Słońce grzało mi futro. Wybudziłam się ze snu i lekko uchyliłam powieki.
Przewróciłam się na drugi bok i walnęłam nosem o kamień. Jęknęłam i
szybko wstałam, klnąc pod nosem. Ewidentnie słaby początek dnia. Do tego
byłam głodna. Pobiegłam do Zielonego Lasu. Gdy tam dotarłam zauważyłam
jednak, że przestawał być zielony, a zaczynał nabierać jesiennych barw.
Przewróciłam oczami widząc szczeniaka oglądającego kasztany i poszłam
dalej. Świtało, więc zwierzęta powinny już wychodzić. Z oddali
zobaczyłam sarnę, więc skryłam się w cieniu i zbliżyłam się do niej. Aby
ułatwić sobie robotę, przywołałam lód i zamroziłam jej nogi. Skoczyłam
na nią i zębami zgniotłam jej czaszkę. Kiwnęłam łapą i dotychczas
unieruchomiona zdobycz padła na ziemię. Zjadłam tyle, ile mogłam a
resztki zostawiłam na ziemi. Po sytym posiłku zaczęłam odczuwać
pragnienie, więc czym prędzej pognałam do Wodopoju. Napiłam się czystej
wody i spojrzałam na swoje odbicie. Zmieniłam się. Sierść mi urosła,
najbardziej na grzywce. I nadal miałam te dziwnie położone runy na szyi.
Za to oczy stały się dużo jaśniejsze, nie wiadomo dlaczego...
Zanurzyłam łapę w wodzie. Poczułam coś w stylu ulgi, mieszanej ze
spokojem. Po chwili zanurzyłam się cała i zanurkowałam. Przyjemny dotyk
wody odprężał moje mięśnie. Oddychałam niczym przez skrzela, dzięki
mocy. Podpłynęłam na płytsze rejony i wynurzyłam się. Machnęłam łapą, a
woda uniosła się, tworząc spiralę. Potem fale i jeszcze fontannę.
Bawiłam się swoim żywiołem, o którym prawie zapomniałam. Przestałam się
koncentrować i ciesz wróciła do swojego pierwotnego stanu. Wyszłam z
wody i otrzepałam się. Spojrzałam na Wodopój.
- Nie powiem, ładnie ci wyszło - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się.
<chętny?>
Uwagi: Jak sama pisałaś - trochę krótkie to op... Aż za krótkie. Przypominam, że akurat ty, jako stały członek WMW powinnaś pisać nie min. 20 linijek, a 30. Wyłącznie przez moje przeoczenie to op. pojawiło się na stronie. Następnym razem nie uznam.