Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 13 grudnia 2016

Od Aokigahary "To coś" cz. 1

Ilość wilków w tej watasze mnie cieszyła. W mojej drugiej watasze wilków jest zaledwie parędzieści. Coś około trzydziestu. Tutaj co chwilę widzę same nowe pyski. Większość wilków było dorosłych, ale to mnie nie zniechęciło do szukania kogoś, z kim mogłabym się pobawić. Idąc przez piękny zielony las, w oddali zobaczyłam małą, czarną sylwetkę. Zapewne jakiś szczeniak z tej watahy. Podbiegłam do niego, radośnie merdając ogonkiem. Był to mały basiorek, był cały czarny, nie licząc białych przebarwień na łapach, pyszczku i brzuchu.
- Cześć, chcesz się pobawić? - zaproponowałam. Szczeniak rozejrzał się, jakby czegoś się obawiał.
- Chętnie - uśmiechnął się - Jestem Hitam
- Aoki - ze szczęścia wyszczerzyłam kiełki, bo w końcu znalazłam kogoś do zabawy. Po chwili bawiliśmy się w najlepsze, turlając się po trawie. Nasza zabawa trwała tak długo, aż nie przerwał jej dziwny odgłos. Obejrzeliśmy się, za źródłem tego dźwięku. Naszym oczom ukazała się dziwna, fioletowa roślina, która nie miała żadnych kwiatów czy liści. Roślina była umieszczona w rowie. Jej gałęzie były jak u wierzby - gładkie i proste. Można było je policzyć na palcach dwóch łap. Pień był nienaturalnie gruby, w porównaniu do jej odrośli. Tym co wydawało ten dziwny dźwięk, to była dziwna, czarno-fioletowa kula. Wydawała karmazynową poświatę. Podeszłam do tego bliżej.
- Moim zdaniem to niebezpieczne - ostrzegł Hitam. Poślizgnęłam się na kamieniu i wpadłam w roślinę, której odgłosy stały się głośniejsze i straszniejsze. Nic nie widziałam, oprócz rażącego białego światła. Szumy i piski zakłóciły krzyki szczeniaka. Zimne powietrze ogarnęło moje szczenięce ciałko. Zaczęłam piszczeć. Po chwili wszystko ustało. W miejscu gdzie była ta roślina, był teraz około dwudziestocentymetrowy krater.

Obudziłam się, w swojej rodzinnej jaskini. Był środek nocy. Leżałam tak dopóki nie zdałam sobie sprawy, że coś na mnie patrzy. Było to coś podobnego do wilka, ale miało też w sobie coś z jelenia i orła. Po dłuższej chwili to uciekło. Podniosłam się i zaczęłam zmierzać w stronę łoża rodziców. Weszłam do niego, ale rodzicieli nie było. Odwróciłam się, ale zamiast wrócić do siebie stałam. Czułam czyiś oddech na karku. Odwróciłam się. Nic. Gdy już chciałam wracać, dosłownie wpadłam na coś. Rozmawiałam z tym, ale nic z tej rozmowy nie pamiętam. Było tak duże jak dorosły Jeleń. Jego nogi były długie, wilcze. Orli ogon wydawał się być najpiękniejszą częścią jego ciała. Jego głowę zdobiły jelenie rogi. W jego sierści, gdzie nie gdzie, było widać szare pióra. Nie czułam strachu, polubiłam go.
Ze snu wyrwał mnie huk. Rozejrzałam się, w poszukiwaniu czegoś co mogło tak huknąć. Był środek nocy, więc niczego nie dojrzałam. Próbując zasnąć, zamknęłam ślepia i zaczęłam o czymś myśleć, byleby zasnąć. Bezsenność dała górę. Mlasnęłam językiem, uświadamiając sobie że jestem spragniona. Fakt, taki mały szczeniak jak ja nie powinien o tej porze sam wychodzić na zewnątrz, ale nie chce leżeć i się pocić w tej ciasnej jaskini. Zmierzając do wodopoju zaciągałam się zimnym, nocnym powietrzem. Gdy już dotarłam, niedaleko jeziorka zobaczyłam grupkę wilków. Rozumiem, jeden czy dwa, ale od razu sześć? Zbliżyłam się do wodopoju, tak by nie zobaczyli mnie, i zaczęłam chłeptać orzeźwiającą, chłodną wodę. Spojrzałam na nich. Była to gromada czterech basiorów i dwóch wader. Nie zdawało mi się bym widziała ich kiedykolwiek na tej watasze, ale możliwe jest że się mylę.

C.D.N. 

Uwagi: Nadal źle zapisujesz wypowiedzi. Nie "mlasknęłam", a "mlasnęłam".