Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 3 września 2017

Od Karou "Nocny Marek" cz. 3 (cd. Leah)

Marzec 2020 r.
Przez całą noc Leah starała się pomóc mi znaleźć mój żywioł. W księdze, którą się kierowałyśmy, opisane zostały sposoby pomagające odkryć podstawowe żywioły - ogień, wodę, naturę, ziemię, wiatr. Niestety nasze wysiłki spełzły na niczym. Pocieszający był fakt, że istniała spora szansa, iż mój żywioł, jeśli taki posiadałam, nie był żadnym z nich.
Podoba mi się jej osobowość. Jest miła, energiczna, pełna pozytywnej energii. Była bardzo chętna do tego, żeby mi pomóc, całą noc mnie wspierała i doradzała, co robić.
- Jutro spróbujemy czegoś innego. - Pocieszała mnie, widząc, że słońce powoli wschodzi. - Zaraz musisz iść na lekcje. Chodź. Dzisiaj po południu, o ile pamiętam, macie lekcje magii.
Przez jakiś czas szłyśmy w milczeniu kierując się do jaskiń, ale w połowie drogi Leah udała się w innym kierunku.
- Muszę iść na zbiórkę. Spotkajmy się dziś wieczorem. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia!
- Tylko uważaj na lekcjach! - Rzuciła mi na odchodne.
- Boję się, że będę musiała. - Odpowiedziałam cicho, ale była już zbyt daleko, żeby mnie usłyszeć.
Wiedziałam, że po zarwanej nocy powinnam się przespać, ale czułam potrzebę zrobienia czegoś jeszcze. Zawróciłam więc do biblioteki, żeby przestudiować inne książki.
Udałam się do miejsca, w którym znajdował się zbiór tomów poświęconych magii. Kręciłam się wzdłuż regałów w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego, co zwróciłoby moją uwagę. W końcu sięgnęłam po książkę, która wpadła mi w oko. W porównaniu do innych była cienka, mogła mieć jakieś trzysta stron. Została oprawiona w czarną skórę, a na okładce widniał pozłacany napis: "Tajemnice magii, czyli najważniejsze, co musisz wiedzieć, żeby odkryć swój żywioł". Dziwne, nigdzie nie było widać autora, a pierwsza strona, gdzie powinna pojawić się wzmianka o jej pochodzeniu, wyglądała na wyrwaną. Ten fakt mnie bardzo zdziwił, więc jeśli treść okazałaby się ciekawa, postanowiłam ją wypożyczyć.
Zapowiadało się obiecująco. Obym znalazła tam więcej niż w poprzedniej lekturze.
Położyłam książkę przed sobą. Przez chwilę próbowałam poradzić sobie z nią przednimi łapami, ale w końcu zrezygnowałam z tego pomysłu. Ogonem z kolei poszło mi bardzo łatwo. Cieszyłam się, że nie wszystkie moje kończyny były bezużyteczne.
Zerknęłam szybko na losową stronę. Między niektórymi wersami znajdowały się odręczne notatki zapisane w jakimś innym języku.
"Odkrywanie swoich umiejętności nie zawsze jest szybkie i proste. Zależy to w dużej mierze od konkretnego osobnika i żywiołu, jaki mu przypadł. Żywioły są naprawdę niesamowite i jest ich niezwykle wiele. Najczęściej występujące, a zarazem najprostsze do odkrycia są żywioły podstawowe, takie jak wiatr, czy ziemia. Zdarzają się jednak żywioły tak niezwykłe i trudne do opanowania, jak umysł, materia, kosmos, czy nawet karty, lub papier. Niektóre z nich mogą się ujawnić tylko w konkretnych sytuacjach [...]"
Bez dłuższego namysłu wypożyczyłam książkę i zabrałam ją do mojej jaskini. Kiedy wyszłam z legowiska, zerknęłam na pozycję słońca. Nagle serce zaczęło mi szybciej bić. Było już tak późno! Zajęcia na pewno już trwały.
Kiedy wbiegłam na polanę, na której odbywały się zajęcia magii, potknęłam się o mój własny ogon i przeturlałam się aż do małej grupki wilków. Wszyscy skierowali uwagę w moją stronę, więc wstałam najpłynniej jak potrafiłam, otrzepałam się i również zlustrowałam ich wzrokiem.
Przede mną stały trzy szczeniaki i jeden dorosły basior - zapewne nauczyciel. Dwójka z nich mogła być w wieku podobnym do mojego, a trzecia waderka nie wyglądała na starszą niż półtora roku.
Starałam się wyglądać pogodnie, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Przecież trzeba sprawiać dobre pierwsze wrażenie. Jeśli chodzi o mnie, to też jedyne dobre wrażenie.
- Dzień dobry, nazywam się Karou. Strasznie przepraszam za spóźnienie. - Zwracając się do nauczyciela puściłam łeb na znak skruchy.
- Minęła już ponad połowa lekcji. - Powiedział dorosły wilk bez cienia gniewu w głosie. Ciekawe, czy rzeczywiście nie był zły, czy tylko umiał dobrze maskować emocje? - Następnym razem postaraj się być na czas.
- Oczywiście. - Jeszcze raz opuściłam głowę, ale zaraz znowu spojrzałam na zebranych.
- Nazywam się Kai i jestem waszym nauczycielem, a to Torance... - Odpowiadając na pytanie, którego nie zdążyłam jeszcze zadać, skinął głową w stronę waderki, która miała takie same ubarwienie, jak dzikie lisy.
- Tori. - Poprawiła go cicho.
- Dalej jest Winteren, a na końcu Aokigahara. - Błękitnobiały basiorek siedzący obok Torance posłał mi przyjazny uśmiech, a kolejny rudy szczeniak, zauważalnie najmłodszy, obdarzył mnie długim, dociekliwym spojrzeniem.
Przyjrzałam się dokładniej Winterenowi. Zdziwiłam się, widząc, że mimo upału, na trawie wokół niego utworzyła się cienka warstwa szronu. Pewnie jego żywioł był związany z zimnem.
- Bardzo miło mi was poznać. - Przywołałam wesoły wyraz twarzy. Z reguły nie przepadałam za tłumami, ale cztery wilki byłam jeszcze w stanie przeżyć.
- Dobrze więc, wracajcie do ćwiczeń - zawołał do szczeniąt - a z tobą muszę zamienić kilka słów.
Nauczyciel podszedł do mnie powoli, starając się wzbudzić moje zaufanie.
- Tak, proszę pana? - Zapytałam nienaturalnie cienkim głosem.
W mojej głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Rozmowa. Zmiana charakteru. Strach.
- Nie bój się. Jak pewnie wiesz, właśnie odbywa się lekcja magii. W związku z tym, chcę cię tylko zapytać, czy posiadasz jakieś żywioły, czy specjalne umiejętności.
- Nie... Znaczy się... Jedną umiejętność. - Milczałam przez chwilę. Wiedziałam, że trzeba było mu powiedzieć. To w końcu był mój nauczyciel. Mógł mi pomóc. - Kiedy z kimś rozmawiam, po krótkiej chwili niektóre cechy mojego charakteru się zmieniają. Im dłużej z kimś jestem, tym bardziej kogoś przypominam. Po jakimś czasie potrafię też bezbłędnie określić emocje, sama je poczuć, a nawet myśleć o tym samym.
- Niezwykłe. Myślisz, że może to być przejaw twojego żywiołu?
- Wątpię. Mam tak od urodzenia. - Postanowiłam pominąć najbardziej bolesny element mojej historii. Do tej pory udawało mi się unikać ataków, więc po co miałabym o tym mówić?
- A co z... Atakami?
Stanęłam jak wryta. Skąd on mógł to wiedzieć?
- Potrafię czytać w myślach. - Uśmiechnął się do mnie szczerze.
Poczułam się przyparta do muru. Teraz musiałam mu wszystko opowiedzieć.
- Większość życia spędziłam jako człowiek. W tym czasie poznałam trzy skrajne osobowości, które... Ciężko mi to opisać. Po prostu od tego czasu mam oficjalnie rozdwojenie jaźni. Jakby zagnieździły się w moim ciele. - Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że mam w sobie seryjnego mordercę.
- Jak myślisz, dlaczego ataki ustąpiły? - Zapytał całkowicie poważnie. On mi wierzył, naprawdę mi wierzył!
- Nie wiem, może ma to związek z tym, jak się tu znalazłam. Może powinnam się cieszyć, mieć nadzieję, że nie wrócą, ale... - Urwałam, po czym zniżyłam głos do szeptu, jak paranoik, który boi się, że ktoś go podsłucha. - Ja wiem, że one nadal tam są. Tylko uśpione. Może na coś czekają, a może to dlatego, że nie czułam jeszcze takich silnych emocji jak... Ehh... Przez większość czasu kręcę się bez celu i staram się zaakceptować siebie, nauczyć korzystać z wilczego ciała i chyba... Chyba powiedziałam już za dużo.
- Rozumiem. - Skinął głową ze zrozumieniem. - Gdyby coś się działo, zawsze możesz do mnie przyjść. Polecam ci dołączyć do Torance i Aokigahary. One też wciąż szukają swoich żywiołów.
- Dziękuję. - Skłoniłam się lekko i dołączyłam do waderek.
* * *
Ćwiczenia były dla mnie niczym niezwykłym. Podobne rzeczy robiłyśmy z Leah przez całą noc. Przez większość czasu razem z Tori i Aoki medytowałyśmy, lub próbowałyśmy się skupić, żeby przywołać podmuch wiatru, czy przekonać biegające wszędzie polne myszy do wykonania naszych poleceń. Naturalnie bezskutecznie.
Waderki rozmawiały między sobą prawie cały czas. Z kolei do mnie odzywała się prawie tylko Aokigahara i to po to, żeby zadać mi jakieś dziwne pytania. Czułam, że była ciekawska, wręcz wścibska wobec mnie.
Lekcje, mimo, że uczestniczyłam jedynie w ich połowie, wydawały mi się strasznie długie. W dodatku byłam strasznie zmęczona po ponad trzydziestu godzinach bez snu i w ogóle nie interesowałam się tym, co się na nich działo. Szczerze mówiąc, tylko czekałam na wieczór, żeby móc spotkać się z Leah. Byłam ciekawa, czy wymyśliła jakiś nowy sposób, żeby ujawniły się moje moce. Zamierzałam też wspomnieć o moim nowym nabytku. Może ona umiała rozszyfrować te tajemnicze notatki?
Po lekcjach opuściłam łąkę jako pierwsza, żegnając się przy tym grzecznie i podreptałam do swojej jaskini, podziwiając przy tym widoki, czego nie miałam okazji zrobić wcześniej.
Po dotarciu do mojego legowiska natychmiast opadłam na ziemię. Chciałam trochę odpocząć, nie przywykłam do tak długiej aktywności. Chyba nigdy tak szybko nie zasnęłam...
* * *
Po przebudzeniu się niczym wiatr pomknęłam w stronę klifu z książką w zębach, nie potykając się przy tym ani razu, co było prawdziwym cudem. Słońce zaczęło już chylić się ku zachodowi. Miałam w planach wyjść co najmniej pół godziny wcześniej. Musiałam nadrobić. Miałam nadzieję, że Leah nie musiała długo na mnie czekać.
Kilkanaście minut później znalazłam się na terenie Wschodniego Klifu. Lekko zwolniłam wypatrując znajomej sylwetki. Słońce jeszcze nie zaszło i niebo przybrało teraz barwę ciemnego różu.
Po wyczerpującym sprincie nie mogłam złapać oddechu. Przystanęłam więc na chwilę czekając, aż moje serce się uspokoi. Starałam się też nie odkształcić skórzanej okładki książki moimi zębami. Chwilę później zrobiłam krok do przodu, ale odskoczyłam, kiedy coś zachrzęściło pod moimi łapami.
W swojej ciekawskiej naturze podreptałam z powrotem do tego samego miejsca. Ze szczeliny pomiędzy dwoma skałami wystawał naszyjnik. Wyciągnęłam go ogonem, żeby dokładniej mu się przyjrzeć. Na łańcuszku wisiał złoty zegarek. Rzymskie cyfry układały się w przepiękną spiralę. Uznałam, że po prostu muszę go założyć. Przełożyłam naszyjnik przez szyję.
Medalion Upływającego Czasu - słowa niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie, chociaż nie miałam prawa znać nazwy dziwnego przedmiotu.
Pomknęłam wzdłuż Wschodniego Klifu z dwa razy szybszą prędkością niż wcześniej.
Leah siedziała na krawędzi wystającej nad przepaść skały, wpatrzona w idealnie okrągły księżyc. Był dobrze widoczny mimo, że jeszcze było dość jasno. Jako człowiek słyszałam wiele legend o tym, że podczas pełni dzieją się magiczne rzeczy. W wielu filmach fantasy pełnia potęgowała niektóre moce... Może było to prawdą?
- Cześć... Leah. - Wysapałam.

<Leah> 

Uwagi: Brak.

Od Leah "Świszczą lasy zielone..." cz. 2 (Cd. Yuki)

Opowiadanie wchodzi w skład sztafety.

Sierpień 2020 r.
- Nie sądzę, żeby to było konieczne. Navri musi nauczyć się rozróżniać odpowiednie rośliny. Jest to część jej szkolenia.
Z zaciekawieniem słuchałam Kai'ego. Siedziałam z Lind i Manahane nad Wodopojem. Wczoraj nastąpiła gwałtowna burza, a temperatura spadła o kilka stopni, więc postanowiłam przyjść porozmawiać z przyjaciółkami. Dalej było bardzo ciepło, ale nie chciałam ich zamartwiać moimi problemami. Nie wspomniałam o gorączce.
- Nie uczono w moich stronach wiele o ziołach, a sam pan przed chwilą przyznał, że zapasów jest mało. Może dołączyłybyśmy się do pomocy w dalszym gromadzeniu?
Basior przyjrzał mi się uważnie. Chyba próbował przypomnieć sobie, kim jestem.
- Wszelka pomoc jest wskazana. - uśmiechnął się. - Lecz nie gwarantuje, że zdobycie wszystkich ziół będzie łatwe lub nawet możliwe. - Przez chwilę się nad czymś zastanawiał. - Żeby nie było, że wracacie z pustymi łapami, możemy się na końcu równo podzielić.
Brzmiało to bardzo zachęcająco. Propozycja nauki o magicznych roślinach bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza odkąd tu jestem, bardzo mnie to interesowało.
- Co wy na to, kompania? - spytała ochoczo Lind.
- Czemu nie?
- Wyśmienicie. - powiedział Kai. - Możemy się spotkać jutro rano, przy Kamieniu pod Górą.
Gorączkowo próbowałam przypomnieć sobie, o jakie miejsce chodzi, niestety nic nie przychodziło mi do głowy. Starszy basior widząc nasze zakłopotanie, natychmiast wytłumaczył, o co chodzi.
- To głaz, tuż przy ścieżce prowadzącej w kierunku szczytu. Bliżej jednak znajduje się ścieżynki ku jaskiniom mieszkalnym.
Zrozumiałam. Ostatnio dość rzadko tamtędy przechodziłam, ale kojarzyłam gdzie to jest.
- To właśnie tam Alfa przemawiała, gdy miało się odbyć nieplanowane wcześniej zebranie. Gdy sytuacja była wyjątkowo ciężka.
Lind zerkała raz w stronę Hane, raz w moją. Navri odwróciła się do Kai'ego.
- Ja też mogę dołączyć? - spytała. - I znalazłam ten szczypiorek. - dodała po chwili.
Kai zamyślił się.
- O ile tata ci pozwoli i dasz się zwolnić z jutrzejszych zajęć.
- Mogłabym zapytać o zgodę twojego tatę. - zaproponowałam. - Dzisiaj spotkam go podczas polowania.
- No dobrze. - Wzruszyła ramionami.
- W takim razie ustalone. - powiedziała Hane.
- A więc do jutra! - pożegnał się Kai.
- Do widzenia! - odparłyśmy chórem, tym samym doprowadzając się do śmiechu.
***
Luźne polowanie na ryby było doskonałą okazją do przedstawienia całej sytuacji Dante. Basior był zadowolony z zaangażowania swojej córki w naukę.
- Oczywiście, że może iść! A sprawą zajęć zajmę się zaraz po polowaniu.
- Świetnie. Navri na pewno się ucieszy.
- Jeszcze raz - kto również idzie?
- Kai, Manahane, Lind i ja.
- Życzę powodzenia! Proszę, przekaż Navri, że zajmę się jej nieobecnościami na lekcjach.
- Nie ma problemu. - Powiedziałam, uśmiechając się.
Uderzyłam łapą w taflę wody, tym samym pozbawiając życia błękitnej ryby o bladoczerwonych płetwach. Kątem oka zauważyłam, że stojąca nieopodal Yuko, przypatruje się mi uważnie. Spojrzałam w jej kierunku. Odwróciła głowę, zerkając na mnie wrogo.
Czasami zastanawiam się o czym myśli ta wadera. Z zewnątrz jest taka wroga... Ale czy wewnątrz jest tak samo?
***
Żar buchał z nieba i ziemi, na równi doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Nie wiem czy to wytrzymam. Pomimo około dwunastogodzinnej wizyty w Śnieżnym Lesie, gorączka nie spadła zbytnio. Odczuwałam chwilowe nudności i bóle głowy.
Dotarłam na miejsce spotkania. Wszyscy już tam byli... Razem z Yuki.

<Yuki?>

Uwagi: Ledwo się załapałaś na te 50 linijek.