Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 19 stycznia 2016

Od Mizuki "Spacer na dwóch nogach" cz. 5 (Cd. Kirke)

- Masz jakiś pomysł, by wejść na tamtą chmurę? - Spytała wilczyca, wskazując łapą na chmurę
- Wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałam...
Wadera w odpowiedzi tylko wzdychnęła. Pytanie, jakie zadała mi Kirke zaciekawiło mnie. Długo myślałam nad bardziej logiczną odpowiedzią na pytanie. Jednak po mimo mojego wysiłku nie mogłam na nie odpowiedzieć
- Dobra młoda, czas się zbierać - powiedziałam pocierając łapą jej sierść na głowie.
Kirke wstała, otrzepała się z kurzu i powoli skierowała się w stronę jaskiń. Ja jednak miałam nieco inne plany. Już od kilku dni męczy mnie katar, przez który prawie cały czas kichałam. Postanowiłam pójść do Tajemniczego Podziemia. Słyszałam bowiem jak inne wilki mówiły o wodzie z leczniczymi właściwościami. Miała ona leczyć każdą drobną chorobę. Skierowałam się do Zielonego Lasu i zaczęłam szukać wejścia do jaskini. Nie śpieszyło mi się. Jutro miałam wolne od zajęć lekcyjnych, gdyż na drugi dzień była sobota. Gdy znalazłam wejście, panowała już późna noc. Księżyc świecił wysoko na niebie, oświetlając cały las. Była pełnia, moja ulubiona faza księżyca. Patrzyłam chwilę na księżyc po czym zeskoczyłam w dół. Upadek nie był bolesny, gdyż nie była to duża wysokość. Tajemnicze Podziemie jest wyjątkowo piękne. Śliczne diamenty oświetlały drogę. Szłam koło niedużego strumyka wody. Postanowiłam sprawdzić teorię o wodzie o leczniczych właściwościach, więc schyliłam się i napiłam się. Woda była chłodna, jednak bardzo pyszna. Już po piętnastu minutach poczułam poprawę. Mój katar przeszedł. Położyłam się na ziemi i pogrążyłam się w myśleniu. Nigdzie mi się nie śpieszyło, więc mogłam zostać tam na długi czas. Położyłam łeb na przednich łapach, zamknęłam oczy i opuściłam uszy. W pewnym momencie usłyszałam hałas dobiegający z niedaleka. Postanowiłam to sprawdzić. Powoli i po cichu zbliżyłam się do miejsca dźwięku. Oczom nie mogłam uwierzyć, gdy zobaczyłam Kirke, która mimo obietnic, że nie będzie mnie śledzić, to jednak jakoś się tu znalazła. Miałam tylko nadzieje, że to zwykły przypadek, że znalazła się w tym samym miejscu i w prawie tym samym czasie co ja. Kirke stała tyłem do mnie. Postanowiłam sprawdzić jak wiele wyniosła z moich zajęć. Przyczaiłam się do ziemi i cicho zakradłam się do niej. Gdy byłam już o krok od niej moją przednią łapą specjalnie nadepnęłam na jej ogon. Wilczyca dostała mini zawału. Podskoczyła prawie pod sam sufit.
- Kirke, Kirke... gdybym była kimś obcym, zapewne byś już nie żyła - Spojrzałam na nią z sarkastycznym złośliwym uśmiechem. - A tak na poważnie, to co tu robisz? Bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mnie znowu śledziłaś - dodałam

(KIrke?)

Uwagi: Ciągle zapominasz o tej kropce na końcu zdania (np. Jednak po mimo mojego wysiłku nie mogłam na nie odpowiedzieć)! "hałas dobiegający kawałek dalej" - to jakoś się nie klei. Hehe... sufi.

Od Astrid "Obca czy znajoma" cz. 13 (Cd. Dante)

Dobra, zostawmy jak na razie temat muzeów i pomyślny jak możemy zdobyć pieniądze. - powiedziałam, kiedy skończyłam się śmiać. - Może pożyczymy od funduszy watahy?
- Nie uda się. Inni od razu zaciekawią się po co nam te pieniądze... - odpowiedział Dante – Ale może podwędzisz trochę od wypłaty...?
- Jasne, nie ma sprawy. Ale pod warunkiem, że chcesz czekać prawie miesiąc. - roześmiałam się.
- To ja już nie wiem. - mruknął basior.
- Ja też nie... - powiedziałam – Chociaż... Czekaj chwilę.
Wstałam i zaczęłam przeszukiwać swoją jaskinię. Ciężko było mi znaleźć coś wśród wszechobecnego bałaganu. Kiedyś będę musiała zrobić porządek w tej jaskini. Ale najwcześniej po tym jak skończy się ta sprawa z tym martwym wilkiem. Przed oczami stanęło mi jego rozprute ciało. Potrząsnęłam głową starając się o tym teraz nie myśleć. W końcu w jakimś słoiku znalazłam to co szukałam. Uniosłam triumfująco rękę z zawiniątkiem.
- Co to? - zapytał Dante.
- Moje oszczędności jeszcze ze studiów. - wyjaśniłam wyjmując pieniądze. Powoli przeliczyłam banknoty – Powinno starczyć, ale jedynie na tanią trumnę.
- To kiedy pójdziemy do miasta po nią? - zapytał Dante. Spojrzałam zdziwiona na basiora.
- My? Ty zostajesz. Dziwię się, że w ogóle wpadłeś na taki pomysł. Jak na razie nie możesz się przemęczać. - powiedziałam.
- Czyli co? Ja mam siedzieć na tyłku, kiedy ty będziesz podbijać miasto? - mruknął niezadowolony basior.
- Podbijać? Kupując trumnę? - spojrzałam badawczo na przyjaciela. - Dante idę sama. Ty musisz tu zostać. Ledwo żyjesz.
Basior spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma.
- Dam radę. - uśmiechnął się lekko. Zirytowana westchnęłam.
- Jak ty to robisz, że potrafisz mnie do wszystkiego przekonać? - spytałam. Dante uśmiechnął się szeroko. - Idziemy jutro. Za taki wyskok Suzanna da nam nieźle popalić... Nie powinieneś zbytnio się przemęczać jako wilk, nie wspominając o postaci człowieka...

<Dante? Przepraszam, że takie krótkie, ale nie mam w ogóle pomysłu... >

Uwagi: brak

Od Astrid "Identyczna" cz. 3 (Cd. Vanessa)

Nie wiedziałam co ma powiedzieć. Jej słowa cały czas mi chodziły po głowie. Potrzebowała pomocy, której nie wielu mogło udzielić. Potrzebowała uzdrowienia duszy. Swego czasu dużo czytałam na ten temat chcąc się pozbyć swojego demona. Dolores była niczym w porównaniu z tym co opętało Van. Poczułam, że samica będąca gdzieś w środku mnie jest niezadowolona z tego jak o niej w chwili myślę. W myślach przeniosłam się na małą polanę, na której stałam ja i Dolores.
- Do, zamknij się. Sama widzisz, że to poważna sprawa. Ty też jesteś... Określ swoje niezrównoważenie psychiczne jak chcesz, ale jednak pomiędzy nami trwa coś w stylu zgody, więc siedź cicho. Van nawiedzają o wiele gorsze demony, którą chcą ją zabić. Ty czegoś takiego nigdy byś nie zrobiła. - powiedziałam w myślach do mojego osobistego demona.
- A skąd wiesz? - spytała samica.
- Błagam, przecież wiesz, że gdybyś zabiła mnie to samo zrobiłabyś z sobą. Jesteś bezpośrednią związana ze mną. - uśmiechnęłam się przymilnie. Oczywiście dalej w myślach. Vanessa gdyby widziała mój uśmiech nie wiedziałaby kompletnie o co mi chodzi i zaczęłaby pewnie rozważać czy nie jestem przypadkiem mocno stuknięta.
- Racja, ale mogę ci rozwalić życie. Zawsze jakieś pocieszenie. - mruknęła wadera. Przewróciłam oczami. Dolores potrafiła porządnie zdenerwować, ale ostatnimi czasami zaczęłyśmy się bardziej... Dogadywać? W sumie to nie wiem jak to nazwać. Wiem tylko, że panuje między nami względny spokój. Przynajmniej na razie... Zresztą nie ważne, teraz liczy się to, by pomóc Vanessie. Kto może o tym cokolwiek wiedzieć...?
- Dolores...? - spytałam.
- Co znowu? - warknęła.
- Bez zbytnej agresywności, dobra? Wiesz jak pozbyć się klątw, demonów i tym podobnych? - spojrzałam na nią.
- A co? Masz mnie już dość? - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie, no co ty? Skąd ci to przyszło do głowy? Wiesz przecież jak cię uwielbiam. - mruknęłam z sarkazmem jednocześnie przewracając oczami. - To dla Vanessy. Ciąży na niej jakaś klątwa. Coś co wykańcza ją psychicznie. Ona nie może skończyć jako obraz nędzy i rozpaczy, całkowicie wykończona klątwą czy co to to jest. Jeszcze biedna popełni samobójstwo. - wiedziałam, że przesadzam i daję się ponieść wyobraźni, ale nikt nie powiedział, że coś takiego nie jest niemożliwe...
- Astrid, czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Znasz ją jeden dzień. Nic o niej nie wiesz. A jeśli chcę z ciebie zrobić kozła ofiarnego? I co gorsza ze mnie? - pytała oburzona.
- Przecież nie mogę... Nie możemy jej zostawić z tym samą. - jęknęłam rozpaczliwie. Wadera westchnęła.
- Te twoje „dobre serduszko” kiedyś zaprowadzi nas do grobu... Znam. Możesz o tym nie wiedzieć, ale wszystkie demony zanim zostaną do kogoś przydzielone przechodzą coś w stylu kursu. Na nim uczą się... różnych rzeczy. Między innymi przed czym mamy się trzymać się z daleka... Przykładowo Złote Serce potrafi zmienić nam charakter na dobry. Wtedy tą złą częścią staję się wilk, a my jesteśmy „sweetaśno-różowo piękniutkie o dobrym serduszku”. W skrócie prawdziwy ideał. Aż chcę się wilkowi rzygać. - skrzywiła się. Na mój pysk też wkradł się grymas. - O, As robisz postępy. Myślałam, że zaczniesz wzdychać i mówić „Wow! Ja chcę być takim demonem po przemianie przez te Serce!”.
- No, tak. W końcu tylko o tym marzę. Sama dziwię się swojej tak bardzo mrocznej reakcji. Masz rację, chcę być tym „sweetaśnym” wilczkiem o wspaniałym serduszku. Ideale, który nie wie co oznacza prawdziwe życie. Co sądzi, że świat jest piękny, nigdy nie poznał czegoś takiego jak smutek, złość, znudzenie i inne tego typu odczucia... - kolejny raz przewróciłam oczyma.
- No nieźle. Astrisia powoli robi postępy. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie nazywaj mnie Astrisia. Nigdy. - warknęłam. Od zawsze nienawidziłam tego przekształcenia mojego imienia. Dolores zmierzyła mnie spojrzeniem. - Lepiej przejdźmy do rzeczy. Znasz coś co może jej pomóc?
- Mroczny Płomień.
- Mroczny Płomień? Ale sobie nazwę wybrali. Piękna po prostu. - prychnęłam.
- Astrid, mogłabyś się zamknąć? Sama wiesz, że mówię poważnie. Fakt nazwa nie do końca ładna, nawet nie do końca zgodna z wyglądem tego kwiatka. Ale to nie o nazwę chodzi tylko o właściwości. Ten kwiatek potrafi pozbyć się demonów i wszelakich klątw, ale tylko kiedy rozkwita. Jeśli jeszcze nie rozłożył płatków do końca jedynie pozbawi jakieś części demona lub klątwy. - wyjaśniła Dolores.
- A gdzie tego kwiatka można znaleźć? - spytałam.
- Na terenach watahy podobno jest miejsce gdzie one rosną. Jeśli to prawda to jest to przy Moście Nieskończoności.
- Ok, to ja już spadam. Dziękuję, Dolores. - powiedziałam i w myślach opuściłam polanę. Znowu byłam z Vanessą. Spojrzałam na nią. Biedna, dalej we łzach.
- Vanessa? Wiem jak się tego pozbyć. - powiedziałam. Wadera zwróciła wzrok na mnie. - Jest taka roślina. Nazywa się Mroczny Płomień. Rośnie prawdopodobnie w pobliżu Mostu Nieskończoności. Jeśli jest rozkwitnięta pozwala się pozbyć wszelakich klątw i demonów. Jeśli nie to tamuje ich moc. W każdym razie pomoże chociaż odrobinę.
- A skutki uboczne? - spytała.
- Skutki uboczne? - powtórzyłam. W myślach przeklęłam sama siebie, że o to nie spytałam Dolores. - Nie ma. - powiedziałam modląc się żeby to była prawda.
- To chodź. Idziemy po tego płomyczka. - Vanessa gwałtownie wstała. Łzy momentalnie jej obeschły. Zaczęła się kierować w stronę mostu. Ruszyłam za nią.

***

Po jakimś czasie doszłyśmy. Weszłyśmy na most rozglądając się za jakimkolwiek kwiatkiem przypominającym chociaż kolorem płomień lub jakiegoś czarnego kwiatka. Było ciężko, gdyż roślinność okolic mostu nie była obfita w kwiaty. Dokładniej, nie widziałyśmy żadnego kwiatuszka.
- Mam! To ten? - zawołała Vanessa. Spojrzałam w jej stronę. Łapą pokazywała czerwonego kwiatka rosnącego pod jednym z drzew. W myślach spytałam Dolores o wygląd i skutki uboczne (tak dla bezpieczeństwa) kwiatka, którego miałyśmy szukać. Otrzymałam wiadomość, że nie ma żadnych skutków ubocznych, po chwili przed oczami zobaczyłam też zdjęcie takiego samego kwiata jak tego spod drzewa z podpisem Mroczny Płomień. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Tak. Poczekaj chwilę, ja po niego skoczę. - odpowiedziałam.
- Chyba nie myślisz, że sama będziesz sobie skakać po moście? Też idę. - obruszyła się Van przybierając pozycję do skoku. Zrobiłam to samo.
- Na trzy. Raz, dwa... trzy! - zawołałam skacząc. Udało się! Wysepka była dość duża, więc zmieściłyśmy się obydwie. Vanessa zerwała kwiatek i skoczyła z powrotem na most. Ja zostałam. Moją uwagę przykuł maleńki kwiatek taki sam tylko jeszcze nie rozkwitnięty. Nie wiele myśląc zerwałam go i wróciłam na most.
- I co teraz? - spytała wadera.
- Zjedz go. - odparłam.
- A co ja krowa jestem, żeby kwiaty żreć?! - obruszyła się Vanessa, jednak posłusznie zaczęła go jeść. Znowu pod wpływem impulsu ja też zjadłam swojego.
- Astrid, nie! Czemu chcesz się mnie pozbyć?! - usłyszałam w głowie głos Dolores. Potem była tylko ciemność...
***

Obudziłam się w Wilczym Szpitalu. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieję? Rozejrzałam się wokół. Niedaleko leżała Vanessa. Podeszłam do niej i szturchnęłam ją łapą.
- Żyjesz? - spytałam.
- N-n... No... - mruknęła, powoli wracając do rzeczywistości.
- I co? Pomogła ci ta roślinka? - spytałam.

<Vanessa?>

Uwagi: Rozwijaj skróty (np., itd., itp.).