Ślizgaliśmy się po topniejącym śniegu śmiejąc się w głos. A cała zabawa
odbywała się pod czujnym okiem mojej mamy. I tak nie miała lepszego
zajęcia do roboty. Minął nam tak cały wieczór. Lubią tą nową. Jest miła i
przyjazna. Tylko ja, jak to ja znowu zapomniałem jej imienia.
****
Jutro będę miał dwa lata! Będę dorosły! A to oznacza jedno... Będę mógł
zostać strażnikiem lub kimś innym ważnym! Ostatnimi czasy bardzo zżyłem
się z rodzicami, a tata codziennie wieloma godzinami szkolił mnie w
walce. Na początku nie wychodziło mi to zbyt dobrze. No, ale trening
czyni mistrza! Obiecałem ojcu, że nawet jak będę dorosły będę do niego
chodził na praktyki walki, ale moim ulubionym zajęciem jest poranne i
wieczorne bieganie z mamą. Dziś na wieczorny bieg nie mogła przyjść,
miała jakąś sprawę z tatą do wyjaśnienia. Dlatego też teraz biegnę sam.
Przemierzałem trasę, którą wspólnie z matką ustaliłem. Tak często tędy
podążaliśmy, aż wydeptaliśmy szlak. Zachód słońca przedzierający się
przez drzewa, momentami mnie oślepiał i nie widziałem jak biegnę.
Słyszałem jak coś z górki się sturla, lecz nie miałem pojęcia co.
Dopiero wtedy jak się o to coś potknąłem zdałem sobie sprawę, że to
Ripple. Moja koleżanka.
- Ałć! - krzyknęła.
Leżeliśmy na sobie zwinięci w chiński paragraf, ja dodatkowo z pyskiem w
piachu. Po paru minutach jęków i stęków "rozplątaliśmy" się, lecz ja
nadal leżałem żebro mnie bolało, ponieważ waderka włożyła mi miedzy nie
łapkę.
- Mogłeś uważać.
- Mogłaś uważać.
Powiedzieliśmy w tym samym momencie, lecz długo ta powaga nie potrwała,
zaraz wybuchnęliśmy śmiechem. Powoli się podniosłem na trzęsących się
nogach, przez adrenalinę.
- Wybacz Rippi, ale biegam może porozmawiamy potem, co?
- A mogę się do ciebie dołączyć?
- Nie nadążysz za mną - mruknąłem nieprzekonany.
- Proszę daj mi chociaż spróbować - jęknęła błagalnie.
Westchnąłem ciężko delikatnie kręcąc głową. W sumie wzrostem prawie mi
dorównuje, ale siłą i wytrzymałością, raczej nie. Mocno zwolnię tempa,
aby mogła być minimum chociaż siedem metrów za mną.
- Niech cię będzie, ale streszczaj się, zaraz słońce zajdzie.
- Ale ty przecież się chyba nie boisz?
Nie miałem ochoty odpowiadać, przecież to pytanie jest zupełnie bez
sensu. Ja się nigdy nie boję, ale dbam o innych bezpieczeństwo i jestem
ostrożny. Mama mówi, że nawet aż za bardzo ostrożny.
<Rippi? Tobi już jest prawię dorosły, pamiętaj o tym i myśli inaczej niż szczeniak>
Uwagi: brak