Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 29 listopada 2018

Od Torance "Szczenię" cz. 5

Grudzień 2019r.
Odkąd zamieszkałam z Yuko miałam problemy z odnalezieniem się. Wilczyca miała wiele zajęć i często do jaskini wracała dopiero wieczorem, więc jeśli nie chciałam siedzieć sama w przestronnej grocie nauczycielki, musiałam spędzać dnie poza nią. Niby logiczne, a jednak, gdy pewnego dnia Yuko wyszła na polowanie i zostałam sama, byłam nieźle przerażona. Obawiałam się, że coś zepsuję, pomieszam, narządzę jakichkolwiek szkód i moja opiekunka najpierw boleśnie się na zemści, by potem mnie oddać do Sohary, za którą tęskniłam, ale… Lubiłam uczyć się liczyć z Yuko, odkrywać, że groźna nauczycielka nie jest taka zła, mieć własną opiekunkę. Nie chciałam się z tym rozstawać po zaledwie kilkunastu dniach.
W każdym razie z obawy przed naruszaniem ładu jaskini błąkałam się po terenach watahy. Często też odwiedzałam Soharę oraz Shena, którzy ciągle wypytali mnie, czy Yuki mnie dobrze traktuje. Żadne z nich nie ukrywało, że nie miało do niej wielkiego zaufania. Zwłaszcza Shen suszył mi łeb, że niepotrzebnie się zgadzałam i będę tego jeszcze żałować. Zbywałam jego uwagi uśmiechem, jednak w głębi duszy jego słowa poruszały moją strunę podejrzliwości oraz strachu przed nauczycielką polowań.
- Chciałbym w końcu odkryć swoją moc… - jęknął któregoś wieczoru Ashe.
Odłożyłam na bok wskazane przez nowego przyjaciela liście, które mieliśmy przygotować na najbliższą lekcję z tworzenia eliksirów i przyjrzałam się żałosnej minie basiora.
- Odkryjesz ją – powiedziałam, uśmiechając się.
- Aha. Pewnie będzie jakaś okropna jak na przykład rozmowa z gołębiami.
Zmarszczyłam brwi.
- Gołębiami?
Wilk przytaknął szybko.
- No wiesz… Z tymi okropnymi ptaszyskami, które chyba są wśród ludzi. Powinnaś je znać. – przyjrzał mi się spod zmrużonych oczu.
W odpowiedzi machnęłam łapą z niecierpliwieniem.
- Wiem, co to gołębie. Po prostu rozmowa z tymi ptakami mogłaby być bardzo pouczająca. Mógłbyś się tyle dowiedzieć o świecie ludzi! – mogłabym się założyć, że moje oczy rozbłysły. Choć lepiej było nie mówić tego na głos, to wiele bym dała za możliwość dowiedzenia się, co się działo w Mieście…
- Co mnie obchodzi ich świat? Wolę żyć jako wilk z dala od ludzi, a nie jak jakiś kundel… - burknął niezbyt zadowolony samiec, a ja wstrzymałam powietrze i odruchowo od niego odskoczyłam. Co prawda nasze relacje się poprawiły, ale gdy tylko wspomniał o psach, w mojej głowie odtworzyły się dziesiątki obelg, które słyszałam pod swoim adresem od moich wilczych krewniaków.
Shen dopiero po chwili zdał sobie sprawę z sensu swoich słów i przeprosił. Niemniej nie potrafiłam zmusić się do wykonania kroku w stronę samca. Zauważywszy to, westchnął i zerwał kilka kwiatów jakiejś rośliny. Między nami zaległa cisza.
- Poza tym... Boję się gołębi – powiedział w pewnym momencie basior, a ja zaskoczona zwróciłam pysk w jego stronę.
- Gołębi? Mówisz serio?
Wilk szybko pokiwał głową, by po chwili umknąć w swoją stronę z zawstydzonym uśmiechem na pysku.
Obserwowałam jego znikającą za drzewami Magicznego Ogrodu sylwetkę. Nie biegłam za nim. I tak nie miałam szans – wychowany w dziczy samiec był znacznie szybszy. Zamiast tego zebrałam swoje roślinki i ruszyłam w stronę miejsca, które kusiło mnie odkąd tylko zaczęłam lekcje liczenia z Yuko.

Owszem, słyszałam, że nasza biblioteka jest większa niż może się to wydawać z zewnątrz oraz nadzwyczajnie piękna, ale chyba nic nie mogło przygotować mnie na to, co znalazłam w środku. Regały zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a drzewa nieznanego mi gatunku – cóż za nowość! – zachwycały swoim wyglądem. Jedyne, co mi się nie podobało, to nieco zatęchły zapach, ale biorąc pod uwagę, że podobno biblioteka była niezwykle stara, to nie powinnam narzekać.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby mi pomóc w odnalezieniu czegoś odpowiedniego. Sama nie potrafiłam czytać – ba! Nawet nie znałam żadnych znaków, jeśli nie liczyć tych składających się na moje imię, które widniało na zawieszce przy mojej obroży. W sumie to nawet nie wiedziałam, czy po tylu miesiącach i je potrafiłabym rozpoznać… Wracając; sama nie potrafiłam czytać i na pewno nie zdołałabym odnaleźć się w tym niezwykłym miejscu, a co dopiero znaleźć coś w odpowiednim języku!
Po jakimś czasie dostrzegłam biurko, za którym siedział jakiś wilk. Nie znałam go.
- Dzień dobry! – zawołałam, biegnąc w jego stronę.
Wilk podniósł łeb i zmierzył mnie spojrzeniem od łap po czubek uszu.
- W bibliotece należy zachować ciszę – powiedział, a ja poczułam jak robi mi się wstyd. Co za wtopa… - Dzień dobry.
- Przepraszam… Ja jeszcze nigdy nie… Nie wiedziałam… Naprawdę bardzo przepraszam – mówiłam napędzana wstydem. Wilk słysząc moje tłumaczenia, roześmiał się cicho.
- Nie szkodzi i tak nikogo dzisiaj nie ma. Szukasz czegoś szczególnego?
Podniosłam na niego wzrok.
- Och. No tak. Ma pan tutaj może coś odpowiedniego do nauki czytania?
Bibliotekarz zamyślił się, by po chwili dając mi znak ogonem, że mam podążać za nim, zagłębił się między regały z książkami. Podążałam za nim krok w krok, jednak nie mogłam powstrzymać się przed rozglądaniem się dookoła. Zapach starych ksiąg przestał mi przeszkadzać, nawet stał się w jakiś sposób fascynujący – w końcu jaką niesamowitą wiedzę i jakie interesujące historie muszą mieć w sobie te wszystkie stare książki? Gdybym tylko umiała je jeszcze odczytać…
- Ile masz lat? – odezwał się w pewnym momencie wilk.
- Prawie dwa lata – odparłam nieco zaskoczona pytaniem.
Bibliotekarz zmierzył mnie spojrzeniem bystrych oczu.
- Nie wyglądasz – powiedział tylko i wrócił do przeglądania nowszych książek. Po kilku chwilach wyciągnął zębami jedną z tomiszczy i położył ją przede mną. – Może być odrobinę infantylna, ale to właśnie książki dla dzieci są najlepsze do nauki. Są proste oraz mają duże litery. Gdy już nauczysz się czytać, chętnie pomogę znaleźć ci coś bardziej odpowiedniego do twojego wieku.
- Dobrze. Dziękuję – powiedziałam, chwytając książkę w zęby. Już miałam kierować się do wyjścia, gdy wilk zwrócił się do mnie, ochraniając mnie tym samym przed kolejną fantastyczną wpadką.
- Zanim wyjdziesz, musimy założyć ci kartę.
Powiedziawszy to, wilk wrócił do swojego stanowiska. Następnie zmienił swoją postać na ludzką i wyjął jakąś kartkę oraz coś, co nazywało się chyba krótkopisem.
- Należysz do Watahy Magicznych Wilków, prawda? – spytał, a gdy przytaknęłam, zapisał coś na tej kartce. Obserwowałam ruchy jego ludzkiej dłoni całkowicie zafascynowana. Nie były może tak płynne jak Piotrka, ale wiedząc, że jego prawdziwą formą był wilk… Nie potrafiłam powstrzymać podziwu, że udało mu się nauczyć tak zgrabnie pisać. – Imię?
- Pełne?
Przytaknął, na co westchnęłam. Nie lubiłam swojego pełnego imienia.
- Torance.
Bibliotekarz podniósł na mnie wzrok i westchnął.
- Pewnie nie wiesz, jak to się pisze... – mruknął bardziej do siebie niż do mnie. Nie potrafiłam jednak powstrzymać się przed odpowiedzią.
- Wiem. Jest zapisane tutaj – zrobiłam zeza, wskazując tym samym na moją obrożę.
Człowiek w odpowiedzi się uśmiechnął i kazał mi zbliżyć się do niego, co bezzwłocznie zrobiłam. Po chwili przepisał moje imię i zapytał mnie jeszcze o dokładny wiek oraz czy mam opiekuna. Gdy skończył wypełniać kartę, podniósł książkę, którą położyłam na ziemi niedaleko biurka i zaczął coś jeszcze bazgrać na znajdującej się wewnątrz kartce.
Po jakimś czasie pokazał mi moją kartę oraz wręczył zdobytą książkę. Zanim wyszłam, kazał mi jeszcze obiecać, że oddam ją przed moimi drugimi urodzinami, które przypadały w następnym miesiącu. Złożyłam szczerą przysięgę, która wywołała delikatny uśmiech na pysku bibliotekarza.

Czułam na sobie wzrok mojej opiekunki, jednak starałam się tym nie przejmować i jak gdyby nigdy nic przyglądałam się obrazkom, znajdującym się w książce. Wszystkie były bardzo ładne i kolorowe, jednak najbardziej przypadł mi do gustu ten, na którym kobieta ubrana w różnego rodzaju rośliny zdawała się iść tanecznym krokiem po polanie i sypać kwiaty. Nad nią leciały wielkie ptaki, a w ich dziobach tkwiły przybory, z których pomocą ptaszyska malowały tęczę. Gdy przyglądałam się temu obrazkowi, czułam jakiegoś rodzaju nadzieję i radość, która zdawała się napływać. Kojarzył mi się z wiosennym odrodzeniem, które tak uwielbiałam, więc chyba nic dziwnego, że to właśnie on skradł moje serce.*
Moje rozmyślenia przerwał chłodny głos nauczycielki polowań.
- Umiesz czytać?
Automatycznie poderwałam łeb i spojrzałam w jej stronę. Yuki przyglądała mi się spod zmarszczonych brwi,
- Nie.
Na pysku wilczycy zaigrał uśmiech, który zniknął jeszcze szybciej, niż się pojawił.
- Rozumiem w takim razie, że wypożyczyłaś książkę, żeby pooglądać obrazki?
- Tak właściwie to... - zaczęłam z uśmiechem, wpływającym na mój pysk.
- Zaczynam żałować, że adoptowałam właśnie ciebie – przerwało mi burknięcie. Gdy tylko je usłyszałam, uśmiechnęłam się najweselej, jak umiałam.
- Czyli mnie nauczysz? Proszę, proszę, proszę!
Wadera przewróciła oczami i mrucząc coś, co raczej nie było odpowiednie dla uszu szczeniaka, wskazała łapą miejsce obok siebie. Bez zastanowienia pochwyciłam książkę i podbiegłam do wilczycy. Następnie zostawiłam moją wspaniałą zdobycz tuż przed łapami Yuko i usiadłam tuż obok niej, stykając się z nią bokiem. Nauczycielka zesztywniała pod moim dotykiem, by dopiero po kilku chwilach się rozluźnić i odetchnąć. Nie wiedziałam, czemu tak zareagowała. Przez myśl przebiegło mi, że może się mnie brzydzi, jednak szybko porzuciłam ten pomysł. Gdyby tak było, nigdy by mnie nie przygarnęła.
Obserwowałam, jak samica przebiega wzrokiem litery, by po chwili prychnąć.
- Nie jesteś na takie książki zbyt młoda? - spytała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Bibliotekarz powiedział, że to dla dzieci... - powiedziałam niepewna, co miała na myśli moja opiekunka – Mówił, że jak już nauczę się czytać, to pomoże znaleźć coś dla starszych.
Wilczyca uniosła brwi.
- Sama się nauczysz?
- Że jak już moja najwspanialsza opiekunka mnie nauczy – poprawiłam się szybko. - Lepiej?
Yuki mruknęła coś w odpowiedzi i jeszcze raz przyjrzała się kolorowej stronie.
- Spróbuj to przeczytać.
Poczułam, jak ulatnia się ze mnie całe powietrze.
- C-co? Ale ja...
- Spróbuj – powtórzyła opiekunka, a ja nie mogąc powstrzymać nerwowego drżenia, zbliżyłam się do książki i przyglądałam się czarnym szlaczkom, które nic a nic mi nie mówiły.
- Eeee... To tutaj jest taka kobieta i kwiaty, i ptaki, i...
Przerwało mi przepełnione irytacją westchnięcie.
- Wiesz w ogóle co to jest litera?
- Jeden czarny szlaczek – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Yuki skinęła głową.
- Czemu on odpowiada?
- Nie wiem...
- Głosce – powiedziała, a gdy dostrzegła, że słowo to nic mi nie powiedziało, westchnęła – Głoska to jest to, co wymawiasz.
Wilczyca odsunęła się i zaczęła rysować pazurem jakiś znak w piasku. Był to tak jakby trójkąt, z tą różnicą, że dwa jego boki wystawały poza jedną z linii. Szybko obok tego znaku pojawił się następny, który rozpoznałam jako jeden z tych, który znajdował się na zawieszce przy mojej obroży.
- To jest litera „a”. Występuje ona w dwóch wariantach. Na początku zdań, imion lub nazw takich jak Zielony Las zapisuje się ją w taki sposób. Takie litery nazywamy „wielkimi” – Yuki wskazała na przedłużony trójkąt, by następnie wskazać na ten drugi znak. - Gdy wyraz jest w środku zdania lub „a” znajduje się w środku czy końcu wyrazu, zapisujemy je „małymi literami”.
Przyglądałam się w literze w najczystszym skupieniu. Tak, jak to było, gdy zaczęłam naukę u wilczycy, starałam się wyryć znak w swojej pamięci.
- Ile ich jest? Tych liter?
- Trzydzieści dwie znajdujące się w alfabecie naszego języka oraz trzy dodatkowe, które można znaleźć w imionach. Są jednak jeszcze dwuznaki oraz...
- O Losie... - mruknęłam, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Zapowiada się przed nami naprawdę wiele pracy...

Nie omówiłyśmy nawet połowy alfabetu, a mi już pękała głowa. Yuki zauważywszy, że powoli przestaję kontaktować ze światem, zarządziła koniec na dziś i kazała mi iść spać. Próbowałam protestować, jednak wiedziałam, że nawet gdybym patrzyła całkowicie przytomnie, nie miałam szans wygrać z Yuko. Moja opiekunka potrafiła być niesamowicie stanowcza. Udało mi się jednak wywalczyć niechętną obietnicę, że wrócimy do nauki czytania następnego dnia. Było to moim największym sukcesem tego wieczoru.
- Dobranoc – mruknęłam, układając się w kulkę w jednym z kątów jaskini.
- Dobranoc.

C.D.N.

* Opis inspirowany prawdziwym obrazkiem z jednej z książek dla dzieci. Nie pamiętam niestety tytułu, ani zbyt wielu szczegółów. Wiem jedynie, że była to jedna z tych kwadratowych książeczek z krótkimi, często rymowanymi opowiastkami oraz, że ta opowiadała o wiośnie. Była to jedna z moich ulubionych ;)

Uwagi: Zamiast czasownika błędnie użyty imiesłów.