Listopad 2019r
Wpadłam do Wilczego Szpitala tuż za Shenem. Biegliśmy przez całą drogę, więc nic dziwnego, że teraz mieliśmy problem ze złapaniem oddechu. Lekarz, którego imienia nie potrafiłam zapamiętać, zmierzył nas obojętnym wzrokiem. Czując na sobie jego spojrzenie, czym prędzej skinęliśmy mu na przywitanie.
- My... My do Aoki... - wydyszałam. Basior wskazał łapą na jeden z kątów jaskini.
- Postarajcie się jej nie zamęczyć. Niedawno się obudziła.
- Jasne. Będziemy grzeczni – odparł Shen, a jego oczy zalśniły.
- Coś masz zamiar zrobić? - spytałam cicho.
Basior zmarszczył brwi zaskoczony. Jednak jego błyszczące oczy nadal budziły we mnie małe wątpliwości.
- Nie. Skąd ten pomysł?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, zanim przerwało nam głośne odchrząkniecie. Czym prędzej skierowaliśmy wzrok w stronę, z której się wydobyło i ujrzeliśmy Moone z niezadowoloną miną oraz Aoki, która mierzyła nas spojrzeniem spod zmrużonych powiek.
- Co tak długo? - odezwała się Moone.
Zmusiłam się, żeby na mój pysk wkradł się przepraszający uśmiech, co okazało się znacznie trudniejsze, niż myślałam. Jak przypuszczałam, było to spowodowane niedawno usłyszanymi rzeczami na temat moich koleżanek.
- Przepraszam – mruknęłam i spuściłam wzrok. Następnie popchnęłam lekko Shena, żeby podszedł. Czułam na sobie jego zdziwione spojrzenie, ale na szczęście nie skomentował mojego zachowania. Zamiast tego ruszył w stronę wader.
- Hm... Żyjesz? - spytał po chwili milczenia.
Aoki w odpowiedzi prychnęła i ostentacyjnie przewróciła oczami.
- Jak widać. Możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz? - jej głos był lodowaty, a oczy błyszczały groźnie. Na miejscu Shena podkuliłabym ogon, jednak samiec zamiast tego dzielnie odpowiadał spojrzeniem. Nie bał się jej, za co zaczęłam go w tej chwili podziwiać.
- Też zadaję sobie to pytanie – mruknął. Następnie odpowiedział samicy znacznie pewniejszym tonem – Chciałem zobaczyć, czy po upadku jakoś się zmieniłaś. Niestety, jesteś nadal tak głupia jak zawsze...
Wilczyca prychnęła z pogardą.
- Świetny tekst. Ile nad nim myślałeś?
Shen zmrużył groźnie oczy i nie odpowiedział. Bałam się, że zaraz rzuci się z kłami na rudą samicę. A to nie skończyłoby się dobrze.
- Uspokójcie się, proszę.
Wilki nie zareagowały na moje słowa. Aoki wydawała się nieco rozbawiona całą sytuacją, chociaż jak zwykle w towarzystwie skrzydlatego basiora była też zirytowana. Shen natomiast był już całkiem zdenerwowany. A Moone? Czarna samica przyglądała się wszystkiemu z zainteresowaniem. No dobra, może była tam jeszcze pogarda w stosunku do basiora.
- Pomyśleć, że zamierzałem cię przeprosić... - mruknął basior i wyszedł, kręcąc łbem z niedowierzaniem. Miałam ochotę za nim pobiec, ale powstrzymałam się ze względu na przyglądające mi się teraz wilczyce.
Porozmawiam z nim po tym wszystkim – postanowiłam.
- Nareszcie poszedł – westchnęła z ulgą Aoki – Czemu go przyprowadziłaś, Torance?
Wzdrygnęłam się, słysząc, jak wymówiła moje imię. Pomimo tego, że wielokrotnie mówiłam jej, jak nie lubiłam pełnej formy, wilczyca używała jedynie jej. Dodatkowo w tej chwili brzmiało ono jak obelga.
- Pomyślałam, że skoro też był przy twoim... - zaczęłam nieco niepewnym tonem - wypadku, to powinien przyjść się z tobą zobaczyć...
Moje przyjaciółki wymieniły ze sobą rozbawione spojrzenia.
- Tak? To bardzo... miłe - powiedziała Aokigahara. Jej głos wyraźnie zdradzał, że nie jest przekonana - Dlaczego zajęło ci to tyle czasu?
- Rozmawialiśmy - wzruszyłam ramionami. Szybko pożałowałam swoich słów, gdy wilczyce ponownie wymieniły spojrzenia - Oczywiście o tym, czy powinien cię odwiedzić - dodałam szybko. Nie było to zgodne z prawdą, ale kto by się tym przejmował?
Aoki pokiwała delikatnie łbem, jednak jej niebieskozielone oczy były zimne. Nie odniosła się jednak do moich słów i przeszła do bardziej ciekawego - przynajmniej jej zdaniem - tematu, czyli jej samej. Opowiadała nam o tym, jak się czuła, gdy spadła, że była co jakiś czas trochę świadoma i jak zajął się nią Alvarleg (okazało się, że właśnie tak miał na imię lekarz, który siedział teraz w drugim końcu jaskini i pochylał się nad jakimiś ziołami).
- Ten wypadek to wszystko wina tego pieprzonego pchlarza. Za kogo on się uważa? Powinien mnie za to przeprosić. Ba! Błagać o wybaczenie! - powiedziała w pewnym momencie samica.
- Właściwie to chciał cię przeprosić, ale ty nie mu na to nie pozwoliłaś... - wtrąciłam się, czego niemal od razu pożałowałam, gdy Aoki zwróciła na mnie swoje lodowate spojrzenie.
- Coś mówiłaś?
Skuliłam się przerażona. Aoki mogła być osłabiona i młodsza, ale była wilkiem. Zawsze będzie silniejsza od takiego kundla, jakim byłam ja.
- Nie, przepraszam...
Ruda samica uśmiechnęła się rozbawiona, a jej myśli od razu skierowały się w stronę jej samej i Shena.
- Za kogo on się uważa? Że niby jest fajny? - prychnęła z pogardą - Moje drogie, nie jest. Ten kretyn to największa padlina, jaką w życiu widziałam. Nie tknęłabym go łapą, ale okoliczności czasem do tego zmuszają...
Na pysku Aoki pojawił się szeroki uśmiech, na którego widok zrobiło mi się niedobrze.
Co ona chciała...?
- Moone, Torance, chcę pokazać temu psu, że ze mną się nie zadziera, a wy mi pomożecie.
- Hm... - mruknęłam, starając się nie myśleć o tym jak go nazwała - A może on nie jest taki zły?
- Oczywiście, że jest! Nie widzisz, co jej zrobił? - włączyła się Moone i wskazała łapą na Aokigaharę. Pokiwałam łbem, jednak nie dałam się tak łatwo.
- No tak, ale... Pomógł nam ją przenieść. Objął przewodnictwo. Gdyby nie on, Aoki najprawdopodobniej dalej tam leżała, bo my nie wiedziałybyśmy co zrobić...
- Twierdzisz, że ja nie potrafiłabym czegoś takiego zrobić? Że jestem głupsza od Shena?! - Moone zmrużyła gniewnie oczy - Może to my jesteśmy idiotkami bez jakichkolwiek przejawów inteligencji?!
Całkiem zszokowana przeniosłam wzrok na najmłodszą samicę. Patrzyła na moją sprzeczkę z czarną waderą z czystym rozbawieniem.
- C-co? Tego nie powiedziałam!
- Ale może tak myślisz, hm? Obserwowałam cię cały dzień. Widziałam jak na niego patrzysz. Może ci się spodobał, co?
- Moone, proszę... Jak możesz mnie o to posądzać? - czułam jak do moich oczu napływają łzy. Ta samica była dla mnie pewnym oparciem. Lubiłam ją za jej wieczny spokój, a teraz...? Teraz wszystko wyparowało i byłyśmy tylko my dwie, moje zmieszanie, jej wściekłość oraz zaciekawiona i rozbawiona Aoki.
- Skoro wolisz jego, nikt cię nie zatrzymuje. Możesz do niego pójść. Proszę. Tylko pamiętaj, że to kretyn i z nim nie da się przyjaźnić. Jeszcze wrócisz do nas z łzami w oczach i nie mów, że cię nie ostrzegałam.
- Moone, przestań - wtrąciła się Aoki. Obie podniosłyśmy na nią zdumiony wzrok. Żadna się nie spodziewała jej ingerencji - Torance nie miała tego na myśli.
Skrzydlata wadera prychnęła w odpowiedzi, jednak pod zimnym spojrzeniem Aoki zamilkła.
- Torance, czuję, że nie mówisz nam wszystkiego, więc chciałabym, żebyś założyła mój Naszyjnik Prawdy i wyznała kilka rzeczy.
Poczułam, jak wypełnia mnie strach. Co ona chciała mi zrobić?!
- Czy... Czy to konieczne?
Aokigara nie odpowiedziała, tylko zrzuciła z szyi gruby naszyjnik o niemożliwej do zliczenia ilością kryształków. Następnie skinęła łapą na Moone, która czym prędzej założyła go na mnie. Następnie odeszła, a na jej pysku widniał uśmiech, który nie zwiastował niczego dobrego.
- Dobrze, powiedz nam, o czym rozmawiałaś z Shenem.
Nie chciałam jej tego mówić, tak bardzo nie chciałam. Wiedziałam, że reakcja jej i Moone może być straszna, że może się to dla mnie źle skończyć, jednak jakaś część mnie czuła, że muszę powiedzieć prawdę. Tak, prawda to coś niesamowitego i idealnego. Nigdy nie można kłamać. Kłamstwa są tak bardzo fuj.
- O was.
Gdy tylko się odezwałam, poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Nie chciałam tego mówić! Głupi naszyjnik.
- O nas? - powtórzyła Aoki, marszcząc przy tym nos.
- Tak.
- Co dokładnie?
- Opowiadał mi o początkach waszej znajomości.
Wilczyce wymieniły spojrzenia. Ich pyski nie wyrażały żadnych emocji, co przeraziło mnie chyba najbardziej. Gdy ponownie zwróciły się w moją stronę, spuściłam wzrok. Nie chciałam na nie patrzeć. Nie teraz.
- Czy przedstawił nas w złym świetle? - spytała Aoki, a ja kiwnęłam powoli głową. Nie chciałam się więcej odzywać, a mowa ciała nie kolidowała z tym, co kazał mi mówić Naszyjnik Prawdy - Wierzysz mu?
- Ja... Chyba... Chyba tak.
Czułam na sobie dwa rozwścieczone spojrzenia. Napięłam mięśnie gotowa w każdej chwili do jakiejkolwiek obrony, gdyby wilczyce postanowiły mnie zaatakować.
- Wyjdź i nigdy nie wracaj, Torance - usłyszałam jak Aoki tamuje wściekłość. Jej głos był lodowaty i ostry bardziej niż kły.
- Ale... - zaczęłam, jednak nie dane było mi skończyć.
- Powiedziałam, że masz wyjść. Policzymy się, gdy będę zdrowa, zdrajczynio - wysyczała, a ja czym prędzej zsunęłam z siebie ten durny naszyjnik i uciekłam.
Słyszałam jeszcze głos Moone, która pytała, dlaczego nie zrobić mi coś na miejscu, od razu. Odpowiedź Aoki wywołała u mnie czyste przerażenie.
- Chcę się zemścić w odpowiedni sposób.
(Przepraszam za to, jak przedstawiłam Aoki. Nie miała wyjść na tak okrutną, ale nie umiem tego inaczej opisać :( Po prostu Tori odbiera wszystko wiele razy gorzej, bo się jej boi. I to bardzo :|)
Uwagi: Brak.