- Już lepiej, głowa mnie nie boli - spojrzałam na łapę. Była szara. Skupiłam się, a włoski znowu zaczęły przybierać biały kolor.
- Ej, co to było? - spytała zaciekawiona.
- Bo ja wiem? - odparłam. - Może to z kolczyków, może nie. Raczej to pierwsze.
Uśmiechnęłam się do wadery, po czym oznajmiłam, że idę na spacer.
***
Przesiadywałam w Mrocznym Lesie. Po ostatnich przeżyciach chciałam pobyć sama i poćwiczyć. Z moją mocą nocy było coraz lepiej - udało mi się przyzwać mroczną istotę na dwie sekundy oraz zniknąć w cieniu. Zlikwidowanie dnia zostawiłam na później. Skupiłam się i wystrzeliłam kulę mrocznej energii w pobliskie drzewo.
Do głowy wpadł mi pomysł.
A może by tak spróbować połączyć noc z lodem? - pomyślałam i tak zrobiłam. Stworzyłam lodowy wazon, który nasiąknęłam mrokiem. Naczynie przybrało ciemnogranatowy kolor. Popatrzałam chwilę na moje dzieło, po czym sprawiłam, że się rozpłynęło. Zadowolona powtórzyłam czynność, ale uformowałam ławkę, którą postawiłam w cieniu drzewa. Wskoczyłam na nią i usiadłam. Stałam się niewidzialna. Rozglądałam się dookoła: czarna kora drzew pasowała idealnie do naturalnie ciemnej trawy. Liście owych drzew rosły bardzo bujnie, przez co światło słoneczne tworzyło cienkie, świetlne smugi. To wszystko dawało temu miejscu mroczny charakterek i chęć spoglądania za siebie co sekundę. Pewnie dlatego ten las nazwano Mrocznym Lasem.
W zamyśleniu położyłam się i zasnęłam.
godzinę później
Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Między drzewami ktoś był. Nie był to jednak nikt z watahy, poznałabym. Pozostałam niewidzialna i przyglądałam się. Zauważyłam, że to basior. Wilk miał przy sobie amulet i najwyraźniej szukał miejsca, gdzie go schować. Położył go na ziemi i częściowo przykrył stertą liści. Wydało mi się to podejrzane.
- Ejejej! - zawołałam i wyszłam z cienia. Stałam się widzialna.
Basior odwrócił się i spojrzał na mnie z przestrachem.
- Kim jesteś?
- Ja? Jestem Sarah, od której aktualnie zależy Twój los. - powiedziałam z udawaną wyższością.
- Sarah? - spytał z niedowierzaniem. Spojrzałam na niego. Wydawał się... znajomy.
- Draken? - momentalnie zmieniłam nastawienie. Byłam równie zaskoczona. - Ty żyjesz?! Myślałam, że..
- Zdążyłem uciec. Przepraszam, że Cię tam zostawiłem, mogłem przecież...
- Spokojnie.
Chciałam podbiec do niego, przytulić się, poczuć jego zapach, jednak przypomniało mi się o amulecie.
- Będziesz ze mną szczery? - zmieniłam ton głosu.
- Tak. - odpowiedział, ale dostrzegłam kątem oka, jak zasłonił kępkę liści ogonem. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Jak ty możesz?! - wybuchnęłam i wskazałam miejsce, w którym leżał amulet. - Co tam masz?!
Stał chwilę i patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa. W jego miętowych oczach widać było wstyd.
- Amulet - zaczął. - ma na sobie klątwę.
Popatrzyłam na niego gniewnie.
- Czyli ty zamierzasz...
- Sarah, to nie tak! Ja muszę! Po prostu powiedz innym, żeby go nie ruszali, i tyle! Ja nie chcę was skrzywdzić, ona mi kazała! - chciałam dopytać o kogo mu właściwie chodzi, ale uprzedził mnie.
- Nie pytaj. Może kiedyś Ci to wyjaśnię.
Przysunął się do mnie i objął. Położyłam mu łeb na ramieniu. Staliśmy tak chwilę.
- Idź już - powiedziałam. - nie chcę, żeby ktoś Cię tu zobaczył.
Spojrzał na mnie i skinął głową, a potem poszedł w głąb lasu.
Zostałam sama.
Zawróciłam i udałam się w stronę jaskiń.
***
Weszłam do jaskini, w której wcześniej byłam z Kirke. Na szczęście nadal tam siedziała.
- Kirke, możemy pogadać?
- Dobrze - odpowiedziała. - Co się stało?
- Tylko nikomu nie mów - spojrzałam na waderę.
- Dobra, mów wreszcie.
Westchnęłam, zastanawiając się, od czego zacząć.
- Więc. Około rok temu dołączyłam tutaj. Wcześniej byłam w innej watasze. Miałam partnera, planowaliśmy dzieci. Wszystko było dobrze, dopóki nie zjawił się człowiek. Kłusownik. Zastrzelił wszystkie wilki, które zobaczył. Ja, jako jedyna byłam schowana w jaskini, przez co uciekłam - Kirke popatrzyła na mnie ze smutkiem. - Tak naprawdę wydawało mi się, że tylko ja przeżyłam. Dzisiaj spotkałam w Mrocznym Lesie mojego dawnego chłopaka, ale oczywiście coś musiało to zepsuć. On miał ze sobą medalion, który na polecenie miał schować na naszych terenach. To polecenie było od watahy wroga, Kirke.
<Kirke?>
Uwagi: "Po prostu" piszemy osobno.