Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 4 marca 2019

Od Cess "Niepokój" cz. 2 (C.D. Magnus)

Sierpień 2022 r.
– To wszyscy? – wadera spojrzała na nas przenikliwym spojrzeniem, oczekując naszej odpowiedzi.
Każdy z nas coś niechętnie mruknął pod nosem, a ja nie mając większego prawa głosu, zgodziłam się z nimi.
– W takim razie ruszamy, zanim znowu zacznie padać. –  westchnęła, czekając aż łaskawie się ruszymy. Nadal nie rozumiałam o co chodzi.

***

Kilka godzin wcześniej obudziłam się, gdy jeszcze wokół panował tajemniczy mrok. Księżyca nigdzie nie było widać, a niemrawy blask słońca dopiero wychodził zza drzew. Wszędzie wokół panowała dziwna aura, która sprawiała, że czułam się naprawdę nieswojo. Wiatr szarpał korony owych drzew, był szczególnie silny i nieprzewidywalny. Od kilku dni coś niedobrego wisiało w powietrzu, bardzo rzadkim należy wspomnieć. Nagle w oddali dostrzegłam dziwne, fioletowe błyskawice i przeraziłam się wtedy nie na żarty. Nie wiedziałam czy pójść poszukać kogoś, czy jednak zostać w norze do przejaśnienia się nieba, choć sama nie byłam pewna czy takowe nastąpi. Burknęłam kpiąco, turlając się po swojej jaskini. Jej ściany były wilgotne, co świadczyło o bardzo zimnej nocy. Zebrałam wszystkie krople i stworzyłam małego rozmiaru kałużę przy wejściu. Przyjrzałam jej się bardzo dokładnie, mając wątpliwości do jej czystości. Jeśli coś wisiało w powietrzu, to może znajdowało się też w wodzie. Tak spoglądając na kałużę, postanowiłam nie pić jej, lecz pobawić się nią. Stworzyłam małe tornado wodne, które posłusznie krążyło wokół mojej sylwetki. Było wielkości małej wiewiórki.
Uśmiechnęłam się, przypominając sobie jakie to jest fajne. Ostatni raz robiłam to, jak byłam szczeniakiem. Wybiegłam z jaskini, ciągnąc za sobą moje małe, wodne tornado. Po drodze wciągało ono w siebie krople z wilgotnej trawy i nieznacznie rosło. Dopiero w tamtym momencie zauważyłam jego niebieski odcień i w duchu podziękowałam sobie, że nie wypiłam z tej kałuży. Weszłam na wrzosową polanę i stanęłam na jej środku. Popatrzyłam na mój twór (który był już większy - wielkości dorodnego zająca) i skupiłam się maksymalnie na tym, aby zebrać całą wilgoć z łąki, tak aby urósł on do wielkich rozmiarów. Przed oczyma mrugał mi co chwilę coraz większy, niebieski kształt. Masa wodna, która szybko mnie okrążała, była ode mnie dwa lub nawet trzy razy większa, a ja czułam, że nie przestanie rosnąć, bo po ulewach wody jest bardzo dużo. Zatrzymałam ją w miejscu, gdy była większa od drzew, aby dokładnie się jej przyjrzeć. Być może znalazłabym w końcu jakiś sposób, aby dokładnie pozbyć się z niej toksyn, czy czegokolwiek co znalazło się w tej wodzie. Wielkie tornado wirowało w miejscu, i co jakiś czas lśniło w skutek coraz częstszego pojawiania się błysków na niebie.
- Czy ty kompletnie zgłupiałaś?! - ktoś wrzasnął zza moich pleców i prawie straciłam panowanie nad tornadem. - Masz zamiar nas wszystkich podtopić, czy jak?! Ty zdajesz sobie sprawę, jakie może to mieć konsekwencje?! - wilk nadal darł się na mnie, a ja w milczeniu patrzyłam w dół. Nie chciałam się napotkać wzrokiem z nim, bo czułam, że jest gotowy rozszarpać mnie samym spojrzeniem. Nie do końca rozumiałam jeszcze co złego zrobiłam.
- Przepraszam... - powiedziałam po chwili, po cichu. Cofnęłam się kilka kroków i uniosłam wzrok. Przede mną stała Yuki. Wzdrygnęłam się i czułam się głupio, czekałam teraz tylko na dalsze ochrzanianie mnie za bodajże tornado...
- Co ty tu w ogóle robisz? W każdym momencie może zacząć lać, a wtedy nie możemy być poza jaskiniami! Ty wiesz co się dzieje? - nie dawała dojść mi do głosu, zarzucając mi kolejne rzeczy i coraz bardziej obarczając mnie winą. Wskazała na wirującą wodę. - Co to ma niby być? Zachciało ci się bawić mocą? Woda, tak? Pozbądź się tego jak najszybciej, bo będzie z tobą źle! - burknęła i odwróciła się ode mnie. - Zaraz zacznie padać, a gdy przestanie, masz się stawić na polowaniu. - odeszła.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam do góry. Faktycznie zapowiadał się niezły deszcz, jak nie burza. Przeniosłam spojrzenie na wodne tornado, przez które miałam kłopoty.
- Mogłam zostać w jaskini... - mruknęłam do siebie i zaczęłam iść w stronę wodospadu. Postanowiłam, że tam „wyleje” wodę z tornada. Chciałam zrobić to nim zacznie lać. Bawiłam się świetnie, lecz chyba czas dorosnąć...

***

Lało niemiłosiernie przez dobre kilka godzin. Znudzona leżałam w jaskini, starając się zasnąć - bezskutecznie. Deszcz powoli cichł, czego nie można powiedzieć o burzy. Bolała mnie głowa, a pioruny i grzmoty nie dawały mi spokoju. Czułam się słabo i zrobiłam się głodna, bardzo głodna. Z niecierpliwością czekałam na koniec ulewy. Chciałam mieć polowanie za sobą. Bardziej od tego chciałam, aby znów wróciła normalna pogoda. Nawet lata mi brakowało. Najbardziej brakowało mi słońca i błękitnego nieba. Dawno nie słyszałam śpiewu ptaków, ani nie widziałam motyli. Jakby na złość właśnie w tym momencie, niedaleko jaskiń uderzył fioletowy piorun. Przestraszyłam się, odskakując lekko w bok.
- Jakbym chciała kontrolować pogodę… - powiedziałam.
Przestało padać. Więc postanowiłam udać się na to nieszczęsne polowanie. Mam nadzieję, że nikt nie będzie wspominał o tornadzie. Nawet jeśli Yuki uważa, że mogłam zalać watahę, to się myliła. Przecież całkowicie panowałam nad nim. Doskonale umiem sobie radzić sama, bez niczyjej pomocy. Z resztą może mogłabym im pomóc, ale nie! Musiałam pozbyć się tornada, a brakowało kilku chwil do oddzielenia wody od toksyn!
Wyszłam z jaskini i w biegu ruszyłam w stronę miejsca spotkania. Nie rozglądałam się, chciałam znaleźć się wśród innych polujących tak szybko, jak tylko się da. W końcu jeśli teraz piorun we mnie trafi, to kto mnie znajdzie? Przy okazji zrobiłam sobie niezłą rozgrzewkę. "Nie zawsze ma się okazje uciekać przed wiatrem..." - pomyślałam kpiąco, omijając duże kałuże.
Dotarłam na miejsce zdyszana, lecz gotowa do działania. Wilki patrzyły na mnie sceptycznie, jakby wiedziały już dokładnie wszystko to, czego w zasadzie nie powinny. Skuliłam ogon i stanęłam z tyłu grupy. Znajdowali się tutaj nie tylko polujący. Jak widać, odbędzie się bardzo duże polowanie. Miałam jednak złe przeczucia. Stęknęłam, widząc jak duża jest teraz nasza grupa. Czułam się nieswojo i ciągnęła się za resztą grupy. Zanim wytropią jakieś zwierzę, minie dużo czasu, a ja jestem zabijającą. Wykonuje zadanie jako ostatnia. Nie tylko ja ciągnęła się za nimi przybita. Spojrzałam na basiora, idącego kilka metrów przede mną. Jako, że dawno nie rozmawiałam z kimś (bo darcie się na mnie, nie można zaliczyć do interesującej rozmowy), postanowiłam zagadać go. Potruchtałam przed siebie, aby znaleźć się koło niego. Najwyraźniej wilk nie zauważył, że zbliżyłam się do niego, a zapewne w ogóle nie zwrócił uwagi, że ktoś jeszcze idzie na samym końcu. Chrząknęłam znacząco, nie do końca wiedząc, jak rozpocząć konwersacje. Basior wystraszył się mnie i odskoczył w bok, wlepiając we mnie pytające spojrzenie. Uśmiechnęłam się jak idiotka, pokazując swoje białe, ostre i lśniące kły. Zmarszczył brwi, a ja poczułam się głupio. Położyłam uszy wzdłuż łba.
- Cześć… - powiedziałam niepewnie. Nagle przyszły mi do głowy wszystkie możliwe scenariusze tej zapowiadającej się niezręcznej rozmowy. Pobladłam znacząco i zakręciło mi się w głowie. Nigdy nie byłam najlepsza w poznawaniu nowych osób. Już miałam zrezygnować i się wycofać. Pech chciał, że prawie wpadłam w wielką, niebieską kałużę, przed którą obroniłam się dzięki ogonowi na który przez przypadek stanął basior. - Aua… - mruknęłam, pochylona nad wodą. Byłam mu wdzięczna. On jednak nadal się nie odzywał, a ja zmartwiłam się, że zrobiłam coś nie tak.
- Mogłaś po prostu nie zachodzić mi drogi. - oprzytomniał po chwili i zszedł mi z ogona. Otworzyłam oczy szeroko oraz odsunęłam się od niego metr w bok. Pomiędzy nami znajdowała się już większa przerwa. Spuściłam łeb i ugryzłam się w język - nie dosłownie, bo to mogłoby bardzo boleć.
- Mi też miło. - burknęłam, postanawiając przyłączyć się do reszty grupy. Czułam, że to był zły pomysł oraz, że zrobiłam z siebie kompletnego głupka. Mój uśmiech znikł, a na jego miejsce pojawił się grymas niezadowolenia. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji był fakt, że basior nie zwrócił uwagi na rogi, czerwone oczy albo chociażby płetwę na ogonie (którą praktycznie prawie zdeptał). Bez słowa oddaliłam się od niego. Nie potrwało jednak to zbyt długo, bowiem od razu, gdy zobaczyłam Yuki wśród innych wilków, wróciłam do grafitowego basiora, chowając się praktycznie za nim.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - zmarszczył brwi i zatrzymał się, sprawiając, że weszłam w niego. Spojrzał na mnie z góry oczekując odpowiedzi. Jego szare oczy wierciły we mnie dziurę, a ja skulona mruczałam coś cicho pod nosem. - Jeśli nie usłyszałaś, zadałem pytanie. A na pytania zazwyczaj się odpowiada, prawda? - zdenerwowany, uniósł lekko głos.
- Ciszej… - powiedziałam, spoglądając co chwilę na grupę wilków. - Chowam się, nie widzisz? - syknęłam, popychając go lekko do przodu. - Jak nie zauważyłeś, zostaliśmy w tyle. Powinniśmy ich dogonić, ale ty musisz iść pierwszy.
- Nie. - powiedział krótko, nie zamierzając ruszyć się z miejsca. Zrozumiałam, że bardzo go zirytowałam i oczekiwał wyjaśnień. Nawet nie byłam pewna, czy uwierzy. Nawet mnie nie zna, a pewnie pomyśli nie wiadomo co.
- Chowam się przed Yuki… - odpowiedziałam, nie owijając w bawełnę. - Czy możesz się już ruszyć? Jesteś moją tarczą obronną, jak z resztą widzisz! - zaśmiałam się mimowolnie. Wilk zdawał się być nadal nieprzekonany. Westchnęłam z rezygnacją i spojrzałam się mu w oczy. Ten od razu odwrócił wzrok, jakby nie chciał utrzymać kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęłam się szerzej i postanowiłam się przedstawić. - Jestem Cess, a ty?
- Miło mi. - rzekł ruszając przed siebie, zostawiając mnie w tyle z osłupieniem. Teraz to serio zadział mi na nerwy. Starałam się być miła. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia i pobiegłam za nim.

Dogoniłam go, gdy znajdował się już wśród innych wilków. Wszyscy byli bardzo poruszeni i zawiedzeni. Wadera, która zebrała nas na polowanie, stanęła przed nami.
- To już kolejna zmutowana sarna… - spojrzała na nas smutnym wzrokiem. Dopiero teraz zauważyłam stojącą w oddali dużą i dziwnie wyglądającą sarnę. Wyglądała przerażająco. Przestraszyłam się jej. Pierwszy raz takową widziałam na oczy. - Musimy powiadomić Alfę, ale teraz chodźmy dalej! - zarządziła, odwracając się od nas i idąc prosto. Wszyscy poszliśmy za nią. Byłam pewna, że inne wilki wiedziały o tornadzie. Czułam ich wzrok na sobie. Choć może tak tylko mi się wydawało? Nadal unikałam Yuki, ale nie trzymałam się na końcu. Jakoś czułam, że ten basior niezbyt bardzo mnie polubił. Nawet się nie przedstawił…
- Jestem Magnus. - mruknął ktoś zza moich pleców. Dziś mam dzień zawałowy… Wzdrygnęłam się i zwróciłam ku niemu. - Tak w ogóle to cześć…

<Magnus?>

Uwagi: Tak, jak sama zauważyłaś, kilka razy zjadłaś końcówki. Poza tym nieliczne powtórzenia lub brak przecinków. Gdy piszemy w nawiasie, spację przed i po tekście są zbędne (w sensie zapisujemy to w ten sposób, a nie ( tak )).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz