Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 14 października 2014

Od Behemotha "Marzenia cz.1" (cd. chętna wadera)

Chmury były zawsze śmieszne. Kłębiaste, puszyste i towarzyszące mu na co dzień. Lubił patrzeć w niebo, odchylać głowę do góry i wyobrażać sobie, że jest ptakiem, a wszystkie te przyziemne problemy są daleko od niego, tak daleko, że musiałby lecieć przynajmniej 3 godziny w dół, aby je poczuć. Wyobraźnia to był jego narkotyk.
Kiedy był szczeniakiem marzył o tym, żeby na powrót mieć rodziców i siostrę.
Kiedy miał dwa lata marzył o ciepłym kącie i przyjaznej duszy.
Teraz nadal lubił marzyć, zatapiać się w wyobrażeniach i kolorować, ubarwiać szarą, bezdenną masę, jaką była rzeczywistość. Ale różnica polegała na tym, że nie wierzył, iż te marzenia kiedykolwiek się spełnią. Bo nigdy życie nie było dla niego łaskawe, a jedną istotą na której mógł polegać był on sam.
Polana kończyła się łagodnym zboczem pełnym krwawiących maków. Sam ich zapach kojarzył się z czerwienią. Postąpił krok. Potem kilka. Wreszcie zaczął biec, tak szybko, jak tylko mógł, ścigał się z wiatrem czochrającym jego sierść, uciekał w cień przed plamami słońca. Zwolnił, gdy wyrósł przed nim mur drzew. Usłyszał cichy śmiech, obrócił głowę skupiając uwagę na otaczającym go obrazie.
Był czujny, a jednak mimo to nie potrafił zlokalizować źródła dźwięku.

<Dokończy ktoś? Może jakieś piękne suczki? Behemoth byłby rad.>

Od Sarai "Jak dołączyłam do watahy? cz.1" (cd. Percy)

Idę przez las nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Wszędzie zakochane pary biegające razem lub całujące się. Gdy tak szłam, nagle wpadam na innego wilka:
- Bardzo cię przepraszam - wyjąkałam zakłopotana.
- Nic się nie stało - odpowiedział basior - Skoro na siebie wpadliśmy, to powiedz jak masz na imię. Nigdy nie widziałem Cię w tych okolicach.
- Mam na imię Saraia. Nigdy nie widziałeś dlatego, że dopiero tutaj przybyłam. Skoro ja wyjawiłam Ci swoje imię, to ty przedstaw mi swoje.
- Mam na imię Percy, często nazywają mnie Jared. Miło mi cię poznać.

<Percy?>

Od Kiiyuko "Jak dołączyłam do watahy? [Moonlight] cz.2" (cd. Moonlight)

    - Co my? - zapytałam z uśmiechem robiąc krok na przód przed pozostałych członków swojej watahy, by skupić jej uwagę na sobie.
    - Słyszałam twoje wczorajsze życzenie, które wypowiadałaś do księżyca i zamierzam je spełnić.
    - C-co? J-jakim cudem je usłyszałaś? - spojrzała na moje plecy, w poszukiwaniu długich piór, na których mogłabym się wzbić w powietrze - P-przecież nie masz skrzydeł...
    - Tak, to prawda, ale raz na jakiś czas pojawiają się. - wyjaśniłam.
    - Ah... Śledziłaś mnie? - zrobiła krok w tył wyraźnie zaniepokojona.
    - Oczywiście, że nie...
    - A co w takim razie tam robiłaś?
    - Po prostu chciałam się odrobinę przelecieć... Kiedy ty wymawiałaś życzenie, ja akurat leżałam sobie na chmurze.
    - Chwila... Leżałaś? - po raz kolejny była w szoku.
    - Tak... Kiedyś mieszkałam "na chmurze", ale nie chcę już tego wspominać.
    Reszta mojej watahy przysłuchiwała nam się w zaciekawieniu, więc między innymi dlatego nie chciałam przyznawać tego publicznie, iż nie jestem Wilkiem Ziemskim.
    - To chciałabyś dołączyć do naszej wspólnoty i otrzymać najwspanialszą rodzinę, jaką sobie tylko marzysz? - zapytałam uśmiechając się sympatycznie.

<Monnlight? Dość długo mi to zajęło, bo wiesz... Szkoła, nauka, zadania domowe...>

Od Kiiyuko "Impreza w klubie cz.6" (cd. Rafael)

    - Mam wszystkiego dosyć... - mruknęłam.
    - Wszystkiego to znaczy czego?
    - Innych wilków, ludzi, miejsc, dni i nocy, kłopotów i wszystkiego innego, a najbardziej mnie samej.
    - Dlaczego? - zapytał basior.
    - Po prostu... Mam dosyć... Dosyć obowiązków... Dosyć zmartwień... Dosyć kłopotów...
    - Chcesz popełnić samobójstwo? Jesteś przecież jeszcze taka młoda! Dziwię się aż, czemu w wieku 2 lat jesteś Alfą we watasze. - przeraził się Rafael.
    - Nie mogę, jestem nieśmiertelna... I nie mam dwóch lat. - odparłam podnosząc się z ziemi i nie patrząc mu w twarz.
    - A ile?
    - 4. - burknęłam.
    - Naprawdę? Nie wyglądasz na tyle! - nadal się nie mógł mi nadziwić.
    - Mam to uznać za komplement czy poniżenie za starość?
    - Oczywiście, że komplement... Dlaczego wyglądasz tak młodo?
    - Posiadam pewien naszyjnik, dzięki któremu zyskałam wieczną młodość...
    - Mówiłaś coś, że jesteś Alfą w jakiejś watasze... Mogłabyś mi powtórzyć, jak się nazywa?
    - Wataha Magicznych Wilków... - przewróciłam zirytowana oczami.
    - Co proszę?! - wykrzyknął robiąc okrągłe jak spodki oczy.
    - O co znowu chodzi? - rzekłam odwracając się w jego stronę twarzą.
    - Słyszałem o tej watasze... W najbliższej okolicy podobno nie ma lepiej zorganizowanej i większej. Czy to prawda, że jesteście niezwyciężeni? - odpowiedział merdając ogonem z zachwytem jak szczeniak. Zaczęłam cicho chichotać.
    - Sama nie wiem... Dlaczego się tak o to dopytujesz?
    Wygląda na to, że dzięki niemu odzyskałam dobre samopoczucie...
 
<Rafael? Sory, że tak długo. Nie wiedziałam, co odpisać. xd>

Od Patrici "Jak dołączyłam? [Origa] cz. 2" (Cd. Origa)

Zobaczyłam waderę. Była bardzo ładna. Miała złotą sierść, czarne przednie łapy i czarne końcówki uszu. Jeśli już chodzi o jej uszy to miała na nich czarne wzorki, a włosy były lekko różówawe. Była śliczna. Zaczęłam iść w jej stronę. Chyba mnie nie zauważyła, ale wyczuła moją obecność, widocznie mnie ujrzała, albo usłyszała. Szłam dalej. Wyglądała jakby rozważała czy odejść. Zaczęłam biec. Szybko wyłoniłam się z krzaków i usiadłam.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej. - powiedziała i zaczęła mi się przyglądać.
- Co tak się patrzysz? - spytałam i przekrzywiłam łeb. Wyszło to mało sympatycznie, więc wywaliłam jęzor, by nie pomyślała sobie, że jestem taka wredna, że aż nie lubię jak ktoś mi się przygląda. Wadera zachichotała. Uśmiechnęłam się. Wróciła do "normalnej" pozy.
- Jestem Origa. - przedstawiła się
- Patricia. - wykonałam takie ruchy jakbym kłaniała się zdejmując niewidzialny kapelusz.

<Origa?>

Od Tsume'a "Piekło się otwiera cz. 12" (cd. Kiiyuko)

Spojrzałem na nią unosząc brew.
- Oczywiście, że chce, ale teraz są ważniejsze rzeczy na głowie, nieprawdaż? Po za tym.. .- zaciąłem się - Spadłem dobrowolnie.
- Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Dlaczego? - wadera była tym widocznie zaintrygowana.
- Nie mam ochoty o tym mówić, po za tym to nie czas i i miejsce na to, czyż nie? A teraz się pospieszmy - rzekłem, idąc szybszym krokiem.
- Racja - wilczyca również się ruszyła.
____________
Zamiast spotkać Michała i Gabriela na wschodnim wejściu, był Rafael i Symiel.
- Zachariaszu, cóż tu robisz!? - krzyknął Symiel. A ja instynktownie przyłożyłem mu łapę do buzi, w sumie jak zawsze (jak jeszcze byłem w Niebie) Kiiyuko patrzyła na mnie zdziwiona.
- Cicho - wyszeptałem - Mamy wieści.
- Złe czy dobre?- zapytał (tradycyjnie) dumnie Rafael.
- Złe - Kii mocno przeciągnęła ten wyraz, ale po momencie mówiła już normalnie - Lewiatan planuje zamach na Niebiosa, przy okazji chcę zniszczyć Ziemie i wszystko co kocha na niej.
Symiel nabrał ze świstem powietrza do płuc.
- Nie wymawiaj tego okropnego imienia! - rozkazał Rafael - Jak chcesz się tu dostać?
- Dobrze wiesz - warknąłem.
- Upominałem cię, abyś nas nie opuszczał, a jak żeś nie posłuchał to teraz giń! - Rafał również na mnie warczał. Jak za dawnych lat. Kłótnia za kłótnią.
- Jak się zwracasz do swojego brata?! - ryknąłem zapominając, aby być cicho.
- Tak jak powinienem! - krzyknął mi w pysk.
Symiel i Kiiyuko próbowali nas powstrzymać. Tuż za nami dobiegło wyraźne "Tam jest! Łapać go!!". Prychnąłem, powiedziałem zaklęcie, które znają tylko archaniołowie do otwierania wrot, ale jak widać nie byłem sam, pierwsza powiedziała Kii.
- Haziona levio!
Drzwi się otworzyły nim Rafael i Symiel, kazali im się zamknąć. W mgnieniu oka byliśmy już w połowie drogi do Ziemi.

<łapaj moją wene Kii :P>

Od Tsume "Walka o względy cz. 3" (cd. Sora)

Zacząłem kląć pod nosem.
- Znajdę sku... - odwróciłem się do Sory, a zza krzaków wyszła Desari.
- To było kino akcji - zadrwiła że mnie Des. Nie ma sensu na odpowiadać.
- Sora, przepraszam, że tak wyszło, ale... - nie zdążyłem wytłumaczyć, gdyż wadera pocałowała mnie.
- Wiem i zapewne będziesz go szukał i tej całej Łaski - powiedziała między pocałunkami.
- Kocham cię - odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w oczy. Od strony Des wydobył się dźwięk podobny do "fu".
- Ja cb też - wyszeptała Sora - Jeśli masz teraz mnie opuścić, może jeszcze tej nocy skorzystamy?
Uśmiechnąłem się smutno, a zarazem promienie.

<Sorcia może czas na Toboe'a? :D>