Styczeń 2020
Od
dołączenia do watahy nie czułem się już samotny. Jedynie co musiałem
zrobić, to być na okresie próbnym. Najwyraźniej każdy wilk musiał taki
przechodzić. Nie miałem swojej jaskini, brakowało ich w tej watasze.
Poszedłem
na teren, gdzie występowały ryby. Był to nie zbyt wysoki oraz nie
szeroki wodospad, który wpadał do nieco większego jeziora. Naokoło była
przymarznięta, wysoka trawa, która wyglądała niczym odwrócone sopelki.
Porozglądałem się dookoła wypatrując kogoś lub czegoś. Była tam zupełna
pustka. Jedynie towarzyszyły mi drzewa. Jedynie jedno z nich było
porośnięte w białe sopelki. Podszedłem do niego szybszym krokiem i
polizałem je. Były dobre, lecz nie była to sama zamarznięta woda, tak
jak na jeziorze, lecz coś zielonkawego. Nadgryzłem to. Było smaczne, ale
sam nie wiedziałem co to mogło być. Po chwili zaprzestałem kosztowania
tego, ponieważ mogło by mi to zaszkodzić.
Obracając głowę w stronę
zbiornika wodnego, zauważyłem kogoś. Podniosłem jedną łapę do góry, żeby
komuś pomachać, ale cofnąłem ją. Zakręciło mi się trochę w głowie, ale
po chwili się opamiętałem. Na lodzie pojawiło się coś nowego.
Poskradałem się do tego i powoli zaciekawiony czytałem z kształtów,
które właśnie się tam utworzyły. Nie były to byle jakie litery, lecz
runy pisane w języku mojego pochodzenia. Były tam też obrazki wyryte w
lodzie. Nie były one pisane przez wilka mojej rasy, ponieważ wtedy
oddawały by z siebie lekkie, fioletowe światło. Sam do końca nie mogłem
dać sobie rady z ich rozczytaniem, gdyż przed ucieczką dopiero zacząłem
się ich uczyć. Jedynym ratunkiem zostały ilustracje. Przedstawiały one
jakieś stworzenia, nie wiem, co to mogło być. Były najprawdopodobniej
schylone, schylone nad wilkami. Przestraszyłem się tego wyobrażając
sobie ogromne potwory atakujące wilki. Ze znaków zrozumiałem tylko słowo
"ludzie" i "wilki". Uświadomiłem sobie też to, że ktoś poznał to pismo i
go używa, ktoś kto nie jest mojej rasy, ktoś kto chce nas ostrzec lub
przynajmniej mnie. Położyłem na runy łapę i "domroziłem" to a następnie
wyjąłem z lodowatej wody i zniszczyłem. Odpryski odbiły się od
powierzchni wody odstraszając ryby. Przypomniało mi się właśnie wtedy,
że kilka naszych wilków głoduje, a jednego z nich już poznałem. Dlatego
poszedłem bliżej brzegu i próbowałem złapać. Udało mi się złapać dwie,
dlatego wyciągnąłem je dalej od powierzchni wody, żeby trzepocząc się,
znowu tam nie wpadły.
Zabiłem je, a następnie
wziąłem je do pyska za ogony i zacząłem iść. Zatrzymałem się, gdyż nie
wiedziałem, w którą stronę. Postanowiłem pójść na Szczenięcą Polanę.
Uwagi: Staraj się unikać ściany tekstu. Op. tak naprawdę nie powinny mieć tylko 3 akapitów (jak to czasem w szkole uczą), lecz znacznie więcej. Nie "poszłem", tylko "poszedłem"! Nie "przymarźnięta", tylko "przymarznięta". Porozglądałem się dookoła wypatrując kogoś lub coś. - prędzej "czegoś". Nie "te pismo", lecz "to pismo".