Styczeń 2019 r.
- Chyba jednak będę spać u siebie - Zmieniłam zdanie po paru minutach.
Nie potrafiłam swobodnie przebywać w czyimś domu, samo rozmawianie z
obcymi było dla mnie stresujące. Poza tym - i tak musiałam tworzyć sobie
iluzję ognia, miałam nadzieję, że to odstraszy nieproszonego gościa.- Jak chcesz - odpowiedział z lekka... urażony? Nie zgłębiałam się w wybadanie tonu mojego rozmówcy.
- Oczywiście, że chcę - uśmiechnęłam się i weszłam do jaskini. Po chwili zrozumiałam, że mógł to opacznie zrozumieć - nie chciałam go zbyć. Lubiłam być sama. Shiryu jeszcze przez sekundę stał przed moją jaskinią i kiedy zorientował się, że na niego patrzę, odszedł. Nie miałam odwagi mu tego wyjaśniać, byłam zbyt zażenowana własną umiejętnością komunikacji.
Położyłam się i czekałam w ciszy. Dzisiaj tym bardziej nie będę mogła zasnąć. Nagle ogarnęła mnie złość - żaden wilk nie będzie mnie terroryzował. Musiałam się przebiec - to zaczynało być uzależniające, ale tylko, kiedy wiatr świstał w moich uszach mogłam się wyciszyć. Zostawiłam wszystko tak jak jest i zaczęłam biec. Ogołocone drzewa wirowały za mną, słyszałam skrzypienie śniegu pod łapami. Nie chciałam zwolnić, jednak w końcu dotarłam do gęstszej części lasu i musiałam zwolnić, żeby zdążyć je wyminąć. Po chwili zwolniłam jednak do marszu, a później spacerkiem szłam coraz dalej oddalając się od watahy. Jakby to było uciec? Znowu żyć na własną rękę? Nie podlegać zasadom, regułom. Nie martwić się o zdanie innych. Dotarłam do granicy terenów watahy. Przysiadłam przy niewidzialnej, ale tak silnej granicy. Jak to możliwe, że ja bałam się ją przekroczyć, gdy ktoś zrobił to ot tak jeszcze nas atakując?! Dlaczego nie mogłam się zdobyć na odwagę, by zrobić krok? Przypomniałam sobie spokojną Miniru, która mnie zatargała do szpitala, Astrid która mnie opatrzyła i Shiryu, który mnie również uratował. Przywiązanie. Nie miałam nikogo tak długo, a przywiązałam się tak szybko? Śmieszne. Nie mogłam zaprzeczyć. Nie potrafiłabym ich opuścić. Zrobiłam krok - właściwie nie znajdowałam się już na terenie WMW - i odetchnęłam głęboko. Było już całkiem ciemno i gwiazdy zdążyły już rozsypać się po niebie. Nie mogę tak paranoicznie bać się stracić kogokolwiek. Po drugiej stronie jest tak samo. Wróciłam do jaskini spokojnie. Zajęło mi to sporo czasu, po drodze położyłam się parę razy, żeby odzyskać resztkę utraconego snu, ale i tak byłam zmęczona. Byłam ponownie zażenowana tym razem moimi głupimi rozterkami. Nie jestem już za stara na takie głupoty?
Kiedy dotarłam już świtało. Pierwsze co zrobiłam to zajrzałam do jaskini Shiryu. Przyległam do ściany i nasłuchiwałam. Nie usłyszałam żadnego dźwięku, więc zaniepokojona weszłam do jaskini. Nie zastałam nic prócz porozrzucanych książek. Zrobiło mi się gorąco; przestałam oddychać. Zatrwożona chciałam wołać po pomoc, kiedy ktoś uderzył mnie z tyłu w łeb. Rozmazał mi się obraz, a potem było już tylko ciemno.
<Shiryu?>
Uwagi: Zastanawiałam się, czy nie czasem Shiryu zrobił magiczny przeskok w czasie według daty, ale akcja pozostała o czasie niezmienionym, ale w sumie nie chciało mi się sprawdzać. Teraz widzę, że jednak tak robicie. W takim razie pragnę wyjaśnić, że u góry wpisujemy miesiąc, w którym toczy się akcja, a nie ten, który jest wpisany na WMW.