Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 28 lutego 2016

Od Sierry "Czasem mała rzecz może zmienić twoje życie"

Stojąc przed biurkiem, z satysfakcją zaklaskałam dłońmi przed twarzą osobnika siedzącego przy nim. Był to - a jakże - pan podinspektor, mój ukochany szefuńcio.
- SZEFUŃCIU! - zakomunikowałam głośno, z mądrą miną patrząc na podnoszącego głowę znad biurka policjanta. Jego łysina błysnęła w świetle z okien, ujawniając ją dość niedyskretnie.
- I kto tu zasypia w pracy? - mruknęłam. Obudzony tylko ziewnął w odpowiedzi i obrzucił nieprzychylnym spojrzeniem, które zdawało się mówić: "S****dzielaj". To wyrafinowane słownictwo zdecydowanie pasuje do niego, pomyślałam i oddaliłam się w podskokach do swojego biurka. Dziś, a jakżeby inaczej, praca papierkowa. Skoro praca papierkowa, to trzeba się pośmiać...
90-letnia staruszka dokonała z torebką pełną kamieni napadu na bank. Okładała swoim bagażem bogu ducha winnych strażników i otworzyła nim sejf. Całego napadu dokonała po to, żeby kupić Ferrari swojemu wnuczkowi - Czytając to, zastanawiałam się, czy śmiać się "czy co", ponieważ babcia wydawała mi się... dość nietypowym przestępcą.
Półtoraroczny chłopiec uciekł z domu w pieluszce i koszulce z Zygzakiem McQueenem. Kiedy wrócił do domu, okazało się, że napadł na pobliski 'Toys Rus' i zrobił wielką demolkę, jak to opisali pracownicy sklepu. Nikomu nic się nie stało - dziecko tylko pokaleczyło się troszkę klockami lego - Tym razem zaczęłam się śmiać. Ludzkie dzieci są takie rozkoszne. Niemal jak wilcze...
"STOP!"
Przyhamowałam się w myślach. Nie myśl o wilczych dzieciach! "Ale wiesz co chcesz, i z kim" - przypomina mi mój mózg co chwilę, aż się zagotowało we mnie byłam bliska okładania się pięściami po głowie. Nie myśl! Nie myśl o Kai'u!

***

Dzień w pracy płynął monotonnie. Udało mi się wypędzić z głowy wizję Kai'a, jakiś sukces. Mimo to różne zabawne wydarzenia przestały mnie śmieszyć, straciłam też satysfakcję z obudzenia mojego szefa. Trudno mi było powiedzieć, dlaczego weszłam w taki stan. Markotny i monotonny. Nie byłam w stanie skupić się na pracy.
Nie mogłam.
Wizja...
Wizja szczeniąt zmieniła mnie.
W stu procentach.

Uwagi: Liczby i cyfry w op. zapisujemy słownie... jako, że były to akurat notatki napisane przez jakąś tam osobę i należało je dosłownie zacytować, zostawiłam to w pierwotnej wersji.

Od Kirke: "Dwa różne światy, lecz wspólny język" cz.3

- Głupia! Kretynka! Wariatka! Zwariowałaś Kirke myślałaś, że twój wróg jest dobry! Kirke pogięło cię! - krzyczałam do siebie w myślach chodząc w kółko. Usiadłam i zaczęłam płakać. Miałam nadzieję, że On jest inny... a mnie zdradził. Była umowa którą złamał... jak mogłam...
- Nie słuchaj tych którzy mówią, że księżyc jest z sera... - jego ostatnie słowa które obiły mi się o uszy. Księżyc nie jest z sera... On tylko tak wygląda na pierwszy rzut oka... Jest z... Moje rozmyślanie przerwało przybycie Kasume.
- Asai kazała mi ją przesłuchać na OSOBNOŚCI - wilki przytaknęły i odeszły.
- Zadowolony?! - warknęłam.
- Ciii! Nie tak głośno! - wyjął kluczę i mnie uwolnił - pokaże ci skrót żebyś mo...
- A skąd mam wiedzieć czy to nie pułapka jak tam w lesie? - warknęłam i wyszłam niechętnie.
- Tylko ja mogę cię zabić, pamiętasz? Teraz nie gadaj, tylko chodź... zanim się rozmyślę... - szybko i bezgłośnie pobiegliśmy w stronę głównej sali. Jednym ruchem łapy mnie zatrzymał.
- Poczekaj tu... - Kasume ochlapał mnie jakąś mazią i szybko przebiegliśmy w stronę... biblioteki?
- Wiedziałam! - zatkał mi pysk łapą. Zaczęliśmy słyszeć jak idą w naszą stronę kroki.
- Schowaj się! - wepchnął mnie gdzieś i otworzyło się jakieś tajne przejście. Zaczęłam nasłuchiwać.
- Kasume? Ktoś tu jest?! - spytał jeden.
- Gdyby był, to bym to zgłosił, wariacie - warknął, patrząc na nich.
- Jesteś walnięty, Kasume... - warknęli obaj.
- Chcesz się bić?! Chętnie spróbuje twojej krwi i zobaczę jak oczy ci wylatują z orbit - drugi basior wydawał dźwięki jakby miał zaraz się posikać ze śmiechu. Warknął niechętnie i odeszli. Przyszedł do mnie i zamknął tajemne przejście.
- Nie mamy wiele czasu... w drogę - zaczęłam za nim iść w ciszy. 
- Czemu mi pomagasz? - spytałam miłym tonem głosu, a ten popatrzył na mnie wzrokiem... Ale nie wzrokiem psychopaty lub kogoś godnego zemsty... popatrzył na mnie wzrokiem przyjaciela.
- Bo jako jedyna nie chciałaś mnie zabić - westchnął - O tym nikomu ani słowa, jasne?
- Oczywiście, mój władco - uśmiechnęłam się tak samo jak Kasume. Chodziliśmy równym tempem. Łapy kładliśmy jakbyśmy tańczyli, a ogony machały w idealnym rytmie dokładnie tak samo. Wnet zaczęła grać muzyka. Jakby padał deszcz i grała spokojna muzyka.
- Ty to robisz? - spytałam.
- To przez deszcz. Jesteśmy prawie na miejscu - zobaczyłam małe światełko w tunelu. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. Gdy dobiegłam poczułam jak deszcz obmywa moje futro. Wzięłam głęboki oddech.
- Najszybciej jest do twojej watahy tamtędy - pokazał łapą i zaczęły bić dzwony.
- Uwaga! Wadera uciekła powtarzam! Wadera uciekła! - Kasume na mnie skoczył i udawał, że mnie atakuje, a ja delikatnie go odepchnęłam. Zaczęliśmy odgrywać scenkę bitwy, a gdy mnie uderzył bardzo mocno ja udałam, że go oszołamiam i uciekam w wskazaną przez niego stronę.

****

Biegłam nadal nie oglądając za siebie. Deszcz zmienił się w burzę. Ja biegłam z łzami. Przypomniałam sobie wszystko od nowa... od kiedy byłam szczeniakiem... jak poznałam Kasume. Co dla mnie zrobił. Dobrze, że nic mu nie będzie. Piorun uderzył o gałąź i o mało na mnie nie spadł. Biegłam coraz szybciej. Deszcz nie pokazywał moich łez z wyrzutów sumienia. Widziałam już watahę. Chciałam pobiec do jaskini i się w niej zamknąć tak, aby nikt nie wszedł. Usłyszałam łamiącą się gałąź. Stanęłam jak słup patrząc jak na mnie spada, gdy nagle cień przebił dużą gałąź na pół. Popatrzyłam za siebie widząc Kasume, który łapą pokazał, że nikt się nie skapnął i, że on jest bezpieczny jak i ja. Przytaknęłam na znak, że rozumiem odbiegłam do watahy i poszłam do Van.
- Vanessa? 
- Kirke? - przytuliła mnie skrzydłami, nie było widać moich łez. I dobrze. Nikt nie może wiedzieć co się wydarzyło w tamtych dniach...

< Podobało się? ^^>

Uwagi: Zapomniałaś o kilku przecinkach.