Nie jestem pewna, ale to jest chyba to
- Nieważne - odrzekłem po czym podszedłem do wodopoju i zaciągnąłem długi łyk wody.
Otarłem łapą mokry pysk i westchnąłem.
- Idziemy na polowanie? - zmieniłem temat
- Możemy - odparła.
Skierowaliśmy się do lasu. Zajęło nam trochę wyszukanie odpowiedniego
miejsca. Świdrując wzrokiem polanę dojrzałem parkę młodych jeleni
skubiących wysoką, zieloną trawę.
Schowałem się za głazem, gdy wyczekałem odpowiedni moment przyszła pora skoku.
Zwinnie wyskoczyłem, a tak właściwie wzleciałem ku górze i wskoczyłem na
grzbiet jednego z jeleni zahaczając przy tym pazurami o bok drugiego
zwierzęcia.
- Kiiyuko! - urwałem jakbym chciał sprawdzić jak smakują te słowa -
Chodź tu! - dokrzyknąłem i wskazałem wzrokiem wijącą się z bólu młodą
sarnę.
Wadera przybiegła.
- Zabij ją, szybko. - nakazałem
Niepewnie wbiła pazury w jej szyję...
- Znajdź największą żyłę na szyi i ją przegryź.
Wilczyca wykonała polecenie, a ja w tym czasie szybko unicestwiłem jelenia.
Wziąłem do pyska padlinę i przerzuciłem ją na grzbiet by zanieść w zaciszne miejsce.
Skierowałem się ku rozłożystej gruszy po czym tam upuściłem padlinę.
- Dlaczego kazałeś mi ją szybko zabić? - wskazała łapą sarnę.
- Głupio mi było patrzeć jak na moich oczach umiera w katuszach. - odrzekłem wgryzając się w bok jelenia
- Przecież i tak i tak została pozbawiona życia.
- Chciałabyś umierać szybko? Czy na oczach kogoś chciałabyś się zwijać z bólu i wyć żałośnie? - zapytałem
<Kiiyuko?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
środa, 2 lipca 2014
Od Katiko "Sprzeciwić się śmierci... cz.1" (c.d. chętny basior)
Podążałam powoli przez tereny stada. Nie miałam co z sobą zrobić. Moje ostatnie tygodnie były ciężkie, byłam osłabiona a moje łapy ledwo unosiły moje wychudzone ciało. Choroba zmogła mnie i toczyła jak czerw toczy suche drzewo.
Podniosłam wzrok, moim oczom ukazał się mglisty las. Usiadłam ze zrezygnowaniem i wpatrzyłam się w pustkę.
Mój oddech przeszywał cichy szelest moich zmęczonych płuc. Zaległam na ciepłej trawie i zagłębiłam się w moich myślach.
Już tak dawno nie szukałam nawet najmniejszego kontaktu z żadnym wilkiem, trwałam w bezczynnym, stabilnym, moim zamglonym świecie. Wśród obcych działałam jak zepsuty automat wydając z siebie tylko potaknięcia i zaprzeczenia. Tylko tyle mogłam z siebie dać ? Byłam sama na siebie zła ale nie miałam siły nawet się teraz podnieść.
Moje ciało było zmęczone, zmęczone chorobą, pogodą i samą mną.
Nie mogłam jeść, nie mogłam nawet się zmusić by wziąć coś do pyska a co mówić o upolowaniu czegoś, nie miałam szans nawet znaleźć zepsutej padliny.
Zwinęłam się w kłębek i zanurzyłam się w moich myślach. Wypominałam sobie cały czas to, że gdy miałam siłę i mogłam żyć bez strachu nie robiłam tego. Teraz wiedziałam już, że to błąd.
Choroba mnie wykańczała, skurcze brzucha przeszywały mnie tworząc dreszcze na moim karku, moja klatka piersiowa podnosiła się w miarowym, płytkim, świszczącym oddechu a łapy zmęczone nawet unoszeniem mojego ciężaru przechodził chłodny ból.
Skrzywiłam się i przyjęłam kolejny atak choroby ze zrezygnowaniem.
Nie miałam już siły jej stawiać oporu, próbowałam wszystkiego, wszystkich leków, ziół. Zrezygnowałam, poddałam się.
Czy tak się to skończy? - zapytałam sama siebie w myślach.
To dość żałosny koniec, ale czy koniec może być żałosny, czy może być straszny, zasłużony. Koniec to koniec, koniec tego świata, koniec nas, koniec naszych zmysłów, koniec cierpienia, radości, miłości, bólu.
A więc czy koniec może mieć jakiś oddźwięk, czy może być pozytywny lub negatywny ? Jeżeli zakańczają się nasze dobre i złe przeżycia, dobre i złe uczucia, emocje to koniec jest neutralny, obojętny, nie opowiadający się za żadną z naszych wyimaginowanych stron.
Kolejny atak bólu przeszył moja klatkę piersiową jak zatruta strzała. Otworzyłam oczy i przechyliłam głowę tak by móc zobaczyć pokryty mgłą las.
Jasny opar mgły otulał wszystko co znajdowało się w lesie sprawiając wrażenie bezpieczeństwa i osłonięcia przed całym światem. Niedługo zostanę tu na zawsze by liście wzięły moje ciało a mgła przykryła moje mizerne resztki.
Nagle do moich uszu doszedł dźwięk kroków, drgnęłam, nie miałam siły uciekać, poddałam się. Dźwięk łap uderzających o leśne podszycie wzbierał a na tle mgły zaczęła rysować się sylwetka wilka. Zamknęłam oczy nie chciałam już wiedzieć, nie chciałam widzieć, zamknęłam się w sobie i czekałam.
<Jakiś basior?>
Podniosłam wzrok, moim oczom ukazał się mglisty las. Usiadłam ze zrezygnowaniem i wpatrzyłam się w pustkę.
Mój oddech przeszywał cichy szelest moich zmęczonych płuc. Zaległam na ciepłej trawie i zagłębiłam się w moich myślach.
Już tak dawno nie szukałam nawet najmniejszego kontaktu z żadnym wilkiem, trwałam w bezczynnym, stabilnym, moim zamglonym świecie. Wśród obcych działałam jak zepsuty automat wydając z siebie tylko potaknięcia i zaprzeczenia. Tylko tyle mogłam z siebie dać ? Byłam sama na siebie zła ale nie miałam siły nawet się teraz podnieść.
Moje ciało było zmęczone, zmęczone chorobą, pogodą i samą mną.
Nie mogłam jeść, nie mogłam nawet się zmusić by wziąć coś do pyska a co mówić o upolowaniu czegoś, nie miałam szans nawet znaleźć zepsutej padliny.
Zwinęłam się w kłębek i zanurzyłam się w moich myślach. Wypominałam sobie cały czas to, że gdy miałam siłę i mogłam żyć bez strachu nie robiłam tego. Teraz wiedziałam już, że to błąd.
Choroba mnie wykańczała, skurcze brzucha przeszywały mnie tworząc dreszcze na moim karku, moja klatka piersiowa podnosiła się w miarowym, płytkim, świszczącym oddechu a łapy zmęczone nawet unoszeniem mojego ciężaru przechodził chłodny ból.
Skrzywiłam się i przyjęłam kolejny atak choroby ze zrezygnowaniem.
Nie miałam już siły jej stawiać oporu, próbowałam wszystkiego, wszystkich leków, ziół. Zrezygnowałam, poddałam się.
Czy tak się to skończy? - zapytałam sama siebie w myślach.
To dość żałosny koniec, ale czy koniec może być żałosny, czy może być straszny, zasłużony. Koniec to koniec, koniec tego świata, koniec nas, koniec naszych zmysłów, koniec cierpienia, radości, miłości, bólu.
A więc czy koniec może mieć jakiś oddźwięk, czy może być pozytywny lub negatywny ? Jeżeli zakańczają się nasze dobre i złe przeżycia, dobre i złe uczucia, emocje to koniec jest neutralny, obojętny, nie opowiadający się za żadną z naszych wyimaginowanych stron.
Kolejny atak bólu przeszył moja klatkę piersiową jak zatruta strzała. Otworzyłam oczy i przechyliłam głowę tak by móc zobaczyć pokryty mgłą las.
Jasny opar mgły otulał wszystko co znajdowało się w lesie sprawiając wrażenie bezpieczeństwa i osłonięcia przed całym światem. Niedługo zostanę tu na zawsze by liście wzięły moje ciało a mgła przykryła moje mizerne resztki.
Nagle do moich uszu doszedł dźwięk kroków, drgnęłam, nie miałam siły uciekać, poddałam się. Dźwięk łap uderzających o leśne podszycie wzbierał a na tle mgły zaczęła rysować się sylwetka wilka. Zamknęłam oczy nie chciałam już wiedzieć, nie chciałam widzieć, zamknęłam się w sobie i czekałam.
<Jakiś basior?>
Od Cole'a "Co się dzieje?! cz.1" (cd. chętny)
Kiedy dziś rano się obudziłem, usłyszałem ściszone głosy, które dyskutowały za moją jaskinią.
- Czuję, że są blisko - szepnął jeden wilk.
- Myślisz, że nas znajdą? - zapytał drugi.
- Nie, raczej nie. Trzeba uważać, aby w pobliżu nie zostawiać martwych zwierząt, bo padlina może je zwabić.
- Co mam zarządzić?
- Nic nie mów nikomu. Nikt nie może się dowiedzieć! Spokojnie, jeśli tylko będziemy zachowywać ostrożność, nic nikomu nie zagrozi. - powiedział konspiracyjnym tonem.
Cofnąłem się w głąb jaskini z walącym sercem...
<Ktoś?>
- Czuję, że są blisko - szepnął jeden wilk.
- Myślisz, że nas znajdą? - zapytał drugi.
- Nie, raczej nie. Trzeba uważać, aby w pobliżu nie zostawiać martwych zwierząt, bo padlina może je zwabić.
- Co mam zarządzić?
- Nic nie mów nikomu. Nikt nie może się dowiedzieć! Spokojnie, jeśli tylko będziemy zachowywać ostrożność, nic nikomu nie zagrozi. - powiedział konspiracyjnym tonem.
Cofnąłem się w głąb jaskini z walącym sercem...
<Ktoś?>
Od Desari "Nowe zdolności cz.4" (cd. Percy)
Spojrzałam na odchodzącego basiora. Już miałam wrócić na skałę i
rozpocząć medytację, ale coś (lub może też ktoś) mnie tchnęło. Jeszcze
raz moje oczy spoczęły na jego odchodzącej postaci i westchnęłam.
Zerwałam się i tratując pojedyncze kwiaty na łące, zatrzymałam się przy
nim.
- Czekaj. - rzuciłam. Samiec spojrzał na mnie lekko zdziwiony. - Nie wiem, czy mogę Ci pomóc, ale dobra, spróbuję. - jeszcze bardziej zdziwiła Go moja wypowiedź. Kiwnął łbem i uśmiechnął się delikatnie, a ja skręciłam i ruchem łapy kazałam mu wrócić na głaz.
Wskoczyłam na skałę i rozsiadłam się, a on usiadł obok.
- Dobra... Moja moc polega na koncentracji, jeśli odpowiednio się skupię, mogę być niewidzialna, lub widzieć w ciemności... - przerwałam. Chciałam powiedzieć coś więcej, ale to było niebezpieczne.
- Ekhem... Spróbuj. - spuściłam na chwilę głowę, wzrok skierowałam na wilka.
<Percy?>
- Czekaj. - rzuciłam. Samiec spojrzał na mnie lekko zdziwiony. - Nie wiem, czy mogę Ci pomóc, ale dobra, spróbuję. - jeszcze bardziej zdziwiła Go moja wypowiedź. Kiwnął łbem i uśmiechnął się delikatnie, a ja skręciłam i ruchem łapy kazałam mu wrócić na głaz.
Wskoczyłam na skałę i rozsiadłam się, a on usiadł obok.
- Dobra... Moja moc polega na koncentracji, jeśli odpowiednio się skupię, mogę być niewidzialna, lub widzieć w ciemności... - przerwałam. Chciałam powiedzieć coś więcej, ale to było niebezpieczne.
- Ekhem... Spróbuj. - spuściłam na chwilę głowę, wzrok skierowałam na wilka.
<Percy?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)