Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Od Sohary "Magia rodziny" cz. 8 (cd. Telleni)

- Telleni! Gdzie ty byłaś?! - wykrzyknęłam na powitanie. Kamień spadł mi z serca widząc ten jej mały, znajomy pyszczek.
- Ja... Um... Na drzewie.
- Przez ten cały czas?
- Tak...
- Uh... Już nigdy więcej nam się nie chowaj. - powiedziałam przytulając ją do siebie, jak prawdziwa matka mimo niewielkiej różnicy wieku. Nie byłam na nią zła, a nawet wręcz przeciwnie: cieszyłam się z tego jak nigdy, że jednak nic jej się nie stało, a nasze przypuszczenia o porwaniu okazało się, że nieprawdziwe. Wujek chyba stwierdził, że nic tu po nim i po prostu odszedł w swoim, własnym kierunku.
- Dlaczego chciałaś uciec? - zapytałam zmartwiona. Waderka wtuliła się w moje futro na piersi i dopiero po odczekaniu kilku chwil w końcu namyśliła się na wyjaśnienie sytuacji:
- Bo... Stwierdziłam, że nikt mnie nie polubi.
- Jasne, że cię polubi... Skąd ten pomysł? - do moich oczu napłynęły grube łzy, ale że Telleni miała pyszczek przytulony do mojej piersi, nie zauważyła tego. Głos też zaczął drżeć tak jak zmącona woda po wrzuceniu do niej kamyka.
- Każdy z was ma rodziców, a ja nie... Przyjaźnicie się wszyscy razem... A ja odstaję od grupy. Nikt się ze mną nie zaprzyjaźni i...
Przerwała w połowie zdania, bo na pyszczek spadła jej gorąca łza. Nie należała ona do niej, lecz do mnie. Skierowała główkę do góry i popatrzyła na mnie zdezorientowana. Zaczęłam szybko ocierać łapą oczy, ale napływały do nich kolejne i kolejne łzy tak, że dałam sobie w końcu spokój.
- Sohara?... - szepnęła. - Coś się stało?
- N-nic... Po prosu... Ja... Też nie mam rodziców. Dante też nie. - przytuliłam ją do siebie mocniej. - Mama popełniła samobójstwo, o ile wiesz co to znaczy.
- Wiem.
- A tata nas... Opuścił. Jego sercem zawładnął mrok i sam nie wie już co czyni. Zostawił nas, by nie skrzywdzić któregoś z przyjaciół nawet przez przypadek. Więc wiesz... Życie nie jest wcale aż takie różowe, jak by się początkowo wydawało. - wyjaśniłam ledwie dając radę wypowiadać coraz to kolejne słowa, bo żałosny szloch nie dawał mi mówić.
- Żołnierze nie płaczą, dasz radę, łzy niczego ci nie dadzą... - pocieszałam się w duchu, ale nie przynosiło to zamierzanych skutków, bo płacz tylko się nasilił.
- Lepiej wcale nie znać swoich rodziców i nie wiedzieć, co się z nimi stało, niż znać i mieć świadomość z tego, jak dobre wilki musiały odejść z tego świata... - powiedziałam.

<Telleni? Trochę smutne mi to opko wyszło...>

Od Telleni "Szczenięca przygoda" cz. 5 (cd. Wissy)

- Tam ktoś idzie... Wis szybko! W krzaki! - pobiegłam do krzaków, a Wissy za mną... no a jak inaczej by takie strachajło postąpiło? Wis wbiegła w samą porę, zza rogu wyszedł jakiś bachor ludzki razem ze swoją mamą... za nimi szedł tata, miał wielką straszną rzecz, nosił takie dwie... jedną w ręku a drugą w pasie
- Wissy...
- Co T-Tell?
- Wiesz co... my chyba musimy stąd uciekać - powiedziałam sparaliżowana
- Masz całkowitą racje
- Wis... choć za mną... - szepnęłam do wadery
Przeszłyśmy bezpiecznie... nagle na polanie coś zobaczyłam
- Ej Wissy! - ciągałam ją za futro - coś tam jest!
- N-nie w-w-wiem c-c-o i w-wole się n-nie dowiadywać - powiedziała Wis i chciała wracać ale podcięłam jej łapę, tak że straciła równowagę... ta następnie upadła na mnie i sturlałyśmy się z górki
- To jest różowe? - spytałam z niedowierzaniem - i jeszcze ładnie pachnie - po czym zaciągnęłam się zapachem do tej dziwnej rzeczy... była w jakimś dziwnym papierowym czymś... pazurem to otworzyłam i... no zjadłam... żułam to i poczułam truskawkę z miętą! Mięta to moje ulubione liście, a truskawka to ulubiony owoc... nakłoniłam Wissy żeby też spróbowała... bo dwóch godzinach w końcu mi się udało.... Wissy to zjadła, ja to nadmuchałam i zrobił mi się przed mordką wielki balon. Nagle Wis dotknęła go łapką, jednocześnie balon pękł i cała mordka mi się oblepiła w tej rzeczy... Wis śmiała się do rozpuku.

<Wissy?>

Od Shaylin "Pierwsze spotkanie" cz. 2 (cd. Norwegian)

Ten wilk szedł za mną cały czas, aż w końcu uległam.
- Chcesz coś ode mnie?
Zawstydzony odpowiedział:
- Przepraszam. Miałem nadzieję, że... powiesz mi... no tego... - plątał mu się język.
- Nie powinnam nic mówić... ah... jestem Shaylin - uśmiechnęłam się
Odwzajemnił uśmiech. Cieszę się że to nie jest duch. Znowu bym cierpiała. Chociaż cierpienie to już norma u mnie. Przedstawił się, że ma na imię NORWEGIAN.
- Jeśli nie chcesz, nie mów. A tak w ogóle co ty tu robiłaś?
Zawahałam się, bo co mu miałam powiedzieć?
- Po prostu jestem i wpadłam na ciebie.
Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, jakoś po prostu mam dziwne wrażenie że...
Czułam zapach... krwi, zgniłego ciała? Co? Moje nozdrza chyba zwariowały... dziwnie się poczułam... kręciło mi się w głowie... zemdlałam.
************
Obudził mnie dotyk łapy. Ach! Przecież Norwegian był tuż obok. Patrzył na mnie.
Odruchowo podniosłam się.
- Co się stało? - zapytał zmartwionym głosem
- Ach, nieważne. Nic, ja tak już mam... - posmutniałam kolejny już raz w swoim dziwnym życiu
Co? Myślałam, że on stał się człowiekiem. On stał się. Nikt jeszcze nigdy nie widział mnie istotą ludzką, więc ja też się przemieniłam. Takie dziwne uczucie... mieć nogi i ręce i w ogóle ciało. Patrzył na mnie tak, że aż się wzdrygnęłam. Puścił mi oczko. Miałam ochotę uderzyć go nawet nie wiem za co. Jednym palcem dotknął mojego policzka. Zdziwiłam się.
- Idealna... - zaśmiał się.

<Norwegian?>

Od Telleni "Zostaniesz moją siostrą?" cz.2 (cd. Astrid)

Kiedy As się oto spytała moje serce przestało bić i bez wahania padłam na ziemie... widziałam tam tylko duchy... dusze które nie zdołały spełnić tego co chciały przed śmiercią...
Biegłam i biegłam... kiedy zauważyłam rodziców i moją siostrę... obudziłam się... wokół mnie siedziała Astrid... Ice tam nie było bo poszła gdzieś daleko... powiedziałam dla As że chce się zastanowić...
***
Następnego dnia powiedziałam dla Astrid, że chce zostać jej siostrą... przy tym powiedziałam jej o tym śnie... lub nie śnie? Ja tam byłam i chodziłam... więc to była taka realna wizja... mówiłam o tym jak zauważyłam rodziców... o tym dlaczego zemdlałam...

<Astrid? sorry że krótko ale nie miałam pomysłu co napisać :P >

Od Kazumy "Warto było tutaj przyłazić?" cz.8 (cd. Midnight)

- A niech ją... - warknęłam. Mam dokoła siebie samych idiotów, którzy o siebie samych nie potrafią zadbać.
- Przeżyje? - zapytał z przerażeniem w oczach chłopak.
- Nie.
- Co?! Zrób coś! - wykrzyknął spanikowany.
- Po co? - zapytałam obojętnie wsiadając z powrotem na grzbiet smoka.
- Bo ona nie przeżyje!
- A co mnie to obchodzi? Jedna osoba mniej. Też mi różnica.
- Ale ona jest Alfą watahy... Nie może zostawić swoich na lodzie... Nie poradzą sobie. - załamał się. Popatrzyłam na niego z powagą.
- Alfą? Ona?
- Tak...
- Kiiyuko jak dobrze mniemam?
- Zgadza się. - rzekł niepewnie patrząc w moją stronę. Zsiadłam ze smoka. Szepnęłam mu na uchu w jego języku, że może już wracać. Leniwie gramolił się w stronę przepaści i rzucił się w dół, by następnie rozwinąć potężne skrzydła i poszybować wysoko w górę i zniknąć między chmurami. Podeszłam do różowowłosej.
- Grrr... Starsza a nie umie o siebie zadbać. - warknęłam.
- Coś mówiłaś? - zapytał chłopak.
- Nic.
Na me słowa nieznajomy odpowiedział milczeniem. Przykucnęłam przy nieprzytomnej i skupiając się na tyle, ile mogę skumulowałam całą energię w czubkach palców. Zajaśniały one bladym blaskiem. Przyłożyłam dłonie do czoła Kiiyuko i otworzyłam oczy. Zaczęła się krztusić i prędko usiadła wytrzeszczając oczy tak, że były wręcz wielkości filiżanek.
- Gdzie ja jestem? - zapytała z przerażeniem.
- W miejscu, gdzie nadejdzie dla ciebie zguba. - syknęłam. Kiiyuko popatrzyła w moją stronę. Najwyraźniej dopiero teraz zorientowała się, kogo ma obok siebie. Wstałam.
- A-Amzuka?! - wykrzyknęła. Zmarszczyłam nos z niezadowoleniem.
- Nieee... Skąd ci w ogóle to przyszło do głowy?
- Oh. Chyba cię z kimś pomyliłam. - odparła zmartwiona.
- Wstawać. Idziemy. Jeżeli chcecie sobie urządzać piknik, to nie tu. Jeżeli wam tyłki do ziemi przymarzły to trudno. - warknęłam rozdrażniona.
- Tsa... - mruknęła z niezadowoleniem dziewczyna wstając. Ruszyłam przed siebie.
- A gdzie tak właściwie nas prowadzisz? - zapytał nieufnie chłopak.
- Do takiego fajnego miejsca, w którym na pewno się zgubisz.
- Zaraz... Co?
- Jak wolisz zostać, to proszę bardzo. Jeżeli coś cię tu pożre to już nie będzie moja wina. - rzuciłam nie obracając się wcale nawet w jego stronę. Nie jest godzien mojej uwagi. Stał tam przez chwilę, ale w końcu nie wytrzymał i pobiegł w naszą stronę.
- Kiiyuko! Zaczekajcie! - krzyknął doganiając nas. Wiedziałam, że zaraz wróci. Wtem i mnie, i ich ogarnął nagły jasny blask, który oślepił i ich i mnie, bo nasze oczy już zdążyły przywyknąć do mroku.
- Co się stało? - mruknął basior, gdy wylądowaliśmy na łące. Byliśmy już w normalnym świecie.
- Midnight... Jesteśmy na terenie Watahy Magicznych Wilków. - odparła Kiiyuko patrząc zdezorientowana przed siebie.
- Zgadza się. - uśmiechnęłam się szeroko. - A teraz droga siostro przygarnij mnie do siebie, za taką milutką przysługę, jaką było przeteleportowanie was tutaj.
Popatrzyła na mnie z przerażeniem. Nasza cała trójka była znowu w formie wilczej.
- Amzuka?
- Nie. Teraz już nie. Mów mi Kazuma. Amzuki już nie ma. - syknęłam. - Przyjmiesz czy nie?
- Em... No... Dobrze. - wyjąkała. Najwidoczniej w moim towarzystwie nie była już taka odważna. Phi.
- A więc dobrze. Niech mnie nikt nie oprowadza. Dam radę sama. - rzekłam odchodząc w swoim kierunku. Kiiyuko w tym czasie oprowadzała tego Midnighta.

<Midnight? Jak nie masz pomysłów, to nie kończ.>

Od Kazumy "Love story" cz. 12 (cd. Rafael)

Leżeli na tym trawniku jak wykładzina i gapili się bezcelowo w niebo. Liczyli spadające gwiazdy. O Matko... Niedouczone dzieci nie wiedzą co to jest i cieszą się jak niemowlaki. Tarzali się po tej trawie jak świnie w błocie. Stałam sobie spokojnie w krzakach i patrzyłam, co oni tam wyczyniają.
- Słuchaj... jesteś piękną, mądrą i... kurczę aż brak mi słów.
...brzydka jak krowa. Gorszej w życiu nie widziałem. Wypala mi oczy. - dokończyłam za niego w myślach.
- Jesteś wspaniała! Twój uśmiech, twoje oczy...
...są tak okropne, że mam ochotę je wydrapać i powiesić sobie na ścianie jako ozdobę.
- ...to wszystko jest cudowne. Chciałbym móc widzieć ciebie taką już zawsze, a mówiąc zawsze...
...to mam na myśli to, że wziąłem ze sobą siekierę i zaraz skończysz swój marny żywot i będziemy mogli być razem już na zawsze. Twoje truchło będzie mi służyć jako dywanik w jaskini.
Wtedy wyciągnął jakiś naszyjnik. Tak się błyszczał, że o mało się nie porzygałam. Za dużo słodyczy na raz...
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał zamykając oczy.
Tsa... Wyszłabym za ciebie, jeżeli widziałabym drzwi.
Wtedy przyszedł mi do głowy pewien genialny pomysł... Nim Kiiyuko zdążyła w ogóle zareagować, ja udzieliłam już głosu w jej imieniu.
 - NIE! - rzuciłam uśmiechając się szeroko. Kii wyglądała na przerażoną, a Rafael na zasmuconego. I o to mi chodziło. Wyglądało na to, że mój głos jest podobniejszy do mojej siostry bardziej, niż myślałam.
- Wiem. Wyszedłem na okropnego idiotę... Przepraszam. Nie podobam ci się i...
- Rafi... - popatrzyła na niego szczerze. Tsa... I teraz będą mi się tu cmokać. Bleeee!...
- Tak?
- To nie byłam ja.
- A kto?
- Ja kurde tępoku i niewychowany wieprzu! - wrzasnęłam wyskakując z ukrycia.
- Em... Rafael, to moja siostra, Kazuma. - powiedziała niepewnie Kiiyuko wstydząc się najwyraźniej za zachowanie młodszej siostry. No i dobrze. Rafael... Zaraz. Czy to ten Rafael? Przyjrzałam mu się uważnie. On patrzył na mnie wytrzeszczając szeroko oczy. Z taką miną wyglądał jak kurczak.
- Mój tatuaż został? Pokaż pyska. - rzekłam do niego z drwiącym uśmieszkiem. Pokazał swój policzek, na którym niegdyś zostawiłam śliczne blizny.
- To wy się znacie? - zapytała zdumiona Kii.
Zignorowałam ją.
- Wyglądasz z tym tak groźnie, że przedszkolak by się zesrał. - skomentowałam.
- A ty przez ten czas wypiękniałaś i nabrałaś kolorów. Te worki pod oczami podkreślają twój charakter, a ten drut kolczasty to chyba najnowszy trend. Też chyba muszę sobie taki sprawić. Masz bardzo ładną talię. Jesteś naprawdę piękna. Koooścista z ciebie babka, wiesz?
Aż gotowałam się w środku ze złości, ale starałam się tego nie okazywać po sobie.
- No co ty nie powiesz? Zaraz będziesz miał ten pysk wciśnięty do środka tak, że wyjdzie odbytem.
- Em... Możecie się przestać kłócić? - zapytała niepewnie Kiiyuko.

<Rafi? Starzy znajomi reaktywacja! XD>

Od Cynayeda "Czy to już?" cz.5 (cd. Kiiyuko)

Wpadłem do jaskini Kii po to by jej się o coś zapytać. Obudziła się tak szybko, że omało się nie walnęła o ścianę.
- Witaj...
- Hej Cyndy. Co tutaj robisz? - zapytała jeszcze lekko zaspana.
Zawachałem się czy jej to powiedzieć. Potem moje myśli zawalił obraz Rafaela, jak na mnie patrzy, a potem zabija z powodu Kii. Mówić czy nie mówić? Więc pomyślałem: ,,Drugi raz nie będziesz miał szanszy. Odwagi!". Powiedziałem trochę nieśmiale: 
- Kiiyuko, wyjdziesz za mnie?
 
<Kiiyuko?>

Od Rafaela "Love story" cz. 11 (cd. Kiiyuko)

To był TEN dzień! Dzisiaj miałem się oświadczyć najwspanialszej waderze jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Cały dzień uwijałem się jak mrówka, żeby wszystko wyszło idealnie. Wypucowałem się jak nigdy. Wziąłem długą kąpiel w jeziorze, jakoś ogarnąłem swoje futro, które i tak ułożyłem w artystycznym nieładzie. Na polanie w Różowym Lesie przygotowałem kilka świec... Kiedy wszystko było gotowe musiałem jedynie zaczekać do zachodu słońca. Ta noc miała być wyjątkowa nie tylko z powodu mojego postanowienia, ale także dlatego, że była to noc spadających gwiazd. Wiem jak Kiiyuko je uwielbia.
Gdy na niebie pojawił się księżyc wybrałem się do jaskini Kii. Wyglądała nieziemsko! Zaprosiłem ją na spacer.... po drodze wiele rozmawialiśmy. W Różowym Lesie zaczęliśmy biegać między drzewami śmiejąc się praktycznie ze wszystkiego. Kiedy znaleźliśmy, a raczej wturlaliśmy się na polanę, waderze chyba odebrało mowę. Miałem nadzieję, że właśnie taką reakcję otrzymam. Cała polana była upstrzona świecami! Położyliśmy się na miękkiej trawie i razem oglądaliśmy migoczące gwiazdy. Kiiyuko uśmiechała się za każdym razem, gdy jedna z nich spadała w dół. Widząc ją uśmiechniętą to najpiękniejsze, co mogło mi się przytrafić. Miałem z tego ogromną satysfakcję. W pewnym momencie podniosłem się i popatrzyłem jej w oczy.
- Słuchaj...jesteś piękną, mądrą i ... kurczę aż brak mi słów. Jesteś wspaniała! Twój uśmiech, twoje oczy... to wszystko jest cudowne. Chciałbym móc widzieć ciebie taką już zawsze, a mówiąc zawsze...- wyciągnąłem naszyjnik z medalionem w kształcie gwiazdy wyrzeźbionej z diamentu. - wyjdziesz za mnie? czekałem na jej reakcję zamykając oczy, gdy nagle usłyszałem słowo, które obiło mi się echem po głowie.
- NIE!

<Kiiyuko?>

Od Norwegian'a "Pierwsze spotkanie" cz. 1 (cd. Shaylin)

Byłem osamotniony. Cały czas myślę o tym, gdzie jest moja rodzina. Zastanawiam się gdzie są, a może ich nie ma. Skąd mam to wiedzieć skoro nie wiem nawet jak oni wyglądają. Musiałem ochłonąć po polowaniu. W końcu byłem najedzony.
*****
Snując się tam, gdzie tylko popadnie usłyszałem szelest krzaków. Wyszła z zza nich..... wadera.
Była piękna. Jej białe futro błyszczało. Nie mogłem oderwać oczu. Powiedziała coś do mnie, ale byłem rozkojarzony i niedosłyszałem. Dziwnie patrzyła mi w oczy - spodobało mi się to nawet.
- Co, znowu kolejny duch? - odezwała się ze smutkiem w oczach
- Nie. Ja jestem normalny... Ale czemu duch?
Odwróciła się i poszła. Nie mogłem jej stracić.

<Shaylin?>

Od Sagriny "Żadana sensacja cz.6" (cd.Ajax, Anuriti)

Popatrzyłam ze zdziwieniem na basiora.
- Nowe perfumy? - uśmiechnęłam się
Ajax nic sobie z tego nie robił, śmiał się z wypadku basiora. Ja próbowałam zachować powagę.
- Idź się umyć, chyba nie zamierzasz tak chodzić po lesie? - zapytałam zaciekawiona
- E.. Ona ma rację - powiedział Ajax.
- Ciebie się nie słucham gburze - otrzepał się, po czym brud spadł na Ajaxa
- Tu du.. - nie dokończył, bo mu przerwałam
- Przestań to robi się żenujące, idźcie się już wykąpać. - przewróciłam oczami - chodźcie do wodospadu - basiory podążyły za mną
***
Gdy byliśmy już przy wodzie, położyłam się na lekko wilgotnej skale i kazałam im się pozbyć tego wstrętnego zapachu. Byli w wodzie, a Anu jak zawsze sobie żartował i ochlapał Ajaxa wodą. Basior nie wytrzymał i podtopił przeciwnika.
- Chłopaki dosyć już! - rzuciłam w nich kulą z ognia
- Ej spokojnie piękna - dodał Anu
- Zaraz ci te oczy wydrapie - zagroziłam mu, ale to nie było na poważnie
Miałam wielki ból w sercu po stracie Dragona, kochałam go najmocniej jak tylko się da. Nikogo nigdy tak nie pokochałam, a on zostawił mnie. Łamiąc mi przy tym serce. To serce już nigdy nikogo nie pokocha. Położyła łeb na łapach i patrzyłam w niebo. Przypomniały mi się te piękne chwile, które spędziliśmy razem. I już nigdy się nie powtórzą..

<Ajax? Anuriti?>

Od Tsume "Czarne róże w ogródku Śmierci" (cd. Desari)

Szedłem wolno, bardzo wolno, bardzo bardzo wolno przez cmentarz. Nie znałem tych wilków połowy tak dokładnie, ale i tak patrząc na nagrobki robiło mi się smutno. Westchnąłem, nawet nie zdałem sobie sprawy, że siedzę miedzy "lasem wykutych kamieni".
- A ty tu co? - mruknął głos zza mnie. Znałem ten głos, aż za dobrze. Desari...
- Jestem jakby nie patrzeć - mruknąłem ponuro.
- No ja jakby też - powiedziała naśladując mój ton i usiadła obok.
- Co się stało, że tu przyszłaś? - podniosłem na nią wzrok.
- Chciałam być sama, ale widocznie wszędzie gdzieś ktoś jest - mruknęła.
- A to ja tak samo - spojrzałem w niebo, ale po chwili już patrzyłem na Des, która medytowała.
- Szkoda, że już tak nie mogę - szepcze do siebie.
- Dlaczego? - Des podniosła powiekę widocznie zainteresowana.
- Bo wtedy kumuluje się moja moc i mogę... - głos mi się niekontrolowanie załamał.
- Rozsadzić?
- Tak - skinąłem.
Zapadła głęboka cisza, oboje wbiliśmy wzrok w czerwoną mgłę która, mozolnie płynęła do nas. Przewałem ja.
- Widziałaś coś takiego, bo ja nie - szepnąłem.
- Ja również - mruknęła cicho.
Czekaliśmy w ciszy na na mgłę, która nas oplotła po czasie. Naglę zrobiło mi się słabo, Desari widocznie też bo upadła. Dołączyłem do niej i opatuliła mnie ciemność. Ile minęło czasu? Dzień?.. Dwa? Może trzy? Podniosłem się i widziałem nieznaną mi łąkę. Wszystko było czarne jedynie niebo było szare. Naglę zdałem sobie sprawę, że obok leży Des. Zacząłem ją wybudzać. Zaspana otworzyła powieki z ropą w kącikach.
- Co się dzieje? - wyszeptała.
- Wstawaj - podniosłem ją do siadu.
Ogarnęła się w piorunującym tempie.
- Gdzie mu do cholery jesteśmy? - rozejrzała się.
- Nie mam pojęcia - mruknąłem.
Ruszyłem tam gdzie zachodziło ciemnoszare słońce. No to mamy zachód. Desari szła obok.

<Masz Desia>

Od Astrid "Zostaniesz moją siostrą?" cz.1 (Cd. Telleni)

Chodziłam po terenach. Nuudy. Nie znam w tej watasze, prawie nikogo. Znam tylko Dante'go i Soharę, ale oni poszli na jakiś trening. Nie mam gdzie pójść, z kim się pobawić, ani nic. Poszłam na "nowy" (już nie bardzo) teren. Na Szczenięcą Polankę. Nikogo tam nie było. Gdzie podziali się wszyscy? Znużona położyłam się na ziemi. Tu nie ma dużo wilków czy co? Rodzice mi opowiadali, że wilki się tu pchają "drzwiami i oknami", ale też odchodzą. Potem wracają. To czemu tu nikogo nie ma?! Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, nade mną stała malutka waderka.
- Cześć. - powiedziała przyglądając mi się
- Hej. - spojrzałam na nią - Kim jesteś?
- Ja jestem Telleni. A ty? - spytała
- Astrid. - uśmiechnęłam się. Wstałam. - Masz bardzo ładne imię.
- Dzięki. Ty też. - spojrzała na mnie - Pobawimy się?
- Chętnie. Zagrajmy w... berka! Co ty na to, Telleni? - spytałam
- Ja ganiam! - krzyknęła i zaczęła mnie gonić. Bawiłyśmy się dość długo.
- Stop! Telleni, proszę stop. Ja już nie wytrzymam. - zaśmiałam się
- Też już jestem zmęczona. - położyła się na ziemi. Położyłam się koło niej.
- Fajna jesteś. - powiedziałam do niej
- Ty też. - stwierdziła
- Telleni?
- Tak? - spytała zaciekawiona co chcę jej powiedzieć.
- Zostaniesz moją siostrą? - spytałam

<Telleni?>