Obydwoje staliśmy przed sobą około 5 minut. W końcu Ren powiedział:
- Mizuki, czemu się powstrzymujesz? Wiesz co masz robić - powiedział patrząc mi w oczy.
On miał rację, w końcu to tylko zwykła walka. Ruszyłam na niego, a on na
mnie. Ren od samego początku walczył na poważnie, jednak ja tak nie
potrafiłam. Przez to zostałam dość silnie poturbowana, wtedy doszłam do
wniosku, że muszę zacząć walczyć na serio. Zwiększyłam swoją siłę i
szybkość. Wtedy Ren nie nadążał z obroną przed moimi atakami, jednak ja
nie zwolniłam. Oprócz zwykłej walki postanowiłam użyć moich żywiołów. Za
pomocą lodu stworzyłam dwa swoje klony. Jeden z nich wybił go w górę,
drugi podskoczył i wykopnął go jeszcze wyżej. Wtedy ja skoczyłam na
niego i szybkim ruchem łap sprawiłam, że spadł na ziemię robiąc przy tym
wielki hałas. Na szczęście przeżył, miał on jednak połamane wszystkie
kości w łapach. Wylądowałam obok niego i powiedziałam:
- Wybacz Ren - powiedziałam szeptem, a po moim pysku spłynęła łza.
Przez to że Ren nie mógł się już poruszyć, zostałam ogłoszona zwycięzcą,
jednak nie cieszyłam się z tego. Po naszej walce ogłoszono, że ja i Ren
zdaliśmy egzamin. Po chwili na ring wbiegło kila medyków z noszami.
Zabrali oni Rena do szpitala, został on tam cały miesiąc. Czasami po
kryjomu tam chodziłam w odwiedziny, jednak Ren mówił, że lepiej by było,
gdybyśmy nie byli już przyjaciółmi. Bardzo zabolało mnie to. Teraz już
wiem dlaczego tak powiedział, jednak wtedy byłam taka głupia. Mój mistrz
zawsze powtarzał: "Ból zazwyczaj przychodzi bez ostrzeżenia, dopiero
później poznajemy jego przyczynę" - wtedy go nie rozumiałam. Po zdaniu
tego egzaminu stwierdziłam, że muszę stać się silniejsza i obalić ten
głupi przepis, który nakazywał wytępienie uczuć każdemu szczeniakowi.
Dlatego każdą noc spędzałam na treningu. Po trzech miesiącach moje ataki
stały się jeszcze szybsze i potężniejsze. W tę noc jak zwykle
trenowałam, gdy poczułam ten zapach wrogów. Zaatakowali oni wioskę kiedy
wszyscy spali. Szybko udałam się do naszego lasu i włączyłam alarm.
Wtedy wilki z całej watahy zerwały się na równe łapy i w mgnieniu oka
wszyscy byli gotowi by odeprzeć atak wroga. Liczebność wrogów
przekraczała dwukrotnie naszą liczbę wilków. Stanęłam do walki. Jednak
gdy większość watahy padła, Ren złapał mnie za kark i zawlókł z dala od
watahy. Czekała tam na mnie moja rodzina, ale las w którym byliśmy
zaczął się palić, wtedy Ren kazał mi biec dalej. Nim się obejrzałam nie
widziałam nikogo z mojej rodziny. Zaczęłam się martwić, jednak Ren
zapewnił mnie, że żyją. Sama później wyczułam ich energię. Stałam
zamyślona, po chwili zobaczyłam strzały lecące w moją stronę, zamknęłam
oczy gdy je otworzyłam ujrzałam przede mną Rena. Z jego pyska zaczęła
cieknąć krew.
- Mizuki, uciekaj zanim cie dorwą - powiedział po czym runął na ziemię.
- Ren! - wykrzyczałam przez łzy
Po chwili w moją stronę zaczęło biec kilka basiorów. Uciekałam, a z moich
oczu leciały krwawe łzy. Basiory w końcu mnie dopadły, jeden z nich
szepnął mi do ucha:
- Zginiesz tak samo łatwo jak twój przyjaciel - po tych słowach wszystkie basiory zaczęły się śmiać
<C.D.N.>
Uwagi: Piszesz za długie zdania, pomijasz przecinki... A w momencie gdy Ren obronił Mizuki, momentalnie przed moimi oczami pojawiła się scena z Naruto i Sasuke z rozdziału 27. :I
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
czwartek, 25 czerwca 2015
Od Astrid "Szkoła..." cz. 9
Nadszedł ten dzień. Dzień oddania dyplomów. Jak ten czas szybko zleciał,
nie dawno szukałam uczelni, a tu BACH! I mam dostać dyplom ukończenia
studiów. Cieszę się niezmiernie. Najpierw jednak chciałabym uregulować
sprawy z dziewczynami i Sethem.
* Jakiś czas później... *
Setha nie udało mi się znaleźć, a o dziewczynach poznałam zadziwiającą prawdę. Otóż wiedziały one o naszym siedlisku (naszym czyli WMW) i wiedziały kim jestem. Skąd? Obie widzą przyszłość. To jest ich nieodłączny dar jako wróżek. Tak, są wróżkami. Kiedy się o tym dowiedziałam zamurowało mnie. Na dodatek (!) są przyrodnimi siostrami od innych ojców. Ciekawe, nie powiem...
* Podczas apelu *
Serce biło mi jak oszalałe. Połowa "klasy" już dostała swoje świadectwa. Ja nie. Nadal czekałam, a te czekanie było straszne. W końcu nadeszła ta chwila.
- A teraz... - zaczęła mówić dyrektorka - Po świadectwo przyjdzie... - zawiesiła głos jak w jakimś głupim teleturnieju.
- Astrid Wolf. - powiedziała do mikrofonu.
Powinnam tam do niej iść, ale zamiast tego wrosłam w ziemię. Gdyby nie Seth, który delikatnie mnie popchał nie poszłabym po świadectwo. Ruszyłam w tamtą stronę i... BUM! Wywaliłam się na nierównym betonie. Wszyscy w śmiech. Kiedy przestali się śmiać wiatr zawiał mi sukienkę (dalej całowałam beton) i pokazałam wszystkim moją pupę. OPS! Wstyd masakryczny. Wstałam jednak, wzięłam świadectwo. Kiedy apel się skończył uciekłam. Już nie byłam powiązana ze światem ludzi. Jednak na niedługo, nie długo będzie czas znaleźć pracę...
Uwagi: nie wiedzieć czemu całe op. skojarzyło mi się z jakimś anime. ;_;
* Jakiś czas później... *
Setha nie udało mi się znaleźć, a o dziewczynach poznałam zadziwiającą prawdę. Otóż wiedziały one o naszym siedlisku (naszym czyli WMW) i wiedziały kim jestem. Skąd? Obie widzą przyszłość. To jest ich nieodłączny dar jako wróżek. Tak, są wróżkami. Kiedy się o tym dowiedziałam zamurowało mnie. Na dodatek (!) są przyrodnimi siostrami od innych ojców. Ciekawe, nie powiem...
* Podczas apelu *
Serce biło mi jak oszalałe. Połowa "klasy" już dostała swoje świadectwa. Ja nie. Nadal czekałam, a te czekanie było straszne. W końcu nadeszła ta chwila.
- A teraz... - zaczęła mówić dyrektorka - Po świadectwo przyjdzie... - zawiesiła głos jak w jakimś głupim teleturnieju.
- Astrid Wolf. - powiedziała do mikrofonu.
Powinnam tam do niej iść, ale zamiast tego wrosłam w ziemię. Gdyby nie Seth, który delikatnie mnie popchał nie poszłabym po świadectwo. Ruszyłam w tamtą stronę i... BUM! Wywaliłam się na nierównym betonie. Wszyscy w śmiech. Kiedy przestali się śmiać wiatr zawiał mi sukienkę (dalej całowałam beton) i pokazałam wszystkim moją pupę. OPS! Wstyd masakryczny. Wstałam jednak, wzięłam świadectwo. Kiedy apel się skończył uciekłam. Już nie byłam powiązana ze światem ludzi. Jednak na niedługo, nie długo będzie czas znaleźć pracę...
Uwagi: nie wiedzieć czemu całe op. skojarzyło mi się z jakimś anime. ;_;
Od Mizuki "Prawdziwa historia pełna krwi" cz. 1
Urodziłam się w watasze, która była podoba do wielu innych jedyne co nas
wyróżniało to to, że nie było u nas Alf, tylko rodzina królewska. Byłam
najstarszą księżniczką, był jeszcze młody książę: mój brat. Żyłam
wówczas dość beztrosko, aż do 6 miesiąca życia, wtedy wówczas poszłam na
półroczne szkolenie na wyparcie emocji. Podczas ów szkolenia każdy wilk
tracił większość emocji, byliśmy również szkoleni na zabójców. Oprócz
mnie na szkoleniu było 5 innych wilków: dwa basiory i trzy wadery.
Zostaliśmy podzieleni na dwa zespoły trzy osobowe. Każdym zespołem
rządził "mistrz" to on oceniał wszystkie nasze zdolności, w tym
przywódcze. W moim zespole była wadera Asami i basior Ren. Asami była
cichą i skromną czarną wilczycą o niezbyt wysokich umiejętnościach, lecz
z wysokim IQ, za to Ren był dość utalentowanym, ale strasznie głupim
biało-niebieskim basiorem. Do tego zestawu dochodziłam ja - biało-szara
wadera z wysokimi umiejętnościami i ze zdolnościami przywódczymi.
Szkolenie odbywało się albo w terenie, albo w sali treningowej. Na sali
treningowej oceniano szybkość, zwinność i siłę fizyczną za to w terenie
oceniano zdolności do walki i psychiczne. Zawsze przodowałam ze
zdolnościami fizycznymi i zdolnościami do walki, jednak nie miałam zbyt
dobrych not z psychiki. Po dwóch miesiącach zaczęliśmy chodzić na
misję. Polegały one na likwidacji wilków, które zdradziły naszą watahę
lub naszych wrogów. Podczas całego szkolenia bardzo zbliżyłam się do
Rena, staliśmy się najbliższymi przyjaciółmi. Wreszcie nadeszła ostatnia
część szkolenia. Podczas niej miałam się zmierzyć z każdym wilkiem po
kolej, w tym celu powstały trzy rundy, walczyliśmy sam na sam. Podczas
nich wszystkie chwyty były dozwolone i nie było żadnych ograniczeń. Była
tylko jedna zasada: nie zabijaj przeciwnika. Zwycięzcę wybierał
sędzia, był nim wilk który mógł jeszcze stać. Z moimi umiejętnościami
doszłam do ostatniej rundy, niestety moim przeciwnikiem okazał się mój
najlepszy przyjaciel Ren! Nie mogłam z nim walczyć, chciałam się poddać. Jednak wiedziałam, że cała wataha patrzy na nas z góry i jeśli to zrobię
zawiodę moich rodziców oraz całą watahę, lecz z drugiej strony Ren był
kimś dla mnie bardzo ważnym. Byłam między młotem a kowadłem. Nie
wiedziałam co powinnam zrobić.
<C.D.N.>
Uwagi: pomijasz większość przecinków.
<C.D.N.>
Uwagi: pomijasz większość przecinków.
Od Nari "Co tu robisz?" cz. 4 (cd. Mizuki)
- Myślałam, że będziesz spała w jaskini - powiedziałam.
- A to źle, że spałam tutaj? - zapytała.
- Nie skąd.
- A ty co tu robisz? - zadała mi pytanie.
- Lubię tą plażę i ten ciepły piasek w łapach, więc przyszłam.
Zastanawiałam się o co chodziło z tym wilkiem o podobnych znakach na plecach do jej. Trochę mnie to ciekawiło. Nie jestem ciekawska, no dobrze jak już to tak trochę, odrobinę. Spojrzałam Mizuki w oczy. Wydawały mi się inne niż przedtem. Po kilku sekundach odwróciła łeb.
- Może byśmy się gdzieś przeszły? - zapytałam przerywając chwilę ciszy.
- Chyba wolałabym tutaj zostać... - odpowiedziała wadera.
- Dlaczego?
- Wolałabym teraz być sama...
- No dobra - odparłam. - No, ale proszę, chodź się przejść.
Spojrzała na mnie. Nadal te oczy były inne.
- Dlaczego tak chcesz abym z tobą poszła? - zadała pytanie.
- Polubiłam cię i chcę się czegoś więcej o tobie dowiedzieć. No i nie lubię być sama.
- Nie lubisz samotności?
- No nie, chociaż czasem lubię - odparłam.
- Skoro tak bardzo chcesz, to chyba jednak z tobą pójdę.
- Wiedziałam, że się dogadamy.
***
Mizuki i ja wybrałyśmy się na dość krótki spacer. Zatrzymałyśmy się nad Wodospadem.
- Mizuki, chciałam cię o coś zapytać. O ile w ogóle się nie obrazisz za to pytanie. O co chodzi z tym wilkiem o podobnych znakach na plecach co twoje?
<Mizuki? Nie wiedziałam jak odpisać xd>
Uwagi: pominęłaś kilka przecinków.
- A to źle, że spałam tutaj? - zapytała.
- Nie skąd.
- A ty co tu robisz? - zadała mi pytanie.
- Lubię tą plażę i ten ciepły piasek w łapach, więc przyszłam.
Zastanawiałam się o co chodziło z tym wilkiem o podobnych znakach na plecach do jej. Trochę mnie to ciekawiło. Nie jestem ciekawska, no dobrze jak już to tak trochę, odrobinę. Spojrzałam Mizuki w oczy. Wydawały mi się inne niż przedtem. Po kilku sekundach odwróciła łeb.
- Może byśmy się gdzieś przeszły? - zapytałam przerywając chwilę ciszy.
- Chyba wolałabym tutaj zostać... - odpowiedziała wadera.
- Dlaczego?
- Wolałabym teraz być sama...
- No dobra - odparłam. - No, ale proszę, chodź się przejść.
Spojrzała na mnie. Nadal te oczy były inne.
- Dlaczego tak chcesz abym z tobą poszła? - zadała pytanie.
- Polubiłam cię i chcę się czegoś więcej o tobie dowiedzieć. No i nie lubię być sama.
- Nie lubisz samotności?
- No nie, chociaż czasem lubię - odparłam.
- Skoro tak bardzo chcesz, to chyba jednak z tobą pójdę.
- Wiedziałam, że się dogadamy.
***
Mizuki i ja wybrałyśmy się na dość krótki spacer. Zatrzymałyśmy się nad Wodospadem.
- Mizuki, chciałam cię o coś zapytać. O ile w ogóle się nie obrazisz za to pytanie. O co chodzi z tym wilkiem o podobnych znakach na plecach co twoje?
<Mizuki? Nie wiedziałam jak odpisać xd>
Uwagi: pominęłaś kilka przecinków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)