Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 19 lutego 2015

Od Midnight'a "Wyprawa na tereny wrogów" cz. 4 (cd. ktoś z wyprawy)

- Może Imortal? - zapytałem Patty po krótkiej ciszy.
- Może być! - znowu odwróciła się w strone drzewa. Podszedłem do Yusufa.
- Co jej jest? - spytałem go po cichu.
- Nie wiem, jakaś dziwna jest od początku - odpowiedział Aszaszyn.
Nagle sobie coś przypomniałem. Coś ważnego.
- Zaraz wrócę, tylko muszę coś wziąć z jaskini. Nie zdążyłem popatrzyć się na ich reakcje. Już biegłem do jaskini. Musiałem niektóre rzeczy wziąć. Pędem wbiegłem do jaskini. Zabrałem zapasowe ukryte ostrza, do naprawy, opatrunki itp. Nagle z torby wypadło zdjęcie mojej rodziny. Podniosłem je i zobaczyłem wszystkich... Mamę, tatę i siostrę... Wziąłem zdjęcie i pobiegłem pod Pomarańczowe Drzewo. Jednak tam ich nie było. "Włączyłem" wzrok orła. Byli 2-3 km ode mnie. Zacząłem szybko biec w ich stronę. Nie było łatwo ich dogonić, ale ich złapałem nad jakimś pagórkiem.
- BEZE MNIE?! - krzyknąłem.
- Wiesz ile ty tam siedziałeś?! - odpowiedziała ze złością Kiiyuko.
- Byłem bardzo szybko!
- Uspokójcie się! - krzyknął Rafael. Ugryzłem się w język i zamikłem.
- Dobra, idziemy! - wykrzyknął Yusuf. No to szliśmy w strone zachodzącego Słońca http://www.tapetus.pl/obrazki/n/121874_spokojne-jezioro-niebo-zachodzace-slonce.jpg
******************
Szliśmy i szliśmy ciągle. Już myślałem że nigdy nie dojdziemy do tych terenów wroga. Po mozolnej wędrówce znaleźliśmy się na pomarańczowej łące. Było widać przełomy czerwonych róż i zielonych kwiatów. 
- Zostajemy tutaj na nocleg! - zarządziła Kiiyuko. Zrzuciliśmy wszystko i rozdzielaliśmy kto co ma robić.
- Mid, Rafael i Yusuf idą po drewno! - powiedziała Kiiyuko. Więc poszedłem w raz z Aszaszynem i Alfą do lasu. Zebrałem mase drewna i wróciłem. Patty zebrała chrust, a Percy z Kiiyuko używali krzemieni. Tak rozpaliliśmy szybko i sprawnie ognisko. 
Gdy inni poszli spać wybrałem się w raz z torbą do lasu, zmieniając się po drodze w człowieka. Tam na ściętym pniu położyłem materiały na "automatyczną kusze i broń palną". To był mój stary pomysł i ciągle go doskonalałem. Gdy tak robiłem nie zauważyłem gdy przyszedł Yusuf. 
- HAHAH! Ładne urządzenie! - zaśmiał się nagle. 
Wyskoczyło mi wszystko z rąk i spadło na wilgotną ziemie. Podniosłem je szybko i zwróciłem się do niego.
- Staram się to zrobić, ale ciężko.
- A co to tak w ogóle jest?
- "Automatyczna kusza i broń palna" jest prawie gotowa. Skończe tej nocy. - odpowiedziałem zajęty układaniem części.
- To ja lece spać. Cześć! - powiedział i sobie poszedł. 
Włożyłem magazynek do kuszy i dołączyłem do ukrytego ostrza. Tak samo postąpiłem z bronią palną. Tak powstał prototyp "AKIBP".
*************
Nie wiem kiedy nastał ranek. Obudziłem się oparty o pień wyciętego drzewa. Na rękach miałem bronie. Poszedłem szybko w stronę obozowiska. ONI JESZCZE SPALI. Podbiegłem do nich i wybudziłem Percy'iego.
- Co... jest? - spytał zaspany.
- JUŻ 10! wstawaj! - potrząsnąłem nim. Wstał szybko. Po minucie wstali też inni. Tylko Aszaszyn wylegiwał się. Podszedłem do niego i tak nim potrząsłem, że aż z krzykiem się obudził. Zacząłem się śmiać. 
- Dobra, idziemy? - spytała Kiiyuko.
<Ktoś z wyprawy?>


Kto ile napisał op. w tej przygodzie?
- Kiiyuko: 1
- Rafael: 0
- Midnight: 2
- Patty: 1
- Yusuf: 0 
- Percy: 0
  
Uwagi: "Pędem" piszemy przez "ę". No i znowu to "...............", które mnie po prostu dobija. Czasami zapominasz o "ę". "Pomarańczowe Drzewo" to nazwa, dlatego piszemy to od wielkiej litery. "Alfa" piszemy przez "f", a nie "ph". To nie Anglia. Nie "zciętym", tylko "ściętym". Cudzysłowie piszemy za pomocą ", a nie dwóch przecinków. Zrozumcie to w końcu! Twój wilk za dużo czasu spędza w formie ludzkiej, bo więcej niż w wilczej. Nie powinno być na odwrót?

Od Desari "Praca" cz. 1

Właśnie wracałam do swojej jaskini po spotkaniu z Kiiyuko przy Pomarańczowym Drzewie, na którym poinformowała nas o planie zakupu wspólnego mieszkania. Po omówieniu kosztów nadeszła kolej na zdobycie pracy. Od razu na myśl o ponownym podjęciu mojego ukochanego zawodu uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy tylko przekroczyłam próg niewielkiej groty wręcz rzuciłam się na telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę wybierając odpowiedni numer.
***
- Fabian! - wykrzyknęłam przyjacielsko otwierając przeszklone drzwi.
- Kopę lat Des. - wysoki, niebieskooki blondyn zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i okręcił wokół własnej osi unosząc za sobą.
- Widzę, że nic się nie zmieniło. - stwierdziłam rozglądając się po beżowo-brązowych ścianach udekorowanych białymi wzorami w kształcie ziaren kawy. Otaczały nas idealnie białe stoliki otoczone dopasowanymi krzesłami, multum okien, przez które wpadało wręcz rażące światło i piękny, szeroki na całe pomieszczenie barek z mahoniowego drewna. Przed nim miejsce zajęła równie dostojna lada, a razem idealnie wyróżniały się na tle kawowych barw.
- Nie mogę powiedzieć tego o tobie. - rzekł uprzejmie i puścił mnie, jednak nadal trzymał potężne dłonie na moich ramionach oraz lustrował rozumnym wzrokiem otulonym czekoladowymi tęczówkami. - Co cię tu sprowadza? - dodał, kiedy jego spojrzenie zakończyło podróż na mych oczach.
- Chciałam sprawdzić, czy posada nadal jest dostępna. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- To jest to, co chciałem usłyszeć. Wreszcie ktoś do pomocy. - obdarzył mnie szczerym uśmiechem odwracając się na pięcie i podchodząc do kasy, gdzie palcem wskazującym rozpoczął krótką wędrówkę po ciemniej stróżce na drewnie.
- A co się stało z Lucy? - zaskoczyłam się odrobinę jej nieobecnością. - W końcu kocha to miejsce.
- Najwyraźniej większym uczuciem darzy jakiegoś chłopaka niż naszą kawiarenkę. - westchnął przeciągle.
- Czemu nic nie powiedziałeś? - dopytywałam wciąż, zakładając ręce na piersi z lekkim grymasem.
- A przyszłabyś? - ściągnął brwi naśladując moją pozę. Odpowiedziałam cichym fuknięciem i ruszyłam za ladę.
- Pamiętasz jeszcze co robić? - spytał zadziornie po krótkiej chwili ciszy.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - uśmiechnęłam się łobuzersko, gdy wróciłam z firmowym fartuszkiem o przyjemnym, kasztanowym kolorze. Zawiązałam go w talii w drobną kokardę i odgarnęłam do tyłu fioletowe pasma krótkich włosów.
- Gotowa? - chłopak zaśmiał się widząc moje przygotowania i obrócił tabliczkę, ukazując światu napis "otwarte".
***
- Żyjesz? - zaczął troskliwie Fabian pomagając mi rozwiązać uniform po skończonym dniu pracy.
- Mogło być gorzej. - skłamałam masując dłonią kark. Ludzi było naprawdę dużo, a pogoda dopisywała, przez co zmuszona byłam maszerować na taras z ciężką tacą niezliczoną ilość razy. Dodatkowo wszystkie rodzaje ziaren w moich oczach zaczęły wyglądać jednakowo i chyba każda z kaw wymagała co najmniej jednorazowej poprawy.
- Dawno nie słyszałem tego nieszczerego tonu w twoich ustach. Przypomnisz sobie. A teraz leć do domu, posprzątam tu. Ale jutro już nie będzie taryfy ulgowej! - skinął mi głową na pożegnanie i rozpoczął niewdzięczną pracę jaką było posprzątanie całego bałaganu, który w większości wyrządziłam sama, jednak wolałam się do tego nie przyznawać.

< Cdn. > 

Uwagi: "Co najmniej" piszemy osobno.

Od Arianne "Moja Historia"

Zacznijmy od czasów przed moimi narodzinami. W tym czasie zaczyna się właściwie już moja historia, a raczej historia mojej rodziny.
Zanim się urodziłam już w rodzinnej watasze była wojna. Właściwie wojna tutaj była od pokoleń. Owa wojna między Watahą Rwącego Potoku (tej w której jestem) a Watahą Szumiących Drzew (wrogą) trwała od wieków. Zdaje się, że już nikt nie wie o co poszło.
Nasza rodzina już od dawna należy do WRP. Zawsze byliśmy tam wojownikami. Zanim zaczęła się wojna byliśmy poniżani, aktualnie nasza rodzina jest bardziej szanowana od Bet. Wszystko dzięki dziadkowi...
Mój dziadek, szanowny pan Frank był poniżany jako szczeniak. No bo czemu miałoby być inaczej? Najmniejszy z miotu, słaby, wątły, z nic nie wartej rodziny. Jeszcze te umaszczenie?! W tamtych czasach najbardziej szanowane były wilki w jednej tylko barwy. A Frank?! Biały i łaciaty jak krowa! A te łaty to jeszcze nie w jednym kolorze! Czarne, brązowe, rude, co tu właściwie wymieniać, łaty we wszystkich możliwych kolorach.
Złośliwi nazywali go "Kolorową Mućką".
- Frank! Koleś daj mi mleczka ty moja Kolorowa Mućko! - wołali do niego.
Dziadek się jednak nie przejmował. Dorastał spokojnie ignorując dokuczających mu kolegów.
Kiedy dziadek dorósł, gęby im się zamknęły. Wątły, mały szczeniaczek zamienił się w dużego, silnego wilka.
Kiedy nadeszła wojna on pokonał zaskakującą ilość wrogów. Wtedy powstał ten cały szacunek dla naszej rodziny. Nadal jesteśmy znani przez funkcję wojowników.
No, ale dość o dziadku lepiej zacznę o tacie i mojej siostrze.
Mój tata (Goseph) także znany jako wybitny wojownik miał kochającą żonę, moją matkę (Emilię). Licząc od czasów aktualnych (kiedy mam 2 lata) to 3 lata temu spodziewali się mojej starszej siostry. Ojciec dostał wezwanie na wojnę. Niechętnie zostawił swoją żonę w zaawansowanej ciąży. Jednak taki miał obowiązek. Poszedł.
Nie było go długo. W końcu jednak wrócił. Moja starsza siostra, której mama dała na imię Veronika, miała wtedy 5 miesięcy.
Po jakimś czasie historia się powtórzyła tylko, że w brzuchu byłam wtedy ja. Ojciec znowu musiał pójść. I znowu długo nie wracał.
Kiedy miałam miesiąc przyszła do nas wiadomość, że tata nie żyje. Mama się załamała. Przez to wszystko nie pomyślała o nas i popełniła samobójstwo.
Ja i Niki poszłyśmy pod opiekę naszej wrednej ciotki (Franciszki), siostry naszej mamy. Ciocia miała córkę, która urodziła się co do dnia wtedy co ja. Przemądrzała Sabina.

*** (Ja i Sabina mamy już rok, a Veronika ma 2 lata) ***

Mieszkam dalej z Niki, Sabą i ciotką. Żyjemy w biedzie. Wojna jest dalej. Z każdym dniem jest co raz gorzej. Często chodzimy głodne, bo zaczyna już brakować jedzenia. Jednak dalej wszystkie żyjemy. Jemy jednak same resztki. Jak każdy w tych trudnych czasach.
Moje życie nie jest nadzwyczajne. Kłócę się cały czas z Sabiną i słucham narzekania ciotki.
- Co za dziwne imiona wymyśliłaś im droga siostro! - narzeka Franciszka - Veronika i Arianne. Czy nie dało się ich nazwać jakoś normalnie?! Jak chciałaś już dać tej starszej na imię Veronika to czemu przez "V"?! Nie mogłaś przez "W"?!
Tak nie podoba jej się to. Czyż to nie jest wielki problem?! Jest "V", a nie "W"! Tragedia! Zdrada stanu! Koniec świata!
- A ta młodsza, Arianne! Jeszcze dziwniejsze imię! Lepiej byłoby nazwać ją już Anna! – krzyczy.
Franciszka nienawidzi mojego imienia.
- Czemu ona tak krzyczy do grobu? - pytam Niki.
- Uważa się za Medium. Jednak ona czasem żyjącego nie słyszy, a uważa, że umarłych rozumie. - przewraca oczami moja siostra.
- Ona ma dar! Jednak i tak mojemu nie dorównuje! - krzyczy na to Sabina.
Ja i Niki parskamy śmiechem. Na to zdenerwowana Sabina odwraca się i odchodzi kręcąc zadkiem na boki. Na ten widok dostajemy już poważnej głupawki.
Niki jest spoko. Ciotka uważa, że jej odbija. Jakby to była wina Niki, że ma czarną sierść. Ciocia mówi, że "Veronika to wredny i pyskaty bachor. Nie ma w ogóle kultury.". O mnie natomiast mówi "A ta cała Arianna! Dziecinna jak mało kto. Zachowuje się jakby nigdy nie miała dorosnąć!". Franciszka uważa, że tylko Saba jest OK. "Sabina to jest dobre dziecko. Kochane, miłe, spokojne i poważne." mówi ciotka.
- Tak jak ciotka mówi. Saba jest poważna jak umierająca stara panna. - śmieje się Niki.
*** (Mijają 3 miesiące) ***
Żadnej zmiany w życiu mimo mijającego czasu. No oprócz tego, że dostajemy coraz mniej jedzenia. Najbardziej chuda jest jednak ciotka co jest dziwne, bo to ona zawsze najwięcej je.
Pewnego dnia, który niczym nie wyróżniał się od innych (był szary, zimny, byłyśmy głodne i zmęczone) przyszły do nas obce wilki. Nic nie powiedziały tylko zaatakowały ciotkę. Niki zabrała mnie i Sabę jak najdalej od nich. Wystraszone uciekłyśmy.
- Oni ją zabili. Byli pewnie z WSD. – myślałam.
Saba od naszej ucieczki nie marudziła tyle co zwykle. Siedziała grzecznie i była posłuszna wobec Niki.
Nasza trójka chodziła po nieznanych terenach, mieszkała w ciemnych grotach i żyła o niebo lepiej niż wcześniej (ze względu na potrzeby).
Żyłyśmy tak spokojnie pół roku. Często myślałam, że to wszystko jest z byt piękne, by było prawdziwe. Takie rzeczywiście było. 6 miesięcy spokoju i zły przełom, który mnie załamał.
To był wbrew pozorom słoneczny grudniowy poranek. Obudziłam się z dziwnym przeczuciem. Nie umiałam rozpoznać jednak o co może chodzić.
- Idziesz z nami na polowanie? – zapytałam Sabiny.
- Nie. Zostanę. – uśmiechnęła się Sabina.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami Niki.
Poszłam więc sama ze starszą siostrą. Radośnie wyszłyśmy z jaskini. Ledwo weszłyśmy do lasu, a usłyszałyśmy szelest gałęzi.
- Pewnie jakiś jeleń. – powiedziała Niki
Zgodziłam się z nią. Nagle zza drzewa wyszedł potężny niedźwiedź. „Ale jak to?! One powinny teraz spać!” szybko pomyślałam. Cofnęłam się do tyłu o krok. Niki nie zdążyła, bo miś się na nią rzucił. Po zaledwie paru sekundach była rozerwana na kawałki. Niedźwiedź ruszył w moją stronę. Krzyknęłam z przerażenia. Na mój krzyk Sabina wyskoczyła z jaskini. Spojrzała co się dzieje i uciekła. Zostałam sama. Postanowiłam też uciec. No i uciekłam. Misiu mnie nie gonił. Dzięki Bogu!
Szwendałam się po świecie 2 miesiące. Wyrosłam na szczeniaka. To znaczy, że nie dorosłam. Nadal jestem szczeniakiem mimo, że mam już 2 lata.
Czasem zmieniam się w człowieka. Podczas jednego z moich wypadów na miasto spotkałam dziwną dziewczynę. Miała różowe włosy, co nie było tym dziwnym. Chodzi mi bardziej o jej woń. Pachniała lasem. I sierścią wilka. Podążałam za nią. Śledziłam ją przez cały dzień. Wieczorem wyszła z miasta i ruszyła w stronę lasu. Rozejrzała się dookoła. Szybko stałam się niewidzialna. Weszła do lasu i zmieniła się w wilka. Poszłam za jej przykładem. Już jako widzialna powiedziałam do niej.
- Wiedziałam, że jesteś wilkiem.
- Ja to samo wiedziałam o tobie. – odpowiedziała na to.
- Jesteś z jakiejś watahy? – zapytałam
- Tak, mam swoją. Może chcesz dołączyć? – pytała
- A prowadzicie jakieś wojny? – spytałam
- Mamy wrogów, ale wojny na razie nie ma. – zamyśliła się
- No to tak! – powiedziałam
- To super! Jestem Kiiyuko, a ty? – uśmiechnęła się
- Arianne. – przedstawiłam się
Kiiyuko pokazała mi tereny i moją jaskinie. Jestem teraz w watasze i jest OK. Ciekawe co będzie dalej…

Uwagi: czasami zapominasz o przecinku.