Po utracie wszystkiego czego miałam, chciałam ze sobą skończyć ale... Coś trzymało mnie przy życiu... Nie wiem co, ale po prostu jeszcze
dlatego żyję. Jakiś mój wewnętrzny głos kazał mi iść dalej przez
życie. Pamiętam jeden z dni, kiedy byłam jeszcze w mojej ojczystej
Norwegii... Jedyna z nocy... Najdłuższa z nocy... Polarna noc. Ta
najpiękniejsza, która trwa najdłużej... Piękne zorze, które nazywałam też
nocnymi tęczami, przecinały niebo. Śnieg padał na moją czarną sierść, a
Immortal tuż obok wtulał się we mnie... Przypominając sobie tę noc
ciągle płaczę. I jego ostatnie słowa przed śmiercią "Bądź silna. Nie
poddawaj się. Zawsze będę blisko Ciebie..." ciągle siedzą mi w głowie.
Przez długie dni i tygodnie (jeśli nie miesiące) szłam przez las.
Nie
wiem ile przeszłam, ale na pewno bardzo dużo. Już na pewno
przekroczyłam granice mojej ukochanej ojczyzny i kierowałam się na
południe. Z każdym krokiem na południe czułam, że robi się co raz
cieplej. Aż w końcu pewnego słonecznego dnia doszłam tu. Wilki, które
napotkały były pierwszymi, jakich spotkałam w ciągu mojej wędrówki.
Zaprowadziły mnie do swojej Alphy. Po rozmowie z nią zgodziła się mnie
przyjąć. Lekko się ucieszyłam. Może teraz spotkam nowych przyjaciół...
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
niedziela, 26 października 2014
Od Tiffany ''Spotkanie cz 2'' (cd.Cole)
- Jestem Tiffany - przytaknęłam głową.
- Nigdy wcześniej Cię nie widziałem... Jesteś nowa? - dopytał z pełnią humoru w głosie.
- Nie, jestem tu już od dawna. Jeszcze na siebie nie wpadliśmy - zaśmiałam się.
- Widocznie - nie wiedział co powiedzieć.
Wyrwałam go z tej niefortunnej sytuacji.
- A co robisz w wolnym czasie? - zapytałam ponownie.
- Ja? Właściwie nic mi nie chodzi o głowie. Na pewno pójdę gdzieś pochodzić i się poszlajać - westchnął.
- Ja też. Ostatnio nie mam żadnych przygód... - medalion ma mojej piersi zaczął mocno świecić.
- Co jest?! - pomyślałam.
Basior wstał i poczłapał w kierunku lasu.
- Może pójdziesz ze mną? - odwrócił się.
W oczach miał pełno nadziei.
- A gdzie? - odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.
- Lubisz przygody, hę? - wyprężył dumnie pierś.
- Tak - przyznałam.
- Więc chodź za mną - kiwnął łapą.
Bez wahania poszłam za miłym basiorem.
<Cole?>
- Nigdy wcześniej Cię nie widziałem... Jesteś nowa? - dopytał z pełnią humoru w głosie.
- Nie, jestem tu już od dawna. Jeszcze na siebie nie wpadliśmy - zaśmiałam się.
- Widocznie - nie wiedział co powiedzieć.
Wyrwałam go z tej niefortunnej sytuacji.
- A co robisz w wolnym czasie? - zapytałam ponownie.
- Ja? Właściwie nic mi nie chodzi o głowie. Na pewno pójdę gdzieś pochodzić i się poszlajać - westchnął.
- Ja też. Ostatnio nie mam żadnych przygód... - medalion ma mojej piersi zaczął mocno świecić.
- Co jest?! - pomyślałam.
Basior wstał i poczłapał w kierunku lasu.
- Może pójdziesz ze mną? - odwrócił się.
W oczach miał pełno nadziei.
- A gdzie? - odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.
- Lubisz przygody, hę? - wyprężył dumnie pierś.
- Tak - przyznałam.
- Więc chodź za mną - kiwnął łapą.
Bez wahania poszłam za miłym basiorem.
<Cole?>
Od Desoto'a ''Rodzicielskie obowiązki cz 1'' (cd. Nasari/Tsume/chętny)
Bawiłem się z moją małą córeczką , Sereną. Była jeszcze malutka.
Układałem z nią puzzle z kory, zrobione przeze mnie. W krzakach pojawił
się Tsume.
- Hej, Des - powiedział wesoło.
Mała podskoczyła z miejsca jak sprężyna i podbiegła do Tsu. Odruchowo, jak każde szczenię w jej wieku, przytuliła Tsume'a.
- Dzień dobry - puściła nogę Tsume'a.
- Witaj - odpowiedział Serenie.
- Przepraszam Tsu - przeprosiłem go.
- Nie ma za co. Jest jeszcze mała - nie wkurzył się nawet trochę.
Rozmawiałem tak z Tsume'em o męskich sprawach. Gadaliśmy chyba z dziesięć minut. Usłyszałem głos Nasari:
- Desoto? Chodź na obiad!- wrzasnęła.
- Muszę iść Tsu...Do ju... - przerwałem i wyciągnąłem oczy niemalże na wierzch.
- Co się stało? - zapytał pewien podejrzeń.
- Nie ma SERENY! - odwróciłem się nerwowo i przewaliłem przypadkowo basiora na ziemię.
- SERENA! - krzyczałem.
- Ucisz się, bo będziesz miał przechlapane od Nasari! Ty idź jej szukać, ja zagadam Nassy - wymyślił dobry pomysł.
- Okej - wbiegłem w krzaki.
<Tsume? Nasari? chętny?>
- Hej, Des - powiedział wesoło.
Mała podskoczyła z miejsca jak sprężyna i podbiegła do Tsu. Odruchowo, jak każde szczenię w jej wieku, przytuliła Tsume'a.
- Dzień dobry - puściła nogę Tsume'a.
- Witaj - odpowiedział Serenie.
- Przepraszam Tsu - przeprosiłem go.
- Nie ma za co. Jest jeszcze mała - nie wkurzył się nawet trochę.
Rozmawiałem tak z Tsume'em o męskich sprawach. Gadaliśmy chyba z dziesięć minut. Usłyszałem głos Nasari:
- Desoto? Chodź na obiad!- wrzasnęła.
- Muszę iść Tsu...Do ju... - przerwałem i wyciągnąłem oczy niemalże na wierzch.
- Co się stało? - zapytał pewien podejrzeń.
- Nie ma SERENY! - odwróciłem się nerwowo i przewaliłem przypadkowo basiora na ziemię.
- SERENA! - krzyczałem.
- Ucisz się, bo będziesz miał przechlapane od Nasari! Ty idź jej szukać, ja zagadam Nassy - wymyślił dobry pomysł.
- Okej - wbiegłem w krzaki.
<Tsume? Nasari? chętny?>
Od Damien'a ''Fajna jesteś, wiesz? cz 3'' (cd.Anastasia)
Zaprowadziłem ją w piękne miejsce. Był to Różowy Las. Po raz pierwszy w
moim krótkim życiu znalazłem waderę, która naprawdę mnie rozumie.
Słucha, śmieje się ze mną i nawet troszczy. Usiedliśmy pod różowym
drzewem. Drzewo mało różowe kwiaty i jasno-brązowy kolor pnia. W istocie
są to dwa drzewa, zrośnięte w jedno. Dziura między nimi przypomina
serce. Opowiadaliśmy sobie długo miłe rzeczy.
- Wiesz, ładnie dziś wyglądasz.... - przechwalałem ją.
- Naprawdę? - zarumieniła się i zachichotała po cichu.
Tak siedzieliśmy pod drzewem i wymienialiśmy się hipotezami i przemyśleniami na przyszłość.
- Ana? - zapytałem.
- Tak? - wadera odwróciła nerwowo głowę, ale spotkała się z moimi ustami.
Pocałowaliśmy się.
<Anastasia? Sory, że długo...>
- Wiesz, ładnie dziś wyglądasz.... - przechwalałem ją.
- Naprawdę? - zarumieniła się i zachichotała po cichu.
Tak siedzieliśmy pod drzewem i wymienialiśmy się hipotezami i przemyśleniami na przyszłość.
- Ana? - zapytałem.
- Tak? - wadera odwróciła nerwowo głowę, ale spotkała się z moimi ustami.
Pocałowaliśmy się.
<Anastasia? Sory, że długo...>
Od Cole'a "Spotkanie cz.1" (cd. chętna wadera)
Strasznie się nudziłem. Polowania straciły swój urok, samotności też już
za wiele... Ehh... Pół dnia myślałem co tu zrobić by ta koszmarna nuda
zniknęła. Poszedłem nad jezioro by zaspokoić pragnienie. Wtedy wpadł mi
do głowy dobry pomysł by na chwilę się czymś zająć. Uniosłem łapy do
góry. Nad jeziorem pojawiła się wielka wodna kula. Przerobiłem ją by
wyglądała jak smok. Wprawiłem wodnego smoka w ruch. Nagle wyczułem że
ktoś za mną stoi. Smok zmienił się w deszcz i całkowicie spadł do
jeziora. Odwróciłem się i zobaczyłem dość wysoką i ładną waderę.
Przyglądała mi się bacznie, ale uśmiechała się szeroko. Po chwili
podeszła do wody i usiadła obok mnie.
- Cześć. - usłyszałem jej miękki i delikatny głos.
- Hej...? - odezwałem się niepewnie. - Jestem Cole, a ty?
<Wadero?>
- Cześć. - usłyszałem jej miękki i delikatny głos.
- Hej...? - odezwałem się niepewnie. - Jestem Cole, a ty?
<Wadero?>
Od Desari "Lekcja Uśmiechania cz.9" (Cd. Tamorayn)
Byłam zaskoczona urokiem groty, którą mi pokazał. Rozglądałam się
zaciekawiona ścianom jaskini, później zerknęłam na Rayn'a. Czułam się
głupio w jego towarzystwie, wiedziałam, że darzy mnie uczuciem
ważniejszym niż przyjaźń. Nie odwzajemniałam tego.
- Tu jest pięknie, kiedy odkryłeś to miejsce? - spytałam, chcąc utrzymać rozmowę.
- Całkiem niedawno, przez przypadek. - odpowiedział uśmiechnięty. - Zapraszam dalej. - dodał prowadząc mnie w głąb jaskini. Szliśmy powoli, w milczeniu. W końcu mój przewodnik przerwał ciszę.
- Wiesz, cieszę się, że tu dołączyłem... Że poznałem Ciebie. - mówił spokojnie.
- Wzajemnie... - mruknęłam.
- Hej, stało się coś? - zatrzymał się słysząc smutek w moim głosie.
- Nie, po prostu... Może lepiej już pójdę. - obróciłam się natychmiast i ruszyłam w kierunku wyjścia. Ze spuszczoną głową i położonymi uszami maszerowałam przed siebie. Tamorayn spróbował mnie zatrzymać wypowiadając moje imię, ale nie ustępowałam. "Nie chcę zmarnować niczyjego życia przez głupią miłość wobec mnie." powtarzałam w duchu, gdy wynurzałam się z wody.
<Rayn? Wybacz, że tak długo>
- Tu jest pięknie, kiedy odkryłeś to miejsce? - spytałam, chcąc utrzymać rozmowę.
- Całkiem niedawno, przez przypadek. - odpowiedział uśmiechnięty. - Zapraszam dalej. - dodał prowadząc mnie w głąb jaskini. Szliśmy powoli, w milczeniu. W końcu mój przewodnik przerwał ciszę.
- Wiesz, cieszę się, że tu dołączyłem... Że poznałem Ciebie. - mówił spokojnie.
- Wzajemnie... - mruknęłam.
- Hej, stało się coś? - zatrzymał się słysząc smutek w moim głosie.
- Nie, po prostu... Może lepiej już pójdę. - obróciłam się natychmiast i ruszyłam w kierunku wyjścia. Ze spuszczoną głową i położonymi uszami maszerowałam przed siebie. Tamorayn spróbował mnie zatrzymać wypowiadając moje imię, ale nie ustępowałam. "Nie chcę zmarnować niczyjego życia przez głupią miłość wobec mnie." powtarzałam w duchu, gdy wynurzałam się z wody.
<Rayn? Wybacz, że tak długo>
Od Lucy "Fala 'dobrych' wspomnień cz. 3" ( cd. Naaz/Kiiyuko )
- A co chcesz wiedzieć? - spytałam uśmiechnięta. W końcu uratował mi życie.
- Wszystko. - odwzajemnił uśmiech.
- No cóż... Jak już wiesz Lucy jestem. Zwiedzam sobie świat. I szukam kogoś, kto znajduje się prawdopodobnie tutaj. Znasz może Desari Valentine? - złożyłam ręce z tyłu pleców i maszerowałam tanecznym krokiem.
- Valentine? Znaczy się Des? - zdziwił się na dźwięk jej pełnego imienia i trochę też moim aktualnym sposobem kroku.
- Czyli nie zdradziła naszego nazwiska. - prychnęłam.
- Jesteście siostrami?! - rozszerzył jeszcze bardziej swoje śliczne oczka w zaskoczeniu.
- No chyba jaja sobie robisz! Ja i ten potwór rodzeństwem... To dłuższa historia. Wiesz może gdzie ona teraz jest?
- Emm... Tak, mijałem ją niedawno. - to zdanie poprawiło mi humor na tyle, że znów na mojej twarzy zabłysnął uśmieszek.
- Naaz... Trochę dziwne imię. - zachichotałam cicho, powodując, że basior się zawstydził.
- Ale w sumie słodkie. - dodałam, rozweselając go. Wtedy zobaczyłam Desari. Przechadzała się spokojnie z jakimś wilkiem o czerwonych ślepiach i rozmawiała z nim. Zaraz, zaraz... Ona umie się uśmiechać?! Podeszłam szybko do niej dziękując wcześniej mojemu bohaterowi.
- Siemka Des. - powiedziałam z szerokim uśmiechem i iskrzącymi zemstą oczami.
- Vi?! - jej wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Teraz rządziło nią zażenowanie i złość.
- A to kto, nowy Kochaś? - zaśmiałam się. W sumie nie miała ich za dużo, bo aż jednego, ale moim głównym zamiarem była rozmowa z nią sam na sam, chciałam tylko, żeby sobie poszedł. I rzeczywiście, zniesmaczyłam Jed'a, czy Mercy'ego... I tak dla mnie został już Kochasiem. Des natychmiast pociągnęła mnie w ustronne miejsce zapominając o swoim towarzyszu.
- Co Ty tu robisz?! - wydarła się.
- Przyszłam po Naszyjnik. I motor. I kasę. I resztki godności. - odpowiedziałam spokojnie.
- Tego ostatniego nigdy nie miałaś. - mruknęła.
- Tęskniłam za tymi tekstami. - zaśmiałam się cicho, ona przewróciła oczami i położyła ręce na biodrach.
- Ale do rzeczy. Proszę no, nie mam się gdzie zatrzymać. Na pewno dasz radę mnie tu wkręcić. Zawsze wpakowałaś się na wysokie stanowisko. - mruczałam zrezygnowana.
- Nie. Odeszłaś do Kovu, a gdy się Tobą znudził to chcesz wrócić? Mam już nowy dom. - była stanowcza, przybiła mnie tymi słowami.
- To było dawno... Zapomnijmy o tym... - wpatrywałam się w ziemię, jakbym szukała tam odpowiednich słów do przeprosin. Dziewczyna wyciągnęła z portfela mały pliczek podrobionych pieniędzy, które mi podała.
- 4 tysiące? Nie kupię sobie nawet koła za tyle. - burknęłam.
- Nie żartuj, dasz radę. Zawsze możesz prosić Fate'a o "pracę". Pomogłam Ci. Teraz zjeżdżaj. - warknęła i wróciła do Kochasia. Schowałam sfałszowane banknoty do kieszeni i poszłam wkurzona.
- Sama się tu wkręcę. - postanowiłam i dogoniłam Naaz'a.
- Można tu dołączyć? - zamruczałam słodko szczerząc ząbki.
- Jasne. Zaprowadzę Cię do Kiiyuko. - zamachał ogonem prowadząc mnie do Alfy. Spacerowaliśmy chwilkę, zatrzymując się obok jej jaskini.
- To tutaj. - powiedział zadowolony.
- Dziękuję Ci, mój Książę bez rumaka. - zaśmiałam się, pocałowałam go w policzek i ruszyłam do wnętrza groty.
<Naaz, Kii? I wybacz Percy za zniekształcenie imienia. ^^`>
- Wszystko. - odwzajemnił uśmiech.
- No cóż... Jak już wiesz Lucy jestem. Zwiedzam sobie świat. I szukam kogoś, kto znajduje się prawdopodobnie tutaj. Znasz może Desari Valentine? - złożyłam ręce z tyłu pleców i maszerowałam tanecznym krokiem.
- Valentine? Znaczy się Des? - zdziwił się na dźwięk jej pełnego imienia i trochę też moim aktualnym sposobem kroku.
- Czyli nie zdradziła naszego nazwiska. - prychnęłam.
- Jesteście siostrami?! - rozszerzył jeszcze bardziej swoje śliczne oczka w zaskoczeniu.
- No chyba jaja sobie robisz! Ja i ten potwór rodzeństwem... To dłuższa historia. Wiesz może gdzie ona teraz jest?
- Emm... Tak, mijałem ją niedawno. - to zdanie poprawiło mi humor na tyle, że znów na mojej twarzy zabłysnął uśmieszek.
- Naaz... Trochę dziwne imię. - zachichotałam cicho, powodując, że basior się zawstydził.
- Ale w sumie słodkie. - dodałam, rozweselając go. Wtedy zobaczyłam Desari. Przechadzała się spokojnie z jakimś wilkiem o czerwonych ślepiach i rozmawiała z nim. Zaraz, zaraz... Ona umie się uśmiechać?! Podeszłam szybko do niej dziękując wcześniej mojemu bohaterowi.
- Siemka Des. - powiedziałam z szerokim uśmiechem i iskrzącymi zemstą oczami.
- Vi?! - jej wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Teraz rządziło nią zażenowanie i złość.
- A to kto, nowy Kochaś? - zaśmiałam się. W sumie nie miała ich za dużo, bo aż jednego, ale moim głównym zamiarem była rozmowa z nią sam na sam, chciałam tylko, żeby sobie poszedł. I rzeczywiście, zniesmaczyłam Jed'a, czy Mercy'ego... I tak dla mnie został już Kochasiem. Des natychmiast pociągnęła mnie w ustronne miejsce zapominając o swoim towarzyszu.
- Co Ty tu robisz?! - wydarła się.
- Przyszłam po Naszyjnik. I motor. I kasę. I resztki godności. - odpowiedziałam spokojnie.
- Tego ostatniego nigdy nie miałaś. - mruknęła.
- Tęskniłam za tymi tekstami. - zaśmiałam się cicho, ona przewróciła oczami i położyła ręce na biodrach.
- Ale do rzeczy. Proszę no, nie mam się gdzie zatrzymać. Na pewno dasz radę mnie tu wkręcić. Zawsze wpakowałaś się na wysokie stanowisko. - mruczałam zrezygnowana.
- Nie. Odeszłaś do Kovu, a gdy się Tobą znudził to chcesz wrócić? Mam już nowy dom. - była stanowcza, przybiła mnie tymi słowami.
- To było dawno... Zapomnijmy o tym... - wpatrywałam się w ziemię, jakbym szukała tam odpowiednich słów do przeprosin. Dziewczyna wyciągnęła z portfela mały pliczek podrobionych pieniędzy, które mi podała.
- 4 tysiące? Nie kupię sobie nawet koła za tyle. - burknęłam.
- Nie żartuj, dasz radę. Zawsze możesz prosić Fate'a o "pracę". Pomogłam Ci. Teraz zjeżdżaj. - warknęła i wróciła do Kochasia. Schowałam sfałszowane banknoty do kieszeni i poszłam wkurzona.
- Sama się tu wkręcę. - postanowiłam i dogoniłam Naaz'a.
- Można tu dołączyć? - zamruczałam słodko szczerząc ząbki.
- Jasne. Zaprowadzę Cię do Kiiyuko. - zamachał ogonem prowadząc mnie do Alfy. Spacerowaliśmy chwilkę, zatrzymując się obok jej jaskini.
- To tutaj. - powiedział zadowolony.
- Dziękuję Ci, mój Książę bez rumaka. - zaśmiałam się, pocałowałam go w policzek i ruszyłam do wnętrza groty.
<Naaz, Kii? I wybacz Percy za zniekształcenie imienia. ^^`>
Subskrybuj:
Posty (Atom)