Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 7 stycznia 2016

Od Vanessy "Praca" cz.1

Usłyszałam dźwięk dzwonka, oznajmującego przybycie klienta. Podniosłam wzrok zza lady i ujrzałam młodego mężczyznę, zabójczo przystojnego, prowadzącego pod rękę dziewczynę, która wyglądała na góra dziewiętnaście lat. Miała na sobie prostą, czarną sukienkę do kolan. Wyglądała niezbyt korzystnie...
Otrząsnęłam się i poprawiłam krótką, czarną spódniczkę, która nie sięgała mi nawet do połowy ud. Szczerze mówiąc, to ledwo zakrywała mi tyłek. Do tego biała, wydekoltowana bluzka.
Z chęcią zmieniłabym ten strój na zwykłe spodnie i bluzę sportową, jednak w tym barze każda kelnerka musi nosić strój wybrany przez szefa.
Podniosłam się i podeszłam do pary, siedzącej przy stoliku w najdalszym rogu.
- Co mogę podać? - zapytałam uprzejmie.
- Prosimy... dwie kawy cappuccino, sałatkę owocową i frytki - odpowiedział mężczyzna. Skinęłam głową i udałam się do kuchni. Tam powtórzyłam "sałatka owocowa i frytki", a sama podeszłam do ekspresu by zrobić kawy. Parę minut później, gdy te były gotowe, chwyciłam za uszka od filiżanek i powoli, by niczego nie wylać, wróciłam do dwójki klientów. Ci akurat się całowali. Nie chcąc im przeszkadzać, postawiłam kawy na brzegu stolika i odeszłam, znów stając za ladą. Wtem rozległ się drugi dzwonek. Do baru wszedł chłopak w moim wieku. Palił papierosa.
- Hej niunia - rzucił, opierając się o ladę. - Daj paczkę papierosów i chipsy cebulkowe.
Odwróciłam się i chwyciłam te dwie rzeczy. Później ponownie odwróciłam się w stronę baru. Chłopak siedział przy stoliku z obojętną miną. Podeszłam do niego, rzucając rzeczy na stolik i powiedziałam cenę. Podał mi pieniądze. Odwróciłam się by odejść. I wtedy on... Złapał mnie za tyłek. Z całej siły uderzyłam go w rękę pięścią.
- Wal się - warknęłam i dziesięć sekund później byłam już w kuchni, po zamówienia dla całującej się pary.
* Dwie godziny później *
Zdziwiona patrzyłam na tłum oblegający bar. Nie było tu już w ogóle wolnego miejsca. Osób było ze trzydzieści, jak nie więcej. Ja tylko biegałam od stolika do stolika, zbierając zamówienia. Potem biegłam do kuchni, podając kartki z zapisanymi tymi zamówieniami kucharkom, przy okazji odbierając różne inne dania i zanosząc głodnemu ludowi.
I tak ponad godzinę. Myślałam, że to się nigdy nie skończy. Aż za kolejną godzinę, przyszło zbawienie w postaci dziewczyny trochę młodszej ode mnie. Miała na sobie taki sam strój jak ja.
- Jestem Astoria - przywitała się. - Przyszłam cię zmienić.
- Ja jestem Vanessa - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - To ja już chyba pójdę...
- Idź, idź - rzekła ze śmiechem. Wyszłam bez słowa z baru. Byłam padnięta jak nie wiem. Wlokłam się noga za nogą do watahy. Gdy byłam już na jej terenie, zmieniłam się w wilka. Dowlokłam się do swojej jaskini i padłam na posłanie. Od razu zasnęłam.

CDN...

Uwagi: brak

Od Epony "Od początku" cz. 1 (cd. chętny)

Kolejny dzień. Znowu włóczyłam się po lesie bez celu. W pewnej chwili zobaczyłam jak coś albo ktoś przebiegł przede mną. Od razu zerwałam się w powietrze w obawie, że to kolejny potwór od którego będzie trzeba uciekać. Po śmierci ojca zostałam całkiem sama, ponieważ matka żyła na górze na gdzieś w chmurach. Po tym jak wzbiłam się w powietrze zobaczyłam, że to wilk. Podeszłam zapytałam się co on tu robi odpowiedział mi, że przebywa na terenie watahy. Zatem poprosiłam go, żeby zabrał mnie do przywódczyni stada. Zaprowadziła mnie do przywódczyni Suzanny. Spytałam się czy mogę dołączyć do stada... Wadera odpowiedziała mi, że w tym samym dniu się dowiem, ale żebym na razie poszła się rozejrzeć.
Minęło dużo godzin, ale zostałam w końcu wezwana do Alfy. Suzanna powiedziała mi, że mogę dołączyć do stada, ale należność będzie bardzo obowiązkowa.Więc poszłam sobie jeszcze polatać i pogadać z jakimiś wilkami.

<chętny?>

Uwagi: "Alfa" w tej watasze piszemy z wielkiej litery.

Od Darkosa "Pamiętniki wiatru" cz. 1


 Od niedawna  jestem w nowej i bardzo miłej watasze. Niektórzy myśleli, że jestem lwem, ale mi mój wygląd nie przeszkadza. Wczoraj  tak około południa kiedy siedziałem nad przepaścią usłyszałem szept był to wiatr na początku był on strasznie cichy, ale po minucie już dobrze go słyszałem:
- Darkosie, pomóż mi, proszę pomóż mi...
- Dobrze, ale co mam zrobić? - odpowiedziałem z lękiem w głosie
- Idź na południowy wschód aż do Wietrznej Doliny - Szepnął mi
- A co dalej? - Odpowiedziałem
- Jak dojdziesz, to się dowiesz. - szepnął mi i wiatr ustał.
Skoro było jeszcze jasno, postanowiłem iść do watahy i powiedziałem wszystkim, że nie wrócę na noc. Po tym udałem się na południowy wschód. Czekała mnie długa i wyczerpująca podróż, z której mogę nie wrócić. Kiedy tak szedłem czułem obecność wiatru, który mi pomagał i wiał mi w plecy, ale czułem jak z minuty na minutę słabł  i coraz ciężej było mi szybować. Kiedy tak leciałem i słyszałem tylko szum słabnącego wiatru moje myśli narastały, że mogę zrobić coś wielkiego. Po godzinie słońce chyliło się ku zachodowi, a wiatr był już słaby i nie mogłem już szybować. Na szczęście niedaleko mnie znajdowała się jaskinia, więc wszedłem do niej. Okazało się, że była ona porośnięta mchem, więc miałem miękko do spania. Po chwili jak zrobiło się całkiem ciemno zobaczyłem, że na przeciw mnie rośnie grzyb, który świeci żółtym, ale bladym światłem. Po kilku minutach usnąłem. Spało mi się dobrze i było tam ciepło. Obudził mnie o świcie szept wiatru, który powiedział mi, że jestem na miejscu:
- I co teraz? - Zapytałem
- Przejdź przez dolinę, ale nie zbaczaj z szlaku, który ci pokażę. - odpowiedział
- Dobrze, już idę. - odpowiedziałem
Wyspany i pełen energii ruszyłem dalej w moją wędrówkę. Szedłem po ścieżce wyznaczonej przez wiatr. Była ona wąska, że ledwo mogłem przez nią przejść, aż nagle łapa mi się zsunęła i spadłem w dół, ale poczułem silny podmuch, który nie pozwolił mi spaść. Wyglądało to jakbym szedł w powietrzu. To było niesamowite.
- Uważaj!! Nie mam sił cię więcej razy ratować - Krzyknął wiatr z bólem w głosie
Niestety kiedy zsuwałem się zraniłem się w łapę, ale to mnie nie zraziło. Po zakręcie znalazłem drzwi, które były otwarte. Wszedłem do środka. Wziąłem pochodnie, która paliła się na uchwycie w kształcie węża. Wchodziłem coraz głębiej w kręte korytarze świątyni, aż nagle dotarłem do sali, w której siedział żywiołak wiatru. Jeszcze nigdy nie widziałem takiego stworzenia. Musi być potężny, skoro jego głos dotarł aż do mnie. Podszedłem do niego, ale on nie zareagował. Usłyszałem głos. To był jego głos. Najwyraźniej porozumiewał się ze mną telepatycznie:
- W końcu jesteś... nie wiem ile mogę jeszcze wytrzymać - Powiedział
- A co mam zrobić? - zapytałem.
- Ktoś lub coś zatruł, ale nie wiem czemu. - Przekazał do mojego umysłu.
- Ale co mam robić?! - Wykrzyknąłem
- Ja tchnąłem w ciebie moc powietrza. Wykombinuj coś. Tylko się pospiesz, dam ci trochę mej mocy - Powiedział z oburzeniem
- Dobra, zaraz coś wykombinuje - powiedziałem
Po tych słowach wyszedłem z świątyni, poszybowałem i myślałem. Nagle zobaczyłem różowo-fioletowy krzak z niebiesko-żółtymi owocami. Były to powietrzne jagody lecznicze, które są bardzo rzadkie. Miałem szczęście. Wróciłem więc do świątyni, znalazłem żywiołaka i podałem mu jagody. Po godzinie polepszyło mu się. Podziękował mi i powiedział, że dmuchnie mi potężnym wiatrem północno-zachodnim, abym szybko wrócił do domu. Pożegnałem się grzecznie i odszedłem.

Uwagi: Ugh... Widząc to, aż po prostu zawróciło mi w głowie. Nie mam dla Ciebie innego wyjścia, jak sporządzić listę błędów i prawidłowych form. Ponadto masz wyraźne problemy z przecinkami... A konkretniej nawet ich nie uznajesz. W wypowiedziach nie ma żadnych znaków interpunkcyjnych prócz kropek, a taki wykrzyknik czy znak zapytania dodaje barwy do tego. Nie powtarzaj w kółko "powiedział", "powiedziałem" i "powiedział"! No i tak czysto technicznie - czy Darkos jest tak ufny, że pójdzie za kimś, nie znając jego zamiarów ani celu w danej podróży? "żywiołak wiatru jeszcze nigdy nie widziałem takiego stworzenia" - zaraz, zna jego nazwę, a twierdzi, że nigdy nie widział takiego stworzenia? Ponadto nie każdy wie, co masz przez to na myśli, zaczynając od tego, że nie mam pojęcia, czym jest ów żywiołak, ani tym bardziej jak wygląda.
śiedziałem - siedziałem
napoczątku - na początku
strsznie - strasznie
szepnoł - szepnął

Południowy Wschód - południowy wschód
naszczęście - na szczęście
mięko - miękko 
usnołem - usnąłem
baczaj - zbaczaj
wysnaczonej - wyznaczonej
zsuneła - zsunęła
craz - coraz
potęrzne - potężny
podeszłem - podszedłem
niezareagował - nie zareagował
wkońcu - w końcu 
zatrut - zatruł
wykrzyknołem - wykrzyknąłem
różowo fioletowy - różowo-fioletowy
niebiesko żółtymi - niebiesko-żółtymi
letrznicze - lecznicze
poleprzyło - polepszyło 
Północno Zachodnim - północno-zachodnim 
odeszłem - odszedłem

Od Sarah "Nowe Stado" cz.1 (cd. chętny)


   Leżałam cicho na swoim miejscu przy skale. Obudziłam się i podniosłam głowę. Wstałam i postanowiłam, że pójdę poszukać stada. Wybiegłam na polankę i rozejrzałam się, lecz nikogo nie zauważyłam. Szybko pojawiłam się w lesie, lecz tam również nie było żadnego wilka, tym bardziej z mojego stada. Spuściłam nos i zaczęłam węszyć. Może wyczuję jakiś zapach...
   Usłyszałam strzał. Poderwałam głowę i postawiłam uszy na sztorc. I znowu, kolejny strzał, i następny. Mimo, iż się bałam, z podkulonym ogonem wolno podeszłam w stronę dźwięku kilka kroków. Gdy usłyszałam kolejny strzał, odskoczyłam do tyłu. Puściłam się biegiem, tam, skąd owe huki dochodziły. Gdy zatrzymałam się na skraju skały, z której mogłam widzieć całą polanę, ujrzałam okropny widok - moje stado, co do wilka, leżało na ziemi, z krwawymi ranami na bokach i głowach. Zobaczyłam człowieka, z bronią. Zapewne, to on, zabił stado dla cennego, białego futra. Nie mogąc dalej na to patrzeć, pognałam w głąb lasu. Nie wiadomo czemu, czułam nowy, niespodziewany przypływ dziwnej energii, jakby magicznej... Biegłam długo, aż do popołudnia, płakałam. Zmęczona, zaczęłam iść ze spuszczoną głową. Patrzałam na to, jak moje łapy przesuwają się, to do przodu, to do tyłu, przez co wpadłam na jakąś wilczycę.
- Z jakiej jesteś watahy? - Zapytałam odruchowo.
- Z Watahy Magicznych Wilków, co się stało? - wilczyca spytała ze zdziwieniem. W jej oczach pewnie byłam wariatką, ale widać było, że chce pomóc.
<chętny?>

Uwagi: Za mało opisów jak na moje oko... Wszystko działa na schemacie "Zrobiłam to. Poszłam tam. Usiadłam tu." itd.