Otrząsnęłam się i poprawiłam krótką, czarną spódniczkę, która nie sięgała mi nawet do połowy ud. Szczerze mówiąc, to ledwo zakrywała mi tyłek. Do tego biała, wydekoltowana bluzka.
Z chęcią zmieniłabym ten strój na zwykłe spodnie i bluzę sportową, jednak w tym barze każda kelnerka musi nosić strój wybrany przez szefa.
Podniosłam się i podeszłam do pary, siedzącej przy stoliku w najdalszym rogu.
- Co mogę podać? - zapytałam uprzejmie.
- Prosimy... dwie kawy cappuccino, sałatkę owocową i frytki - odpowiedział mężczyzna. Skinęłam głową i udałam się do kuchni. Tam powtórzyłam "sałatka owocowa i frytki", a sama podeszłam do ekspresu by zrobić kawy. Parę minut później, gdy te były gotowe, chwyciłam za uszka od filiżanek i powoli, by niczego nie wylać, wróciłam do dwójki klientów. Ci akurat się całowali. Nie chcąc im przeszkadzać, postawiłam kawy na brzegu stolika i odeszłam, znów stając za ladą. Wtem rozległ się drugi dzwonek. Do baru wszedł chłopak w moim wieku. Palił papierosa.
- Hej niunia - rzucił, opierając się o ladę. - Daj paczkę papierosów i chipsy cebulkowe.
Odwróciłam się i chwyciłam te dwie rzeczy. Później ponownie odwróciłam się w stronę baru. Chłopak siedział przy stoliku z obojętną miną. Podeszłam do niego, rzucając rzeczy na stolik i powiedziałam cenę. Podał mi pieniądze. Odwróciłam się by odejść. I wtedy on... Złapał mnie za tyłek. Z całej siły uderzyłam go w rękę pięścią.
- Wal się - warknęłam i dziesięć sekund później byłam już w kuchni, po zamówienia dla całującej się pary.
* Dwie godziny później *
Zdziwiona patrzyłam na tłum oblegający bar. Nie było tu już w ogóle
wolnego miejsca. Osób było ze trzydzieści, jak nie więcej. Ja tylko
biegałam od stolika do stolika, zbierając zamówienia. Potem biegłam do
kuchni, podając kartki z zapisanymi tymi zamówieniami kucharkom, przy
okazji odbierając różne inne dania i zanosząc głodnemu ludowi. I tak ponad godzinę. Myślałam, że to się nigdy nie skończy. Aż za kolejną godzinę, przyszło zbawienie w postaci dziewczyny trochę młodszej ode mnie. Miała na sobie taki sam strój jak ja.
- Jestem Astoria - przywitała się. - Przyszłam cię zmienić.
- Ja jestem Vanessa - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - To ja już chyba pójdę...
- Idź, idź - rzekła ze śmiechem. Wyszłam bez słowa z baru. Byłam padnięta jak nie wiem. Wlokłam się noga za nogą do watahy. Gdy byłam już na jej terenie, zmieniłam się w wilka. Dowlokłam się do swojej jaskini i padłam na posłanie. Od razu zasnęłam.
CDN...
Uwagi: brak