osobami leżał martwy, rozszarpany wilk.
Zaczęłam warczeć. Nie mogłam pozwolić, by ludzie zaczęli mordować wilki z naszej watahy. Nas. Szczególnie w tak brutalny sposób. Narzędziem, które w łapach trzymał jeden z nich.
Istoty spojrzały się na mnie zdziwione, lecz nie ujrzałam przerażenia w ich oczach. Zaniepokoiło mnie to, lecz nie ucichłam. Nie miałam takiego zamiaru. Byłam gotowa w każdym momencie bronić się przed nimi. Bronić swoich przyjaciół. Z pewnością dałabym radę tej dwójce.
Cz. 4, Hitam
Pioruny zaczęły groźnie trzaskać z nieba. Wybiegłem z jaskini, mając jakieś dziwne i niezbyt dobre przeczucia. Zrobiłem to tak gwałtownie, że omal nie spadłem z urwiska, co zmusiło mnie do spojrzenia w dół, na polanę, na której... leżały zakrwawione zwłoki. Nad nimi czaiła się Yuki z piłą mechaniczną w rękach. Wiedziałem jak wygląda w formie ludzkiej chyba tylko dlatego, że już wcześniej mi ją przedstawiono w tej postaci. Czując narastający gniew rzuciłem się w dół i rozłożyłem skrzydła. Zataczając koła w powietrzu niczym sęp, powoli zbliżałem się do celu.
Lądowanie było gładkie, co wcale nie oznacza, że jednocześnie spokojne.
- Precz! Nie pozwolę na mordowanie niewinnych wilków z naszej watahy! - ryknąłem, a kobieta przeniosła wzrok to na mnie, to na Cess, która musiała się tu pojawić również przed chwilą. Wtedy szarpnięta nagłymi drgawkami została zmuszona do wywrócenia oczami, nachylenia się i w chaotyczny sposób poruszania palcami. Napiąłem mięśnie, nie wiedząc czego mam się spodziewać. Zaraz potem wrzasnęła nie swoim głosem:
- WYNOŚCIE SIĘ Z MOJEGO DOMU! TO MÓJ TEREN!
Cz. 5, Cess
Gdy zjawił się Hitam, wszystko potoczyło się dziwnie. Osoba z zakrwawionym, zapewne ostrym przedmiotem krzyknęła agresywnie:
- WYNOŚCIE SIĘ Z MOJEGO DOMU! TO MÓJ TEREN!
Odskoczyłam, trącając drugiego człowieka, który był tak samo zdezorientowany jak ja. Nie budził on we mnie takiego przerażenia, jak w tej chwili ten z czarnymi włosami. Zdziwił mnie też fakt, że zrozumiałam te słowa, choć z ludźmi mam styczność po raz pierwszy. Niepewnie spojrzałam na Hitama, oczekując wyjaśnień, choć i tak domyślałam się, że on też nie ma pojęcia. Czy ludzie zawsze się tak zachowują, czy to czysty przypadek?
- To Yuko! - krzyknął po chwili, widząc moje zakłopotanie. Otworzyłam szerzej oczy. W życiu nie przypuszczałabym, że to ona. Nie wiedziałam nawet, że potrafi zmieniać się w człowieka. Nie bardzo wiedziałam, co teraz zrobić. W końcu jak mamy powstrzymać wściekłą waderę w amoku, szczególnie, że prawdopodobnie nic, ale to nic nie pamiętała. Nie poznała naszych pysków, a polane uznała jako swój dom. Czy wariactwo to skutek uboczny przemiany? A może napiła się niebieskiej wody? Skąd w ogóle wzięła ludzką broń?! Już moje tornado było mniej śmiercionośne…
Cz. 6, Asgrim
Tamten dzień miał być zwyczajny. Obudziłem się jak zwykle we własnej jaskini, jednak obok mnie nie było mojej partnerki. Zaniepokojony wstałem i otrzepałem się. Rozejrzałem się po jaskini, jednak ta była pusta. Wszystkie moje rzeczy stały zebrane w jednym miejscu.
Zmrużyłem oczy i podszedłem do nich. Wtedy usłyszałem czyjeś kroki. Odskoczyłem i zobaczyłem, że do groty wchodzą dwie kobiety. Trzymały się za dłonie.
- To koniec - powiedziała niższa. Nagle rozpoznałem w niej moją partnerkę, która miała na imię Torance. Z nią była nasza przyjaciółka Edel.
- Co? Jak to koniec? - spytałem.
- Zrywam z tobą. Zdradzałam cię z Edel i postanowiłam w końcu zakończyć ten bezsensowny związek. Zabierz swoje rzeczy i nie wracaj - uśmiechnęła się słodko.
- Nie chcemy cię widzieć - dodała E. Jej twarz była wygięta w wesołym uśmiechu.
Cały świat zawalił mi się na głowę. Pochwyciłem mój miecz świetlny i zamieniwszy się w człowieka zacząłem nim machać na wszystkie strony. Wadery się mnie wystraszyły i uciekły. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, też wyszedłem.
Na pewnej polanie zauważyłem sylwetki dwóch kobiet (ale nie Edel i Tori, bo je spotkałem wcześniej jak się całowały w krzakach) i dwóch wilków. Jedna dziewczyna była bardzo wysoka i miała piłę mechaniczną. Reszta wydawała się być przerażona. Postanowiłem, że z nimi porozmawiam, bo nie miałem przyjaciół i powinienem zdobyć jakichś nowych.
- Hej. Co u was? - spytałem, od niechcenia machając moim mieczem.
- MILCZ I ODEJDŹ Z MOICH TERENÓW - odpowiedziała mi Yuki.
Poczułem się urażony, więc rzuciłem się na nią i spróbowałem przeciąć jej piłę moim super mieczem. Nie udało mi się. Jej piła była niezniszczalna.
Głośny warkot zwiastował, że ją włączyła. Odskoczyłem, obawiając się najgorszego.
- Zróbcie coś! - zawołałem, chowając się za Cess.
Cz. 7, Suzanna
To co odkryłam rano sprawiło, że nie mogłam się bardzo długo otrząsnąć z szoku. Tylko chodziłam w kółko i spełniałam "na odwal" swoje codzienne obowiązki. Stale myślałam tylko o jednym - gdzie podział się Hitam? Nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Bywał w tylu nietypowych miejscach i sytuacjach, że sama czasem się dziwiłam, jak do tego doszło. Na przykład wtedy kiedy zaklinował się między gałęziami. Albo wtedy, kiedy zobaczyłam go zakopanego aż po samą brodę w ziemi. Lub wtedy, kiedy służył za most jakimś wilkom. Czasem naprawdę uważałam, że bywa ZBYT miły i ZBYT wyrozumiały.
Tym razem jednak zastałam go w towarzystwie kilku wader i Asgrima, który próbował przekroić mieczem świetlnym piłę łańcuchową Yuko. Przyspieszyłam kroku, który zmienił się w galop w momencie, gdy rozpoczęła się walka. Asgrim wymachiwał swoim mieczem, ale na niewiele się to zdawało. Piła łańcuchowa była niezniszczalna i najwyraźniej tak samo lekka i poręczna jak jego broń. Lind tylko skakała w jedną i drugą stronę, jednocześnie głośno piszcząc, a na końcu, po obcięciu jej końcówki ogona, całkiem zbiegła. Cess na początku próbowała kłapnąć zębami i przegryźć piłę, ale kiedy niemal trafiła pyskiem w miecz świetlny zrezygnowała z tego pomysłu i się wycofała.
To wszystko mnie jednak kompletnie nie interesowało.
- Hitam! Już wiem czemu nie możemy mieć dzieci! Czytałam taką książkę i wychodzi na to, że jestem chłopcem!
Wszyscy zebrani zastygli w bezruchu, wbijając we mnie spojrzenie.
- Czyli... czyli ja jestem dziewczynką? - zapytał z przerażeniem Hitam.
- Na to wygląda - odparłam z podobnym strachem. Yuko strzeliła soczystego facepalma.
Cz. 8, Astrid
Obudziłam się, czując na sobie ciepłe promienie słoneczne. Gdy tylko otworzyłam oczy, zauważyłam, że przede mną stoi jakaś postać. Początkowo nie mogłam jej rozpoznać, jednak po chwili wspomnienia wróciły.
Przede mną stała Vestar.
- Co się stało? - spytałam.
- Wskrzesiłam cię - odpowiedziała z typową dla niej kamienną miną.
- Jak to wskrzesiłaś? Przecież ja tylko spałam!
Nic z tego nie rozumiałam.
- Tak, spałaś przez trzy lata - wywróciła oczami moja siostra. - Umarłaś, a ja znalazłam twoje zwłoki. Nauczyłam się ożywiać i tak właśnie żyjesz. Możesz w końcu wrócić do domu. Jesteś zdrowa.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak to byłam martwa przez taki długi czas? To było niemożliwe! A jednak coś kazało mi wierzyć słowom wilczycy.
Przytuliłam ją mocno i podziękowałam jej. Z moich oczu płynęły łzy. Vestar też się popłakała, ale udawała, że wcale ją nie obchodziłam. Typowe.
Roześmiałam się i pobiegłam do domu, do mojej watahy i - przede wszystkim - do mojej rodziny.
Tereny wyglądały inaczej. Rośliny były wielkie, ziemie zdawały się błyszczeć. Wszystko było dziwne.
Od razu wbiegłam do jaskini, którą zamieszkiwał mój partner. Szczęśliwie w środku była też Navri (która wyrosła na piękną, białą wilczycę).
- Wróciłam! - obwieściłam, jakby któreś z nich nie zauważyło.
- Mamo?
- As?
Powiedzieli równocześnie i mocno mnie przytulili, przez co się wzruszyłam. Tak bardzo za nimi tęskniłam!
- Navri, muszę ci coś powiedzieć - rzekłam, gdy mnie puścili - Jesteś córką listonosza.
- Co?! - zawołał Dante - Zdradziłaś mnie?!
Uderzyłam łapą o swój pysk.
- Dante, zepsułeś żart. TY jesteś listonoszem - powiedziałam, wywracając oczami.
- A no tak, faktycznie. Przepraszam. Navri, jesteś córką listonosza.
- Co!?
- No.
Nie odpowiedziała od razu. Gdy w końcu się odezwała jej głos był obojętny. Widocznie jej to nie obchodziło. Szkoda.
- Aha, ok. Muszę już iść, bo zaraz zacznie się moja rand... spotkanie biznesowe. Pa.
I wyszła. Stwierdziłam, że nie ma co czekać i pocałowałam mocno mojego partnera. Odpowiedział mi tym samym.
- Tęskniłam - wyszeptałam wprost do jego ucha.
- Ja też - odpowiedział.
Postanowiliśmy wyjść na spacer i wtedy zobaczyliśmy jak kilkoro ludzi i wilków naparzało się na polanie.
- Cześć! Jestem As! - zawołałam, nie zważając, że rozmawiali i walczyli. Wilki odwróciły się w naszą stronę.
- Hej, piękna. Przykro mi to mówić, ale nie możesz być As, bo ja jestem As - odpowiedział jakiś wilk, którego futro przypominało kolorem cynamon. Lubiłam cynamon.
- Mhm - mruknęłam - Mam chłopaka. Cześć - powiedziałam i odeszłam kawałek dalej. Dante podążył za mną.
Usiedliśmy i udawaliśmy, że oglądamy rozgrywające się przed nami sceny. W rzeczywistości się jednak mizialiśmy.
Cz. 9, Kai
Słyszałem jakieś wrzaski dobiegające z dołu. Jako prawdziwy, rodowity Amerykaniec postanowiłem wydobyć karabin spod kamiennej poduchy i ruszyć na pogoń za nieznośną młodzieżą niszczącą moje pole. Założyłem swoją starą farmerską czapeczkę, włożyłem źdźbło trawy do ust i dopiero to aktywowało moją magiczną przemianę (niczym Sailor Moon, wiecie) do formy ludzkiej. Oczywiście w zniszczonej flanelowej koszuli, brudnych ogrodniczkach i jakichś bliżej nieokreślonych buciorach ubrudzonych obornikiem.
W takim outficie wyruszyłem na bój. Strzeliłem kilka razy z góry, choć wiedziałem, że nie trafię. Nie chciało mi się biec na dół, więc się teleportowałem, choć tego nie umiem. O dziwo pociski teleportowały się razem ze mną, chwilowo zatrzymując się w powietrzu, zupełnie jak robił to Neo w Matrixie. Wtedy ruszyły dalej i przestrzeliły w kilku miejscach Yuko. To zapewniło ciszę na moim polu, ale i tak nie było mi dość. Nakierowałem strzelbę na cudaczną rekino-wilczycę.
- Wynocha się z mojej ziemi!
Cz. 10, Cess
Kolejna dwunożna kreatura pojawiła się na polanie. Wycelowała z czegoś długiego we mnie i krzyknęła, abym się wynosiła.
- Ta przemiana wam szkody, szczury bez sierści! - zakrzyknęłam, ruszając w stronę starszego osobnika ludzkiego gatunku. Jednym szybkim susem zwinęłam z jego łba czapkę i zaczęłam uciekać z nią w zębach. Starałam unikać się świecidełka Asa oraz tego, co Yuko miała w łapach.
Wkurzyłam się i polałam na wszystkich niebieską wodą, i zrobiłam takie jakby Water Party. W tle zaczęła lecieć muzyczka. Alfy wymyślały imiona dzieci, które nie mogą się narodzić, a jakaś para miziała się w oddali ( o co Hitam i Suzanna byli zazdrośni ).
Założyłam śmieszną czapkę i zaczęłam śpiewać w zupełnie innym języku, którego nasłuchałam się na wschodzie.
- люблю колбаса молоко шапка a сыр - był to słowotok zupełnie nie mający sensu.
Cz. 11, Suzanna
Fala wody sprawiła, że nie tylko gdzieś wymiotło zwłoki Yuki i czyjeś ciało, ale i również mojego ukochanego... czy raczej ukochaną. Krzyknęłam zrozpaczona, machając moimi tiny łapkami, choć na niewiele się to zdało. Ledwie kątem oka zobaczyłam, że proch w strzelbie Kai'ego się zamoczył, dzięki czemu nie może już strzelać. Skupiłam się na poszukiwaniach Hitama. Zaczęłam biegać w tą i z powrotem, wykrzykując jego imię. W pewnej chwili odważyłam się nawet podbiec do Dante i jakiejś niebieskiej wadery mu towarzyszącej, ale nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Byli zbyt zajęci zjadaniem siebie nawzajem. Nawet nagły zalew wody nie zrobił na nich wrażenia.
Po raz kolejny się rozejrzałam i dopiero wówczas wypatrzyłam nieruchomą sylwetkę Hitama. Zdesperowana podbiegłam i po raz kolejny krzyknęłam jego imię, choć to bez sensu. Niczym bohaterowie w anime. Zrobiłam tak jeszcze z 10 razy dla lepszego wrażenia, a dopiero później zaczęłam opłakiwać jego śmierć.
- Pewnie przejadł się soku z gumijagód - oświadczył Kai opierając się na swojej strzelbie.