Marzec 2023
Toksyczny deszcz szumiał za wejściem od jaskini. Krople miarowo uderzały o ziemię, nierzadko wpadając do nienaturalnie błękitnych kałuż. Od czasu do czasu tę pozorną ciszę przerywał huk pioruna. Wszechobecny półmrok panujący na dworze był rozpraszany przez fioletowawe błyskawice.
Wszystko wyglądało dziwacznie i dość przerażająco, ale po tak długim czasie, nawet nie zwracałem uwagę na burzowe odgłosy.
Siedziałem oparty o ścianę jaskini i czytałem w słabym świetle jeden z romansów, które z takim zapałem czytała moja partnerka. Nigdy nie sądziłem, że zniżę się do tego poziomu, ale gdy w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że znałem na pamięć te kilka powieści, które szczęśliwie wypożyczyłem z biblioteki przed tym całym szaleństwem, to zdesperowany zdecydowałem się sięgnąć po elfickie romanse. Były nudne, przewidywalne i mocno naciągane, ale z radością przyjmowałem każde nieznane mi wcześniej zdanie.
Już dawno porzuciłem wilczą postać, na rzecz wygodnych do przewracania kartek ludzkich dłoni. Z jakiegoś powodu potrafiłem przyjmować tę formę, więc żal byłoby nie korzystać z tej niezwykle przydatnej umiejętności. Co prawda ubrania nie były tak ciepłe jak nadal zimowa sierść, jednak z ulgą przyjmowałem, że zbliżała się wiosna i nawet burza nie mogła zapobiec temu, że robiło się coraz cieplej. Przynajmniej, kiedy nie było się na zewnątrz, a w ciepłej i suchej jaskini.
Kilka razy czułem na sobie spojrzenie mojej partnerki, jednak za każdym razem, gdy podnosiłem na nią wzrok, ta go odwracała. Nie rozumiałem, o co chodziło i jakoś nie miałem ochoty pytać. Tak wyjątkowo.
Nagle ciszę przerwał zamyślony głos Torance.
- Skoro Vestar potrafiła przyjąć formę człowieka, to ja też powinnam umieć, prawda?
Zmrużyłem oczy i odłożywszy książkę na bok, podniosłem na nią wzrok. Wilczyca przyglądała się mojemu ciału, jednocześnie jakby go nie widząc. Było to krępujące, nawet ze świadomością, że tylko myślała. A może to właśnie to sprawiało, że sytuacja była jeszcze bardziej niezręczna?
- Niewykluczone - odpowiedziałem. - Pamiętaj jednak, że nie wiadomo nic o twoim ojcu. Nawet nie wiemy, jaki miał żywioł, nie wspominając o mocach. Mogłaś nie odziedziczyć po Vestar tej zdolności ze względu na niego.
- Wiem, wiem - mruknęła, podnosząc wzroku ku stropowi jaskini. - Ale możemy spróbować? Proszę...
Skinąłem głową i powoli wstałem, by usiąść naprzeciwko niej.
- Co się stało, że postanowiłaś się tego nauczyć? - spytałem.
Tori wyglądała na zmieszaną, jednak próbowała szybko zebrać się w garść i odpowiedzieć coś pewnym tonem. Wspominałem kiedyś, jak marna była z niej aktorka?
- Po prostu - stwierdziła, prostując się.
Parsknąłem cichym śmiechem, narażając się tym samym na zniecierpliwione spojrzenie partnerki.
- Co mam zrobić?
Przymknąłem oczy, zastanawiając się. Przemiana w człowieka stała się dla mnie czymś naturalnym, zwykłą mocą, przy której nawet nie musiałem się dłużej skupiać. Teraz próbowałem sobie przypomnieć moje pierwsze próby nauczenia się tej umiejętności, najlepiej lekcje w Zakonie - bo co jak co, ale uczyć potrafili nieźle. W końcu odnalazłem odpowiednie wspomnienie.
- Zamknij oczy i wyobraź sobie, że twoje łapy się wydłużają, a sierść znika - poleciłem.
Mała posłusznie zacisnęła powieki, próbując się odpowiednio skupić. Gdy po dłuższym czasie, nic się nie wydarzyło, gwałtownie otworzyła oczy wyraźnie niezadowolona. Burknęła kilka razy coś pod nosem, aż w końcu postanowiła wlepić we mnie spojrzenie bladoniebieskich oczu.
- Nie wychodzi mi - oświadczyła wyraźnie zawiedziona.
- Spróbuj jeszcze raz. Nawet mi nie wyszło od razu.
Wilczyca chciała ponownie zacisnąć powieki, gdy postanowiłem jeszcze coś jej poradzić.
- Musisz się rozluźnić, Młoda. Jesteś zbyt spięta. Nie jesteśmy może pełnoprawnymi wilkołakami, ale też mamy w sobie coś z człowieka. Nie próbuj wyobrażać sobie tego na siłę. Po prostu poszukaj gdzieś wewnątrz siebie tego czegoś.
- Po prostu poszukaj gdzieś wewnątrz siebie tego czegoś... - powtórzyła, niespecjalnie zadowolona moją radą.
Skinąłem łbem i złapałem jej łapę w swoją dłoń. Wadera westchnęła i powoli przymknęła oczy. Tym razem wyglądała raczej na spokojną, niż zniecierpliwioną i skupioną na siłę. Choć wolałem jej wesoły uśmiech, to było też coś ujmującego w tym poważnym wyrazie pyska.
Nagle ruda sierść zaczęła znikać, a kończyny rosnąć. Z zafascynowaniem przyglądałem się, jak futro ustępuje miejsca jasnej, upstrzonej w kilku miejscach piegami skórze. Łapa, którą trzymałem, zmieniła się w szczupłą i kobiecą dłoń, znacznie mniejszą od mojej.
Niepewnie podniosłem wzrok na twarz siedzącej naprzeciw wade... Kobiety. Tori miała ładną, całkiem symetryczną twarz w kształcie zwężającego się ku dole trójkąta. Zadarty nosek i policzki były pokryte piegami, co moim zdaniem jedynie dodawało jej uroku. Oczy pozostały duże, jasnoniebieskie i błyszczące. Natomiast usta przypominały jasnoróżowe serce.
Jej twarz była otoczona przez równie niepokorne co w formie wilczej włosy. Z tą różnicą, że były pozbawione grzywki, znacznie dłuższe - na oko sięgały jej pępka - i poskręcane w loczki. Zachowały jednak swoją ognistorudą barwę.
Wyglądała jak dorosła, choć nadal bardzo młoda kobieta. Choć gustowałem raczej w wilczycach, nie mogłem powstrzymać wrażenia, że była piękna.
Jak w transie pochyliłem się w jej stronę, chcąc zrobić coś, co widziałem wielokrotnie w Mieście. Nadal zszokowana dziewczyna, podniosła na mnie wzrok. Spojrzałem na swoje odbicie w jej jasnych oczach i niepewnie przytknąłem wargi do jej warg, co zdawało się jeszcze bardziej ją zdziwić. Po krótkiej chwili - równie niepewnie - oddała pocałunek.
Uczucie było niesamowite. Proste i piękne, w niczym nie przypominało tego, co znałem z formy wilka. Ludzkie usta były bardziej wrażliwe, co jedynie dodawało temu wszystkiemu uroku. Niemal od razu zrozumiałem, dlaczego ludzkie pary tak lubiły się całować. Było to zwyczajnie - i jednocześnie nadzwyczajnie - przyjemne.
Nagle coś się zmieniło. Zdezorientowany odsunąłem się i otworzyłem oczy. Przede mną siedziała Tori w postaci wilka. Uśmiechnąłem się, widząc, że na jej pysku widnieje lekkie rozmarzenie.
- Pierwsza przemiana czasem kończy się... Nagle - powiedziałem.
Wilczyca niemal automatycznie skinęła głową i przyjrzała mi się, mrużąc delikatnie oczy.
- Co to było?
- Co? - spytałem z szerokim uśmiechem, udając idiotę. Bardzo dobrze wiedziałem, co miała na myśli.
- To jak ty... Dotknąłeś mojego pyska swoim - odpowiedziała niepewnie.
- Ludzie nazywają to pocałunkiem.
Tori uśmiechnęła się wesoło i jednocześnie z lekkim - i całkiem uroczym - zawstydzeniem.
- Podobało mi się. Tylko to zakończenie nie było zachwycające - stwierdziła.
Następnie przymknęła oczy i ponownie przybrała formę człowieka. Tym razem nie była zszokowana - na jej twarzy widniało raczej zadowolenie i duma.
- Co powiesz na to, by spróbować jeszcze raz?
- Powiem, że bardzo mi się podoba ten pomysł - wyszeptałem, gdy ponownie się do niej zbliżyłem.
Kobieta odpowiedziała uśmiechem i dotknąwszy dłonią mojego policzka, diametralnie zmniejszyła dystans. Gdy tylko poczułem jej usta na swoich, instynktownie wplotłem dłoń w jej gęste włosy i pogłębiłem pocałunek. Tak jak tamten był czuły, delikatny i niepewny, tak z tego biła namiętność i większe zdecydowanie. Był... Nie do opisania.
Tym razem żadna niekontrolowana zmiana nam nie przerwała.
Już dawno porzuciłem wilczą postać, na rzecz wygodnych do przewracania kartek ludzkich dłoni. Z jakiegoś powodu potrafiłem przyjmować tę formę, więc żal byłoby nie korzystać z tej niezwykle przydatnej umiejętności. Co prawda ubrania nie były tak ciepłe jak nadal zimowa sierść, jednak z ulgą przyjmowałem, że zbliżała się wiosna i nawet burza nie mogła zapobiec temu, że robiło się coraz cieplej. Przynajmniej, kiedy nie było się na zewnątrz, a w ciepłej i suchej jaskini.
Kilka razy czułem na sobie spojrzenie mojej partnerki, jednak za każdym razem, gdy podnosiłem na nią wzrok, ta go odwracała. Nie rozumiałem, o co chodziło i jakoś nie miałem ochoty pytać. Tak wyjątkowo.
Nagle ciszę przerwał zamyślony głos Torance.
- Skoro Vestar potrafiła przyjąć formę człowieka, to ja też powinnam umieć, prawda?
Zmrużyłem oczy i odłożywszy książkę na bok, podniosłem na nią wzrok. Wilczyca przyglądała się mojemu ciału, jednocześnie jakby go nie widząc. Było to krępujące, nawet ze świadomością, że tylko myślała. A może to właśnie to sprawiało, że sytuacja była jeszcze bardziej niezręczna?
- Niewykluczone - odpowiedziałem. - Pamiętaj jednak, że nie wiadomo nic o twoim ojcu. Nawet nie wiemy, jaki miał żywioł, nie wspominając o mocach. Mogłaś nie odziedziczyć po Vestar tej zdolności ze względu na niego.
- Wiem, wiem - mruknęła, podnosząc wzroku ku stropowi jaskini. - Ale możemy spróbować? Proszę...
Skinąłem głową i powoli wstałem, by usiąść naprzeciwko niej.
- Co się stało, że postanowiłaś się tego nauczyć? - spytałem.
Tori wyglądała na zmieszaną, jednak próbowała szybko zebrać się w garść i odpowiedzieć coś pewnym tonem. Wspominałem kiedyś, jak marna była z niej aktorka?
- Po prostu - stwierdziła, prostując się.
Parsknąłem cichym śmiechem, narażając się tym samym na zniecierpliwione spojrzenie partnerki.
- Co mam zrobić?
Przymknąłem oczy, zastanawiając się. Przemiana w człowieka stała się dla mnie czymś naturalnym, zwykłą mocą, przy której nawet nie musiałem się dłużej skupiać. Teraz próbowałem sobie przypomnieć moje pierwsze próby nauczenia się tej umiejętności, najlepiej lekcje w Zakonie - bo co jak co, ale uczyć potrafili nieźle. W końcu odnalazłem odpowiednie wspomnienie.
- Zamknij oczy i wyobraź sobie, że twoje łapy się wydłużają, a sierść znika - poleciłem.
Mała posłusznie zacisnęła powieki, próbując się odpowiednio skupić. Gdy po dłuższym czasie, nic się nie wydarzyło, gwałtownie otworzyła oczy wyraźnie niezadowolona. Burknęła kilka razy coś pod nosem, aż w końcu postanowiła wlepić we mnie spojrzenie bladoniebieskich oczu.
- Nie wychodzi mi - oświadczyła wyraźnie zawiedziona.
- Spróbuj jeszcze raz. Nawet mi nie wyszło od razu.
Wilczyca chciała ponownie zacisnąć powieki, gdy postanowiłem jeszcze coś jej poradzić.
- Musisz się rozluźnić, Młoda. Jesteś zbyt spięta. Nie jesteśmy może pełnoprawnymi wilkołakami, ale też mamy w sobie coś z człowieka. Nie próbuj wyobrażać sobie tego na siłę. Po prostu poszukaj gdzieś wewnątrz siebie tego czegoś.
- Po prostu poszukaj gdzieś wewnątrz siebie tego czegoś... - powtórzyła, niespecjalnie zadowolona moją radą.
Skinąłem łbem i złapałem jej łapę w swoją dłoń. Wadera westchnęła i powoli przymknęła oczy. Tym razem wyglądała raczej na spokojną, niż zniecierpliwioną i skupioną na siłę. Choć wolałem jej wesoły uśmiech, to było też coś ujmującego w tym poważnym wyrazie pyska.
Nagle ruda sierść zaczęła znikać, a kończyny rosnąć. Z zafascynowaniem przyglądałem się, jak futro ustępuje miejsca jasnej, upstrzonej w kilku miejscach piegami skórze. Łapa, którą trzymałem, zmieniła się w szczupłą i kobiecą dłoń, znacznie mniejszą od mojej.
Niepewnie podniosłem wzrok na twarz siedzącej naprzeciw wade... Kobiety. Tori miała ładną, całkiem symetryczną twarz w kształcie zwężającego się ku dole trójkąta. Zadarty nosek i policzki były pokryte piegami, co moim zdaniem jedynie dodawało jej uroku. Oczy pozostały duże, jasnoniebieskie i błyszczące. Natomiast usta przypominały jasnoróżowe serce.
Jej twarz była otoczona przez równie niepokorne co w formie wilczej włosy. Z tą różnicą, że były pozbawione grzywki, znacznie dłuższe - na oko sięgały jej pępka - i poskręcane w loczki. Zachowały jednak swoją ognistorudą barwę.
Wyglądała jak dorosła, choć nadal bardzo młoda kobieta. Choć gustowałem raczej w wilczycach, nie mogłem powstrzymać wrażenia, że była piękna.
Jak w transie pochyliłem się w jej stronę, chcąc zrobić coś, co widziałem wielokrotnie w Mieście. Nadal zszokowana dziewczyna, podniosła na mnie wzrok. Spojrzałem na swoje odbicie w jej jasnych oczach i niepewnie przytknąłem wargi do jej warg, co zdawało się jeszcze bardziej ją zdziwić. Po krótkiej chwili - równie niepewnie - oddała pocałunek.
Uczucie było niesamowite. Proste i piękne, w niczym nie przypominało tego, co znałem z formy wilka. Ludzkie usta były bardziej wrażliwe, co jedynie dodawało temu wszystkiemu uroku. Niemal od razu zrozumiałem, dlaczego ludzkie pary tak lubiły się całować. Było to zwyczajnie - i jednocześnie nadzwyczajnie - przyjemne.
Nagle coś się zmieniło. Zdezorientowany odsunąłem się i otworzyłem oczy. Przede mną siedziała Tori w postaci wilka. Uśmiechnąłem się, widząc, że na jej pysku widnieje lekkie rozmarzenie.
- Pierwsza przemiana czasem kończy się... Nagle - powiedziałem.
Wilczyca niemal automatycznie skinęła głową i przyjrzała mi się, mrużąc delikatnie oczy.
- Co to było?
- Co? - spytałem z szerokim uśmiechem, udając idiotę. Bardzo dobrze wiedziałem, co miała na myśli.
- To jak ty... Dotknąłeś mojego pyska swoim - odpowiedziała niepewnie.
- Ludzie nazywają to pocałunkiem.
Tori uśmiechnęła się wesoło i jednocześnie z lekkim - i całkiem uroczym - zawstydzeniem.
- Podobało mi się. Tylko to zakończenie nie było zachwycające - stwierdziła.
Następnie przymknęła oczy i ponownie przybrała formę człowieka. Tym razem nie była zszokowana - na jej twarzy widniało raczej zadowolenie i duma.
- Co powiesz na to, by spróbować jeszcze raz?
- Powiem, że bardzo mi się podoba ten pomysł - wyszeptałem, gdy ponownie się do niej zbliżyłem.
Kobieta odpowiedziała uśmiechem i dotknąwszy dłonią mojego policzka, diametralnie zmniejszyła dystans. Gdy tylko poczułem jej usta na swoich, instynktownie wplotłem dłoń w jej gęste włosy i pogłębiłem pocałunek. Tak jak tamten był czuły, delikatny i niepewny, tak z tego biła namiętność i większe zdecydowanie. Był... Nie do opisania.
Tym razem żadna niekontrolowana zmiana nam nie przerwała.