Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

sobota, 17 stycznia 2015

Od Midnight'a "Wyprawa" cz. 1

Słońce powoli kryło się za linią horyzontu, by ustąpić miejsca księżycowi. I kolejny dzień żmudnego lotu za mną. Tyle tygodni już wędrowałem, że straciłem nadzieję, na spotkanie jakiegokolwiek innego wilka. Zmęczony zniżyłem lot, by gładko wylądować na polanie, skąpanej z płomieniach zachodzącego słońca. Rozejrzałam się w poszukiwaniu choćby niewielkiego schronienia, gdzie mógłbym odzyskać siły. W okół niestety były jedynie góry i widoki, które były już dla mnie męczące. Nie chciałem tego robić, ale nie było innego wyjścia. Przypaliłem pień jednej z sosen stojących niedaleko wielkiego kamienia, a ta osunęła się na niego, dzięki czemu jej gałęzie zapewniały mi ochronę od góry. Wcisnąłem się między kamień, a drzewo, po czym wygodnie ułożyłem na miękkim mchu. Moje oczy powoli się zamykały. Czułem jak odpływam do krainy snu, gdy usłyszałem ciche wycie wilka. Uniosłem się gwałtownie, nasłuchując wycia. Szukać go teraz, czy zająć się tym później? Tak dawno nie widziałem, żadnego ze swoich… może on również jest sam? Ostatkiem sił dałem odpowiedź. Odgłos rozszedł się echem po okolicy, a ja w napięciu czekałem na odpowiedź, gdy doszła ona do mych uszu. Mimowolnie uśmiechnąłem się i ruszyłem w ostatnią wędrówkę. Choć miałem silne skrzydła, czułem, że robią się miękkie i nie będą w stanie dłużej pracować. Wylądowałem niezgrabnie, ale sylwetka w dole dodawała mi otuchy. W końcu… dotarłem.
- Co tu robisz?- jego szorstki głos kierował się w moją stronę, wyczekując odpowiedzi.
- Szukam schronienia. Jestem już znużony długimi wędrówkami i pragnę zagrzać miejsca wśród innych wilków.
Mówiłem zmęczony, nie dając po sobie tego poznać.
- No coś takiego - wilk okrążył mnie. Ja tylko wodziłem za nim wzrokiem, gotowy na ewentualny atak.
- A więc coś za jeden? - zapytał, gdy stanął przede mną.
- Zwą mnie Midnight. - przedstawiłem się. - A Ciebie jak nazywają?
- Helfi... Mam, więc rozumieć, że szukasz schronienia.
- Dokładnie.
- Wyglądasz na silnego. Przyda nam się ktoś taki jak ty. Jeśli chcesz schronienia, chodź za mną. Jeśli nie… znikaj stąd - przymrużył oczy.
-A więc prowadź Helfi - skinąłem lekko łbem, podążając za postawnym basiorem.

<C.D.N.>

Uwagi: Tytułuj op. "Księżyc" piszemy od małej litery, tak samo jak "słońce". "Mówiłem zmęczony, nie dając po sobie poznać zmęczenia." - czy tylko moim zdaniem coś tutaj jest nie tak?

Od Telleni "Szczenięca Przygoda" cz. 7

- Jak to? On tego ma więcej? - wyszeptałam do towarzyszki
- Chyba tak...
Nagle z jego twarzy robił się wielki balon, pękł ale nie oblepił go tylko wciągnął tego balona spowrotem
- Co on zrobił? - spytałam patrząc na niego z zdziwieniem
- On to zjadł?
Nagle przyszedł jego tata, a z tego powodu, że oczywiście był jednym z tych myśliwych zauważył nas
- WISSY, CHODU! - krzyknęłam do towarzyszki
- SZYBKO!
Uciekałyśmy ile sił miałyśmy w łapkach, a ten ojciec strzelał do nas z pistoletu (to się wyjaśniło, że pistolet). W końcu droga się skończyła... żadnej drogi ucieczki
- Wissy... ja przepraszam, że nas w to wpakowałam... to moja wina... - powiedziałam z łzami
Wissy nic nie mówiła, tylko też zaczęła płakać
- Powiedzcie ''papa'' wilczki - powiedział myśliwy, lecz nagle przybiegł jego synek
- Tato, nie zastrzelaj ich!
Ja i Wissy mocno się zdziwiłyśmy, dzieciak wziął nas na ręce i zabrał do jakiegoś dziwnego pojazdu... chyba siedziałyśmy z tyłu
- Wissy, gdzie oni nas zabierają? - spytałam
- N-nie w-wiem
Jak się zatrzymali zabrali nas do dziwnego miejsca, założyli nam na szyje dziwne kółka, na mnie mówili Plamka, a na Wissy Gwiazdka
- Jak wy nas nazywacie?! - krzyknęłam jak zamknęli nas w pokoju
- Wis, musimy stąd iść! Teraz!
- Ale jak?! - krzyknęła ze złością - przepraszam... - powiedziała nieśmiało
Stałam i gapiłam się na nią jak wryta
- Dobra mniejsza o to, podsadź mnie tam! - wskazałam jej łapką otwór, który był wysoko.
Wissy podsadziła mnie i ja ją wciągnęłam. Jak to nawet nie pytajcie...
- Wow! Ale wysoko! - krzyknęłam
Wissy patrzyła w dół
- Ej, Wis!
- CO?! - Spytała z przerażeniem
Złapałam ją za ogon i pociągnełam w dół, spadłyśmy na coś miękkiego
- J-ja z-zaraz p-przez c-ciebie z-zejde n-na z-zawał - wyjąkała Wissy
Była noc, dobra nasza.
- Dobra Wissy, chodź za mną!
- Dobrze... ale nie wpakuj nas w nic teraz, dobrze?
- Dobrze, postaram się.

<Wissy?>

Uwagi: Wypowiedzi co prawda zaczynamy od myślnika, ale lepiej to wygląda, gdy po nim robimy Spację (np. zamiast -Ja Patty... miło. tak: - Ja Patty... miło.). Nie zapominaj o "ę" i "ą" w niektórych czasownikach (zamiast uśmiechnęłam, krzyknęła, machnęła piszesz uśmiechnEłam, krzyknEła, machnEła). Wilki nie mają nóg, tylko łapy. Nie pisz "rence", tylko "ręce". Nie "mósimy", tylko "musimy". Zamiast "z tąd" pisz "stąd". Poćwicz przecinki.

Od Wissy "Szczenięca przygoda cz. 6" do Telleni

Śmiałam się tak, że myślałam że się uduszę. Powoli zaczęłam moją drżącą ze śmiechu łapą ściągać z pyska Telleni tą substancję, ale nie przemyślałam tego, że i moje łapy zaczną się całe kleić. Po kilku minutach byłyśmy obie całe poklejone. Ugrzęzłyśmy. Ale moja towarzyszka okryła, że to "coś" da się zniszczyć.
- Ej, popatrz, jak to naciągnę, to pęka! - próbowała powiedzieć przez poklejony pyszczek.
- Faktycznie - powiedziałam naciągając moje łapy - pękło! - uradowane zaczęłyśmy ściągać to tworzywo.
- Tel, nie uważasz, że to ma znajomy smak?
- Hm... Może i masz rację... To... TO... TRUSKAWKI! Mniam! - Wadera zaczęła zjadać resztki tego czegoś różowego.
- Mmmm... Pycha - i ja zaczęłam zajadać wraz z wilczycą.
***
Rozbolał nas strasznie brzuch, to chyba jest szkodliwe... No ale trudno, kiedyś przejdzie.
Nagle zobaczyłyśmy ludzkie szczenię, które zbliżało się do nas. Schowałyśmy się w krzakach i oczekiwałyśmy reakcji ludzia. Najwidoczniej czegoś szukał, chyba tego co zjadłyśmy. Szukał, szukał i zaczął płakać. Chyba się zdenerwował.
- Wis, jak myślisz, szuka tych klejących truskawek? - wyszeptała do mnie Tel.
- Nie wiem.
- A jak nas znajdzie?
- No to siedźmy cicho...
- A jakby nas znalazł?
- No nie wie...
Nie zdążyłam dokończyć, kiedy zuważyłyśmy, że wyciągnął ze swojej odzieży jeszcze jedną klejącą truskawkę i ją zaczął zjadać. Byłyśmy niemało zdziwnione widząc to zjawisko.

<Telleni?>

Uwagi: Zamiast ".." pisz "...". Licz kropki. ;p

Od Anuritiego "Żadna sensacja cz. 5" do Sagriny

Widziałem, że wilczyca była wyraźnie smutna, i mnie to zresztą też smuciło, że taka cudowna i piękna wilczyca była taka zawiedziona. Kiedy odeszła, bez chwili wahania postanowiłem pójść za nią i dowiedzieć się, o co chodzi. Cóż, wolałem iść obok niej. Sagi wyraźnie szła w jakieś miejsce, przechodziliśmy przez wiele dziwnych lasów, aż doszliśmy do pewnego, dziwnego miejsca, które przypominało... Emm... Drzewo? Tyle że, z kamienia... Nie mam pojęcia co to mogło być, w każdym razie, kiedy powiał wiatr, jej piękne włosy falowały jak fale na morzu. Jej oczy były przepełnione smutkiem, a ja patrzyłem się na nią jak... Zakochany.
Gapiłem się na nią jak... Jak sam nie wiem, była poprostu piękna, a utrwalił to piękny morski krajobraz, każda fala obijała się o skały...
- Emm... Anu?
Była i jest nadal piękna, jej cudowny puszysty ogon dodawał jej znacznie urody, ale te jej oczy... Były zdecydowanie najpiękniejsze, a jej głos jest dla mnie muzyką, której mogę słuchać całe życie...
- Anu... żyjesz?
Była przepiękna, zastanawiałem się, czy to co miała w pyszczku to zęby, czy perły, białe, błyszczące, sprawiające wrażenie świecących... Aww... Mogę się na nią patrzeć całe wieki..
- ANU!!! - wykrzyknęła do mnie wadera, a ja się ocknąłem. Nagle zauważyłem Ajaxa, który się do nas zbliżał, chyba nieco... zdenerwowany. Ale co mnie to obchodzi.
Nie zwracając uwagi na Axaja, podszedłem do Sagriny, i powiedziałem jej prosto w jej cudną twarz:
- Jesteś najpiękniejszą waderą na świecie..

<Sagrina?>

Uwagi: "Pójść" piszemy przez "ó". "Wahania" piszemy przez "h".

Od Patty "Kapitan musi odejść'' cz. 2 (cd. Midnight)

Patrzyłam się na nie znajomą surowo... po chwili wyszczerzyłam moje ostre jak szpilki kły
- Kim jesteś?! - warknęłam na nią
- Em... - powiedziała przerażona wadera - Jestem byłym kapitanem statku... - rzekła
- Kapitan? Hahaha! - padłam na ziemie ze śmiechu - Ty?! Kapitanem? Haha!
Wadera patrzyła na mnie jak na wariatkę, w końcu wstałam i otrzepałam się z piasku
- Jesteś piratką, tak? - spytałam
- Tak. Norina jestem
- Ja Patty... miło.
- ALE TY MASZ SKRZYDŁA! - krzyknęła z przerażeniem odsuwając się lekko w tył, gdy rozłożyłam skrzydła
- To coś? - pokazałam łapą moje skrzydło
- No ''to coś''.
- Eh - machnęłam łapą - nic ci nie zrobią jak mnie nie wnerwisz - uśmiechnęłam się do niej
- Ee... a ty tu mieszkasz?
- Tak... i nie tylko ja..
- NIE TYLKO TY? JEST TU WAS WIĘCEJ?! - krzyknęła szczęśliwa
- Tak... jest nas... 39.
- Ale dużo!
- No... - nagle powiedziałam - A tak potrafisz?
Zmieniłam się w dziewczynę z kosą w ręku.
- No jasne!
Po czym zmieniła się również w człowieka
- To chodź! - machnęłam ręką w i pobiegłam w stronę watahy, ona zrobiła tak samo.
- Dobra... Teraz wilki.
Zmieniłyśmy się w wilki.
- Dobra, na razie oprowadzę cię po terenach. Pasi? - spojrzałam w jej oczy
- No jasne!
- Dobra, będzie trochę zwiedzania, ale to nic.
Pokazałam jej całe tereny od A do Z. Czas na nas! Na pokazanie naszych wilków!
- Dobra teraz poznasz watahę!
- Wow... ciekawo jacy są... - zaciekawiła się Norina
- Eh... niektórzy są straszni... tak jak ja... ale jak się lepiej poznać... są nawet mili - uśmiechnęłam się do niej - Dobra, najpierw Alfa.
- Jak wygląda? - spytała Norina
- Przekonasz się - pociągnęłam ją za łapę i pobiegłyśmy do jaskini Kiiyuko
***
- Halo! Kii! Gdzie jesteś?! - krzyknęłam, a mój głos rozniósł się po ścianach jej jaskini
- Tu jestem, Patty. - rzekła Kiiyuko
- Em... Kii... to jest Norina, znalazłam ją na plaży.
- Witam - ukłoniła się Norina
- Witaj... Jesteś Norina, tak?
- Tak.
- Em... Kii, czy Norina dołączyć może? - spytałam
- Tak, jak najbardziej...
- Dziękuję - ukłoniła się znowu Norina
Pożegnałyśmy się z Kii i wyszłyśmy z jej jaskini. Pokazałam i przedstawiłam każdego wilka.
- Dobra to chyba wszyscy... A nie, CZEKAJ! JESZCZE MIDNIGHT!
- A kto to?
- Taki jeden - zarumieniłam się troszeczkę
- Kochasz go?
- No może...
Nagle ktoś wyszedł zza krzaków... To był Midnight we własnej osobie

<Midnight?>

Uwagi: "Rzekła" piszemy przez "rz". Wypowiedzi co prawda zaczynamy od myślnika, ale lepiej to wygląda, gdy po nim robimy Spację (np. zamiast -Ja Patty... miło. tak: - Ja Patty... miło.). Nie zapominaj o "ę" i "ą" w niektórych czasownikach (zamiast uśmiechnęłam, krzyknęła, machnęła piszesz uśmiechnEłam, krzyknEła, machnEła). Unikaj powtórzeń wyrazów ("machnęłam ręką w moją stronę i pobiegłam w stronę watahy"). "Rozniósł" piszemy przez "ó". "Dziękuję" ma na końcu "ę", a nie "e". Piszemy "wyszłyśmy", zamiast "wyszedłyśmy". Poćwicz pisanie przecinków.

Od Lilly "Moja Historia" cz.1 (Cd. Sagrina, Shaylin lub Patty)

- Lilly! - zawołała mnie moja przyszywana matka, Senari.
- Tak? - spytałam
- Alfa cię woła. - powiedziała
- Mnie? - nie zrozumiałam. Co takiego zrobiłam?
- Tak ciebie. Lepiej tam idź. Chyba, że chcesz, by Jack zrobił ci to co zrobił z Dezeusem. - wzdrygnęła się. Dezeus to mąż Senari. Znaczy był jej mężem, a moim przyszywanym ojcem. Jack go wołał, Dezeus jednak nie miał czasu i zamiast rano poszedł późnym wieczorem (Dezeus zbierał zapasy dla watahy. Jego motto brzmiało: "Zanim zaczniesz coś nowego, skończ to co robisz.") Wszedł do jaskini i nie wyszedł. 2 dni po tym zdarzeniu znalazłam jego ciało w pobliży jaskini Jacka. Przypominając to wszystko sobie też się wzdrygnęłam. Wystraszona szybko wybiegłam z jaskini matki i pobiegłam do Jacka.
- Lillith dobrze, że jesteś. Musimy pogadać. Usiądź. - uśmiechnął się. Przelękniona usiadłam. Tak przelękniona! Boję się go! On zabił Dezeusa i pół watahy. Najdziwniejsze się, że wszystkie wadery (oprócz mnie oczywiście) się w nim kochają. Ja uważam, że to bezczelna, wredna, rządna krwi pokraka! Do watahy non stop ktoś się pcha.
- O.... O co chodzi? - spytałam
- Musisz odejść. Brakuje już miejsca w watasze. - powiedział
- Czemu ja?! - krzyknęłam zdenerwowana
- Bo ty. Radzę ci nie ze mną nie zadzierać i odejść w pokoju. - wyszczerzył złowrogo zęby.
- Dobrze. Idę się pożegnać z mamą. - oznajmiłam
- Radzę ci się pośpieszyć kundlu! - krzyknął. Po tych słowach nagle się do niego odwróciłam. Skoczyłam na niego. Szybko leżał na ziemi, przybity przeze mnie.
- Nie jestem kundlem! - warknęłam
- Ta jasne. - spróbował się wyrwać.
- Zamknij się! - warknęłam - Zrobię co będę chcieć! Mogę iść gdzie chcę i kiedy chcę! Zrozumiano?!
- Zz.... Zrozumiałem. - powiedział zlękniony. Hmh... Potrafię być porządnie niebezpieczna. Puściłam go. Basior się otrzepał. - Zabije cię kiedyś Lilith!
- Nie zdążysz! Ja pierwsza to zrobię. - warknęłam i odeszłam w stronę jaskini mamy. Opowiedziałam mamie o całym zajściu. Najpierw łzy potem śmiech i znowu łzy. Też zaczęłam płakać. Musiał mi to zrobić akurat moje urodziny! Wspaniały dostałam prezent! Przytuliłam matkę. Potem z nią chodziłam do wszystkich po kolei. Każdy mnie zrozumiał. Kiedy odwiedziłyśmy dom, osoby, które w nim mieszkały szły dalej z nami. Na sam koniec cała wataha stała i mnie przytulała. Każdy zrozumiał. Czemu oni się nie zbuntują. Razem są silniejsi od tego czegoś.
- Alice powinna wrócić. - powiedzieli. Alice to matka Jacka. Ona tutaj rządziła, była dobra. Za jej życia mnie tu przyjęli. Jack miał akurat 1 tydzień. Alice wyszła na tereny wrogów pół roku temu. Nadal nie wróciła. Wszyscy na nią czekają....
- Trzymajcie się. - powiedziałam, ze łzami w oczach. Ostatni przytulas z nimi i odeszłam przed siebie. Po 50 metrach stanął przede mną Jack.
- Lilith. - powiedział
- Czego chcesz?! - warknęłam
- Niczego. - powiedział
- No to inaczej. Czemu za mną idziesz?!
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co? - spytałam obojętnie.
- Lilith. - powiedział i się na mnie rzucił, leżałam na ziemi, on mnie przygwoździł! Myślałam, że za chwilę, będzie mój koniec.... Zamknęłam oczy i nie próbowałam się wyrywać, byłam zbyt zdziwiona. Moje zdziwienie się powiększyło, gdy Jack... mnie pocałował. Puścił mnie.
- Zawsze cię kochałem! - krzyknął. Zszokowana uciekłam. Biegłam jak najdalej od niego! Nic już nie rozumiem! Najpierw kazał mi odejść z watahy i obiecał, że mnie zabije, a teraz ten pocałunek i wyznanie wiecznej miłości.... Cały czas biegłam. Obróciłam głowę, by zobaczyć, czy za mną nie biegnie. Wpadłam w poślizg. Upadłam i zaczęłam jechać po błocie. Zatrzymałam się pod nogami trzech wader. Spojrzałam do góry, na nie. One na dół, na mnie. Były widocznie zdziwione moim widokiem.
- Yyyy.... Cześć jestem Shaylin.- przedstawiła się jedna z nich. Potem wskazałam na 2 pozostałe - A to jest Sagrina i Patty.
- Lilly. - powiedziałam

<Shaylin, Sagrina, Patty?>

Uwagi: brak

Od Shaylin "Pierwsze spotkanie" cz. 8

Zastanawiałam się co powiedzieć. Jaki plan wymyśleć by nie zawalić. Mam pomysł.
- Midnight... Musze uratować się sama. Nie będę was narażać... po co się w ogóle narażać dla mnie? Ja i tak mam dziwne i ... - dokończyłabym, że trochę niesamowite życie. Ale po co? - pomyślałam. Spojrzałam smutno na nich dwóch.
- Nie ma mowy! Ja cię ratuje, a ty chcesz się poddać? - krzyknął Mid
- Chyba - rzekłam
- Cicho! - krzyknęła Patty - Dziewczyna dobrze mówi... Oddacie mi jej śmierć za ból który ja przeżyłam... i pamiętaj, Kochaniutki to przez ciebie - spojrzała na niego.
- Dobra ja już mam tego dość... przestań krzywdzić Patty. Mnie możesz, ale nie osoby które... są dla mnie ważne - powiedziałam wyrywając się z jej objęć. Niespodziewanie zrobiła mi ostrzem miecza głęboką ranę na ramieniu, z której zaczęła ciec krew. Upadając na ziemie słyszałam jak Yusuf atakuje Patty. Mid podbiegł do mnie. Zatamował upływ krwi swoją bluzą.
- Dziękuję - szepnęłam. - Nie martw się. Ja musiałam to powiedzieć... bo...
- Na szczęście jesteś bezpieczna. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz czasem się dziwię... Co ty we mnie widzisz?
Zauważyłam jak jego usta się poruszyły.
- Wszystko - odpowiedział ledwo słyszalnie. Pomyślałam, że za bardzo go ranię... jest zbyt wyjątkowy i nie powinnam zawracać mu głowy. Ale coraz bardziej czuje jak mu na mnie zależy. Jest taki czuły i opiekuńczy. A co do Norwegiana... no cóż, chyba mnie nic z nim nie łączy, ale za to chyba złamię mu serce. Chyba jestem zdecydowana... Jeśli on powie tak, to i ja też. Tylko czy... Ah, szczypie jak diabli. A jednak! Norweg wrócił. Wychodził zza drzew...
- Shaylin, nie! Mi także na tobie zależy... - powiedział z żalem na sercu. Teraz stali naprzeciwko siebie.
- Nigdy - rzekł Mid
- Ona jest moja.. .- rzucili się sobie do gardeł. Norweg wyciągał nóż. Wykopałam mu go z ręki.
Patrzał na mnie zdziwiony.
- Przestańcie!
- Shaylin...ja..- nie dokończył norweg
- Tak, wybrała kogoś innego - rzucił z wściekłością Mid
- przepraszam - szepnęłam
Norweg uciekł zamieniając się w wilka. Poczułam się strasznie... skrzywdziłam znowu osobę, która mnie lubiła. Życie chyba było zbyt okrutne. Podszedł do nas Yusuf, już bez Patty
- Ona też uciekła... Ale ten norweg ma tupet. - odrzekł Yufus
Smutnie usiadłam pod drzewem nie zwracając uwagi na nikogo i zamknęłam się w swoim świecie, odcinając się od rzeczywistości.

Uwagi: imiona pisz wielkimi literami, zdania zaczynaj od wielkich liter, ogranicz "...". Tytułuj op.