Wszyscy jeszcze spali, ja wyszłam z jaskini. Poszłam się przejść.
Poszłam do Zielonego Lasu. zobaczyłam jakąś istotę, która bezszelestnie
poruszała się między drzewami. Podeszłam cichutko bliżej. Był to czarny jak kruk basior, miał ugryzione połowę ucha i blizny.
- Ashiba?! - pomyślałam - Nie, to nie może być prawda?!
Wilk odwrócił się i patrzył na mnie zielonymi oczami.
- Nasari! - krzyknął wilk
- O nie - wyszczerzyłam oczy i znieruchomiałam ze strachu - To... to on!
- Nasari!! - zaczął do mnie biec a ja otrząsnęłam się i zaczęłam uciekać.
Gonił mnie. Przyśpieszyłam. Biegłam ile sił w nogach.
- Stój! - ktoś mnie złapał za ogon i wciągnął do dziury.
- Ragor? - popatrzyłam na basiora z niedowierzaniem
Tak to był Ragor! Mój ukochany Ragor! Mój przyjaciel z watahy!
- Nasari! - przytulił mnie
- J..Jak ty .. Nie zginąłeś? - zmarszczyłam czoło
- Nie skoro tu jestem ! - mówił uradowany - Szukałem cię, jesteś dla mnie kimś ważnym wiesz?
- Yyyy - zarumieniłam się. Nagle usłyszałam głos Desoto.
- Nasi! Nasari! - wołał Des
- Ktoś cię szuka Nassi? - zapytał Ragi
- Tak, kolega z watahy
- Masz watahę? Super! Cieszę się że jesteś szczęśliwa - znowu mnie
przytulił - Idź już, jakby co to wiesz gdzie jestem - uśmiechnął się
- Będę do ciebie przychodzić - pocałowałam go w czoło
Wyszłam z nory. Coś jakieś uczucie do niego poczułam. Ale przecież do Des'a tez coś czułam... Eh ... Ironia...
Poszłam do Desoto...
<Desoto?>
Zacieśnianie więzi
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)
poniedziałek, 21 lipca 2014
Od Iloriel "Prawdziwe uczucie cz.7" (cd. Alexander)
Gdy Alexander zaprosił mnie na spacer po Różowym Lesie, z tego co
słyszałam było to miejsce zakochanych, od razu się zgodziłam. Szliśmy
bardzo powoli i po drodze oglądaliśmy krajobraz. Gdy byliśmy na
miejscu, przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Po chwili Alexander spojrzał
mi w oczy, w jego spojrzeniu widać było, jak wielką była miłość, którą mnie
darzył. Potem zadał mi pytanie, które sprawiło,że czułam się jeszcze
szczęśliwsza niż gdy byłam tak bardzo szczęśliwa, że myślałam, że bardziej
być nie mogę.
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
- Tak, tak tak oczywiście, że chcę!
Gdy skończyłam mówić, spojrzałam na Alexandra spojrzeniem pełnym miłości, skoczyłam na niego i zaczęłam całować.
<Alexander?>
- Droga Iloriel, czy zechciałabyś zostać moją partnerką na zawsze i jeszcze dłużej?
- Tak, tak tak oczywiście, że chcę!
Gdy skończyłam mówić, spojrzałam na Alexandra spojrzeniem pełnym miłości, skoczyłam na niego i zaczęłam całować.
<Alexander?>
Od Sofferenzy Morte "(Nie)czysta gra cz.3" (cd. Shadow)
- Ja, ja nic nie pamiętam,co się zdarzyło podczas mojego dzieciństwa.
- A więc Asai jednak wyczyściła ci pamięć.
W tamtym momencie poczułam wielką nienawiść do mojej matki.
- Jak, jak ona mogła mi to zrobić?!
- Nie wiem Soffe.
Po chwili ujrzałam moje wspomnienia,usunięte przez Asai. Widziałam rodzeństwo: starszego basiora i młodszą waderę. Wadera ciągle miała kłopoty, z których wyciągał ją brat.
- Ja, ja sobie coś przypomniałam.
- Cieszę się Soffe.
Po chwili przypomniałam sobie o truciźnie.
- Shadow ja zrobiłam coś złego.
- Co zrobiłaś siostrzyczko?
Z oczu poleciały mi łzy.
- Ja, ja zatrułam wodę w wodopoju.
<Shadow?>
- A więc Asai jednak wyczyściła ci pamięć.
W tamtym momencie poczułam wielką nienawiść do mojej matki.
- Jak, jak ona mogła mi to zrobić?!
- Nie wiem Soffe.
Po chwili ujrzałam moje wspomnienia,usunięte przez Asai. Widziałam rodzeństwo: starszego basiora i młodszą waderę. Wadera ciągle miała kłopoty, z których wyciągał ją brat.
- Ja, ja sobie coś przypomniałam.
- Cieszę się Soffe.
Po chwili przypomniałam sobie o truciźnie.
- Shadow ja zrobiłam coś złego.
- Co zrobiłaś siostrzyczko?
Z oczu poleciały mi łzy.
- Ja, ja zatrułam wodę w wodopoju.
<Shadow?>
Od Desari ''Odejść czy zostać cz. 5'' (cd. Percy)
Słuchałam go z uczuciem podobnym do zrozumienia. Gdy skończył zaczęłam
rozmyślać a nas otoczyła cisza przerywana szumem fal. Chciałam go
pocieszyć, powiedzieć coś, co poprawiłoby mu humor. Ale nie umiałam...
Może to tylko sztuczne, wytworzone przez posłańca mojego ojca. Ale
chciałam opowiedzieć mu coś o sobie.
- Mam swój charakter? Jaki to ma być charakter? Jestem samotną, bezbronną, pozbawioną uczuć waderą, która boi się o jutro... - chłopak spojrzał na mnie.
- Bezbronna? - spytał.
- Bo ja... - westchnęłam.
Musiałam podzielić się z kimś tym co "leży mi na sercu". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam, nie przestając utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Urodziłam się w watasze Azarath. Mój ojciec zgwałcił moją matkę, by wydała na świat potwora, który ma za zadanie zniszczyć Ziemię i być następcą Niszczyciela Światów, najpotężniejszego demona w całym znanym wszechświecie. Ona znała swoje przeznaczenie. Nie zabiła mnie... Gdy się urodziłam, nasze stado wiedziało, że jestem jego córką. Byli przerażeni, ale nie wygnali nas. Byliśmy wilkami głębokiej wiary, wierzyliśmy w moc umysłu, naszym głównym zajęciem była medytacja i osiąganie wewnętrznego spokoju. Jednak czuli do mnie głównie współczucie i strach, dlatego od początku byłam samotna a jedynym towarzyszem była mi Luna, moja rodzicielka. Uczyła mnie kontroli umysłu, bym zrozumiała i zapanowała nad mocą przekazaną od ojca. Całe szczenięce życie poświęciłam budowie wewnętrznego świata. W moje pierwsze urodziny do naszej watahy przyszedł mój ojciec pod postacią wilka. Każdy z nas wiedział, że to się stanie. Jego futro było czarne jak smoła, a ciało było wychudzone. Jedynym kontrastem były dwie pary jego krwistych oczu. Lśniły samym blaskiem piekieł, jedno spojrzenie jest w stanie sprowadzić na złą drogę najwspanialszego wilka... Wszedł spokojnie do naszej jaskini i podszedł do mnie. Drogę zagrodziła mu matka, ale wystarczył jeden śmiertelny ruch łapą, by ją odepchnąć. Czułam, że umiera. Moje oczy wypełniły się łzami, ale Jego to nie interesowało. Zgrabnym machnięciem odnóży wyrwał mi skrzydła, a na pamiątkę mam pojedyncze pióra przy ogonie. Zrobił to po to, żeby rozerwać mi grzbiet, by z mojego ciała wyszedł uwięziony demon... Chciałam tylko spojrzeć na matkę moimi zamykanymi przez Śmierć ślepiami, a wtedy ona zrobiła coś, co na zawsze zostało w moim sercu. Jej sierść zaczęła lśnić najjaśniejszym światłem... Cząstka tego blasku została w moich oczach. Moje ciało również uzyskało nowe umiejętności. Jestem w stanie widzieć w ciemności, lub stać się niewidzialna. To właśnie tak uciekłam. Gdy Luna przestała się świecić, niebo stało się czarne, Słońce przesłonił Księżyc a ja uciekłam w mroku... Przez dwa lata błądziłam po świecie... Tutaj też nie mogę zostać. On mnie tu znajdzie, już znalazł. - wreszcie spuściłam wzrok.
- Boję się korzystać z tej złej mocy... Ja również nie umiem opanować siły. - poczułam na sobie jego współczujące spojrzenie.
Wreszcie ktoś poznał moją tajemnicę. Moje serce wypełnione było mieszanymi uczuciami. Ale w tych uczuciach wyczułam jedno, które od tak dawna mnie nie spotkało. To było szczęście, że go poznałam. Jednak ta historia sprawiła, że przeżyłam to wszystko na nowo. Równocześnie ogarnął mnie smutek... Znów zerknęłam na Percy'ego. Sama nie wiem, jak to zrobiłam, ale zmieniłam go w wilka i przytuliłam się do niego, zapominając o wszystkim.
<Percy?>
- Mam swój charakter? Jaki to ma być charakter? Jestem samotną, bezbronną, pozbawioną uczuć waderą, która boi się o jutro... - chłopak spojrzał na mnie.
- Bezbronna? - spytał.
- Bo ja... - westchnęłam.
Musiałam podzielić się z kimś tym co "leży mi na sercu". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam, nie przestając utrzymywać kontaktu wzrokowego.
- Urodziłam się w watasze Azarath. Mój ojciec zgwałcił moją matkę, by wydała na świat potwora, który ma za zadanie zniszczyć Ziemię i być następcą Niszczyciela Światów, najpotężniejszego demona w całym znanym wszechświecie. Ona znała swoje przeznaczenie. Nie zabiła mnie... Gdy się urodziłam, nasze stado wiedziało, że jestem jego córką. Byli przerażeni, ale nie wygnali nas. Byliśmy wilkami głębokiej wiary, wierzyliśmy w moc umysłu, naszym głównym zajęciem była medytacja i osiąganie wewnętrznego spokoju. Jednak czuli do mnie głównie współczucie i strach, dlatego od początku byłam samotna a jedynym towarzyszem była mi Luna, moja rodzicielka. Uczyła mnie kontroli umysłu, bym zrozumiała i zapanowała nad mocą przekazaną od ojca. Całe szczenięce życie poświęciłam budowie wewnętrznego świata. W moje pierwsze urodziny do naszej watahy przyszedł mój ojciec pod postacią wilka. Każdy z nas wiedział, że to się stanie. Jego futro było czarne jak smoła, a ciało było wychudzone. Jedynym kontrastem były dwie pary jego krwistych oczu. Lśniły samym blaskiem piekieł, jedno spojrzenie jest w stanie sprowadzić na złą drogę najwspanialszego wilka... Wszedł spokojnie do naszej jaskini i podszedł do mnie. Drogę zagrodziła mu matka, ale wystarczył jeden śmiertelny ruch łapą, by ją odepchnąć. Czułam, że umiera. Moje oczy wypełniły się łzami, ale Jego to nie interesowało. Zgrabnym machnięciem odnóży wyrwał mi skrzydła, a na pamiątkę mam pojedyncze pióra przy ogonie. Zrobił to po to, żeby rozerwać mi grzbiet, by z mojego ciała wyszedł uwięziony demon... Chciałam tylko spojrzeć na matkę moimi zamykanymi przez Śmierć ślepiami, a wtedy ona zrobiła coś, co na zawsze zostało w moim sercu. Jej sierść zaczęła lśnić najjaśniejszym światłem... Cząstka tego blasku została w moich oczach. Moje ciało również uzyskało nowe umiejętności. Jestem w stanie widzieć w ciemności, lub stać się niewidzialna. To właśnie tak uciekłam. Gdy Luna przestała się świecić, niebo stało się czarne, Słońce przesłonił Księżyc a ja uciekłam w mroku... Przez dwa lata błądziłam po świecie... Tutaj też nie mogę zostać. On mnie tu znajdzie, już znalazł. - wreszcie spuściłam wzrok.
- Boję się korzystać z tej złej mocy... Ja również nie umiem opanować siły. - poczułam na sobie jego współczujące spojrzenie.
Wreszcie ktoś poznał moją tajemnicę. Moje serce wypełnione było mieszanymi uczuciami. Ale w tych uczuciach wyczułam jedno, które od tak dawna mnie nie spotkało. To było szczęście, że go poznałam. Jednak ta historia sprawiła, że przeżyłam to wszystko na nowo. Równocześnie ogarnął mnie smutek... Znów zerknęłam na Percy'ego. Sama nie wiem, jak to zrobiłam, ale zmieniłam go w wilka i przytuliłam się do niego, zapominając o wszystkim.
<Percy?>
Od Tsume'a "Magiczna Jaskinia' cz.4" (cd.Kai/Ice/Nasari/Naaz/Desto)
Naaz do mnie podszedł i zapytał:.
- Co masz zamiar zrobić?
- Mam zamiar się stąd wydostać. - odparłem.
- Jaki plan?
- Brak jego.
Szliśmy w głąb jaskini zostawiając Desota z tyłu.
- Wiem, co trzeba zrobić! - krzyknął nagle.
Nagle wszystcy się zatrzymaliśmy.
- Dajesz blondi - powiedział Naaz.
Uśmiechnąłem się bezczelnie.
- O tym sercu z kamienia szlachetnego i tej magicznej jaskini jest legenda.
Zacząłem klaskać.
- Legenda to legenda idioto! To fikcja przekazywana ustnie od milionów lat!
- A jednak to już nie jest fikcja - patrzył poważnie.
Ja wraz z Naaz'em spojrzeliśmy na siebie powstrzymując śmiech.
- Serio wierzysz w bajki, naszych pradziadów? - powiedział drwiąco Naaz.
- Gdzie my jesteśmy?- odezwała się nagle Ice.
- Nie wiem, ale tu cudnie - stwierdziłem, zrobiłem pełny obrót podziwiając jeden z korytarzy jaskini ze ścianami z szmaragdu. Zwróciłem uwagę na tabliczkę "Miej oczy i umysł otwarty. Zawsze!" zauważyłem w podłodze, gdzie szła Nasari dół z kolcami. Szybko podbiegłem i ją pociągnąłem za siebie.
- Ała! - krzykęła.
- Powinaś podziękować, bo byś wpadła w następną pułapkę - powiedziałem.
-Dobrze Sherlocku - skomentował to Desoto.
- Wiem - zmierzyłem go wzrokiem.
- Oj przestań, być taki twardy - powiedział - Nawet kiedyś twarde zrobi się miękkie.
- Albo miękki w twarde - powiedziałem.
- Nie wierzę, że kiedyś byłeś miękki - stwierdził Naaz.
Spuściłem wzrok.
- Dobra koniec, musimy jakoś to ominąć.
- Racja - zgodził się Desoto. Zaczęliśmy się rozglądać.
- Mam coś! - krzyknęła Ice.
- Pokaż! - krzyknęliśmy jednocześnie z Desotem.
Podała mi do łap.
- Kostka Rubika z kamieni szlachetnych 7 na 7 na 7 - powiedziałem - Zrobię. Robiłem gorsze.
- E, Stary-zaczął Kai dając mi kartkę - Chyba coś do ciebie.
"Masz dwie minuty, jeśli nie dasz rady to koniec. Czas start!"
Zrobiłem wielkie oczy. Zegar za nami którego nie zauważyliśmy zaczął odliczać. Szybko zabrałem się do roboty.
- O co chodzi? - spytał się Kai.
- Nie przeszkadzaj - uciął Desoto.
Minuta i 29 sekund.
Zrobiłem dopiero dwie piąte kostki. Przekręcałem kostkę na wszystkie strony. Tak! Jest już jedna ściana. To dobry znak.
Minuta i 6 sekund.
Coraz bardziej przyśpieszałem.
57 sekund. Już trzy ściany.
Cztery! 43 sekundy.
Już prawie koniec.
23 sekundy.
-Cholera, ta jedna część!
Zacząłem przekładać. 14 sekund.
- No dawaj!
9 sekund.
- Proszę...
2 i pół sekundy.
- Błagam cię, Boże pomóż!
Koniec!
Wzdychałem jakbym biegł hektarami.
- I jak?! - krzyknęli wszyscy.
-Jak widzicie, żyjemy - wysapałem uśmiechając się.
Wszyscy zaczęli się śmiać jakbym powiedział dobry kawał. Ja położyłem się na ziemi. Byłem zmęczony.
- Nigdy nie ułożyłem tak wilkiem kostki w tak krótkim czasie - wyszeptałem do siebie.
<Desoto/Ice/Naaz/Nasari/Kai?>
- Co masz zamiar zrobić?
- Mam zamiar się stąd wydostać. - odparłem.
- Jaki plan?
- Brak jego.
Szliśmy w głąb jaskini zostawiając Desota z tyłu.
- Wiem, co trzeba zrobić! - krzyknął nagle.
Nagle wszystcy się zatrzymaliśmy.
- Dajesz blondi - powiedział Naaz.
Uśmiechnąłem się bezczelnie.
- O tym sercu z kamienia szlachetnego i tej magicznej jaskini jest legenda.
Zacząłem klaskać.
- Legenda to legenda idioto! To fikcja przekazywana ustnie od milionów lat!
- A jednak to już nie jest fikcja - patrzył poważnie.
Ja wraz z Naaz'em spojrzeliśmy na siebie powstrzymując śmiech.
- Serio wierzysz w bajki, naszych pradziadów? - powiedział drwiąco Naaz.
- Gdzie my jesteśmy?- odezwała się nagle Ice.
- Nie wiem, ale tu cudnie - stwierdziłem, zrobiłem pełny obrót podziwiając jeden z korytarzy jaskini ze ścianami z szmaragdu. Zwróciłem uwagę na tabliczkę "Miej oczy i umysł otwarty. Zawsze!" zauważyłem w podłodze, gdzie szła Nasari dół z kolcami. Szybko podbiegłem i ją pociągnąłem za siebie.
- Ała! - krzykęła.
- Powinaś podziękować, bo byś wpadła w następną pułapkę - powiedziałem.
-Dobrze Sherlocku - skomentował to Desoto.
- Wiem - zmierzyłem go wzrokiem.
- Oj przestań, być taki twardy - powiedział - Nawet kiedyś twarde zrobi się miękkie.
- Albo miękki w twarde - powiedziałem.
- Nie wierzę, że kiedyś byłeś miękki - stwierdził Naaz.
Spuściłem wzrok.
- Dobra koniec, musimy jakoś to ominąć.
- Racja - zgodził się Desoto. Zaczęliśmy się rozglądać.
- Mam coś! - krzyknęła Ice.
- Pokaż! - krzyknęliśmy jednocześnie z Desotem.
Podała mi do łap.
- Kostka Rubika z kamieni szlachetnych 7 na 7 na 7 - powiedziałem - Zrobię. Robiłem gorsze.
- E, Stary-zaczął Kai dając mi kartkę - Chyba coś do ciebie.
"Masz dwie minuty, jeśli nie dasz rady to koniec. Czas start!"
Zrobiłem wielkie oczy. Zegar za nami którego nie zauważyliśmy zaczął odliczać. Szybko zabrałem się do roboty.
- O co chodzi? - spytał się Kai.
- Nie przeszkadzaj - uciął Desoto.
Minuta i 29 sekund.
Zrobiłem dopiero dwie piąte kostki. Przekręcałem kostkę na wszystkie strony. Tak! Jest już jedna ściana. To dobry znak.
Minuta i 6 sekund.
Coraz bardziej przyśpieszałem.
57 sekund. Już trzy ściany.
Cztery! 43 sekundy.
Już prawie koniec.
23 sekundy.
-Cholera, ta jedna część!
Zacząłem przekładać. 14 sekund.
- No dawaj!
9 sekund.
- Proszę...
2 i pół sekundy.
- Błagam cię, Boże pomóż!
Koniec!
Wzdychałem jakbym biegł hektarami.
- I jak?! - krzyknęli wszyscy.
-Jak widzicie, żyjemy - wysapałem uśmiechając się.
Wszyscy zaczęli się śmiać jakbym powiedział dobry kawał. Ja położyłem się na ziemi. Byłem zmęczony.
- Nigdy nie ułożyłem tak wilkiem kostki w tak krótkim czasie - wyszeptałem do siebie.
<Desoto/Ice/Naaz/Nasari/Kai?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)