Leżałam w swojej jaskini opierając łeb o łapy. Niebawem miałam się stać pełnoletnia. Tak, mnie tylko urodziny w głowie. Westchnęłam cicho pod nosem. Rozpocznie się praca, ganianie za miłością, pierwsze chęci założenia rodziny... Chociaż tak szczerze muszę się przyznać, że chyba na razie nikogo szukać do pary nie będę. Miłość w życiu jednak nie jest najważniejsza. Ważniejszą wartość stanowi szczera przyjaźń, aż do śmierci. Niestety ja osobiście przyjaciół nie mam... Zawsze trzymam się trochę u boku, pomimo faktu, że chciałabym kogoś lepiej poznać.
Może to wynika z tego, że jestem taka "pośrodku" i czuję się niepewnie w większym tłumie? Nie mogę nawiązać lepszych relacji ze szczeniakami, gdyż są one ode mnie młodsze, a te starsze to już po prostu dorośli, którzy zajmują się głównie swoimi parterami i partnerkami... O mnie zawsze się zapominano. Tak, wiem, że mam mamę, że ona zawsze się mną zajmie, że wróciła i że będzie u mojego boku... W rzeczywistości nie zadowala mnie to całkowicie. Pragnęłam prawdziwego przyjaciela, a nie mamę. Takiego, któremu mogłabym powiedzieć wszystko...
Odnoszę wrażenie, że mogę tylko o tym pomarzyć, bo to szara rzeczywistość, a nie bajka, którą wielokrotnie opowiadano mi jak byłam jeszcze małym szczeniakiem. Mamy XXI wiek: o szczerych i prawdziwych przyjaciół bardzo trudno. Mamy problemy z tolerancją i akceptacją odmiennych poglądów. Jesteśmy zbyt agresywni i złośliwi, zbyt często kłamiemy. Tak naprawdę to w niczym nie różnimy się od ludzi, których tak bardzo nie lubimy. Też zabijamy i niszczymy. To nie koszmar z którego można się wybudzić ani film, który kiedyś się skończy. To realne życie. Mimo tego, że tak bardzo narzekam na to, w jakim świecie żyjemy, nie chcę kończyć swojego żywotu tak jak większość zdesperowanych wilków.
Najwyżej zamieszkam samotnie pośród drzew i zapomnę o istnieniu innych wilków. Zaprzyjaźnię się z drzewami, ptakami oraz innymi zwierzętami. Nie potrafię ich skrzywdzić, gdyż jestem na to zbyt delikatna i w dodatku nie jadam mięsa. Ponadto mam fobię na krew: jeśli widzę jej w większych ilościach zwyczajnie tracę przytomność. Ale i tak chcę żyć. Samobójstwo to bzdura. Nie wiem, jak można to stosować. Przecież świat jest taki piękny, a w szczególności przyroda...
Rozmyślenia przerwał mi jakieś tajemnicze szuranie w pobliskich krzakach. Nastawiłam uszu. Hałasy nie ustępowały. Zaciekawiona wstałam i podeszłam odrobinę bliżej. Serce biło mi jak oszalałe, bo i równie dobrze mógł być wróg, ale ciekawość zwyciężyła. Łapą rozchyliłam gałązki krzewu. Myślałam, że zawału dostanę, kiedy jakiś wilk dosłownie się na mnie rzucił równocześnie powalając na ziemię.
- Jak się nazywasz?
- V-Val... Valka. - wydukałam otwierając szerzej oczy z przerażenia. A co jeśli chce coś mi zrobić?
<Ktoś? Ktokolwiek?>
Uwagi: brak.
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
piątek, 6 marca 2015
Od Ajaxa "Moja historia" cz. 2 (cd. Vanderus)
Tak, tamta wadera dołączyła do watahy. Jednak na całe szczęście nie
zatruła mnie tym jadem, który ma w kłach. Nie byłbym wesoły wyglądając
jak wysuszona ziemia. Miałem, chociaż szczęście, że na mnie nie napadła,
bo źle bym skończył. Gdybym nie powiedział, gdzie jest tamta wadera,
nie byłoby za dobrze.
Westchnąłem cicho i podreptałem nad małą rzekę w lesie. Napiłem się trochę. W zasadzie to nie jadłem nic prawie dwa dni, więc najedzony to ja nie byłem. Z nadzieją, że pod moją nieobecność nie wydarzy się coś niebezpiecznego pobiegłem szukać celu polowania. Tylko nie mogłem za nic znaleźć jakiegokolwiek nadającego się do zjedzenia zwierzęcia. Nic wokół nie było, pustka. Stanąłem i zacząłem zastanawiać się, co pocznę, kiedy usłyszałem wołanie jakiegoś jelenia. Pewnie wzywał stado. Skoczyłem i zacząłem biec.
Nie dzieliło mnie dużo od celu, ale jednak chwilę musiałem tak biec. Myślałem wtedy jedynie o jednym – złapaniu tego jelenia. Już za chwilę czając się w krzakach zobaczyłem go. Był to ogromny samiec, skubiący trawę. Już miałem się na niego rzucić, ale ktoś mnie wyprzedził i go zabił, jednym ugryzieniem.
Tak, mogłem tylko stać i patrzyć, jak ktoś pokonuje mój cel i zjada mi obiad. Nie był to nikt mi nieznany, bo była to...
- Vanderus! – krzyknąłem widząc waderę.
Uśmiechnęła się i na złość mi zaczęła jeść jelenia. Stałem tak bez ruchu, ale za chwile po prostu zacząłem iść. Musiałem znaleźć inne jedzenie. Zobaczyłem zająca i na niego zapolowałem. Musiałem zadowolić się takim małym obiadem, ale ważne, że coś jest.
Zjadłem go i wróciłem do patrolowania. Zapowiadał się długi i nudny dzień...
<Vanderus? Wybacz, że tyle to trwało ale weny to ja nie mam :/>
Westchnąłem cicho i podreptałem nad małą rzekę w lesie. Napiłem się trochę. W zasadzie to nie jadłem nic prawie dwa dni, więc najedzony to ja nie byłem. Z nadzieją, że pod moją nieobecność nie wydarzy się coś niebezpiecznego pobiegłem szukać celu polowania. Tylko nie mogłem za nic znaleźć jakiegokolwiek nadającego się do zjedzenia zwierzęcia. Nic wokół nie było, pustka. Stanąłem i zacząłem zastanawiać się, co pocznę, kiedy usłyszałem wołanie jakiegoś jelenia. Pewnie wzywał stado. Skoczyłem i zacząłem biec.
Nie dzieliło mnie dużo od celu, ale jednak chwilę musiałem tak biec. Myślałem wtedy jedynie o jednym – złapaniu tego jelenia. Już za chwilę czając się w krzakach zobaczyłem go. Był to ogromny samiec, skubiący trawę. Już miałem się na niego rzucić, ale ktoś mnie wyprzedził i go zabił, jednym ugryzieniem.
Tak, mogłem tylko stać i patrzyć, jak ktoś pokonuje mój cel i zjada mi obiad. Nie był to nikt mi nieznany, bo była to...
- Vanderus! – krzyknąłem widząc waderę.
Uśmiechnęła się i na złość mi zaczęła jeść jelenia. Stałem tak bez ruchu, ale za chwile po prostu zacząłem iść. Musiałem znaleźć inne jedzenie. Zobaczyłem zająca i na niego zapolowałem. Musiałem zadowolić się takim małym obiadem, ale ważne, że coś jest.
Zjadłem go i wróciłem do patrolowania. Zapowiadał się długi i nudny dzień...
<Vanderus? Wybacz, że tyle to trwało ale weny to ja nie mam :/>
Od Yusuf'a "Wyprawa na tereny wrogów" cz.5 (ktoś z wyprawy)
Zmęczony potruchtałem z samego końca grupy do Mida na długich łapach i
cholernie chudych. Bardziej przypominały patyki. Wkurzyło mnie, że
pobudka nastała tak naglę, a nie tak jak lubię - nudzony przez chłodny
wiatr i śpiew ptaków. Eee Yusuf rozmarzyłeś się, teraz masz misję.
Ogarnij się.
- Nigdy, ale prze nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz? - mruknąłem do niego mimo, że zmęczenie, można było też usłyszeć wkurzenie. To oczywiste. No, ale kur... nie, Yusuf nie przeklinamy... No, ale kto normalny budzi kogoś wrzeszcząc mu prosto do ucha? Tylko przegenialny Mid. Brawa dla niego, za pomysłowość (i głupotę). Rubinowe oczy pozbawione źrenic, były zmrużone. Nie, nie, nie dlatego, że zasypiałem idąc... Wcale. Na pewno. Phi.
- No wyluzuj, słodko spałeś, ale no nie czas na to czyż nie? - przeniósł rozbawiony wzrok na mnie. To nie jest w żadnym stopniu śmieszne, przynajmniej dla mnie. Reszty też, bo poza nim nikt się nie śmiał.
- Mogłeś zrobić, to delikatnie lub chociaż dyskretniej, a nie drzesz japę na okrąg o średnicy STU KILOMETRÓW - warknąłem, a ostanie słowa to już w ogóle zaakcentowałem tak wyraźnie, że o ja pierdziele.
- Jak ja uwielbiam kiedy się denerwujesz... - parsknął idąc zadowolony z siebie, przy okazji zmieniając temat.
- Mów do niego, a on i tak swoje! - fuknąłem i obrażony poszedłem do Rafael'a. Kiedy dowiedziałem się, że jest partnerem Kii, poczułem rozdarte zazdrości, bo czemu by nie? Podobała mi się? Eee trochę, ale nie będę się pchał, bo mnie odrzuci. Życie... Życie jest nowelą, coś tam coś nie pamiętam dalej. Zacząłem z nim luźną pogawędkę, na temat wyprawy, potem watahy, wader w końcu Kii.
- Ech, jest cudowna - westchnął patrząc na prowadzącą grupę złotą waderę.
- Nie zamierzam przeczyć - powiedziałem spokojnie, chowając zachwyt, bo by mi się dostało za niego, chyba. Nie wiem czy ten basior był by w stanie, mi coś zrobić. W każdym razie nie chcę, aby ktoś czuł do mnie urazę za taką błahostkę. W sumie jest tu tyle wader, masakrycznie dużo. Do wyboru, do koloru... Basiorów zresztą też, ale mniej.
- Dobra przestań, przepraszam - pociągnął mnie ktoś z ogromną siłą w bok i stanął, a ja w końcu mogłem ustalić kto mi przerwał rozmowę. Pff, któż by inny? Szary wilk z rogami patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, mógłbym go trochę pomaltretować, ale już mi się nie chce.
- I co jutro wylejesz na mnie lodowatą wodę? Huh? - spytałem ironicznie - Nie dzięki, postoję.
- Obiecuje, to już się nie powtórzy - jęknął. Może mu zależało na mnie tylko dlatego, że oboje jesteśmy z zakonu. Tego nie wiem, ale mogę przecież to przypuszczać, Nikt mi nie broni myśleć.
- Meh, niech ci będzie - prychnąłem poirytowany i wyrwałem się z jego silnego objęcia i wymachują kościstym tyłkiem ruszyłem dalej. Kościsty tyłek cooo... Nie no w sumie racja było widać każdą możliwą kość o mnie. Bywa. Urok Percy'ego chyba za bardzo uwziął się na moją postać, bo bolało mnie to, że moje staranie zrobione pojedyncze warkoczyki na piersi były rozmemłane. Westchnąłem głośno.
- Co jest? - spytał Mid.
- Nic, a ma coś być? - zadąłem pytanie unosząc brew.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - zwrócił mi uwagę.
- Znawca się znalazł - prychnąłem śmiechem. Za to zostałem lekko pchnięty w bok i niechcący poleciałem na Patty. Przeprosiłem ją za to, a ona odpowiedziała:
- K**wa, patrz gdzie leziesz, cioto.
Miła grupka co nie? W odpowiedzi sam poleciałem na asasyna też powodując, że przesunął się o parę kroków
<prosz >.< >
Uwagi: "Pobudka" piszemy przez "u". "Na pewno" piszemy osobno. Wyraz "zierenic" piszemy zupełnie inaczej, bo przez "ź"... Po znakach interpunkcyjnych używamy Spacji, to samo się tyczy "...". Wyraz "dyskretniej" nie posiada w sobie dwóch "t". "Błahostkę" piszemy przez samo "h". "Pojedynczy" piszemy przez "n". "Niechcący" piszemy razem. Dużo literówek. ZA DUŻO PRZEKLEŃSTW.
- Nigdy, ale prze nigdy więcej tak nie rób, rozumiesz? - mruknąłem do niego mimo, że zmęczenie, można było też usłyszeć wkurzenie. To oczywiste. No, ale kur... nie, Yusuf nie przeklinamy... No, ale kto normalny budzi kogoś wrzeszcząc mu prosto do ucha? Tylko przegenialny Mid. Brawa dla niego, za pomysłowość (i głupotę). Rubinowe oczy pozbawione źrenic, były zmrużone. Nie, nie, nie dlatego, że zasypiałem idąc... Wcale. Na pewno. Phi.
- No wyluzuj, słodko spałeś, ale no nie czas na to czyż nie? - przeniósł rozbawiony wzrok na mnie. To nie jest w żadnym stopniu śmieszne, przynajmniej dla mnie. Reszty też, bo poza nim nikt się nie śmiał.
- Mogłeś zrobić, to delikatnie lub chociaż dyskretniej, a nie drzesz japę na okrąg o średnicy STU KILOMETRÓW - warknąłem, a ostanie słowa to już w ogóle zaakcentowałem tak wyraźnie, że o ja pierdziele.
- Jak ja uwielbiam kiedy się denerwujesz... - parsknął idąc zadowolony z siebie, przy okazji zmieniając temat.
- Mów do niego, a on i tak swoje! - fuknąłem i obrażony poszedłem do Rafael'a. Kiedy dowiedziałem się, że jest partnerem Kii, poczułem rozdarte zazdrości, bo czemu by nie? Podobała mi się? Eee trochę, ale nie będę się pchał, bo mnie odrzuci. Życie... Życie jest nowelą, coś tam coś nie pamiętam dalej. Zacząłem z nim luźną pogawędkę, na temat wyprawy, potem watahy, wader w końcu Kii.
- Ech, jest cudowna - westchnął patrząc na prowadzącą grupę złotą waderę.
- Nie zamierzam przeczyć - powiedziałem spokojnie, chowając zachwyt, bo by mi się dostało za niego, chyba. Nie wiem czy ten basior był by w stanie, mi coś zrobić. W każdym razie nie chcę, aby ktoś czuł do mnie urazę za taką błahostkę. W sumie jest tu tyle wader, masakrycznie dużo. Do wyboru, do koloru... Basiorów zresztą też, ale mniej.
- Dobra przestań, przepraszam - pociągnął mnie ktoś z ogromną siłą w bok i stanął, a ja w końcu mogłem ustalić kto mi przerwał rozmowę. Pff, któż by inny? Szary wilk z rogami patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, mógłbym go trochę pomaltretować, ale już mi się nie chce.
- I co jutro wylejesz na mnie lodowatą wodę? Huh? - spytałem ironicznie - Nie dzięki, postoję.
- Obiecuje, to już się nie powtórzy - jęknął. Może mu zależało na mnie tylko dlatego, że oboje jesteśmy z zakonu. Tego nie wiem, ale mogę przecież to przypuszczać, Nikt mi nie broni myśleć.
- Meh, niech ci będzie - prychnąłem poirytowany i wyrwałem się z jego silnego objęcia i wymachują kościstym tyłkiem ruszyłem dalej. Kościsty tyłek cooo... Nie no w sumie racja było widać każdą możliwą kość o mnie. Bywa. Urok Percy'ego chyba za bardzo uwziął się na moją postać, bo bolało mnie to, że moje staranie zrobione pojedyncze warkoczyki na piersi były rozmemłane. Westchnąłem głośno.
- Co jest? - spytał Mid.
- Nic, a ma coś być? - zadąłem pytanie unosząc brew.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - zwrócił mi uwagę.
- Znawca się znalazł - prychnąłem śmiechem. Za to zostałem lekko pchnięty w bok i niechcący poleciałem na Patty. Przeprosiłem ją za to, a ona odpowiedziała:
- K**wa, patrz gdzie leziesz, cioto.
Miła grupka co nie? W odpowiedzi sam poleciałem na asasyna też powodując, że przesunął się o parę kroków
<prosz >.< >
Uwagi: "Pobudka" piszemy przez "u". "Na pewno" piszemy osobno. Wyraz "zierenic" piszemy zupełnie inaczej, bo przez "ź"... Po znakach interpunkcyjnych używamy Spacji, to samo się tyczy "...". Wyraz "dyskretniej" nie posiada w sobie dwóch "t". "Błahostkę" piszemy przez samo "h". "Pojedynczy" piszemy przez "n". "Niechcący" piszemy razem. Dużo literówek. ZA DUŻO PRZEKLEŃSTW.
Od Sagriny "Już nie potrafię kochać" cz.1 (cd.chętny)
Szlajałam się dość długo. Byłam w różnych miejscach, już nie rozpierała mnie radość.
Czułam żal i smutek. Nie potrafiłam się cieszyć nawet widząc wiewiórkę, która do mnie podchodzi. Nie byłam już tą samą osobą. W nocy nie spałam, patrzyłam w gwiazdy. W dzień szłam, bez celu, przed siebie. Nawet nie odczuwałam głodu czy pragnienia. Smutek opanował moje ciało i umysł. Ale gdzieś w tym żalu była cząstka złości, która nie mogła wyjść "na powierzchnię". Po długiej samotnej wędrówce postanowiłam już wracać do domu, żeby odpocząć. Ale nie zamierzałam z nikim rozmawiać. Nie chciałam nikogo spotkać. Jedyne o czym myślałam to byli rodzice, że dobrze by było mieć ich wsparcie, że dobrze by było gdyby tu stali i przytulili mnie w trudnych sytuacjach. Niestety ich już nie ma, a siostra nie bierze większości na poważnie. Więc został mi tylko smutek i żal..
- Sagrina? - ktoś zawołał mnie, głos był mi znany ale nie wiedziałam kto mnie woła.
<cd.Chętny>
Uwagi: Przecinkiiii...
Czułam żal i smutek. Nie potrafiłam się cieszyć nawet widząc wiewiórkę, która do mnie podchodzi. Nie byłam już tą samą osobą. W nocy nie spałam, patrzyłam w gwiazdy. W dzień szłam, bez celu, przed siebie. Nawet nie odczuwałam głodu czy pragnienia. Smutek opanował moje ciało i umysł. Ale gdzieś w tym żalu była cząstka złości, która nie mogła wyjść "na powierzchnię". Po długiej samotnej wędrówce postanowiłam już wracać do domu, żeby odpocząć. Ale nie zamierzałam z nikim rozmawiać. Nie chciałam nikogo spotkać. Jedyne o czym myślałam to byli rodzice, że dobrze by było mieć ich wsparcie, że dobrze by było gdyby tu stali i przytulili mnie w trudnych sytuacjach. Niestety ich już nie ma, a siostra nie bierze większości na poważnie. Więc został mi tylko smutek i żal..
- Sagrina? - ktoś zawołał mnie, głos był mi znany ale nie wiedziałam kto mnie woła.
<cd.Chętny>
Uwagi: Przecinkiiii...
Subskrybuj:
Posty (Atom)