Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 14 lutego 2017

Od Zirael "Polowanie"

Grudzień 2018 r.
Dzień był chłodny, zimny wiatr hulał po mojej jaskini, kiedy przebudziłam się rano. Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić, ale na kamieniu wcale nie było cieplej niż na zewnątrz. Wychodząc zauważyłam, że pada śnieg, pierwszy raz tej zimy. Nie powinnam narzekać, że jest zimno, ostania zima była dużo cięższa. Rozciągałam się przez chwilę, po czym pobiegłam do strumyka. Woda o dziwo nie zamarzła, musiała być pod ciśnieniem, co nie zmieniała faktu, że była lodowata. Po chwili namysłu zamoczyłam łeb i otrzepałam się energicznie. O ile przez to się nie rozchoruje było to nawet przyjemne - przynajmniej teraz byłam już rozbudzona. Swawolnym krokiem zamierzałam wrócić do jaskini. Jednak parę stóp od wejścia zauważyłam, że dawno nie byłam na polowaniu. W watasze chyba mieliśmy coś takiego jak "zespół polowań" który widocznie nie prosperował za dobrze, ponieważ nie widać było tej żywności. Zatem postanowiłam upolować coś sama. Nie miałam dzisiaj ochoty się ruszać, więc postawiłam na coś łatwego. Szybkim marszem weszłam na polanę i schowałam się za łagodnym pagórkiem. Po jakimś czasie z nory wyszedł zając, potem kolejny i tak dwa zające przemierzały polanę w poszukiwaniu żywności. Zaczaiłam się na nie i złapałam jednego za szyję i zadowolona z podniesionym ogonem wróciłam do jaskini. Po moim pierwszym posiłku od wielu dni poczułam się tylko bardziej głodna więc wróciłam na polanę, która teraz świeciła pustkami. Zrezygnowana postanowiłam szukać gdzie indziej i doszłam do jeziora. Nie znałam go więc okrążyłam je ostrożnie, a kiedy nie zauważyłam żadnego niebezpieczeństwa z dziwieniem odkryłam, że woda jest przejrzysta. Czyściutka, nienaruszona tafla wody. Wydało mi się to podejrzane więc wrzuciłam tam odrobinę śniegu, który pokrył ziemię cienką warstwą. Jednak tafla jeziora została zakłócona na chwilę, po czym wróciła do swojego spokojnego stanu. Pozostało mi się tylko ukryć. Znalazłam norę, która nie miała już żadnego zapachu innego zwierzęcia - zapewne porzucona - i weszłam do środka kładąc się na brzuchu. Musiałam długo czekać aż w końcu jakaś sarna postanowiła skorzystać z wodopoju. Nie wyczuła ani mnie nie usłyszała co pozwoliło mi zaatakować ją od tyłu. Zaciągnęłam swą zdobycz do jaskini zostawiając za sobą smugi krwi. Martwiłam się tylko, że ktoś lub coś postanowi zabrać mi mój posiłek, ale niczego po drodze nie spotkałam. Na ostatku wzięłam ją na plecy, żeby ślady nie zaprowadziły nikogo do mojej jaskini. Położyłam ją obok królika, po czym postanowiłam zmyć z futra ślady krwi pozostawione przez sarnę. Powróciłam więc do wcześniej odwiedzonego strumyka i oczyściłam dokładnie futro. Niestety, naiwnie wierzyłam, że zapach nikogo nie zainteresuje. Kiedy weszłam do jaskini, nieznany mi lis właśnie posilał się moim królikiem. Przegoniłam go, a kiedy wybiegłam ugryzłam go w łapę. Nie zależało mi na tym, aby go zabić, chociaż ze zranioną łapą czeka go najpewniej śmierć. Wzruszyłam ramionami - w końcu taki los złodziei - i lepiej ukryłam zapasy pożywienia.

Uwagi: brak

Od Sierry "Niepokorna" cz. 1 (cd. chętny)

JESIEŃ 2018
Ziemia pachniała specyficzną mieszanką zapachu deszczu i lasu, a także zwierząt. Powietrze drgało pod naporem oddechów wilków – wojowników stojących obok mnie. Nawet nie próbowałam udawać, że jest dobrze, bo nie stawiłam się na ani jedną zbiórkę od czasu powrotu.
Zasadniczo, najbardziej zaskoczył mnie widok tego "kolesia Alfy" zamiast znanej nam wszystkim Suzanny. Szczerze mówiąc, nie czułam się tak bystra, jak niegdyś, prawdopodobnie izolowanie się przez całą wiosnę z tym wariatem, Kai'em, zupełnie nie odbudowało mojego przestarzałego wizerunku Watahy Magicznych Wilków.
Pominę to, że z trudem przyjęłam wiadomość o tym, że dołączyły do... nas?... wilki z Watahy Asai, tudzież Czarnego Kruka. To obudziło przecież falę negatywnych wspomnień z dzieciństwa...
– Sierro, skup się. To, że twój stan zdrowia nie pozwalał ci na udział w poprzednich zbiórkach, nie oznacza, że teraz zasługujesz na specjalne traktowanie. – Alfa brutalnie przerwał mój trans, wypowiadając te słowa z przerażającym spokojem,
– Podziwiam, że zapamiętałeś moje imię, kolesie Alfy. – prychnęłam z rozbawieniem.
– Niepokorna jak dawniej. – zachichotał jakiś naoczny widz tego spotkania. Powstrzymałam się od rzucenia się w jego kierunku, ale doszłam do wniosku, że nikt nie jest na tyle głupi, żeby bardziej podpadać Alfie.
– Rozumiem, że twoje zachowanie jest już pewnym rodzajem legendy wśród nieco starszych mieszkańców tego lasu, ale proszę o pohamowanie. – nie potrafiłam określić, co tak bardzo nie pasowało mi w personie – fursonie? naszego, chyba, Alfy. Sprawiał on na mnie dość nieprzyjemne, z nieznanych przyczyn, wrażenie.
– Słyszałaś mnie, rekrucie? – głos był ciągle tak samo opanowany.
– Jeszcze mam uszy, nie ucierpiały w trakcie mojego leczenia. – rzuciłam cierpko, ale stanęłam równo. Trudno, jakoś trzeba to przeżyć.
Odbiegłam po zakończeniu zbiórki najszybciej, jak tylko byłam w stanie w kierunku ciemniejszej części lasu. Naturalnie, to instynkty ciągnęły mnie w kierunku ciemności, która zawsze zdawała się być moim przyjacielem.
Przebijał ją w tym tylko Kai, ale to nie o nim mówię w tej chwili.
Zatopienie się w cieniu niemal czarnych drzew sprawiało mi zawsze niemałą ulgę. Wtulenie się w dobrotliwy blask mocy, którą się dysponuje, dla każdego wilka jest przyjemnością. Przyciszone odgłosy rozmów zdawały się znajdować za ścianą wody. Ciepłe mrowienie przypływu energii i mocy wyzwoliło we mnie pewien różdżka radości, którą szybko przerwał... kto?
– I du*a! Tylko wychudzone trupy!

<Kto tam?>

Uwagi: W WMW tytuł "Alfa", "Beta" itd. zapisujemy z wielkiej litery.