Obudziłem się wcześnie rano. Zjadłem śniadanie i postanowiłem pójść na
spacer. Przedzierając się przez krzaki do jeziora, nagle wpadłem na jakąś
wilczyce.
- Bardzo cię przepraszam. - powiedziałem. - Nic ci nie jest?
- To ja przepraszam - odparła. - nie nic mi nie jest. A przy okazji jestem Sasha.
- Ja Lamor. - wybełkotałem.
Miała przepiękne oczy... "Lamor przestań się tak gapić! Jeszcze coś sobie pomyśli!" - skarciłem się w myślach.
- Jesteś nowy? Nigdy wcześniej cię nie widziałam. - Spytała. - Kiedy do nas dołączyłeś?
- Tak, prawie nowy. Dołączyłem 22, czyli w niedziele.
- Och, nie wiedziałam że jest ktoś nowy. Przyszłabym cię przywitać.
Idziesz nad jezioro? Może się ścigamy? Kto ostatni to zgniłe jajo!
Start!! - wykrzyknęła.
I ruszyliśmy. Oczywiście byłem pierwszy.
- Wiesz? Fajny jesteś. Nie wiem jak ty, ale ja wskakuję do wody!
I wskoczyła do wody.
- Choć woda jest świetna!
- No dobrze. Uwaga skacze!!
Ha, bawiliśmy się jak dzieci! Gdy poczuliśmy że nam burczy w brzuchach, wyskoczyliśmy z wody.
- Hej, może przyjdziesz do mnie? Zapraszam cię na obiad - Zaproponowałem. - będzie fajnie.
- Z przyjemnością. - odparła.
- No to chodźmy!
Zaprowadziłem ją do mnie i kazałem siadać przy stole. Podałem
soczystego, młodego jelenia. Umm, mniam! Jak pachniał! Gdy zaczęliśmy
jeść, spytałem:
- Masz może jakieś hobby, zainteresowanie?
- Kocham śpiewać i tańczyć, czasami coś tam nabazgrze. A ty?
- Ja? Lubie uprawiać sport.
- Hmm, ja nawet też czasami. Nie będę ci zawracać dalej głowy. Dziękuję za obiad. Już idę. Musze dokończyć obraz. Pa, pa do zobaczenia.
Nagle zrobiła coś niezwykłego, podeszła i POCAŁOWAŁA MNIE!!! Jeszcze
raz mi podziękowała i wyszła. To był najpiękniejszy dzień mojego życia!!!