Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 26 lutego 2015

Od Kiiyuko "W poszukiwaniu nowych terenów" cz.3

- A skąd pomysł na taką nazwę? - zapytałam wbijając w nią wzrok. Musiał być jakiś konkretny powód, nieprawdaż?
- Bo... Eh. - westchnęła z zrezygnowaniem. Najwyraźniej nie mogła się wysłowić.
- No, słucham.
- Chodź ze mną, a zobaczysz.
- W porządku... - odparłam nie wiedząc, czego mam się spodziewać.
***
- I co? Już mogę otworzyć?
- Możesz. - odparła stanowczo Shay. Otworzyłam oczy chwilowo oślepiona nagłym światłem, które mnie wręcz uderzyło.
- Rety... - szepnęłam, gdy wszystko zaczęło się stawać wyraźne. Stałam na samej krawędzi jakiejś chłodnej skały, a delikatna bryza powietrza dmuchała mi prosto w twarz, tym samym wprawiając w ruch moje włosy. W dole widoczna była szafirowa woda i wielkie wodospady, wokół których majaczyła się barwna tęcza. Resztę terenu porastały gęste zielone lasy. Zdziwiłam się lekko, gdyż na pozostałych terenach panowała zupełnie inna pogoda, a tu słońce mocno przygrzewało, lecz nie tak natarczywie, a bardzo przyjemnie...
- To jest ta Dolina Cudów i Marzeń? - zapytałam przymykając lekko oczy z zadowoleniem. Wreszcie mogłam się trochę ugrzać w promieniach słońca. Bardzo brakowało mi tego przez mroźną zimę.
- Zgadza się.
- W takim razie już chyba wiem, dlaczego wybrałaś taką, a nie inną nazwę. - powiedziałam zwracając głowę w jej stronę.
- To jeszcze nie wszystko. Pomyśl sobie coś.
- Coś to znaczy co? - zmarszczyłam brwi.
- Cokolwiek. Na przykład coś o czym od dawna marzyłaś.
- Coś materialnego, tak?
- Tak.
- A więc dobrze...
Zamknęłam oczy, a następnie zacisnęłam powieki tak mocno, jak tylko potrafię, gdyż rzecz, której najbardziej w życiu pragnęłam była dość niezwykła i wymagała niezłego wytężenia umysłu. Gdy już poczułam, że wszystko gotowe otworzyłam oczy. Nie wierzyłam w to, co właśnie zobaczyłam. Shaylin też tak po prostu stała wbijając puste spojrzenie w dwa wilki wesoło goniące się w dolinie, na zielonej trawie. Tutaj, z góry widoczne były tylko jako małe, rozbrykane punkciki.
- Czyli że marzenia tutaj się spełniają? - zapytałam wciąż zdumiona.
- Tak... A czego sobie zażyczyłaś? - nie otrzymała odpowiedzi, gdyż mnie już nie było. Zeskoczyłam ze skały i leciałam tak w dół, do wilków. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że przy lądowaniu nic mi się nie stanie. Tak się stało. Gładko podeszłam do lądowania niczym na nieistniejących skrzydłach.
- Amzuka? - zapytałam spiorunowana tym, co zobaczyłam. Śnieżnobiała zwróciła swój łeb w moją stronę. Gdy tylko mnie rozpoznała na jej pysku pojawił się łaskawy uśmiech.
- Kii! Gdzie ty przez ten cały czas byłaś?! - wykrzyknęła uradowana. Wciąż stałam jak słup soli. Czy to dzieje się naprawdę? Czy to ta Kazuma, która obecnie narzeka na każdy piękny dzień? Ta "realna" Kazuma nie jest w niczym podobna do tej, która teraz przede mną stoi!
- Hej, wszystko ok? - zapytała lekko zmartwiona.
- Mama? - zapytał malutki basiorek, który przyglądał się nam od kilku dłuższych chwili. Popatrzyłam na niego. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Michael! - wykrzyknęłam poruszona. - Ty żyjesz!
- No żyję. - uśmiechnął się. - Pobawimy się?
- Oczywiście! - rzekłam chórem z Amzuką i już po chwili ścigaliśmy się po całej Dolinie Cudów i Marzeń śmiejąc się jak oszalali.
Jednak nasza zabawa nie trwała długo. Około godzinę później zatrzymała mnie Shaylin.
- Kiiyuko, opanuj się! - powiedziała lekko przestraszona, gdy upadłam na trawę i zaczęłam się śmiać jak jakaś wariatka.
- Musimy już iść. Nie możemy tu przebywać zbyt długo.
- Dlaczego? Przecież tu jest wspaniale! - odparłam już odrobinę poważniejąc.
- Jeśli tu jeszcze trochę zostaniemy, to zginiemy i nigdy nie wrócimy.
Wstałam z trawy i popatrzyłam na nią.
- A więc wracajmy już. - zmusiłam się na tą decyzję. Coś jednak w środku walczyło ze mną, by jednak przekonać koleżankę do zostania dłużej, lecz zimna rozwaga wygrała.
- Już idziecie? - zmartwiła się Amzuka.
- Niestety. Musimy. - powiedziałam zasmucona. Tak bardzo chciałam jeszcze trochę przebywać ze "starą" siostrą...
- No to cześć...
- Pa! - powiedział maluch. Nie zdążyłam im odpowiedzieć, bo się teleportowałyśmy. Znowu byłyśmy w mojej jaskini. Miałam cichą nadzieję, że Kazuma znowu jest Amzuką... Mimowolnie wychyliłam łeb z jaskini. Nieopodal akurat przechadzała się moja siostra. Już chciałam do niej zakrzyknąć coś miłego, gdy ta sama mnie poprzedziła:
- Co się tak gapisz?!
Postanowiłam więc się powstrzymać i wróciłam do siebie, zwieszając nieco rozczarowana głowę. W co ja wierzyłam? Shaylin wyraźnie stwierdziła, że nie jest mi potrzebna, bo już sobie poszła.

Wojna - szczegóły

 SKLEPIK Z BRONIĄ

Chcę teraz przedstawić Wam wczoraj obiecane szczegóły przebiegu wojny.
Otóż walczymy z tą watahą: klik. Wiele osób jak się domyślam wciąż nie wie dlaczego tak nagle wybucha wojna, chociaż "żadnych sporów nie było". A właśnie że były! Na stronie głównej watahy, do której link podałam powyżej można zaobserwować post, w którym do Alfa tłumaczy się, dlaczego niektóre rzeczy skopiował od NAS i WZP. I tak, to ja, a nie kto inny z nim pisałam. Wszystko rozpoczęło się od dnia, w którym to od Vapper dowiedziałam się o całym zajściu: wtedy tak bardzo się tym przejęłam, że od tego dnia nie wstawiałam tutaj żadnych op. (przepraszam wszystkich)!
Przyjrzyjcie się uważnie tym tłumaczeniom, porównajcie tamtą watahę z WMW i w szczególności z WZP... Znajdźcie różnice.

A więc co skopiowali od nas i WZP?:
  • Wilk Ice (nasz!), Vapper, charakter Octaviusa, Artemis, Solaris, Livia.
  • W Magicznym Sklepie jest wszystko to samo co na WZP.
  • Tereny są po części wzięte z WZP i z WMW.
  • Banner to ten sam co na WMW ze zmienionym tłem. Mało tego, napisał, że był stworzony PRZEZ NIEGO (robiłam go 3 godziny!).
  • Opis par i ciąż wzięty z WZP, która zmodyfikowała opis z WMW (za pozwoleniem).
  • Nowości po prawej są skopiowane i lekko zedytowane z WMW.
  • Formularz dołączenia wzięty z WMW.
  • Wilcza Szkoła z WZP.
  • Regulamin z WZP.
  • Hymn z WZP.
  • Stanowiska z WZP (to są zedytowane za pozwoleniem z WMW, lecz WCN nie prosiła o pozwolenie).
  • Miasto wilków to restauracja i kino razem wzięte z WZP (na które ja tak narzekam). Waluta na WCN jest inna, a wyraźnie widać, że tam jest napisane "MT" (waluta WZP)!
  •  Opis ciąż i partnerstwa jest z WZP, zedytowany (za pozwoleniem) z WMW.
  • Odliczanie od założenia watahy i do końca roku szkolnego.
  • Wypis kto kiedy musi napisać op. po lewej - wzięty z WZP, lecz to był pierwotnie mój pomysł.

W takim razie pomyślcie, ile z tego to praca autora! 10%? Zmienił tylko tło i inaczej nazwał! Na swoim blogu po za tym nie podał pełnej rozmowy. W pewnym momencie sam się przyznaje, że rzeczywiście praca jest nasza. Dla ciekawskich mogę podać CAŁĄ rozmowę na priv.
A więc wracając do samej wojny: jeśli my wygramy - oni usuwają co nasze (czyli 80% watahy), a jeśli oni - oczepiamy się.
Walczymy ramię w ramię z WZP i BK, czyli całe ZKWMW bierze się do roboty! Regulamin walki znajdziecie tutaj: klik. Wygrywa nie ten, kto ma silniejsze wilki, lecz ten, który napisze więcej op.
Ponadto z okazji wojny KAŻDY WILK OTRZYMUJE PO 50 SG! Z jakiej to okazji? Otóż ja i Alfa WZP otworzymy "na spółkę" sklepik z bronią. Zniknie on wraz z zakończeniem wojny. SG które dostaniecie możecie wydać na dowolnie wybraną broń.
A więc jeszcze wprowadzamy coś takiego jak "życie". Każdy wilk na początku ma 100% życia. Każda broń jak można zauważyć daje jakieś obrażenia z każdym uderzeniem (w op. ograniczajmy się do max. 3 uderzeń). Jak coś, to kopniak daje -4%, a uderzenie z łapy lub pięści -2%, a pazury -6%. Magia zapewne coś ok. 3-15%. Nie można wilków zabijać! Jeśli komuś zdrowie spadnie do poniżej 30% automatycznie trafia do szpitala, pod opiekę medyków. Przebywa tam 1-3 dni. Każdego dnia wszystkim wilkom życie kuruje się +20%, a będąc w szpitalu +40%. Będąc w szpitalu nie można pisać op., no chyba że o opiece medycznej nad Twoim wilkiem.
Za op. o walce dostajemy nie 2 SG jak zawsze, tylko 3 SG i +15 pkt. za każde.
Myślę, że nie muszę już niczego więcej tłumaczyć. Reszty dowiecie się z wcześniej podanego regulaminu.

Od Niny "Nowa przyjaźń" cz. 3 (cd. Anuriti)

- Z chęcią - bardzo ucieszyłam się - Chodźmy!
W jednym momencie nie wytrzymałam, musiałam pobiec. Anuriti pobiegł od razu za mną. Ścigaliśmy się przez długi czas. Nagle coś wpadło mi pod łapy przewróciłam się.
- Ał... - bardzo zabolała mnie jedna łapa.
- Nic ci nie jest? - zapytał Anu z troską.
- Nie wiem - noga bolała coraz mocniej.
- Potrafisz nią ruszać?
- Tak - poruszałam nogą.
- Pewnie zwichnięta.
- Ok, to chodźmy
- Gdzie? - zdziwił się Anu
- No dalej - nie zrozumiałam
- O nie nie nie, lepiej chodźmy do lekarza
- Przestań, już prawie mnie nie boli - miło było pomyśleć, że ktoś się o mnie troszczy, ale nie chciałam robić kłopotów
- Na pewno?
- Tak - cała się zaczerwieniłam
- To chodźmy
Szliśmy przez chwilę w ciszy, gdy Anuriki zapytał:

<Anuriti? Nie mam takiego talentu jak ty w pisaniu opków XD> 

Uwagi: pisz kropki na końcu zdań! Po znakach interpunkcyjnych stawiamy Spację.

Od Tsume'a "Szeregowy" cz.1

Poligon rozległ odgłos trąbki, oznaczający wiadomo co. Z boiska z koszykówki gdzie grałem z zakumplowanymi ludźmi i nie-ludźmi też ruszyliśmy biegiem na dziedziniec.
- W dwuszeregu zbiórka! - wrzasnął starszy kapral przez megafon, aż zadudniło mi w bębenkach.
- Ciekawe czy do żony równie głośno mówi? - spróbował rozluźnić atmosferę Eric. Pary mężczyzn w jego otoczeniu prychnęły śmiechem, w tym i ja.
- Wasza piątka! Z dwuszeregu wystąp! - rozkazał. Posłusznie to zrobiliśmy - Dwadzieścia okrążeń w koło poligonu za żarty nie na miejscu, raz!
Znowu bieganie... Boże zlituj się. Truchtem zaczęliśmy wypełniać karę.
- Szybciej! - pośpieszył nas czterdziestolatek twardym głosem.
Co mieliśmy zrobić? Musieliśmy. Trucht przeszedł w leniwy bieg w towarzystwie chłopaków, siatki i pachołka kaprala, który mu wszystko donosił. Nie cierpię typa. Mógłbym go rozszarpać gołymi dłońmi i nie oszukujmy się, mógłbym to zrobić z wielką przyjemnością, lecz w wojsku nie wchodzi to w grę.
- Kto nie skacze ten z policji! Hop! Hop! Hop! - znowu dowalił grupowy żartowniś, a wszycy dla zabawy zaczęli skakać w powietrzu. Lucyfer (fajne imię, nieprawdaż?) zrobił wyskok ze szpagatem w powietrzu i krzyknął:
- Lecę ci wpierdolić, skarbie! I wszyscy musieli na moment stanąć w miejscu, aby zapanować nad napadem śmiechu.
- Grabicie sobie - odrzekł Miron, goniec McLonina (starszego kaprala).
- Bywa - wzruszyłem ramionami z miną niewinnego szczeniaczka. Jednak szybko wróciliśmy i do biegu i do wcześniejszego tempa.
***
Gonitwa za upragnioną wolnością, która czekała po wypełnieniu rozkazu, tak nas pięciu zmęczyła, że kiedy skończyliśmy ostatnie kółko, każdy z nas padł na ziemie na dziedzińcu zasapany, z mokrym podkoszulkiem i językiem na brodzie. McLonin staną przed nami bawiąc się palcatem. Zapewne wrócił z konnej przejażdżki.
- To teraz panowie na rozluźnienie mięśnie szorujecie podłogę w stołówce... Szczotkami do kibla - zaśmiał się złośliwie.

<C.D.N> 

Uwagi: "ludźmi" piszemy przez "ź". "Bębenkach": miałaś tam masę literówek! "Dwuszeregu" piszemy razem. "Wszystcy"??? Dużo, dużo literówek...